Student filmoznawstwa na Uniwersytecie Łódzkim i miłośnik kina wszelkiej maści. Na Twitterze prowadzi profil "Co w Kinie" informujący o dystrybucji filmów w Polsce. Można go spotkać w kinach studyjnych oraz na festiwalach filmowych poświęconych kinu artystycznemu. Prywatnie pasjonat rumuńskiej nowej fali, współczesnego horroru oraz twórczości Donny’ego Catesa.
-
To porażka na prawie każdej płaszczyźnie. Twórcy mieli w garści sylwetkę jednego z najpopularniejszych muzyków zeszłego wieku, jego interesującą historię i porywającą muzykę. Mimo to zrobili z niej film nijaki, nudny, który zawiedzie każdego.
-
Fani twórczości braci Coen z pewnością powinni wybrać się do kina na Żegnajcie laleczki. Nie dostaną może dzieła tak dobrego i oryginalnego jak Big Lebowski czy Fargo, ale spędzą przyjemny czas w kinie i będą mogli chociaż klimatem wrócić do najlepszego okresu twórców.
-
Jeżeli za coś rzeczywiście można nowych Samych swoich lubić to za klimat. Do serii całkiem sprawnie udało się zaimportować stare, chłopskie klimaty, a wieś, którą oglądamy w filmie rzeczywiście wydaje się żywa i ciekawa.
-
Baby boom czyli Kogel Mogel 5 to po prostu kolejna odsłona ciągnącej się już zdecydowanie za długo telenoweli. Film, którego nikt nie potrzebował, o który nikt nie prosił, ale jako, że część czwarta zarobiła, trzeba było to ciągnąć dalej. Scenariuszowo fatalny, jako komedia żenujący, pozbawiony związku przyczynowo skutkowego.
-
Bracia ze stali to niezwykle poruszająca historia i jeden z najlepszych filmów roku. To po prostu świetnie napisana i wyreżyserowana produkcja.
-
Piep*zyć Mickiewicza okazało się dokładnie tym, czego można się było spodziewać. Nieudaną próbą przeniesienia na polskie warunki zagranicznych schematów i nakręcenia naszych Młodych gniewnych.
-
Kawulski skupiał się na koncertach, NFT i drogich efektach specjalnych - niestety zapomniał, że film potrzebuje też scenariusza i reżysera.
-
Chyba nawet ci, którzy nie przepadają za Saltburn, będą musieli się zgodzić z tym, że to jeden z najoryginalniejszych i najciekawszych filmów roku. To szalona zabawa formą, tropami i motywami pełna zaskakujących rozwiązań, łącząca wiele różnych stylistyk.
-
Zapewne The Sweet East przepadnie gdzieś w odmętach głośniejszych, większych produkcji, podchodzących do podobnej tematyki w poważniejszy sposób. Jednak dla mnie to właśnie ten mały, dziwny film zostanie personalnym klasykiem, który będę wspominał jeszcze przez długie lata.
-
Na papierze mogło wydawać się, że Ridley Scott to świetny kandydat do nakręcenia biografii Napoleona. Niestety, wszystko złożyło się nie po jego myśli, a w efekcie dostaliśmy dziwny, pokraczny projekt, któremu daleko do pełnoprawnego filmu ze związkiem przyczynowo skutkowym i konsekwentnie poprowadzonymi wątkami. Wielki reżyser poniósł przykrą porażkę.
-
Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży wbrew moim obawom okazały się naprawdę udanym blockbusterem i najbardziej udaną częścią cyklu. To sprawnie poprowadzona historia, które może spodobać się nawet tym, którzy nie lubili oryginalnej serii z Jennifer Lawrence.
-
To dokładnie taki film jakiego można się było spodziewać po Łepkowskiej i Wieczur. Durny, sztampowy i infantylny.
-
Jan Kidawa-Błoński chciał, by jego produkcja działała i jako rozrywka, i ważny manifest, ale niestety nie jest szczególnie dobrym reżyserem, więc efekt jest marny. Dostaliśmy thriller pozbawiony tajemnicy oraz kino polityczne spod znaku ośmiu gwiazdek, w którym nie da się znaleźć ani błyskotliwości, ani pogłębienia jakiegokolwiek z poruszanych tematów.
-
Po potknięciu, jakim była Śmierć na Nilu, Branagh wraca do formy, po raz kolejny udowadniając, że jest nie tylko utalentowanym aktorem, ale i reżyserem. Jego Duchy w Wenecji to ciekawy miks kryminału i horroru, który nie boi się odejść od materiału jaki adaptuje Film oczywiście ma swoje problemy.
-
To nie film tak zły jak pierwsza część, ale po prostu kiepski, co sprawia, że niestety szybko zginie gdzieś w gąszczu podobnych produkcji ze świata Obecności.
-
To nie film idealny, ale to bardzo dobry thriller, jeden z najlepszych w polskim kinie od dawna. Ma sprawnie poprowadzoną intrygę, odpowiednio dawkowane napięcie oraz świetne występy aktorskie.
-
To przede wszystkim rewelacyjna rozrywka. Wszyscy fani reżysera powinni być usatysfakcjonowani jakościowym humorem, absurdalnymi pomysłami i oniryczną stylistyką.
