Relacja wydarzeń z życia Jackie bezpośrednio po zamachu i zabójstwie jej męża, prezydenta Johna F. Kennedy'ego w 1963 roku.
- Aktorzy: Natalie Portman, Peter Sarsgaard, Greta Gerwig, Billy Crudup, John Hurt i 15 więcej
- Reżyser: Pablo Larraín
- Scenarzysta: Noah Oppenheim
- Premiera kinowa: 3 lutego 2017
- Premiera światowa: 7 września 2016
- Ostatnia aktywność: 7 marca
- Dodany: 5 grudnia 2016
-
Autentyczność filmowych wydarzeń tworzy znakomity dobór kostiumów i dopracowana w każdym szczególe scenografia.
-
Z pewnością nie jest łatwą szkolną czytanką. Reżyser wymaga od swojego widza pełnej uwagi. Odpłaca się jednak niekonwencjonalnym flirtem z kinem biograficznym, do którego ostatnio tak twórczo podszedł chyba tylko Miloš Forman w Człowieku z księżyca.
-
Pozostanie zapamiętana głównie ze względu na fantastyczną Natalie Portman i to z pewnością główny, ale nie jedyny powód, dla którego film należy zobaczyć.
-
Odkrycie, że "Jackie" w gruncie rzeczy nie jest dziełem ani trudnym, ani nadmiernie ambitnym działa niczym zimny prysznic. Larraín podobnie jak jego bohaterka tworzy ułudę wielkości, pracowicie zbiera cegiełki, które mają ją wykreować. Przy okazji niestety trochę przynudza, choć trudno przecenić wysoką jakość poszczególnych elementów spektaklu.
-
Znakomita aktorka tym razem nie podołała ciężarowi roli. Zagranie pani Kennedy stanowiło wyraźne wyzwanie, czego dowodzi usilne zachowanie odpowiedniego akcentu, co w efekcie wydaje się sztuczne i pompatyczne.
-
Larrain i Portman gdzieś tracą umiar: gdy nienaturalność przestaje być świadoma, wtedy zaczyna być chorobliwa. Chyba nie o to tu chodziło.
-
Skrojona pod Oscary kreacja Portman odstaje od całej reszty niezbyt udanego filmu.
-
"Jackie" miała predyspozycje, aby stać się filmem wielkim - świetne kreacje aktorskie, bardzo ładne zdjęcia Stéphane'a Fontaine'a i mało poruszany temat. Gdyby tylko udało się twórcom znaleźć odpowiedni balans w opowiadanej historii oraz pomysłach na realizację, Oscary 2017 wyglądałby zupełnie inaczej.
-
Przykład kina dla koneserów, które pozostawia po sobie mieszane uczucia. Choć piękny w swojej surowości, momentami bywa nudny i przegadany.
-
Jest filmem świetnie zagranym i starannie zrealizowanym, ze znakomitą rolą tytułową, atrakcyjną scenografią i pieczołowicie przygotowanymi kostiumami.
-
Portman tak desperacko usiłowała odtworzyć sposób bycia i mówienia Jackie, że w efekcie zobaczyłam przeszarżowaną parodię z osobliwą manierą będącą skrzyżowaniem dojrzałej Katharine Hepburn i Marilyn Monroe.
-
Portman buduje swoją rolę nie tylko z charakterystycznego sposobu mówienia prezydentowej, ale również drobnych gestów, ironii, dumy, lęku i troski. To chyba jej najlepiej zagrana postać w jej karierze.
-
"Odbrązawia" zmitologizowaną Jackie Kennedy, przypisując jej manipulatorskie zapędy, a tym samym czyni z niej postać prawdziwie fascynującą. Portman świetnie radzi sobie w roli, za którą otrzymała nominację do Oscara.
-
Iście specyficzne dzieło, które stara się nam opowiedzieć o wszystkim, ale tak naprawdę nie rozwijając żadnego z wątków zbyt dokładnie.
-
Zupełnie zbędna produkcja, która nic nie wnosi, a z postaci Jackie robi dziwaczkę.
-
Kawał solidnego kina głównie za sprawą świetnego występu Natalie Portman. Kolory, kostiumy oraz aranżacje wnętrz pozwalają widzowi bez trudności zagłębić się w świat tytułowej Jackie.
-
Po seansie "Jackie" nie wiemy o Prezydentowej nic, czego nie wiedzielibyśmy wcześniej. Jak to bywa czasem w przypadku histerii - z wielkiej burzy mały deszcz.
-
Wygląda tak, jakby jej twórcy próbowali za wszelką cenę obronić się przed wpadnięciem w sidła biograficznej sztampy - pozbawiony chronologii scenariusz skacze między kolejnymi dniami od morderstwa JFK do jego pogrzebu, operator Stephane Fontaine przykleja kamerę do głowy Natalie Portman, a ta ostatnia gra tytułową pierwszą damę na trzysta procent, nadgorliwie imitując wszystkie elementy jej stylu bycia.
-
Fascynująca to postać i niesamowicie fascynujące filmowe przeżycie. Film ciężki i niewyobrażalnie piękny.
