Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

Oceny w pełni subiektywne, nie jestem krytykiem. Po prostu lubię kino.

  • Ostatnia aktywność: 10 marca
  • Dołączył: 3 grudnia 2021
  • Wygląda to fajnie, ogląda się nieźle, ale po skończonym seansie jednak srogi zawód. Doceniam próbę opowiedzenia tej historii we własny sposób, bo w końcu film a gra to dwa różne media i należało podejść do tego inaczej. Aczkolwiek kiedy gra, która o wydarzeniach opowiada bardziej przy okazji, ma tę fabułę ciekawszą niż pełnoprawny film to chyba znak że zrobiło się coś nie tak. Nie dostrzegłem w tym też za wiele klimatu znanego z FNAF'a. No mogło być lepiej. A tak jest średnio, ale akceptowalnie.

  • Pierwszy raz oglądając film z tej serii czułem się autentycznie źle. Na tym etapie fabuły nie ma już nawet tej wciągającej fabuły i pozostaje już tylko i wyłącznie ból, i to taki specjalnie wyeksponowany oraz wyolbrzymiony pod efekty kina 3D (co zestarzało się niezbyt dobrze). Półtorej godziny w filmowym parku rozrywki dla masochistów spędzone tylko po to, by zobaczyć jedną w miarę satysfakcjonującą scenę na koniec. Koszmarnie wymuszony był to finał. Nie polecam nikomu, nawet fanatykowi serii.

  • Frustrujący seans bo film realizuje obiecane fabularne założenia (no w istocie coś za nimi chodzi) ale tak bardzo minęło się to z moimi oczekiwaniami. Z tego pomysłu mogłoby powstać z 10 innych filmów które lepiej ogrywałyby ten koncept. A tu zamiast stresu wynikającego z nieustannego zagrożenia czułem zniecierpliwienie, jakby film dreptał w miejscu, zamiast zrobić ze sobą coś ciekawszego. Ani to nieudany film, ani szczególnie udany. Nijaki też nie jest. Taki niby okej ale coś nie zagrało.

  • Najbardziej przeceniony film w historii kina.

  • Film 3w1 jak na moje: jednocześnie zły, znośny i dobry. Dobrze jest nakręcony (scena w autobusie, wow!), przez co jest super rozrywkowy jako slasher. Znośna jest nowa historia i bohaterowie, zwłaszcza pomysł na wątek z przeżyciem innej masakry przez jedną z bohaterek. Złe jest natomiast wszystko to w jaki sposób ten film nawiązuje do oryginału (powrót pewnej postaci miał służyć... w zasadzie czemu?), bo dokonuje totalnej MASAKRACJI tego co stanowiło o sile tamtego filmu...
    I to zakończenie XD

  • Zaskakująco udane domknięcie trylogii, szkoda tylko że tak miernej trylogii. Dobre pomysły, dobre plot twisty, ogółem ogólny zarys fabularny był fantastyczny. Niestety wykonanie pozostawia wiele do życzenia, dialogi w większości czasu to ekspozycja, bohaterowie raczej bez wyrazu a zabójstwa oprócz może 1 (i to z 1 części) mocno bez szału. Z pozytywów w tej części - spryt bohaterów który doprowadził do o dziwo najmniejszego rozlewu krwi. Satysfakcjonujące, szkoda tylko że tak filmowo nierówne.

  • Ich relacja, mimo że z początku ustawiona, wydała mi się bardziej prawdziwa niż w niejednej komedii z romansem w wątku głównym. Obejrzałem głównie ze względu na słynną już chyba scenę na plaży, a po skończonym seansie nie uznaję tej sceny nawet ani za najlepszą, ani za ulubioną. Pocieszne, niewymuszone humorystycznie oraz o dziwo autentyczne kino, które zyskuje zwłaszcza w swoim 3 akcie. Brak nadmiaru wątków a każdy dostaje miłe domknięcie. Super zaskoczenie i jeden z ulubionych filmów roku.

  • Strata czasu aczkolwiek jak najbardziej jest to oglądalne kino, mimo że wewnątrz puste i przezroczyste do bólu. Z pewnością nie jest to najgorszy film roku, aczkolwiek wiele elementów jest tu zrealizowanych na tyle fatalnie, że jestem w stanie zrozumieć aż tak fatalne oceny. Oj coś nie idzie panu, Panie Bagiński, w tym Hollywood.

