Kinosfera Polska
Źródło-
Świat może zachwycać się Marią Skłodowską-Curie, jako wybitną postacią. Powinien docenić także kunszt Karoliny Gruszki. Z samego filmu Marie Noelle nie dowie się jednak zbyt wiele o polskiej naukowiec.
-
-
Reżyser wciąga widza w swoją układankę, daje do dyspozycji wszystkie puzzle i w pewien sposób od nas zależy, w jakim sposób je ułożymy. Nikt nie powiedział, że musi być łatwo.
-
Choć Ksiądz wart jest obejrzenia, wypada zdecydowanie lepiej niż wspominany na początku Czerwony punkt Patryka Vegi, to przyzwyczajeni do wybitności dzieł Wojtka Smarzowskiego, po seansie pozostajemy z niedosytem.
-
Blisko dwugodzinny seans smakuje jak wystygły kebab, do którego zamiast ostrego sosu dodano majonezu. Niby niestrawności po nim być nie powinno, to raczej więcej nie zaufamy "szefowi kuchni" i do knajpy już nie zajrzymy.
-
Jest kolorowo, dość pikantnie, z poczuciem humoru, a wszystko w otoczeniu plejady znanych nazwisk.
-
Naprawdę porządny obraz, na którego seans nie szkoda wydanych złotówek. Męskie kino, o którego sile stanowią przyzwoity scenariusz i aktorstwo z wysokiej półki.
-
Traktują na bardzo poważne tematy, jednak przy tym są powierzchowne, pozbawione głębi. Wymalowane płótno filmowe szybko staje się wyblakłe. Trudno się temu dziwić, skoro już początkowy szkic pozostawiał wiele do życzenia.
-
Ryszard Bugajski, zamiast zaprezentować widzom wielowymiarowy portret "Krwawej Luny", skupił się wyłącznie na jego religijnej cząstce. Po seansie wciąż niewiele wiadomo. Za dużo tu metafor, za mało konkretów.
-
Film o różnorodnych stanach dorosłości, poszukiwaniu życiowego szczęścia, a przede wszystkim niezwykle energiczny portret młodego pokolenia. W trakcie seansu każdy chciałby poczuć się jak bohaterowie oglądanej produkcji.
-
Ogląda się całkiem dobrze, ale ostatecznie seans pozostawia po sobie spory niedosyt. Nastawiając się na werystyczny przekaz, Grzegorz Zariczny powinien bardziej skupić się na szczegółach, wejść głębiej w życie swoich bohaterów. Nie wykorzystał danych mu możliwości.
-
Pozostawia w pamięci trwały ślad, nie pozwala o sobie zapomnieć. Wprawdzie można mieć do tego dzieła wiele zastrzeżeń, to jednak po głębszej analizie wszystkie one chowają się w kącie.
-
Ze względu na swoją formę i prezentowane treści nie każdemu przypadnie do gustu. Należy mieć również świadomość, że nie jest to najlepsza pozycja w karierze Jana Jakuba Kolskiego.
-
Adam Guziński proponuje widzom smutną historię, podaną w bardzo ciepłej formie. Nie unika wpadek, ale koniec końców jego Wspomnienie lata wciąga i rozczula.
-
Niewymagające zaangażowania, typowe kino rozrywkowe, z którym całkiem nieźle można spędzić wolny czas.
-
Można w tym roku śmiało dołączyć do listy "Dobre, bo polskie".
-
Film cechują świetne zdjęcia i nielinearne prowadzenie historii, a także ostre jak brzytew cięcia montażowe. Prezentowanej historii brakuje jednak zęba i psychologicznej głębi, które powodowałaby, że widz od początku do końca chciałby uczestniczyć w podróży i poszukiwać zagubionego klucza do filmowych drzwi. Ostatecznie musi wyważać je kopniakiem - nie jest to najlepsze rozwiązanie.
-
Oryginalna filmowa koncepcja, której nie powstydziłby się sam Stanisław Lem.
-
Mimo kilku rys Klezmer pozostaje jednym z największych polskich zaskoczeń tego roku. Choć seans z nim trwa nieco ponad dziewięćdziesiąt minut, to przebywa on długą gatunkową drogę: od filmu obyczajowego po rasowy thriller.
-
Nietuzinkowe, fascynujące kino, o którym z pewnością jeszcze długo będzie się mówić.
-
Listy do M. 2 cierpią na syndrom sequela. Cechują je kalki, sztampa i brak konkretnego punktu wyjściowego.
-
Demon najpierw opętał mnie zwiastunem, by już w trakcie seansu nie wypuszczać z uścisku. Po seansie w głowie kłębi się wiele pytań, w tym to najważniejsze - dlaczego reżyser odebrał sobie możliwość i już nigdy nie pokaże widzom pełni swojego talentu? Demon udowodnił, że był on nietuzinkowy.
