-
Współczesna baśń o narcyzach poszukujących samych siebie.
-
Kino spełnione na każdej płaszczyźnie, od którego nie można oderwać wzroku. Wizualna uczta, która potrafi przeprowadzić widza przez różne emocjonalne stany. Nie zabraknie euforii, złości czy przeszywającego smutku. Welchmanowi pozwalają przeżyć filmowe katharsis. Takiej sztuki poszukuję. Taką sztukę chcę oglądać.
-
Uroczy i ujmujący. W prostych historiach tkwi magiczna moc. Potrafią poruszać.
-
Meksykański reżyser skutecznie buduje napięcie i umiejętnie wygrywa emocje, będąc daleko od szantażowania widza w walce o najmniejszą reakcję. Siła Memory tkwi w subtelności. Po seansie zostają z widzem poszczególne sceny, ale też nadzieja, że każdy ma szansę na szczęście.
-
Piękny Paryż, błyskotliwe dialogi i wiarygodne aktorstwo sprawiają, że Niewierni w Paryżu to przyjemny obraz uczuciowych zawirowań. Można temu filmowi zarzucić zbyt mało komediowych akcentów, ale Allen dość skutecznie bawi się z oczekiwaniami widzów.
-
Poruszająca lekcja o godności. Reżyserka pokazuje, jak z godnością kochać, pracować, troszczyć się o drugiego człowieka i odchodzić z tego świata. Prawdziwa emocjonalna bomba, która potrafi chwytać za gardło. Ten film to celebracja człowieka i tego, co w nim najlepsze.
-
Wielkie kino stworzone w wielkiej sprawie. Mocne, dosadne i chwytające za serce.
-
Skandynawski western. Ekscytująca przygoda, w której pozornie małe rzeczy budują unikatową atmosferę. Surowy Mikkelsen zachwyca nieprzeniknionym spojrzeniem i głęboko skrywaną czułością. Bywa brutalnie i boleśnie, ale niebywale fascynująco. Warto walczyć o takie ziemniaczki.
-
De Angelis zrealizował film o włoskim bohaterze. Pociągnął swoją opowieść grubą kreską. Oparł się o schemat i nie wypłynął poza jego rejony. Comendante staje się przez to ciężkostrawną laurką, która z pewnością o wiele lepiej poradziłaby sobie kilka lat temu.
-
Hiszpański reżyser buduje swoją opowieść na opozycjach i kontrastach, ale nie chce na siłę tworzyć podziału między dobrem a złem. Opowiada o nierównej walce wobec zwierzęcych instynktów, które przejmują kontrolę nad rozumem. Pokazuje, że siła argumentu przegrywa z desperackim pragnieniem wyrwania się z ponurej rzeczywistości bez przyszłości. Bestie poruszają ogromem niesprawiedliwości, a także niemocy. W tym starciu nie ma zwycięzców. Są tylko przegrani: emocjonalnie, moralnie i życiowo.
-
Na szczęście nie jest filmem stworzonym ku przestrodze. To zabawa formą i świetne aktorskie popisy.
-
Seans filmu Trana to prawdziwa sensualna uczta. Bulion i inne namiętności pozwala się w sobie rozsmakować. To slow cinema, które nigdzie się nie spieszy, lecz zachęca do komfortowego chłonięcia smakowitych obrazów, rozpływania się nad urokiem francuskiej kuchni i namiętności płonącej między bohaterami. Wystawna uczta, o której długo nie można zapomnieć.
-
Rohrwacher potrafi tworzyć kino emocji, intelektualnej strawy i onirycznych wędrówek. Podążam za nią w ciemno, jak Orfeusz za Eurydyką.
-
W "Perfect Days" wszystko jest delikatnie zasugerowane. Wenders przygląda się swojemu bohaterowi z daleka, tylko czasami skraca dystans. Jego spokój z pewnością został zbudowany na gruzach przeszłego życia. Tego możemy jedynie się domyślać, gdy na krótka chwilę pojawia się jego siostra w luksusowym samochodzie z kierowcą. Perfekcyjne dni nie przychodzą tak po prostu, są wynikiem pracy i zaprzyjaźnienia się ze zwyczajnością.
-
W "Opadających liściach" jest dużo sentymentu, odrobina goryczy i nadziei. To jeden z najczulszych filmów, w którym prawda i zwyczajność mają w sobie umiejętności zachwycania i wzruszania. Kaurismaki celebruje miłość, poszukuje optymizmu i nieustannie wierzy w ludzi. Kino dalekie od obojętności, które urzeka czułością wobec swoich bohaterów.
-
Doskonała satyra, która momentami jest rysowana grubą kreską. Nie jest to zarzut, bo wyolbrzymieniem charakteryzuje się ten gatunek, a Gerwig czuje się w nim jak ryba w wodzie. Pokazuje, że w świecie nie ma miejsca na zero-jedynkowe interpretacje.
-
Ważny film, obok którego nie można przejść obojętnie. Wizualna perełka, dialogowa bitwa i aktorskie popisy. Na takie kino czekaliśmy.
-
Jest dobrze wyważoną komedią, która potrafi bawić, ale też wzruszać. Genovese potrafi pociągać za emocjonalne struny z zachowaniem dobrego smaku. Bywa naiwny, ale opowiada z lekkością i urokiem.
-
To wstęp, w którym McQuarrie rozstawia pionki na szachownicy. Pokazuje, z czym Hunt i jego towarzysze Luther i Benji będą się mierzyć. Wprowadza intrygującą nemezis. Buduje emocje i zawiesza w odpowiednim momencie. Kinowy serial, który chce się oglądać. Twórcy sprawiają, że emocjonalnie ten film jest na właściwym miejscu: znajdzie się miejsce na patos, śmiech, smutek i napięcie. Czego chcieć więcej od wakacyjnej rozrywki.
-
Daneskov jest dobrym obserwatorem i umiejętnie komentuje wydarzenia zawarte w scenariuszu. Wystarczy jedno zdanie, by zmienić temperaturę sceny. Ten film pełen jest dobrych kontrapunktów i zabawnych podsumowań. Reżyser pokazuje, że każdy czasami ma prawo błądzić, poszukiwać siebie i gonić marzenia.
-
Nie sili się na to, by być pompatycznym zwieńczeniem serii. Nie wygłasza peanów na cześć głównego bohatera, ale skutecznie przekonuje, że to jeszcze nie czas na emeryturę.
-
To film, który ma w sobie sporo pokładów absurdu i nieoczywistego humoru. Havelka jest dobrym obserwatorem. Potrafi wypatrzeć potencjał do opowiadania interesujących historii w błahych wydarzeniach. Ma ucho do dialogów i świetnie konstruuje zbiorowego bohatera z indywidualnościami, z których żadna nie wybija się na pierwszy plan.
-
-