-
W erze kolejnych, nijakich dramatów o uchodźcach, Io Capitano to prawdziwy powiew świeżości. Film, który potrafi łączyć bycie dobrym dramatem z byciem angażującym kinem przygodowym.
-
Pomimo kilku świetnych scen i pomysłów w drugim akcie, to niezborny zbiór różnych, niepasujących do siebie elementów. Każdy akt wygląda jak wyciągnięty z zupełnie innej produkcji, seans momentami okazuje się naprawdę męczący.
-
Jednak pewne jest to, że każdy kto wybierze się na seans, nigdy go nie zapomni. Albo zakocha się w wizji Korine i znajdzie w tym szaleństwie metodę, doceniając humor oraz kiczowatą stylistykę, albo przeżyje jeden z najgorszych seansów w swoim życiu, ale będzie mógł go wspominać naprawdę długo, śmiejąc się z tego jak dziwne i głupie jest Aggro Dr1ft. Jedno jest pewne: nowe dzieło Korine to, coś czego jeszcze nigdy w kinie nie było i prawdopodobnie już nigdy nie będzie.
-
O Hrabim można powiedzieć wiele, ale z pewnością nie sposób odmówić mu odwagi. To komedia oparta na rewelacyjnym koncepcie, której udaje się to, co zupełnie nie wyszło choćby w niemieckim On wrócił. To nieszablonowa próba opowiedzenia o przerażającej postaci historycznej i traumie, która do teraz dotyka Chile w humorystyczny sposób.
-
Biednym istotom daleko jest do najlepszych filmów Yorgosa Lanthimosa. Nie mają subtelności Lobstera czy intrygi Faworyty. Mimo wszystko to nadal bardzo udany projekt, który z pewnością zachwyci widzów i będzie się o nim mówiło jeszcze bardzo długo.
-
Prawdziwa perełka amerykańskiego kina niezależnego i świetny debiut Tiny Sutter. Chociaż film jest relatywnie krótki i dzieje się w jednym miejscu, można w nim znaleźć zaskakująco dużo interesujących tropów oraz tematów. Produkcja sprawdza się zarówno jako aktualne, mocne kino polityczne, jak i sprawnie poprowadzony thriller, w którym poczucie niepokoju udaje się osiągnąć oszczędnymi środkami.
-
Przykry dowód na to, że nie wszystkie filmy potrzebują kontynuacji. Pierwsza część świetnie działała jako zamknięta całość i nikt nie musiał poznawać dalszych losów jej bohaterów. Tymczasem kontynuacja powstała i nie jest może tragiczna, ale po prostu mierna.
-
Mów do mnie! w pewien sposób stało się już instant classikiem. Czy słusznie? Ciężko ocenić. Z jednej strony to film niepozbawiony wad, stosujący sporo ogranych rozwiązań, od pewnego momentu zbyt przewidywalny. Z drugiej świetnie nakręcony, niepokojący, pełen imponujących scen, które nie pozwalają oderwać oczu od ekranu. Pewne jest jedno, o Talk to Me będzie się mówić jeszcze bardzo długo.
-
Mimo pewnych problemów, Czerwone niebo pozostaje więc jednym z najlepszych filmów Christiana Petzolda, który może przypaść do gustu nawet tym, którzy nie lubią pozostałej części jego twórczości.
-
Ma pewne elementy sugerujące, że mógł być ciekawym, w pewnym stopniu nawet udanym filmem. Na wątki dramatyczne był pomysł, zdarzają się sceny, które budują napięcie nieźle, a oddania reżyserii Patrickowi Wilsonowi wbrew pozorom miało sens. Niestety film poza ciekawymi elementami, ma masę banalnych rozwiązań, słabych jumpscarów i, kiedy zamiast rozwijać bohaterów, chce straszyć, jest fatalny.
-
Może warto docenić Małą syrenkę za to, że momentami chociaż odrobinę próbuje być czymś nowym. Niestety po czasie film zostanie zapamiętany raczej nie ze względu na te dobre rzeczy, a na burzę, która wybuchła wokół niego w Internecie.
-
Slow cinema na najwyższym poziomie, hipnotyzujące i zaskakująco relaksujące. Nowy film jest świetnie napisany, przemyślany w każdym calu i świetnie zrealizowany.
-
Podczas gdy liczyliśmy na dzieło pokroju Faworyty Yorgosa Lanthimosa, dostaliśmy film, który może i nie jest zły, ale nie jest też w żaden sposób wyjątkowy. Intryga jest poprowadzona średnio, trzeci akt jest przeciągnięty, a główna bohaterka wydaje się zbyt płaska. Oczywiście Firebrand często wybija się ponad przeciętność.
-
To niestety już kolejny dowód na to, że Wes Anderson zgubił gdzieś to, co zawsze najlepiej działało w jego twórczości. Jego najnowszy film to ładna wydmuszka, która nie ma fabuły i nie mówi nic ciekawego.
-
Jest z całą pewnością jednym z najciekawszych, festiwalowych filmów tego roku. Jonathan Glazer wrócił po latach oferując nam zupełnie nowe, budzące sporo wątpliwości spojrzenie na Holokaust.
-
Kolejny świetny projekt Nuriego Bilge Ceylana, o którym szybko nie zapomnimy. Film jest pełen warstw i symboli, które można rozszyfrowywać jeszcze długo po zakończeniu seansu.
-