
-
Traktujące o późnym dojrzewaniu, potrzebie zaistnienia, radzeniu sobie z oczekiwaniami. Fabularnie nad wyraz autentyczne, uciekające w minimalizm i problematykę, w której jak w lustrze przejrzeć się może każdy niespełniony dotąd artysta.
-
Nie dziwcie się więc, kiedy powiem, że "Batman" Matta Reevesa to klasyczny film o detektywie ścigającym kryminalistę. Czyli klasyczny film... policyjny. Do tego całkiem niezły.
-
Ze swoimi kunsztownie zainscenizowanymi czarno-białymi ujęciami na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie wydmuszki, której wnętrze zawiera jednak niesztampowy pomysł na subtelną reinterpretację arcydramatu Szekspira.
-
To w istocie znakomita opowieść o relacjach. Z jednej strony obserwujemy kolejne etapy truflowej drogi z ziemi na restauracyjny talerz, od niemalże czarodziejskiej sztuki grzybobrania, przez pośrednictwo handlowe i ocenę okazów, aż do wykwintnego posiłku. Z drugiej strony to film o więzi człowieka z naturą.
-
Z pewnością nie jest obrazem trafiającym w szerokie gusta. To film głównie dla osób, które w kinie szukają autentyzmu, i tak jak reżyserka, pragną być blisko bohaterów.
-
Dość płaski emocjonalnie i chłodny wizualnie, można by nawet rzecz - pusty. Robiący wrażenie zaledwie pojedynczymi elementami.
-
Hitchcock doskonale wie, w jaki sposób budować napięcie. Kiedy trzeba, poszerza widzowi krąg poinformowania o zagrożeniach, które czyhają na postaci. Reżyser trzyma dzięki temu w garści emocje odbiorców.
-
Frajda z seansu "Furiozy" nie płynie ani z misternie utkanej intrygi, ani z zapisanych w scenariuszu złotych myśli. Ma swoje źródła w reżyserskiej energii, warsztatowej sprawności oraz narracyjnej frajdzie, z jaką Olencki opowiada o tym egzotycznym świecie.
-
Ma zatem dwa pędy. Początkowo w górę pnie się ten kryminalny, zwiastując imponujące grono kwiatów. Stopniowo jednak przyćmiewa go drugi pęd, psychologiczno-uczuciowy, rozkwitający w znacznie bardziej angażujący sposób. Jednocześnie nie czyni to głównej intrygi miałkiej czy nieistotnej. Nawet jeśli napięcie nie osiąga takiego poziomu, jaki zwiastuje początkowe rozstawienie figur, film Domalewskiego broni się jako kryminał przede wszystkim za sprawą aury i stylistyki.
-
Podobnie ulokowane jest emocjonalne brzmienie filmu: mimo niebłahości kryzysu przeżywanego przez bohaterkę nie jest to kino, które brutalnie kopie czy rozdziera serce lub bezrefleksyjnie poklepuje po plecach i na siłę podciąga kąciki ust. Jest za to kinem empatii przypominającym czułą rozmowę, dającą poczucie, że może być lepiej, choć droga do owego "lepiej" zapewne okaże się wyboista.
-
"Nuda jest najlepsza na świecie" - brzmiało credo głównego bohatera w pierwszej części filmu. Teraz dodaje on, że nuda jest również bezpieczna. Być może podobna myśl przyświeca również Hughesowi.
-
Kiedy jednak "Gniewny człowiek" nie udaje głębi i rzuca się w wir krwawej akcji, zabawa jest przednia. Zadowoleni będą zwłaszcza widzowie, którzy odczuwają już znużenie panującą we współczesnym Hollywoodzie wszechobecną poprawnością.
-
Akcja ma odpowiednie tempo, humor jest czarny jak smoła, a za brokatową fasadą kryje się mnóstwo ciekawych narracji.
