Grzegorz Fortuna
Krytyk-
Czasami straszy, czasami bawi, a przy tym ciągle zaskakuje, zapewniając jednocześnie bezpretensjonalną rozrywkę. I chociaż bazuje na rozpowszechnionym w USA koncepcie, Hollywood mogłoby się z niego sporo nauczyć. A fakt, że Amerykanie już kupili prawa do remake'u, nie powinien raczej nikogo zaskoczyć.
-
Udowadnia, że Michael Bay to nie reżyser.
-
Sam Mendes ma wystarczająco dużo wyczucia, by sceny wojennej zawieruchy przepleść elementami niespodziewanego humoru i zaskakującego liryzmu. Jego film jest jednak przede wszystkim dowodem na to, że współczesne kino wojenne ciągle może przekraczać granice, do których wcześniej nie udało mu się dotrzeć.
-
Półtorej godziny seansu spędzamy więc tylko w towarzystwie Osamy i jego synów, słuchając ich rozmów i obserwując ich codzienne życie. Trudno uwierzyć, że Derki zdołał przetrwać w tym świecie dwa i pół roku, ale jego relację trzeba zobaczyć - tak dokładnej i rzetelnej infiltracji środowiska dżihadystów w kinie jeszcze nie było.
-
Problem w tym, że na przekaźników niezwykle istotnych treści Kochańska i Bajon wybrali nie tyle bohaterów, co ludzkie skorupy. A skorupy nikogo do niczego nie przekonają.
-
W jednej ze scen "7 uczuć" psycholożka informuje Adasia, że przeciętny dorosły człowiek pamięta z dzieciństwa zaledwie czterysta godzin, choć okres ten trwa aż pięć tysięcy dni. Podobnie jest niestety z najnowszym filmem Koterskiego - choć trwa blisko dwie godziny, dobrze zapamiętuje się z niego tylko kilka krótkich momentów.
-
Mimo że "Człowiek bez pamięci" może się pochwalić ciekawym konceptem, doskonałymi zdjęciami i kilkoma świetnie zrealizowanymi scenami akcji, to jednak szybko traci swój potencjał. Brawurowy pomysł zamienia się w film zwyczajnie męczący, co powoduje, że o "Człowieku bez pamięci" bardzo szybko się - no cóż! - zapomina.
-
"Thelma" nie byłaby jednak tak przekonująca, gdyby nie wcielająca się w tytułową rolę Eili Harbou, która bliźniaczo przypomina znaną z "Idy" Agatę Trzebuchowską. Jej fizjonomia jest jednocześnie niezwykle delikatna i tajemnicza, co doskonale oddaje charakter dziewczyny niepewnej, obdarzonej wielką mocą i równie ogromnymi wątpliwościami.
-
Do Schwarzeneggera należą zresztą najbardziej absurdalne i najbardziej udane żarty w całym filmie. Szkoda tylko, że zanim aktor pojawi się na ekranie, widzowie muszą przez godzinę oglądać wygłupy reszty bohaterów.
-
Mitchell opowiada swoją historię po staremu i całkowicie na serio, odniesienia do horroru lat osiemdziesiątych nie są clou programu, a jedynie środkiem, dzięki któremu reżyser uderza w odpowiednie struny.
-
Przemyślana w każdym calu konstrukcja jej filmu powoduje, że widz nie ma możliwości ucieczki w bezpieczne ramiona racjonalizmu, "Wieża. Jasny dzień." to coś na kształt przepowiedni, w którą w trakcie seansu pozostaje tylko na ślepo uwierzyć.
-
Ma w sobie więcej słodyczy niż marmolada.
-
Trudno też zrozumieć, po co w filmie wątek czarnobylski, bo wszystkie próby podłączenia go do fabuły ujawniają, że snuta przez Jakuba Pączka opowieść nie ma z Czarnobylem nic wspólnego. No, może poza jednym - "Reakcja łańcuchowa" też jest katastrofą.
-
Wizja Domalewskiego okazuje się ostatecznie głęboko humanistyczna i zupełnie pozbawiona nihilizmu czy protekcjonalizmu, a finałowy monolog Arkadiusza Jakubika, nazywającego wprost towarzyszące filmowi emocje, jest niczym innym jak szczerym wyznaniem.
-
Kino cichego smutku i niewyrażalnej pustki, kino wycofane, niezabiegające o uwagę i niełatwe w odbiorze. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wrażliwość, do której stara się dotrzeć, już się narodziła.
-
W połączeniu z wykorzystaną przez reżysera konwencją realizmu magicznego daje to efekt porażający - przedwojenna wielokulturowość nie ożywa dzięki dialogom czy fabularnym opisom, ale za sprawą skupienia na smakach, zapachach i odgłosach, oddanych na ekranie w rozświetlonych zdjęciach Marcina Koszałki i subtelnej muzyce Motion Trio i Janusza Wojtarowicza.
-
Jawi się jako film urokliwy i pomysłowy, lecz pozbawiony dramaturgii i niezbyt dopracowany pod względem narracyjnym. Dochodzi więc do sytuacji poniekąd paradoksalnej - mimo budżetowych niedostatków film Koksa radzi sobie jako wizja świata przyszłości, nie przekonuje natomiast jako romans i thriller.
-
Wygląda tak, jakby jej twórcy próbowali za wszelką cenę obronić się przed wpadnięciem w sidła biograficznej sztampy - pozbawiony chronologii scenariusz skacze między kolejnymi dniami od morderstwa JFK do jego pogrzebu, operator Stephane Fontaine przykleja kamerę do głowy Natalie Portman, a ta ostatnia gra tytułową pierwszą damę na trzysta procent, nadgorliwie imitując wszystkie elementy jej stylu bycia.
-
Seksuologiczna kontynuacja kinowej sagi o bogach medycyny PRL-u wydaje się o wiele mniej udana niż jej kardiologiczny poprzednik.
-
Najbardziej błyskotliwa wizja relacji Batmana z Jokerem w historii kina i najciekawszy film o superbohaterach DC od czasów Tima Burtona.
-
Widać, że warszawiacy trochę się kamery boją, trochę nie rozumieją, po co właściwie to wszystko kręcić. Kiedy spoglądają prosto w obiektyw, robi się jednak jakoś nieswojo, bo zdajemy sobie sprawę, że tych ludzi za chwilę może już nie być.
-
Jeden z najbardziej poetyckich i metaforycznych westernów, jakie Włosi kiedykolwiek nakręcili. Castellari jest reżyserem bezkompromisowym - każdy element jego filmu składa się na fascynującą, bezwzględną wizję Dzikiego Zachodu jako miejsca pełnego nikczemności, okrucieństwa i szeroko pojętego zła.
-
Wszystkie te czynniki złożyły się na zjawisko zupełnie nieprzewidywalne i niepowtarzalne - żaden późniejszy film, nie będący blockbusterem, nie cieszył się tak wielkim kultem.
-
Ogląda się to w katuszach większych niż egzystencjalne męczarnie tytułowego bohatera, bo "Nieracjonalny mężczyzna" jest na dodatek filmem tragicznie napisanym i morderczo nudnym.
-
-
Znakomity blockbuster.