  • Nastawiałem się na bekową rozrywkę niskich lotów, a otrzymałem lepsze Evil Dead od Evil Dead <3

  • Wszystko co jest nie tak z Ameryką: Film.
    Ależ to jest tonalny bałagan. Tyle tu dobrych pomysłów na mocny horror, ale całość jest nakręcona jak B-klasowe filmidło dla nastolatków. Aktorzy w jednej scenie grają jak w głupiej komedii, by 5 minut później zmienić swoje podejście o 180 stopni i brać zastaną sytuację mega na serio. A potem znowu zaczynają żartować. Dodatkowo każdy jeden problem zostaje poruszony w tak płytki i jednoznaczny sposób że to aż boli, bo tyle tu było potencjału...

  • Ten film jest jak najlepsza scena z oryginalnego Parku Jurajskiego z T-Rexem i samochodami lecz rozciągnięta na cały film. I niby jest to spora pochwała dla Nope, niestety jednak skończyłem seans ze sporym niedosytem i zawodem, że nie podobało mi się tak bardzo jak bym chciał. Nawet nie wiem z czego to wynikało, chyba oczekiwałem czegoś więcej albo nie dostrzegłem tego więcej. Cóż, być może zyska przy kolejnym seansie.

  • Pierwsza połowa filmu perfekcyjna i byłem niesamowicie zaangażowany i zmieszany w sposób w jaki film chciał żebym był. Nie wiem co po drodze zaszło, ale straciłem uwagę i miałem poczucie, jakby bohaterowie zaczęli błądzić bez większego celu, tempo wyraźnie siadło a końcówka... ugh zostawiła mnie z niesmakiem ale tym razem nie w sposób jakiego bym oczekiwał. Nie jestem fanem finału, nie rozumiem czemu film nie pozostał bardziej subtelny i niedopowiedziany w pewnych kwestiach. Aczkolwiek doceniam.

  • Ten film to jest trochę paradoks: poruszane wątki aż nazbyt przypominają te z filmów Disneya, jednocześnie film mało obchodzi pogłębienie ich, gdyż DreamWorks oczywiście musi być w kontrze do Disneya. Jak na ironię wyszło bardzo generycznie i bezpiecznie jak ostatnimi czasy filmy od Disneya. I z jednej strony szanuję, ale jednak nieco przeszkadza zmarnowany potencjał na bycie czymś lepszym, głębszym i bardziej zapamiętywalnym. Ale hej, bawiłem się nieźle i nie uważam tego za zmarnowany czas.

  • Błagam, niech zrobią sequel choćby tylko po to, by ktokolwiek mógł zadać to ostatnie pytanie temu przywołanemu z martwych ziomkowi, co przez to nie może wrócić do spoczywania w spokoju. A sam film bardzo fajny, trochę fabularnie generyczny lecz nie jest to przeszkodą, by się dobrze bawić. Szkoda że jest klapą finansową, bo naprawdę widać tu potencjał na większą filmową markę :/

  • Obiektywnie lepszy od poprzedniego filmu, natomiast ta konwencja znacznie mniej mi siadła. Chyba jednak wolę bardziej na poważnie. Natomiast jest tutaj wiele do docenienia + może zyska dla mnie z czasem, stąd serduszko. Bo je w tym filmie po porostu widać.

  • Chciałem lubić i przez 2/3 filmu oglądało mi się bardzo pozytywnie natomiast pod koniec zrozumiałem, że za tym filmem nie stała szczególnie ważna i większa myśl co ostatecznie doprowadziło do rozczarowania. Mam wrażenie że film po drodze zgubił swoje przesłanie i z jakiegoś powodu potraktował się zbyt dosłownie i niedojrzale przez co nie mam pojęcia, co takiego w domyśle twórców miało ze mną zostać po seansie. Bo ani to odmieniająca życie historia o życiu, ani zabawa z gatunkiem fantasy. Szkoda.

  • Obejrzałem na trzeźwo a mimo to czułem się jakbym był pod wpływem XD
    Ten film chyba nakręcił kosmita któremu scenariusz z kolei napisał chat GPT. Aktorzy to tak naprawdę również kosmici ale przybrali twarze tych ludzi, aby łatwiej nam ten film sprzedać. Ewentualnie to wszystko eksperyment społeczny Jareda Leto bo ja nie wierzę, że film jest prawdziwy. Jest zbyt kompetentny w byciu niekompetentnym. Jest jak połączenie Batmana Begins i The Room. Jest jak żart na prima aprilis ale podany z patosem.