-
Przejmujący obraz Zellera zalicza się do pokaźnego grona filmów o demencji: w ostatnich latach były to m.in. "Motyl Still Alice", "Zostały tylko wspomnienia" czy mająca w czerwcu polską premierę "Supernova". Niesłabnąca potrzeba opowiadania podobnych historii wynika zapewne z uniwersalnej, wewnętrznej konieczności zmierzenia się z figurą złodzieja pamięci, który może splądrować umysły nie tylko naszych bliskich, ale i nas samych.
-
Krótka, acz intensywna przygoda, która powinna usatysfakcjonować i fanów Almodóvara, i czcicieli aktorskiego talentu Swinton. A po wyjściu z kina będziecie mieli ochotę na powtórkę zarówno tego filmu, jak i innych dzieł obojga artystów.
-
Naprawdę szkoda, że nawet mimo tych stu pięćdziesięciu minut, nie starczyło czasu, by rozwinąć te wątki, a o uzbrojonych po zęby renegatach powiedzieć... cokolwiek. Ale za to mamy pif-paf. I trudno się sprzeczać: to naprawdę ładne i głośne pif-paf.
-
Stanowi więc pozytywne zaskoczenie. To zbilansowana i satysfakcjonująca propozycja dla większości fanów opowieści o superbohaterach. Ma świetnie napisaną historię i przykuwających uwagę bohaterów. Jest akcja, humor i naprawdę sporo inteligentnej rozrywki. Serial ma w zasadzie tylko jedną wadę. Na kolejny sezon będziemy musieli długo poczekać.
-
Okazuje się więc opowieścią o dziewczęcej przyjaźni, burzliwym wkraczaniu w dorosłość i walce o prawo do samostanowienia. To także dowcipny portret wielkomiejskich millenialsów - pokolenia, które w przeciwieństwie do wychowanych w PRL-u rodziców ma nieograniczone możliwości rozwoju, a mimo to wciąż tkwi jedną nogą w polskim piekiełku.
-
Bije tu gorące, humanistyczne serce. A to dużo.
-
Dlaczegi zatem Patty Jenkins - wchodząc w perwersyjną grę z niezbyt bystrymi konwencjami kina dekady lat 80. - zdecydowała się zrobić krok w tył?
-
Odpowiedź na pytanie, która wersja jest lepsza, nie jest wcale takie proste. Snyder nie wyeliminował błędów kinowej "Ligi", to cokolwiek karkołomne zadanie - są zbyt głęboko zakorzenione w glebie, z której wyrosła ta historia. Odsłona firmowana jego nazwiskiem z pewnością jest spójniejsza, nie tylko fabularnie, ale i stylistycznie.
-
Nie tylko przemyślany, na filarach rutyny budujący kino w pełni oryginalne, ale też świadomy technicznie.
-
Narracyjna niekształtność ma swoje przełożenie na rozwój wydarzeń, a wspomniane już zamknięcie fabuły potrafi pozytywnie zaskoczyć. Gdyby Benson nie obwołał swojego projektu mylnym sloganem i gdyby tylko jego reżyseria okazała się bardziej dbała, "Girl in Woods" można by uznać za film co najmniej niezły.
-
Można mówić o "The Funhouse Massacre" jako o horrorze cudownie zdeprawowanym.
-
Dlaczego tak ciekawy koncept postanowiono utopić w fabularnych mieliznach?
-
Wysokobudżetowe efekty specjalne mogą zostać wpisane w koszty produkcji nowego blockbustera Jamesa Wana, horror Brice'a uderza prostotą, a przeraża realizmem. Powstały metodą DIY "Creep" to dzieło minimalistyczne i monumentalne zarazem: nawet ograniczone krótkim czasem trwania i naturalistyczną specyfiką mumblecore'u wywołuje najpłomiennejsze emocje.
