Hollywoodzki pogromca zwierząt OJ i jego siostra Emerald mieszkają na rozległym ranczu w południowej Kalifornii. Po śmierci ojca stają się świadkami niewyjaśnionych zjawisk. Wraz z byłym dziecięcym gwiazdorem, który pracuje jako konferansjer w sąsiadującym z ranczem rodzinnym parku rozrywki, obsesyjnie próbują uchwycić ich źródło za pomocą kamer. Wkrótce ich działania przynoszą przerażające konsekwencje.
- Aktorzy: Keke Palmer, Steven Yeun, Daniel Kaluuya, Michael Wincott, Donna Mills i 15 więcej
- Reżyser: Jordan Peele
- Scenarzysta: Jordan Peele
- Premiera kinowa: 12 sierpnia 2022
- Premiera DVD: 10 listopada 2022
- Premiera światowa: 21 lipca 2022
- Ostatnia aktywność: 26 października
- Dodany: 17 czerwca 2022
-
To jest na razie jedyny film Peele'a, który podobał mi się, choć nic tego nie zapowiadało. Jako horror nigdzie się nie wywala, klimat osadzenia jest namacalny, a hybryda horroru, westernu i SF funkcjonuje bez zgrzytu. Jak widać, cuda w branży filmowej się zdarzają.
-
7.531 stycznia 2023
- 1
- Skomentuj
-
-
W znacznie większym stopniu niż poprzednie dzieła Peele'a, skierowany przede wszystkim do fanów reprezentowanej przez niego filozofii kina, których ekscytuje aktywne, uważne oglądanie, wyłapywanie kulturowych odniesień i skojarzeń, wymiana spostrzeżeń z innymi oraz wczytywanie się w analizy, gdy wiemy, że na pewno nie wszystko wyłapaliśmy za pierwszym razem, i że nie ma w tym nic złego.
-
Trzecie podejście Jordana Peele'a do zaprezentowania szerokiej publiczności kolejnego dreszczowca zostanie z pewnością zapamiętane ze względu na skalę przedsięwzięcia, której próżno szukać w poprzednich produkcjach. Amerykański reżyser przyzwyczaił widzów do swojego nieszablonowego podejścia i oryginalnych wizji - talent i pomysłowość filmowca możemy też dostrzec w najnowszym jego dziele, które nawiązuje do klasycznych filmów o odwiedzinach naszej planety przez istoty obce.
-
Reżyser z filmu na film coraz bardziej nas zaskakuje i odkrywa nowe rejony horrorowego widowiska. Tym razem przeistoczył - już trochę oklepany - koncept UFO i utworzył coś oryginalnego, inspirację dla wielu przyszłych filmowców.
-
Pelee umiejętnie balansuje tempo akcji, poczynając od budzenia w widzu stale narastającego napięcia po onieśmielający finał. Każdy pełny metraż składa się z trzech aktów i często przykładowo mimo dwóch bardzo dobrych, twórcy mogą zawieść w środku bądź na koniec obrazu. "Nope" jest tego całkowitym przeciwieństwem. Skrzętnie wykorzystuje budowę trzyaktową, prezentując nam wybornie wyrównane widowisko. Gęsty klimat i poczucie niepokoju czy nieznanego po prostu nie pozwala odwrócić wzroku od ekranu.
-
Nawet warstwa interpretacyjna, niesamowicie aktualna i wielowymiarowa, nie czyni z "Nie!" prawdziwego widowiska. Najnowszy film Peele'a to raczej autorska wariacja na temat tego, co aktualne w kinie, niż rewolucyjne dzieło totalne. O ile poprzednie produkcje reżysera faktycznie wnosiły powiew świeżości do kina gatunków, tak "Nie!" - nie.
-
Jednym się spodoba, innym niekoniecznie, ale zdecydowanie nie jest tym, czego mogliśmy się spodziewać po nazwisku reżysera.
-
Peele jest stale rozwijającym się twórcą, który nie stoi w miejscu jeśli chodzi o obierane gatunki, a także poruszane tematy. "Nie!" to nie tylko pierwszorzędnie zrealizowany thriller, ale także bogata w treść historia o takich kwestiach jak fiksacja na punkcie spektakli czy ujarzmianiu natury.
