malysz369
UżytkownikFan Jamesa Bonda, filmów z Jean-Claudem Van Damme i serii Szybkich i wściekłych (do części 6 włącznie). Najbardziej lubuję się w filmach akcji, ale nie pogardzę dobrym horrorem. Od czasu do czasu lubię obejrzeć coś z kina bardziej ambitnego, najlepiej od Tarkowskiego, Bergmana lub Felliniego.
-
Najlepsze momenty nowego Matrixa? Te, w których na ekranie pojawiają się fragmenty starego "Matrixa".
-
-
Świetny koncept, który mógł być lepiej wykorzystany.
-
Czuć "Aż poleje się krew" i w końcu notabene też się leje.
-
-
-
Zakończenie trochę niepasujące do filmu. Zupełnie zmienia jego wydźwięk, ale w jednej chwili wiele wnosi do całego filmu. O to zwykły typowy dla lat 40 XX kryminał noir przeistacza się w może ubogą, ale jednak psychoanalizę wyraziście inspirowaną wówczas bardzo modnym Freudem. Zgadzam się otwarte zakończenie pasowałby świetnie, ale to zaprezentowane przez Langa mimo początkowego niesmaku i pójścia na łatwiznę finalnie podbija ocenę filmu.
-
Głupi, pusty film z ładnymi ludźmi. Bohaterowie nie mają w tym filmie żadnej moralności. Nigdy nie wątpią w słuszność własnych decyzji. A morał o ile jakiś wypływa z tej o wiele za długiej opowieści jest mocno wątpliwy. Naprawdę strata czasu.
-
Mając taką obsadę, zwłaszcza że praktycznie każdy aktorów dwoi się i troi otrzymaliśmy film stosunkowo słaby. Scenariusz należałby poprawić, a cały film zrobić bardziej dynamiczny. Zamiast jadącego na automacie Scotta z Wolskim widział bym Scorsese, który nieraz udowodnił nie raz że potrafi dynamicznie przedstawiać biografie lub P.T. Andersona który ma świetne wyczucie klimatu ubiegłych dekad. Patrząc na nazwiska nie da się ukryć że był smak na coś pokroju "Ojca chrzestnego" niestety nic z tego.
-
Tandetne CGI i masa Pokemonów.
-
Film ma tylko sens gdy jest Michael. Bez niego wieje nudą.