  • Gameplay The Movie. Fabuły czy rozwoju postaci tutaj tyle co nic natomiast trzeba oddać twórcom bezbłędne przeniesienie stylistyki z gier do świata filmu. Na marce Mario znam się prawie wcale a udawało mi się wyłapywać wszystkie te momenty, w których fanom miało zabić szybciej serce z podekscytowania. Seans daje mnóstwa frajdy i zachęca do zagrania w grę, nie widzę tu jednak kompetentnego filmu - bardziej bogato zrealizowaną reklamę marki. Fajną w sumie ale też pustą w środku. Zapomnę do jutra.

  • Prawdopodobnie najsłabiej angażujący kryminał od Finchera pod względem złożoności samej zagadki kryminalnej, jednocześnie jednak odczuwam do tego filmu wyjątkową słabość. Scenariusz poprowadzony jest perfekcyjnie, aczkolwiek mam nieco problem z doborem aktorów który sprawia, że zbyt łatwo można się domyślić tożsamości winowajcy (bo w końcu nie zatrudniono by takiego konkretnego aktora, jeśli nie miałby do odegrania kluczowej roli). Poza tą małą uwagą film jest bez zarzutu, kocham rewatchować.

  • Współczesny klasyk Disneya. O ile 1 sezon może zmylić, tak 2 sezon odkrywa prawdziwe oblicze tej historii a serial przemienia się w zaskakująco imponujące dzieło fantasy z solidnym lore, worldbuildingiem i uroczymi nawiązaniami do podobnych tworów kultury. I choć wykorzystywane są tutaj ograne już wiele razy schematy i archetypy postaci, całość jest napisana na tyle świadomie i właściwie że traktuję to jako zaletę, a to jak się to wszystko kończy zasługuje na medal. Peak fiction jak dla mnie.

  • Najcudowniejszy serial na świecie, a sam sowi dom to najbardziej komfortowe miejsce we wszechświecie. Finał, choć nieco pośpieszny i nie tłumaczący wszystkiego, spełnił oczekiwania i zakończył historię najbardziej satysfakcjonująco, jak to było możliwe, biorąc pod uwagę problemy po (nie) drodze z Disneyem. Cudny rozwój postaci, niesamowity system magiczny i worldbuilding, sporo pozytywnych emocji ale także grozy i mroku, kiedy historia tego wymaga. No i co najważniejsze - LUMITY. BEST SHIP EVER.

  • Przyjęło się nie rozmawiać o Brunie, ale muszę zacytować jego słowa, bo gość trafnie podsumował film: Oj, umknęło mi chyba coś ważnego. Mi również bo scenariusz przypomina bardziej drugi draft aniżeli dokończony film. Jak na historię opartą na relacjach rodzinnych mało tu rozwoju relacji. Postaci są barwne, ale po co napisać im sensowne wątki - wystarczy że zaśpiewają piosenkę i cyk problem z głowy, można się wreszcie przytulić. Fasada Encanto może i bogata, wnętrze jednak wydaje się mieć braki.

  • Po finale sezonu z ulgą stwierdzam, że serial utrzymał swój dobry poziom i wiernie przeniósł te wydarzenia, które miał przenieść. Jako fan gry jestem usatysfakcjonowany. Jako adaptacja - coś wybitnego. Jako po prostu serial - jedynie bardzo dobry. Zakończenie, w przeciwieństwie do gry, pozostawia widza trochę z emocjonalnym niczym. Jednak zabrakło budowania głównej relacji poprzez gameplay, który dodawał wrażenia przebycia dłuższej drogi. W serialu odczuwałem, jakby coś umknęło. Odcinki 7 i 3 ❤

  • Jak ja uwielbiam ten typ horroru który nie dość że fajnie straszy bez nadmiernego efekciarstwa czy gore, to jeszcze potrafi być o czymś. Zaskakująco dobry scenariusz jak na tak znikomą ilość słów. Do tego fantastyczny koncept który łatwo było zepsuć po prologu, a jednak się udało i finalnie nawet go rozwinięto. Satysfakcjonujący, wystarczająco stresujący oraz niezwykle emocjonujący seans. Może nie najlepszy horror jaki powstał, ale taki który udowadnia że czasem w prostocie tkwi największa siła.

  • Te 90 minut wydobyło ze mnie więcej emocji, niż się tego początkowo spodziewałem. Jest w tym filmie coś terapeutycznego, ale raczej nie poleciłbym go nikomu, kto by takiego doznania akurat potrzebował. Pewne elementy wypadły jednak dość problematycznie, zwłaszcza jak się spojrzy na to z dzisiejszej perspektywy. Aż prosi się o uwspółcześniony remake. Po skończonym seansie jestem równie skonfliktowany co bohaterowie filmu na myśl, co będzie się z nimi działo dalej w poniedziałek.