-
Prochaska, żonglując prymarnymi lękami mieszczucha, odwołuje się do klasyki kina grozy, lecz dba też o nowoczesność i progresję swego dzieła. Gdyby tylko jego obraz nie wyglądał jak "Fritt vilt 0.5", mógłby nosić tytuł "Tyrolska masakra piłą mechaniczną".
-
Są chwile, gdy "Królowa Ziemi" zdaje się zmierzać donikąd. Są chwile, gdy poetyckie, introwertyczne kadry lub ujęcia włosów falujących na tle prześwitującego słońca stawiają film w pozycji dzieła atrakcyjnego, lecz pustego. Ostatni akt "Królowej..." powoduje jednak, że trudno traktować ją inaczej niż po monarszemu.
-
Inteligentna reżyseria nadaje trywialnej opowieści znaczenie uniwersalne.
-
Nie jest przełomowym filmem wojennym, który zapisze się jako epokowe dzieło. Daleko mu do takich produkcji z ostatnich lat jak "1917" czy "Dunkierka" i nie jest też efekciarskim blockbusterem jak "Midway" ale też nie aspiruje do tych kategorii. To film nastawiony na akcję z świetnymi zdjęciami, niezłym CGI i wiarygodnie oddający atmosferę panującą na okręcie, będącym na celowniku wrogich u-bootów. Jeżeli od "Misji Greyhound" nie będziemy oczekiwać więcej, to spełni nasze oczekiwania.
-
Serial bardzo dobry pod względem technicznym i aktorskim, dość uczciwie ale z wskazaniem na jedną ze stron, relacjonujący spór między kobiecymi środowiskami z lat 70. Ogląda się go przyjemnie, ale jednocześnie nie porywa widza. Solidna produkcja, godna polecenia głównie osobom zainteresowanym historią i nie oczekującym mocnych wrażeń.
-
Trzeci sezon opowieści o pogranicznikach z Bieszczad ma jeszcze bardziej mroczny i posępny klimat od wcześniejszych. Cały czas nawiązuje do wybuchu, w którym zginęli funkcjonariusze na początku pierwszego sezonu i roli, jaką odegrała w nim Ewa Wityńska, narzeczona głównego bohatera Wiktora Rebrowa.
-
Doskonały, wulgarny i lekko przesadzony humor oraz fantastyczni, pełnokrwiści bohaterowie. Postacie są cudownie zabawne i karykaturalne w swoim zepsuciu ale też tragiczne. Zwłaszcza, że twórcy wyposażyli je w genialne dialogi i świetne sceny.
-
Nie jest filmem godnym polecenia. Z jednej strony dobrze nakręcone sceny akcji ale nie łączą ich ani ciekawa historia ani interesujący bohaterowie. W efekcie całość ogląda się dość beznamiętnie, z wyjątkami efektownych starć.
-
Jest serialem w wielu miejscach doskonałym. Rewelacyjnie odtworzono atmosferę arktycznej pustki. Świetnie zobrazowano codzienne trudy marynarzy, których statki na długie miesiące zostały uwięzione w lodowych kleszczach. Przerażająco pokazano jakie instynkty rodzą się w ludziach postawionych w ekstremalne trudnej sytuacji. Niestety mimo wielu zalet "Terror" ma też poważne wady.
-
Bardzo kibicowałem temu serialowi i chciałem, żeby "Król" był dziełem wybitnym, godnym literackiego pierwowzoru. Co prawda nie sprostał moim oczekiwaniom ale to nie znaczy, że jest zły.
-
Szczególny nacisk położono w serialu na rolę i losy kobiet wobec islamu. Mężczyźni nimi manipulują, krzywdzą i traktują wybitnie przedmiotowo. Doskonale oddano mechanizm selekcji przez fundamentalistów podatnych na ich ideologię ofiary, a następnie wywieranie wpływu i zdobywanie bezgranicznego zaufania. Dramatyzm i napięcie jest budowane głównie na poczuciu bezradności, które dzięki świetnemu scenariuszowi i aktorstwie, widz dzieli z bohaterkami.
