-
Przenikliwa, wzruszająca opowieść, mogąca spokojnie stanąć obok najwybitniejszych filmowych wiwisekcji ikon, które na ekranie stały się ludźmi.
-
Audiowizualny spektakl, z którego wyparowała głębia ludzkich emocji i wrażliwości, a pozostała jedynie wystudiowana i efektowna powierzchnia.
-
Czas trwania "Jackie" to niewiele ponad 90 minut, ale można odnieść wrażenie, że wynosi on znacznie dłużej. W żadnym wypadku nie należy tego uważać za wadę. Gęsty, ciężki klimat filmu zasysa nas do środka i długo nie chce puścić - nawet po seansie.
-
Nie ulega wątpliwości, że rola Portman to kreacyjny majstersztyk, że ona nie gra Jackie Kennedy, a nią jest. Ale to tak naprawdę jedyny powód, dla którego warto ten film obejrzeć. Reszta to biograficzna wydmuszka.
-
Choć sprawia wrażenie zimnej, fachowej produkcji, skrzętnie maskuje także to, że przemilcza fakty, które mogłyby zniweczyć przez lata budowaną w społecznej świadomości legendę prezydenckiej pary.
-
Za sprawą reżyserii Pablo Larraina Jackie podchodzi do tematu filmów biograficznych nieszablonowo i z klasą. Kreacja aktorska Natalie Portman w pełni może zasługiwać na Oscara, podczas gdy sam film porusza motywy sławy, tragedii, depresji, a nawet schizofrenicznej, wewnętrznej walki.
-
Przykład kina dla koneserów, które pozostawia po sobie mieszane uczucia. Choć piękny w swojej surowości, momentami bywa nudny i przegadany.
-
Larrain i Portman gdzieś tracą umiar: gdy nienaturalność przestaje być świadoma, wtedy zaczyna być chorobliwa. Chyba nie o to tu chodziło.
-
Dzięki Portman ten film jakkolwiek żyje - bo ona sama nie tylko wciela się w rolę Jackie, ale i całkowicie się nią staje.
-
Współczesne media i produkcje kultury popularnej cierpią na poważny brak odpowiednich wzorów kobiet z klasą. Z tego również względu "Jackie" jest miłą odmianą na rynku.
-
Natalie Portman w nowym filmie Pablo Larraína lśni tak jaskrawo, że gdybym akurat w pierwszym kwadransie nie zasnęła, to z pewnością bym oślepła.
-
W "Jackie" urzeka więc niesamowity zmysł reżyserski, bezdyskusyjnie zasługujący na Oscara popis aktorski Natalie Portman i rozwiązania fabularne - przeskoki czasowe, retrospekcje i osadzenie akcji w sekwencji dziennikarskiego, ekskluzywnego wywiadu. To wszystko sprawia, że film ogląda się z nieskrywaną dozą napięcia, niepokoju i wzruszenia, przerywanego dźwiękami muzyki Micachu.
-
Odkrycie, że "Jackie" w gruncie rzeczy nie jest dziełem ani trudnym, ani nadmiernie ambitnym działa niczym zimny prysznic. Larraín podobnie jak jego bohaterka tworzy ułudę wielkości, pracowicie zbiera cegiełki, które mają ją wykreować. Przy okazji niestety trochę przynudza, choć trudno przecenić wysoką jakość poszczególnych elementów spektaklu.
-
Po seansie "Jackie" nie wiemy o Prezydentowej nic, czego nie wiedzielibyśmy wcześniej. Jak to bywa czasem w przypadku histerii - z wielkiej burzy mały deszcz.
-
Nawet jeśli porzucić uprzedzenia i zaakceptować to, że otrzymaliśmy możliwość towarzyszenia Jacqueline jedynie podczas kilku krótkich dni - produkcja wciąż pozostaje nużąca, a pretensjonalna gra Portman przyćmiewa dobre zdjęcia Fontaine'a i pozbawiony hollywoodzkiego splendoru reżyserski zmysł Larraína.
-
Znakomita aktorka tym razem nie podołała ciężarowi roli. Zagranie pani Kennedy stanowiło wyraźne wyzwanie, czego dowodzi usilne zachowanie odpowiedniego akcentu, co w efekcie wydaje się sztuczne i pompatyczne.
-
Nowy wymiar aktorstwa, imponujące przywiązanie wagi do szczegółu i skupienie twórców na głównej bohaterce czynią z "Jackie" obraz niespotykanie wnikliwy i wyjątkowy.
