Po stosunku z nieznajomym Jay zaczynają prześladować dziwne wizje oraz tajemnicza istota.
- Aktorzy: Maika Monroe, Keir Gilchrist, Daniel Zovatto, Jake Weary, Olivia Luccardi i 15 więcej
- Reżyser: David Robert Mitchell
- Scenarzysta: David Robert Mitchell
- Premiera kinowa: 13 marca 2015
- Premiera światowa: 17 maja 2014
- Ostatnia aktywność: 19 listopada 2023
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Wyróżnia się na tle pospolitych straszaków.
-
Jest niczym koszmarny sen. Kiedy się go ogląda, wydaje się nudny i niezrozumiały. Ale gdyby nam się przyśnił, pewnie obudzilibyśmy się zlani zimnym potem i z bijącym sercem. Nie zmienia to faktu, że seans pozostawia ogromny niedosyt.
-
Po premierze zarówno wśród krytyków, jak i widzów achom i ochom nie było końca, jednak czy film rzeczywiście zasłużył sobie na wszystkie te zachwyty? Moim skromnym zdaniem - jak najbardziej, chociaż grupa docelowa obrazu nie jest szeroka.
-
To kino, którym można się delektować. Nie atakuje zmysłów widza gwałtownymi scenami. Mitchell rozmyślnie prowadzi akcję powoli, buduje atmosferę długimi, powolnymi ujęciami i fantastyczną muzyką Richa Vreelanda. Nie potrzebuje wyskakujących spoza kadru potworów, żeby budzić przerażenie.
-
Można by pomyśleć, że brzmi nudnawo, ale zaufajcie mi, że film został nakręcony w tak dobry sposób i z takim poczuciem stylu, estetyki i finezji, że nie sposób nie wczuć się w rolę głównej bohaterki i nie utożsamiać z nią.
-
Mnie "Coś za mną chodzi" nie zachwyciło, ale ja jestem fanką horrorów typu "Koszmar z ulicy wiązów". A film Mitchella przypomina raczej swoich hiszpańskich i japońskich kuzynów niż amerykańskie wersje. I właśnie fanom "Ringu" go polecam - choć objawienia i otwarcia nowej epoki horrorów nie oczekujcie.
-
Igra z oczekiwaniami widza, rezygnując z porywającej akcji i budujących ulotne napięcie zabiegów, ale z odpowiednim nastawieniem pochłania już od pierwszej sekundy i nie puszcza do samego końca.
-
Dzięki twórcom tak ambitnym jak David Robert Mitchell filmowy horror bez problemu może być uznawany za środek wyrazu artystycznego.
-
Kino udane, rozprawiające się z pewnym mitem amerykańskich horrorów, gdzie obowiązkowo mamy hordy bezmyślnych blondynek czy cycatych dziewcząt przeznaczony na rzeź z rąk psychopatów.
-
Choć nie udaje się uniknąć tu pewnych niekonsekwencji i śmiesznostek, całość trzyma w napięciu od pierwszego do ostatniego ujęcia, a nieopatrzeni, świetni młodzi aktorzy całkowicie naturalnie odgrywają bohaterów, za których chce się trzymać kciuki - także dlatego, że jakieś przekleństwa niewinności ciążą/ciążyły również nad nami.
-
Idealna pozycja na wspólny wieczorek z nieco artystycznym horrorem. To także bardzo odświeżająca pozycja, która udowadnia, że jest jeszcze nadzieja w niezależnym kinie grozy i nie wszystko zostało spisane na taśmowe produkcje typu "Paranormal Activity".
-
Całe szczęście, że twórca "Coś za mną chodzi" ma zadatki na równie nieprzeciętnego realizatora - świetne wyczucie kadru, odrzucanie podręcznikowych schematów budowania napięcia i komplementarność świata przedstawionego płynnie zazębiają się w jego filmie z drugim dnem opowieści o nastolatkach, których czas wciąż na nowo pozbawia złudzeń.
-
Pomimo licznych inspiracji, czuć świeżość bijącą od "Coś za mną chodzi". No i co najważniejsze, straszy solidnie.
-
Jeden z ciekawszych horrorów ostatnich lat. Świetne role młodych, mało znanych aktorów, klimat i poczucie zagrożenia, estetyka lat 80. to najmocniejsze atuty Mitchella.
-
Nie gra z oczekiwaniami, tylko wypełnia je z naddatkiem i każe się tym rozkoszować.
-
Gdyby Mitchell utrzymał intensywność pierwszej połowy byłbym skłonny wystawiać najwyższe oceny, tak nieco bardziej stonowane osiem z małym minusem.
-
Mitchell opowiada swoją historię po staremu i całkowicie na serio, odniesienia do horroru lat osiemdziesiątych nie są clou programu, a jedynie środkiem, dzięki któremu reżyser uderza w odpowiednie struny.
-
Maksymalnie zredukowany schemat fabularny oparty na scenariuszu samego reżysera pozwala zaakcentować figury i tropy, dotychczas najsilniej obecne w Halloween Johna Carpentera.