-
Wierzę, że krytyczna historia o komercjalizacji tragedii nie musiała dołączać w pakiecie zignorowanego tła będącego dziwnym wyborem w aktualnych czasach. Doceniam to co zostało wykonane dobrze, bo "September 5" niewątpliwie ma w sobie udane elementy, ale nie zdołały one przesłonić dla mnie tego co problematyczne.
-
Rozmyślałem czy "Kolonia nr 5" nie będzie po prostu powtórzeniem "Nędzników". Byłoby ono zbędne gdyż tamten film już wyczerpująco ukazał ten aspekt Francji. Na szczęście najnowsza produkcja Ladja Ly jest czymś innym.
-
Nowy film Joshuy Oppenheimera ma koncept, który można było pociągnąć w wielu różnych kierunkach. Konfigurować dało się ludzi zamieszkujących azyl, osobę z zewnątrz oraz poruszone tematy. Było możliwe, aby historia rozwinęła się w rozczarowującym kierunku, przykładowo oferując oczywiste wnioski. Na szczęście twórcy udało się stworzyć niezwykle bogaty tematycznie film, który będzie długo tkwił w mojej głowie.
-
Na szczęście zalety produkcji często przyćmiewają wady. Wszak to bardzo ładny wizualnie film.
-
To film niepowtarzalny, ale przez to też bolesny, gdyż naprawdę chciałbym bardziej go lubić.
-
Film Chrisa Sandersa to powrót Dreamworksa do ich najlepszego poziomu, tak rzadko przez nich prezentowanego w ostatnich latach. Niezwykle emocjonalna produkcja, która wielu wzruszy, a także dość prawdopodobnie doprowadzi do łez. To uniwersalna historia ubrana w niepozorny płaszcz historii o robocie i gęsi.
-
Fani reżysera z pewnością odnajdą się ponownie w tym stylu. Jednak reszta nie przekonana przez "Chleb i sól" może odpuścić sobie ten ciągnący się przez sporo czasu seans.
-
To dobijający portret starości, który umiejętnie budzi rzadziej spotykany w kinie rodzaj strachu.
-
Nie jest dziwnym, że tak lubiana i długo trwająca seria w końcu musiała otrzymać jakiś film, który byłby nostalgicznym "the best of", ale ciężko mi nie kryć z tego powodu rozczarowania.
-
"Borderlands" to jeden wielki bajzel i jedna z najgorszych adaptacji gier w historii. Nie działa tu prawie wszystko. Obsada marnuje się, humor żenuje, a wygląd filmu ciągle odstrasza.
-
Warto było zabrać się w tę podróż, bo ja poczułem się przeniesiony do lat 60 i 70. Do tego są tu też porządne występy aktorskie ciągnące w górę raczej dość proste postacie. Dla ludzi zainteresowanych tematem pozycja obowiązkowa, a dla reszty ciekawostka, którą warto zainteresować się.
-
"Monkey Man" to zasadniczo niedoszlifowany diament. Zdecydowanie świadczy o drzemiącym w gwieździe potencjale, który jak dotąd nie był wykorzystany. W jego filmie czuć tonę pasji oraz napracowania, z których wyniknęła angażująca, intrygująca podróż w mroczne zakątki Indii z niezwykle satysfakcjonującymi scenami akcji. Niektórzy odbiją się od prostoty scenariusza, inni od tego w jakie gatunki Patel bardziej celował.
-
Jest zabawnie, stylowo i tak gorąco oraz brudno, że odczuwa się to na własnej skórze. Ja polecam zabrać się do Australii wiedząc czego spodziewać się, bo wiem, że nie każdego przekona takie poczucie humoru.
-
Ostatecznie "Rodzaje życzliwości" trochę rozczarowują przez to jakim projektem są. Może nie oczekiwałem niczego równie dużego co "Faworyta" czy "Biedne istoty" i dobrze było wrócić do starszego stylu reżysera, ale poczułem jakby niespecjalnie zależało mu na tym, aby przysiąść dłużej nad scenariuszem. Lanthimosa stać na więcej pod kątem humoru, wysuwanych wniosków na temat ludzkiej natury czy także pomysłowości wiążącej się z jego dziwnym stylem.
-
"Substancja" to film, który jest niezwykle wyrazisty, także zabawny na swój pokręcony sposób, a nawet kiczowaty. Mowa o dzikiej mieszance. Z pewnością wielu ona odrzuci, ale ci, którzy od początku kupią ten działający na kontrastach oraz prostocie świat, nie powinni mieć problemu z tym dokąd później skręca fabuła.
-
Miller wie w jakich miejscach może pozwolić sobie na oszczędność, a gdzie w pełni oddać się swojej kreatywności. I choć tym razem nie obyło się bez kilku problemów to ja cały seans "Furiosy: Sagi Mad Max" spędziłem zaangażowany. Wciąż bawiłem się bardzo dobrze, bo to rozrywka na wysokim poziomie. Taka, która nawet jeśli słabsza od "Mad Maxa: Na drodze gniewu", to wciąż pozostawia inne blockbustery daleko w tyle.
-
"Supersiostry" to dzieło zmarnowanej szansy. Zawstydzające swoją odtwórczością i podglądaniem czyjejś pracy domowej. Istnieje żart "Mamo, możemy mieć...?", który w przypadku produkcji Macieja Barczewskiego osiąga krytyczny poziom. Ludzie siedzący głęboko w gatunku będą regularnie widzieć w postaciach lub motywach to, co znają skądś indziej.