  • Po trzech odcinkach mogę już stwierdzić że serial jest wybitną adaptacją i - co nawet ważniejsze - cholernie dobrym serialem samym w sobie. Co odcinek ma się przyjemne skojarzenia do gry, a przy tym każdy odcinek dodaje coś nowego i zupełnie unikatowego dla serialu, co znakomicie rozbudowuje ten pięknie brzydki świat o dodatkowe elementy i szerszy kontekst dla całej opowieści, jeszcze lepiej spajając całość emocjonalną klamrą. Nie sądziłem że jest możliwe pokochać tę historię bardziej, a jednak.

  • Pierwszy seans był mocnym zawodem. Drugi seans jest mocnym olśnieniem. Scenariusz może nie jest tak doskonały jak mógłby być, gdyby tylko zdecydował się na jeden konkretny kierunek (i gatunek), natomiast to co Edgar Wright robi tutaj z reżyserią potrafi wywołać niemały zachwyt w nawet z pozoru prostych scenach. Horror służy tu bardziej jako atrakcyjny kamuflaż, by móc opowiedzieć o koszmarze, jaki rozgrywał się w przeszłości i nie daje spokoju w teraźniejszości. Banalny i niebanalny zarazem.

  • Oryginalny Krzyk wreszcie może wykrzyczeć z podziwem: WRESZCIE GODNY PRZECIWNIK.
    Ten film robi dokładnie to co oryginał + więcej bo nie ogranicza się tylko do komentowania obecnego stanu horroru lecz także obecnego stanu Hollywood i idei tworzenia legacy sequeli po latach. Do tego przecudowne podsumowanie co po niektórych fandomów znanych marek. Bardziej meta filmu na chwilę obecną stworzyć się chyba nie da. I być może przez długi czas nie będzie. No kocham ❤
    Wes z pewnością byłby dumny!

  • Nie tak dobry jak oryginał, natomiast wciąż dobry w swoim gatunku. Historia fajnie odnosi się do części pierwszej oraz w miarę konsekwentnie ją kontynuuje, niestety nie oferując niczego więcej. I niby to wszystko jest jeszcze bardziej samoświadome swojego istnienia, aczkolwiek odczuwałem zdecydowanie mniejszą satysfakcję z seansu i ostatecznych rozwiązań fabularnych.

  • Ten film albo się pokocha albo znienawidzi od pierwszych kilku minut. A im dalej w film tym Pixar pozwala sobie na co raz więcej, zaskakująco wiele jak na kino familijne podpisane logiem Disneya. Mnie ta konwencja totalnie urzekła i kupiła i mam takie wyrazy szacunku dla twórców, że mieli odwagę poruszyć pewne drażliwe kwestie których na ogół się nie porusza. Wielki krok naprzód dla animacji, a Pixar po raz kolejny udowadnia, że są najlepsi w tej branży w opowiadaniu dobrych historii.

  • Mój pierwszy seans tego filmu ma miejsce zdecydowanie zbyt późno w przyszłości (a raczej w teraźniejszości która ojeju już staje się przeszłością) i kurczę mimo upływu lat od premiery ogląda się to zadziwiająco dobrze. A nawet lepiej niż dobrze a bawiłem się nawet lepiej niż zakładałem, że ja z przeszłości będzie. Niezwykły klasyk w którym zagrało wszystko od początku do końca. I jedynie to zanikanie postaci na zdjęciu mi nie przypasowało, jakby z zupełnie innego filmu. Wciąż kino wręcz idealne!

  • Jeden z najlepiej opowiedzianych filmów jakie widziałem. Film potrafi być jednocześnie oszczędny i stonowany zarówno w treści, dialogach, kreacjach postaci czy ich relacjach, a przy tym bywa tak bardzo konkretny i brutalny. Do tego perfekcyjnie dopasowana ścieżka dźwiękowa dopowiadająca wszystko to, co nie zostało dopowiedziane w dialogach. Scenariusz wydaje się jedynie solidny a wątki ledwie liźnięte, jednak to jak manewruje wokół klisz i sprawnie ich unika jest godne podziwu. Prawdziwy unikat.