-
Serial doskonały. Emocjonujący, świetnie zrealizowany, budzący kontrowersje, oparty o unikalne materiały. Dla osób które w latach 90 śledziły NBA będzie niesamowitą przygodą i nostalgicznym powrotem do tych czasów. Dla pozostałych, pasjonującą historią o jednej z najlepszych drużyn w historii i jej bezdyskusyjnej gwieździe, Michaelu Jordanie.
-
Przeciętny. Poruszający ważny temat, poprawnie zrealizowany ale jednocześnie brak mu elementów, które porywały by widza, a wręcz przeciwnie: przez większą część wywołuje znużenie.
-
Doskonale zrealizowany, wciągający, wypełniony akcją. Jego fabularne uproszczenia, banały i schematy usprawiedliwia komiksowa konwencja całości.
-
Realizacyjnie skromny, wręcz teatralny. Ekranizacja doskonałej książki niestety nie wykorzystuje potencjału literackiego pierwowzoru i przez większą część grzęźnie w topornej i nużącej narracji.
-
Nierówny, ale doskonale zrealizowany dramat. Obrazuje walkę poszkodowanych osób i reprezentujących ich prawników z zatruwającym środowisko koncernem chemicznym. Film opowiada o prawdziwych wydarzeniach i mocno trzyma się faktów.
-
Zrobiony jak z hollywoodzkiego podręcznika. Poruszająca historia, wyraziści bohaterowie, doskonale znane kinowe motywy. Sprawdzone rozwiązania zostały poskładane bardzo umiejętnie, a Clint Eastwood stworzył kolejny dobry obraz.
-
Sekielscy po raz kolejny pokazali, że są mistrzami dokumentu. Zabawa w chowanego to film wstrząsający, doskonale zrealizowany, nie zostawiający niedomówień.
-
Chwyta widza od samego początku za gardło. Bardzo mocno. I trzyma tak do samego końca. Niesamowicie mocny i intensywny film, zbudowany przy użyciu dość prostych środków.
-
To film dobry, sprawnie zrealizowany, na którym można się fajnie bawić. Świetni aktorzy, niezłe dialogi, nieprzewidywalne fabularne zwroty i humor tworzą atrakcyjną mieszankę. Jednocześnie pozostawia niedosyt, wynikający z faktu iż główny wątek nie jest aż tak angażujący jak te poboczne.
-
Miał bardzo duży potencjał. Budżet 9 mln złotych, budzący emocje temat, doświadczony reżyser, doskonali aktorzy. Mógł być polską odpowiedzią na Big Short, opowiadając o mechanizmach powstania piramidy finansowej. Mógł też być sprawnie zrealizowaną opowieścią na styku polityki i brudnego biznesu. A wyszedł kolejny, nie najlepszy, odcinek W-11.
-
Kolejny doskonały film Jana Komasy. Chociaż wyolbrzymia zjawiska i realia, to świetnie wykorzystuje je do budowania dramaturgii i suspensu. Całość dopełniona wspaniałą rolą głównego bohatera. Finalnie dostajemy hipnotyzujący obraz, który zadaje widzowi co chwilę ból i cierpienie, ale nie można się od niego oderwać.
-
Trafna - choć już w dniu premiery spóźniona - analiza generacji Z, która o przyszłości nie myśli albo wcale, albo co najwyżej w kontekście polubień i mylnie pojmowanego wygodnego życia influencera, wizja zarazem anachroniczna, jak i hipnotyzująca.
-
Wielki i ponadczasowy. Idealny technicznie z porywającą narracją. Już jest jednym z klasyków kina wojennego obok "Czasu Apokalipsy", "Dunkierki", "Plutonu" czy wspomnianego wcześniej "Szeregowca Ryana". To obraz niezwykle intensywny, który zostaje z widzem jeszcze na długo po seansie.