-
Jednorazowy seans uważamy za niezbędny, bo Jordan Peele znów nakręcił bardzo udany film. Nie jest najlepszy spośród trójki hitów, ale nadal bardzo dobry.
-
Muszę też przyznać, że w trakcie seansu Nie! bawiłem się wyśmienicie, ale z kina wyszedłem rozczarowany. I to nie była wina jakości filmu, a decyzji artystycznych, jakie podjął amerykański twórca.
-
Kosmici w kinie doczekali się już wielu interesujących filmowych reprezentacji, ale mało która z nich przebija to coś, co ujrzałem w Nie! Mowa o najlepszym horrorze science fiction od dawien dawna - kreatywnym, odważnym i pozytywnie dziwacznym.
-
Na pewno nie jest to film dla każdego i nie każdemu "podejdzie". Jeżeli lubicie się porwać magii kina, wejść w przedstawiony świat bez zbędnych pytań, to film "Nie!" dostarczy Wam wielu dobrych wrażeń, emocji i z kina wyjdziecie zadowoleni. Jeżeli natomiast będziecie oczekiwać tutaj dobrych dialogów i gry aktorskiej, misternie skonstruowanej historii i usilnie szukać logiki w poszczególnych wątkach fabularnych - możecie się mocno rozczarować.
-
Mnie osobiście zabrakło w Nie! emocji. Po prostu. Nie było nerwu znanego z debiutu, napięcia, które czułem w To my. Nie! to zbiór pięknych obrazków, dopracowana forma, nieźle wkręcający się przekaz.
-
Olśniewające i oryginalne science fiction, którego w kinie głównego nurtu nie było od lat.
-
Dobry, jednak nie wybitny, a miał zadatki na stanie się taką produkcją. Peele zbudował ciekawą historię, z dobrymi bohaterami, rozmachem i świetną atmosferą. Jednak pewne zabiegi narracyjne sprawiły, że nie mógł wykorzystać w pełni potencjału opowieści. Mimo wszystko to produkcja, którą warto obejrzeć
-
Aktorzy na czele ze świetną Palmer dwoją się i troją, ale nie mogą przebić się przez ego reżysera, który bardziej skupia się na dziwnościach prezentowanych na ekranie, aniżeli fabule i postaciach.
-
Peele czerpie w nim ze Szczęk, ale i z klasycznych westernów opowiadających o obronie rancza. Tyle że nie wszystkich tym oczaruje. Niektórzy za złe będą mu mieli powolne tempo, inni fabułę, która nie wszystko wykłada jak kawę na ławę. Znajdą się tacy, którzy będą doszukiwać się tu opowieści o inwazji UFO, a przecież to zupełnie nie o tym film...
-
Widowisko, które, jak napisał jeden z amerykańskich krytyków, spodobałoby się jednocześnie Edowi Woodowi i Guyowi Debordowi. Do demontażu i niepohamowanej śmiechawki. Po prostu takie, jakim powinno być współczesne Hollywood.
-
To jedna z tych produkcji, które powinno się obejrzeć, gdyż pokazuje, że filmy i to, jak robi się interesy w tej branży, nie są tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać.
-
Jordan Peele znów to zrobił - rozbawił, zaintrygował i przestraszył tak, bym z sali kinowej wychodził z szerokim uśmiechem na ustach.
-
Wyjątkowy, przewrotny, wręcz paradoksalny spektakl.
-
Reżyserskich perełek jest tutaj niewiele, choć naturalnie ten film bardzo dobrze się ogląda i nie ma w nim szczególnie irytujących głupot czy dłużyzn. To też zasługa doskonałego aktorstwa, które jest największą zaleta tej produkcji. Daniel Kaluuya i Keke Palmer dają niesamowity popis charyzmy i wszechstronności, ale drugoplanowi Brandon Perea, Steven Yeun i Michael Wincott nie zostają za nimi daleko w tyle.
-
Jest piękny, a zdjęcia fantastyczne. Jestem pod wrażeniem, ile niesamowitych ujęć można wyczarować z wydawałoby się monotonnego pustynnego krajobrazu. Gra światłem zarówno w nocy jak i w środku dnia jest niesamowita i już choćby z tego powodu warto ten film obejrzeć.