-
Nie ulega wątpliwości, że rola Portman to kreacyjny majstersztyk, że ona nie gra Jackie Kennedy, a nią jest. Ale to tak naprawdę jedyny powód, dla którego warto ten film obejrzeć. Reszta to biograficzna wydmuszka.
-
Interesująca stylistycznie biografia, której obecnie mało w kinie popularnym.
-
Natalie Portman w nowym filmie Pablo Larraína lśni tak jaskrawo, że gdybym akurat w pierwszym kwadransie nie zasnęła, to z pewnością bym oślepła.
-
Nierzadko pojawiająca się niezgodność filmu z prawdą historyczną sprawia, że nie sposób nie zadać pytania, jaki cel przyświecał twórcom "Jackie". Jeśli miał ukazać tworzenie legendy JFK, to pokazał zdecydowanie za mało. Jeśli miał przedstawić Jacqueline Kennedy z nieznanej dotąd strony, było to niewiarygodne i niedopracowane.
-
W "Jackie" urzeka więc niesamowity zmysł reżyserski, bezdyskusyjnie zasługujący na Oscara popis aktorski Natalie Portman i rozwiązania fabularne - przeskoki czasowe, retrospekcje i osadzenie akcji w sekwencji dziennikarskiego, ekskluzywnego wywiadu. To wszystko sprawia, że film ogląda się z nieskrywaną dozą napięcia, niepokoju i wzruszenia, przerywanego dźwiękami muzyki Micachu.
-
Godny uwagi film, nie jest jednak dziełem wybitnym. Mimo tego, że jest dobrze zagrany, sprawnie wyreżyserowany i panuje w nim bardzo poruszająca atmosfera, nie potrafi on porwać widza, w czym gorszy jest od wielu filmów biograficznych z ostatnich lat, które zawitały na ekrany naszych kin.
-
Miejscami przypomina psychologiczny horror o koszmarze śmierci najbliższej osoby. Na pewno nie jest to typowa biografia i laurka. Pablo Larraín i Natalie Portman stworzyli film i kreację, o których będzie się jeszcze długo rozmawiać.
-
Warto się wybrać dla Natalie Portman w roli głównej, sprawnej reżyserii Pablo Larraín oraz autentycznych emocji zapisanych niemal w każdym kadrze.
-
Ładnie to wygląda, ale poza tym, nie ma nic do zaoferowania.
-
Portman doskonale oddała w filmie to napięcie, zamykając bohaterkę w jej mitycznym zamku Camelot.
-
Dzięki Portman ten film jakkolwiek żyje - bo ona sama nie tylko wciela się w rolę Jackie, ale i całkowicie się nią staje.
-
Czas trwania "Jackie" to niewiele ponad 90 minut, ale można odnieść wrażenie, że wynosi on znacznie dłużej. W żadnym wypadku nie należy tego uważać za wadę. Gęsty, ciężki klimat filmu zasysa nas do środka i długo nie chce puścić - nawet po seansie.
-
Zaledwie 90 kilka minut to stanowczo zbyt mało, aby w pełni pokazać osobowość i zmiany zachodzące w życiu Jacqueline Kennedy, a przecież jej losy po zabójstwie Johna Fitzgeralda Kennedy'ego także dostarczały wielu wrażeń.
-
Płytki, męczący i nudny, grający przez ponad dziewięćdziesiąt minut wciąż od nowa tę samą melodię tak, jak ma to w zwyczaju czynić pozytywka.
-
Dobre rzemieślnicze kino, ale ni mniej, ni więcej...
-
Nie nazwałabym Jackie kinem wybitnym. Film, mimo iż nakręcony przez Chilijczyka, jest 'amerykański' w pełnym tego słowa znaczeniu. Zrobiony z impetem i rozmachem. Ten rodzaj kina nie każdemu przypadnie do gustu.
-
Żałobną atmosferę, napięcie, poczucie smutku i niesprawiedliwości związanego ze stratą potęguje doskonała muzyka Mica Levi.
-
Natalie Portman zrobiła to co mogła i w żadnym wypadku nie można jej winić za nijakość tego filmu, gdyż nawet najlepsze umiejętności aktorskie nie są w stanie przykryć słabości scenariusza.
-
Ostatecznie tym, czym ten film przejdzie do historii, nie będzie nietuzinkowe podejście do biografii Jackie, ale odtwórczyni głównej roli, Natalie Portman.
-
"Jackie" to Natalie Portman. W tym zdaniu zawiera się cały film, wraz ze wszystkimi wadami oraz zaletami. Prawdopodobnie, gdyby w roli głównej pojawił się ktoś inny, to film przepadłby w gąszczu innych.
-
Od strony realizacyjnej nie ma do czego się przyczepić. Fantastyczne zdjęcia i przepięknie dobrane kolory nie pozwalają od ekranu oderwać wzroku. Melodramatyczna, żałobna ścieżka dźwiękowa, dodaje filmowi niemalże operowego rozmachu.
-
Wspaniały, zaskakujący portret Jackie Kennedy, zrealizowany metodą strumienia świadomości, ukazującego tytułową postać w okruchach wspomnień i przeskokach czasowych.