
- 76% pozytywnych
- 64 krytyków
- 46% pozytywnych
- 62 użytkowników
Charyzmatyczny malarz Władysław Strzemiński nie godzi się z socrealizmem i pozostaje wierny swojej drodze artystycznej.
- Aktorzy: Bogusław Linda, Zofia Wichłacz, Bronisława Zamachowska, Andrzej Konopka, Krzysztof Pieczyński i 15 więcej
- Reżyser: Andrzej Wajda
- Scenariusz: Andrzej Mularczyk
- Premiera kinowa: 13 stycznia 2017
- Premiera światowa: 10 września 2016
- Dodany: 5 września 2016
-
Dla wielbicieli i znawców sztuki oraz dla wszystkich tych, którzy widzą więcej, niż tylko dosłowne przekazy, będzie to zapewne nie tylko ukłon w stronę talentu Strzemińskiego, ale i w stronę postawy jaką jest idealizm, nieugięcie i trwanie w swoim światopoglądzie bez względu na sytuację.
-
Nie mają praktycznie słabego punktu.
-
Działa jak przestroga. W czasach panoszenia się "dobrej zmiany" Wajda pokazuje cenę, jaką się płaci za obronę wolności i demokratycznych wartości.
-
Nie są filmem wybitnym. "Powidoki" są filmem, który trzeba zobaczyć. I zostawić pod powiekami ślad. Zakończonej ostatecznie i nieodwołalnie epoki polskiego kina.
-
Jedna z lepszych filmowych biografii ostatnich lat. Mimo że scenariusz miejscami wydaje się nieco chaotyczny i nadto moralizorski, posiada też miejsca niedookreślone, zostawiające pewną swobodę w interpretacji.
-
Produkcja, jaką warto znać, tak jak jej głównego bohatera, a i poprzez przeniesienie bliżej poznacie samego Wajdę, który godnie zakończył swoją karierę.
-
Film o malarstwie, pełen pięknych ujęć, obrazów po prostu dobrze się ogląda.
-
Ma swoje wady. Ale na pewno jest to film, który chwyta za serce.
-
Rozdwojony i podwojony, nie arcydzieło, ale dzieło - wykonane z pietyzmem i dbałością o każdy detal, film staranny, godny i tak wierny prawdzie, jak wierne prawdzie może być wypracowane i pełne dzieło spełnionego twórcy.
-
Zadziwiająco aktualny film o artyście, który wbrew światu pozostał wierny sobie i swoim ideałom. Piękny, wzniosły, choć nie wolny od potknięć.
-
Warto dla harmonii płynącej z ekranu i osobistego rozliczenia się z przeszłością przez reżysera.
-
Pomimo scenariuszowego niedopracowania naprawdę dobry film.
-
Artyście awangardowemu, który życie poświęcił na walkę z formalizmem i ścisłymi regułami, zaoferował biografię sztywno trzymającą się zasad. I tylko czasami przeziera przez grube, zakurzone kotary promień słońca, pięknie pokazany okiem kamery Pawła Edelmana.
-
Choć nie są arcydziełem, nie sposób odmówić im artystycznego spełnienia.
-
Choć dzieło to nie dorównuje najwybitniejszym dokonaniom mistrza, zapewne jest jego najlepszym obrazem od czasów, przynajmniej, "Korczaka".
-
Mimo swoich wyraźnych niedociągnięć, ostatnie dzieło Andrzeja Wajdy to kino bardzo rzetelne, nie aspirujące do miana wielkiego, ale takie po prostu uczciwe.
-
Nierówne aktorstwo oraz sporo teoretycznych, gęstych od słów kwestii czynią Powidoki filmem nieco kanciastym.
-
Szybko zapominamy o początkowej chropowatości i możemy podziwiać najbardziej antykomunistyczne dzieło w filmografii Andrzeja Wajdy.
-
Produkcja ciekawa i warta uwagi. Dobrze poprowadzona i zagrana. W tym wszystkim jednak taka, która nie posiada tej iskry geniuszu, która pozwoliłaby jej zostać w głowie widza na dłużej.
-
Ostatni film Andrzeja Wajdy nie powinien być obrazem nieudanym i nie jest. Powidoki okazują się jednak dziełem zupełnie innym niż spodziewali się widzowie.
-
Głównie na ocenie zaważyły braki scenariuszowe i to, że raczej nie przepadam za filmami "jednego aktora" - bo poza Lindą niewiele osób na planie miało szansę się wykazać.
-
Kino zbyt ostrożne jak na miarę niepokornego Strzemińskiego, pomijające wiele ważnych elementów z jego życia, a przede wszystkim operujące zbyt ogranymi - nawet przez samego Wajdę - kliszami. Nie musiał już jednak reżyser "Człowieka z żelaza" nikomu nic udowadniać i miał pełne prawo opowiedzieć tę historię na własnych, klasycznych zasadach, oddając hołd Strzemińskiemu, a przy tym pozostawiając coś po sobie.
-
Dobrze się ogląda, ale więcej w tym zasługi świetnego Bogusława Lindy i zdjęć Pawła Edelmana, niż opowiadanej historii.