  • Film typu: hej opowiemy ci porywającą opowieść o legendzie i tym co tak naprawdę tę legendę ukształtowało. Brzmi super, prawda?
    No prawda, tak właśnie brzmi po usłyszeniu. Natomiast po obejrzeniu można jedynie stwierdzić że tak w sumie historia była całkiem w porządku, lecz bardziej porywające było snucie o samej legendzie, niż faktyczne jej poznanie.
    Mimo wad film wciąż trzyma poziom + mam ogromny sentyment i nie potrafię ocenić niżej. I proszę o więcej interakcji Kitty i Kota w sequelu bo to ❤

  • Genialny serial z fantastycznym pomysłem na siebie i konceptem z potencjałem na nieskończoną ilość sezonów. Do tego kreskówka bardzo poważnie traktująca swojego odbiorcę, mądrze napisana oraz głęboko poruszająca ludzkie problemy, nie unikająca trudnych odpowiedzi oraz rozwiązań. Dlaczego więc anulowano? No nie rozumiem, no tak się po prostu nie robi...
    s1 - 9/10
    s2 - 10/10
    s3 - 8,5/10
    s4 - 7,5/10

  • Największa beka tego roku. 3/4 serialu to totalne meh i ujdzie do obejrzenia, aczkolwiek to co zadziało się w ostatnim odcinku to jedno wielkie XD
    Kiedy oglądasz serial fantasy i pomyliłeś krasnoluda z elfem, bo i tak wszyscy zachowują się jak zwykli ludzie i są tak też ucharakteryzowani. Dosłownie poziom tego serialu.

  • Po mistrzowsku opowiedziany film, aczkolwiek... to jedyny film Tarantino po obejrzeniu którego nie zostaje mi nic po seansie. Mam totalnie gdzieś wszystko to, co się zadziało w tym filmie, łącznie z postaciami. I niby super słucha się tych dialogów ale co z tego, skoro chwilę po seansie mam ochotę o nich zapomnieć. Na wątku Bruce'a Willisa zawsze przysypiam. Może po prostu nie mój typ kina, bywa. Bardziej kupuje mnie ten późniejszy dojrzalszy Tarantino. Rozumiem fenomen, nie rozumiem kultowości.

  • Mimo iż lubię 4 sezon i doceniam to, co twórcy próbowali tam zrobić z postacią Sherlocka, serialowi lepiej by wyszło na dobre, gdyby zakończono go na finale 3 sezonu. Odcinek His Last Vow może i nie zamknąłby tej historii w sposób najbardziej satysfakcjonujący czy szczęśliwy, jednakże uważam, że zrobiłby to w sposób perfekcyjny. Kolejny rewatch tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.
    s1 - 9/10
    s2 - 10/10
    s3 - 8,5/10 z wielkim ❤ za odcinek The Sign of Three
    s4 - 6,5/10
    Wciąż ulubiony serial.

  • Jeden z najlepszych scenariuszy jaki kiedykolwiek powstał do filmu animowanego. Szkoda tylko że sama animacja okropna bo gdyby tylko wyglądało to lepiej, z pewnością byłby to jeden z klasyków wszechczasów. Złota komedia, a polski dubbing wymiata <3

  • Dobre pomysły, żadne w jakikolwiek sensowny sposób wykorzystane, do tego wszystkie nijako wykonane. Do tego nudy, a zapowiadało się ciekawie.

  • Gdyby tylko się okazało, że celem Natalie Portman byłoby ocalenie księżniczki dla samej siebie i epicki pojedynek w finale między nią a Jamesem Franco, aż podwyższyłbym ocenę do pełnej 1. Dodałoby to z pewnością jeszcze większego dramatyzmu wydarzeń, więc rozczarowanko, jednakże wciąż i bez tego fabuła wypada absolutnie genialnie. Wiele scen zostanie w mojej pamięci na zawsze (scena z minotaurem <3), dlatego aż dodam do ulubionych. Fantasy z prawdziwego zdarzenia. A, no i komedia również.

  • Ten film nie ma wad. Do dziś zastanawiam się, jakim cudem ten film istnieje oraz wyszedł tak bezbłędnie. Wszystko ma tutaj genialny payoff. No złoto.
    Peter B. Parker najlepszy Spider-Man EVER <3

  • Ależ to jest pięknie klimatyczny film. Straszyć może i nie straszył w tradycyjnym tego słowa znaczeniu, natomiast atmosfera, jaką udało się tutaj zbudować, jest naprawdę wyjątkowa i niepokojąca. Genialny, choć skromny to debiut, który na spokojnie można będzie postawić obok najlepszych klasyków w swoim gatunku. Ostatnie minuty to jedno z bardziej horrorowych doświadczeń, jakie do tej pory uświadczyłem w filmach. Niesamowicie zapadające w pamięć zakończenie, które zostanie ze mną chyba na zawsze.