-
Zupełnie zbędna produkcja, która nic nie wnosi, a z postaci Jackie robi dziwaczkę.
-
Wzorem tytułowej bohaterki - pozostaje stylowa i piekielnie inteligentna.
-
Portman tak desperacko usiłowała odtworzyć sposób bycia i mówienia Jackie, że w efekcie zobaczyłam przeszarżowaną parodię z osobliwą manierą będącą skrzyżowaniem dojrzałej Katharine Hepburn i Marilyn Monroe.
-
Ostatecznie tym, czym ten film przejdzie do historii, nie będzie nietuzinkowe podejście do biografii Jackie, ale odtwórczyni głównej roli, Natalie Portman.
-
Jest świetnym, głęboko angażującym widza filmem, ale niestety niepozbawionym wad.
-
Kawał solidnego kina głównie za sprawą świetnego występu Natalie Portman. Kolory, kostiumy oraz aranżacje wnętrz pozwalają widzowi bez trudności zagłębić się w świat tytułowej Jackie.
-
Mistrzowsko nakreślony, obrazujący pierwsze dni i tygodnie po zamachu na JFK. Z wielką, i miejmy nadzieję oscarową rolą Natalie Portman.
-
Jest filmem fascynującym na bardzo wielu poziomach, a do tego wspaniale zagranym.
-
Pomimo wielu wylanych łez Natalie Portman, film nie potrafi się niczym innym obronić oprócz świetnej głównej roli.
-
Pulsuje mocnymi momentami, jak reportażowy kalejdoskop, który ma za zadanie pozwolić widzom, by poznali stan umysłu, świadomość rozdygotanej bohaterki, przeżywającej intymny dramat w centrum światowej uwagi. Takie chwile może nam dać tylko wielkie kino.
-
Fascynująca to postać i niesamowicie fascynujące filmowe przeżycie. Film ciężki i niewyobrażalnie piękny.
-
Żałobną atmosferę, napięcie, poczucie smutku i niesprawiedliwości związanego ze stratą potęguje doskonała muzyka Mica Levi.
-
Autentyczność filmowych wydarzeń tworzy znakomity dobór kostiumów i dopracowana w każdym szczególe scenografia.
-
Miejscami przypomina psychologiczny horror o koszmarze śmierci najbliższej osoby. Na pewno nie jest to typowa biografia i laurka. Pablo Larraín i Natalie Portman stworzyli film i kreację, o których będzie się jeszcze długo rozmawiać.
-
Taką filmową Jackie na pewno zapamiętamy. Reszta to właściwie tylko tło. Wycyzelowane, drobiazgowo opracowane i prawdziwe, ale wciąż o znaczeniu drugoplanowym. "Jackie" błyszczy.
-
"Jackie" to Natalie Portman. W tym zdaniu zawiera się cały film, wraz ze wszystkimi wadami oraz zaletami. Prawdopodobnie, gdyby w roli głównej pojawił się ktoś inny, to film przepadłby w gąszczu innych.
-
To bez wątpienia jest teatr jednego aktora, głównie dlatego, że zarówno scenariusz jak i kamera nie odstępują postaci Jackie na krok. Portman radzi sobie rzecz jasna bezbłędnie, dawno nie widziałem tak dobrej roli w jej wykonaniu, niemniej jest w jej postaci także pewna sztuczność, być może wynikająca z nieustannej samokreacji, łamanej chyba jedynie w scenach prywatnych.
-
Natalie Portman zrobiła to co mogła i w żadnym wypadku nie można jej winić za nijakość tego filmu, gdyż nawet najlepsze umiejętności aktorskie nie są w stanie przykryć słabości scenariusza.
-
W sposób osobisty i kompletny opisuje dni niewyobrażalnej straty. Istnieje mnóstwo filmów powiązanych tematycznie z zabójstwem prezydenta Kennedy'ego, w których postać Pierwszej Damy doczekała się licznych reżyserskich wizji i aktorskich interpretacji. Jednak nigdy postać Jackie nie była tak prawdziwa, wręcz na wyciągnięcie ręki, jak u Larraína.
-
Natalie Portman po raz kolejny potwierdza swoją klasę i ogromny talent aktorski.
-
Z pewnością wybija się pośród innych przedstawicieli swojego gatunku. Anglojęzyczny debiut Larraina proponuje nową perspektywę, która jest już wystarczającym powodem, aby film zapisał się w historii kinematografii. Całość dopełnia zaś jedna z największych ról Natalie Portman.