-
Choć produkcja nie należy do najwybitniejszych dzieł Wajdy, warto ją obejrzeć dla samych artystycznych walorów - zetknięcia nie tylko ze sztuką malarza, lecz także kadrami Edelmana i popisem najlepszego aktorstwa. Mimo wszystkich niedociągnięć dobrze się stało, że historia Strzemińskiego trafiła na wielki ekran i powróciła do świadomości Polaków.
-
Pozycja ciekawa, jak każdy inny biopic, szczególnie że opowiada o postaci, o której wiem niewiele.
-
"Zrobiłem film polityczny o artyście" - pisał reżyser w eksplikacji. Twórca "Popiołu i diamentu" nie mógł trafić celniej z tematem i bohaterem.
-
Jeśli ktoś nie zna twórczości Strzemińskiego, dowie się z filmu Wajdy o wszystkich najważniejszych teoriach głoszonych przez malarza.
-
Wypełnione są depresyjną aurą, średnim aktorstwem i efektownymi inscenizacjami.
-
Bezsprzecznie jeden z najważniejszych polskich filmów 2016 roku.
-
Dziwny film, w którym Wajda wypowiada się w kwestii relacji sztuka-władza, co dzisiaj wydaje się dziwnie aktualne. Na tym polu reżyser wygrywa, dając sporo ognia. Jako portret Strzemińskiego wydaje się niekompletny, troszkę wybielony, pozbawiony pazura.
-
Nie mogę jednak przejść obojętnie wobec wielości potknięć i ich Powidokom wybaczyć. Niemniej, jeśli szkoły mają w tym roku wybrać się na jedną polską produkcję do któregoś z multipleksów - polecam ostatni film w reżyserii Andrzeja Wajdy.
-
Nawet jeśli w "Powidokach" za mało jest konkretów i czuć brak geniuszu Wajdy, to pięknie zarysowany klimat tej opowieści o unikatowym człowieku może choć na chwilę zmusić do refleksji i wspomnień. Zarówno o Strzemińskim, jak i o Wajdzie.
-
Wajda zapomniał chyba o tym, że film to twór, który musi zgrać się ze sobą wieloma elementami. Zamysł pozostał zamysłem, a realizacja zostawiła dużo do życzenia.
-
Nie jest tak doskonały, by zgodzić się z jego kandydaturą do Oscara, którego - jak już wiadomo - nie dostanie. Nie jest też aż tak zły, jak sugeruje słynna wypowiedź Bogusława Lindy.
-
Traktują na bardzo poważne tematy, jednak przy tym są powierzchowne, pozbawione głębi. Wymalowane płótno filmowe szybko staje się wyblakłe. Trudno się temu dziwić, skoro już początkowy szkic pozostawiał wiele do życzenia.
-
Są jak powidok, zamazany kształt czegoś większego i prawdziwszego. Kolejnego obrazu, którego nigdy już nie doczekamy.
-
Niestety, pomimo całego szacunku do Wajdy, Powidoki wymagały choć trochę agresji w realizacji.
-
Przegadany teatr telewizji, ze słabym i nieprzekonującym aktorstwem.
-
Historia, którą należało opowiedzieć, ale w zupełnie innej formie. Wajda poruszył tematykę godną mistrza, ale przedstawił ją w sposób zupełnie jego niegodny.
-
Ogląda się bardzo ciężko. Brakuje mu świeżości, której nie wprowadzają nawet młode twarze na ekranie, towarzyszące Bogusławowi Lindzie.
-
Pozostawiają po sobie niedosyt.
-
Jest tytułem nudnym, pozbawionym werwy i zniuansowania. To bardzo skrótowa, wygrana na jednym tonie, biografia-laurka, która nie sprawdzi się w funkcji ani edukacyjnej dla najmłodszego pokolenia, ani jako kino artystyczne.
-
Mają wiele słabości, stwarzają wrażenie filmu niedbałego i niedokończonego, ale to nadal dzieło autorskie.
-
Bardzo poprawny, nakręcony po bożemu, ale brakuje mu iskry, która sprawi, że nie zaginie on w naszej podświadomości zaraz po opuszczeniu kina.
-
Andrzej Wajda żegna się z widzami dziełem skromnym, ale niezwykle wymownym.
-
"Powidokom" zabrakło więc finezji i konsekwencji w budowaniu wiarygodnych, organicznie rozwijających się sytuacji, choć trzeba przyznać, że Bogusław Linda zrobił, co mógł, aby w swoją postać tchnąć trochę życia.
-
Poprawny, ale nie widać po nim, by był stworzony przez mistrza.
-
Nie byłoby tego filmu bez Lindy, grającego w sposób zniuansowany na rozmaitych strunach emocji.
-
Składa się głównie ze scen mówionych. Nie ma między nimi szczelin, oddechu dla wizualnej siły perswazji, która mogłaby tej produkcji dodać nieco zmysłowości, poszerzyć pole dla wyobraźni.
-
Trochę bawi mnie jednak to, że Wajda, który ukochał twórczość Akiry Kurosawy, na ostatnim zakręcie twórczości popadł jakby niechcący w tak staromodny seksizm czy wręcz męski szowinizm, na jaki cierpiał japoński reżyser.