-
Opowieść ma bardzo gorzki smak i choć reżyser nie stroni od sięgania po utarte schematy, to jego Intruz nie traci na jakości. Nadal pozostaje elektryzującym, wstrząsającym i do bólu prawdziwym dramatem społecznym z otwartym zakończeniem. Po seansie długo nie będziecie mogli się otrząsnąć. O Johnie naprawdę trudno zapomnieć.
-
Obraz Dariusza Glazera miał zadatki na coś więcej, niż tylko poprawny dramat z zacięciem społecznym.
-
Liczyłem na solidny wstrząs, a otrzymałem twórczy miszmasz, na który składają się, komedia romantyczna, film obyczajowy i dramat.
-
Debiut Jerzego Zielińskiego trudno nazwać tragiczną pomyłką, nie sposób jednak się nim zachwycać. Ot, kolejna odsłona polskich wad i zalet kreowana na filozoficzny wykład autora. Król nagi nie jest, ale można było go ubrać w inne szaty.
-
Jest typowym średniakiem, jakich na polskich półkach wiele. Były zakusy na thriller ze szpiegowskim zacięciem, a powstał co najwyżej kryminał ukazujący polskie kompleksy.
-
Prawdziwe, brutalne, męskie kino z niezbyt patriotycznym przesłaniem, o którym z pewnością szybko nie zapomnimy.
-
Historia z ogromnym potencjałem - tradycyjnie nie został on wykorzystany.
-
Opowieść, gdzie schemat goni schemat, zaś kolejne sceny tylko utwierdzają nas w przekonaniu, że można było sobie darować jej stworzenie. Pierwsza część była mocno przeciętna, druga jest po prostu słaba.
-
Miałkość fabuły zabija przyjemność oglądania, choć jak wspomniałem na ekranie niektórzy potrafią wybić się ponad przeciętność.
-
Duet twórców stworzył prawdziwą hybrydę opartą na wielorakości - jest tu miejsce na łzy, ból, cierpienie, ale również sarkazm i frywolny śmiech.
-
Dzięki wymieszaniu elementów znanych z dobrodziejstw światowej kinematografii ze szlagierami muzyki tanecznej, obraz Bochniaka trafić powinien do większej grupy odbiorców. Osoby, które z przyjemnością zasłuchują się w prostych rytmach z pewnością miło spędzą seans, zaś widzowie bardziej wymagający, otrzymają naszpikowaną intertekstualnością rozrywkę na poziomie - dla każdego coś miłego - dawno tak dobrze nie bawiłem się podczas seansu z polskim filmem.
-
Historia opowiadana przez Tomasza Śliwińskiego jest poruszająca, ale nie wymaga oglądania jej w towarzystwie chusteczek higienicznych.
-
Oglądając ten produkt czułem się jak występujący w scenie otwierającej film... chomik, próbujący za wszelką cenę wyjść z klatki. Wytrwałem jednak do końca i z przykrością stwierdzam, iż najnowszy obraz Marcina Krzyształowicza wyobrażałem sobie zupełnie inaczej.
-
Ziarno prawdy zaskakuje. Duża w tym zasługa Borysa Lankosza, który w odróżnieniu od Jacka Bromskiego rozumie, w czym tkwi siła kryminału.
-
Hiszpanka z pewnością zawodzi. Wprawdzie po jeszcze słabszym poprzednim obrazie Łukasz Barczyk zrobił mały krok do przodu - dla mnie nie jest on jednak satysfakcjonujący.
-
Ogląda się całkiem nieźle, seans upływa szybko. Twórca doskonale wie, czego od tego typu kina oczekuje widz. Dlatego też jego obraz chwilami wzrusza, śmieszy czy porusza.
-
Nie ukrywam, że po Małej Moskwie, czy 80 milionach liczyłem, iż Waldemar Krzystek ponownie stworzy interesujący film, przy którym przyjemnie spędzę czas. Niestety, Fotograf zawodzi niemal na wszystkich frontach.
-
Mimo pewnych niedoskonałości ostatecznie się broni. Wprawdzie próżno szukać w nim zawrotnego tempa, czy spektakularnych zwrotów akcji, jednak prezentowana historia nie pozwala odejść od ekranu. Postawiono tu na solidny scenariusz, porządne aktorstwo i kilka audiowizualnych trików.
-
Mocno uderza, boli, niszczy od środka - nie pozwala o sobie zapomnieć.
-
Wyraziste aktorstwo plus kilka niezłych wykonów nie są w pełni satysfakcjonujące. Tradycyjnie, był potencjał, ale nie został wykorzystany. Chaos zdominował całość.