-
Bo moim największym problemem związanym z filmem "Spy x Family" jest to jak gra on na tym co najbardziej bezpieczne. Wszystkie gagi, przekomarzania oraz podkręcone do maksimum cechy postaci, które stanowią główny trzon serialu, są tu obecne i serwowane jak coś w stylu składanki "the best of". Dla mnie to było męczące. Nie jestem fanem serialu, który już w przeciągu pierwszego sezonu stał się w moich oczach zbyt powtarzalny.
-
Fascynujące ukazanie tenisa od strony jakiej bym się nie spodziewał. Luca Guadagnino tym razem wplótł miłość w otoczki destrukcyjnej rywalizacji, która jednocześnie pociąga za sobą niezdrową fascynację i satysfakcję. Wszystko kręci się wokół trójkąta miłosnego tak złożonego, że cały seans spędziłem zaangażowany.
-
Dla Alexa Garlanda zmieniła się tematyka oraz konwencja względem poprzednich filmów, ale nic mu nie ubyło z talentu.
-
Niepotrzebne skupienie na romansie, patos i wiążąca się z nim martyrologia, a także pozostawiająca wiele do życzenia strona techniczna. Ostatecznie cudem jest możliwość powiedzenia, że w finale przynajmniej wiedziałem jaki cel bohaterowie mają do osiągnięcia. Oby jak najdłużej nie dochodziło w polskim kinie do podobnych porażek.
-
"Parasyte: The Grey" jest porządnie wyreżyserowaną produkcją oferującą coś nieco świeżego dla fanów poprzednich adaptacji. Natomiast inni mogą zobaczyć niezłą wariację historii o porywaczach ciał, która dodatkowo ładnie mieści się w ramach 6 odcinków.
-
To ponownie bezwstydny film o potworach, który nawet bardziej odchodzi od zwyczajowej powagi tego uniwersum. W zasadzie reżyser traktuje swój nowy film jako plac zabaw i to od dwóch stron. Na jednej płaszczyźnie sprawdza on na co może sobie pozwolić. Zaś na drugiej traktuje postacie jak action figures, którymi bawił się w dzieciństwie. I jest w tym coś niezwykle uroczego co absolutnie rozumiem.
-
Otóż całkiem podobnie jak z oryginałem z YouTube. Problematycznie, choć również z wyraźną pasją i sercem włożonym w produkcję. Można by to potraktować jako rozczarowanie, bo z pewnością to nie skok jakościowy na jaki liczyłem, lecz nie zmienia to tego, że przy "Hazbin Hotel" bawiłem się cudownie.
-
Choć pewne dramatyczne sceny mogą na jakiś czas pozostać w pamięci, to obawiam się, że ostatecznie bardziej zapamiętam samo istnienie tematu Goralenvolk niż to co Koszałka opowiedział o nim w ramach swojego filmu.
-
"Diuna: Część druga" to film wyjątkowy. Taki, który zdarza się raz na wiele lat. Produkcja wręcz kompletna, pozostawiająca inne blockbustery daleko w tyle pod kątem reżyserii, scenariusza i realizacji. Od początku do końca zachwyca wiele razy oferując intensywne wrażenia oraz monumentalne widoki. Przy tym pomimo tych wielkich słów, to film, który wcale nie zatraca się w kreowaniu widowiska.
-
"Dziewczyna influencera" jest tak niemożliwie bezpieczna, że brakuje jej ciężaru oraz wiarygodności potrzebnych do dobrego poruszenia tematu, który obrała.
-
Można poczuć jakby cofnęło się do początku wieku. Możliwie nawet lat 90. To były mroczne czasy dla kina superbohaterskiego. Kojarzą mi się ze zbędnymi, kuriozalnymi oraz nieporadnie zrealizowanymi dziełami. I te określenia jak najbardziej pasują do "Madame Web". Od razu widać, że to nie był film zrodzony z jakiejś artystycznej wizji, tylko kolejna absolutnie niepotrzebna geneza o postaci, którą niewiele osób zna lub pamięta.
-
Niestety "Akademia pana Kleksa" to film, w którym nic nie jest przemyślane. Brak spójnej wizji jest absolutnie zatrważający w tak dużym projekcie. Dotyczy to reżyserii, scenariusza oraz montażu. Wszystkie te elementy wypadają koszmarnie.
-
"Aquaman i zaginione królestwo" to film, który stanowi jeden z największych spadków jakościowych jakie widziałem w kinie. Jest on gorszy od poprzedniej części na każdym możliwym polu. Nie zostało tu nic z uroku oraz odświeżającego wyglądu pierwszego filmu. Tylko okazjonalnie przebija się kreatywność Jamesa Wana.
-
Otóż film Paula Kinga sam w sobie jest całkiem dobry. Jednak jego problem tkwi w tym jaką interpretację tej postaci oferuje. A jest ona niespecjalnie ciekawa i zbędna.
-
W końcu "Godzilla Minus One" to świetne, nowe spojrzenie na oryginał, które obiera świeżą perspektywę na temat wojny i prezentuje złożony oraz dojrzały portret kraju, który musi ponownie podnieść się z gruzu po poprzedniej tragedii.
-
82 grudnia 2023
- 12
- Skomentuj
-
Kristoffer Borgli wraca po niezłej "Chorej na siebie" z filmem, który również mierzy się z tematem sławy, choć od innej strony. Jego dobre pojęcie o współczesnym świecie i internecie znowu skutkuje udaną produkcją, która do tego jest zauważalną poprawą dla niego jako reżysera.
-
7.51 grudnia 2023
- 8
- Skomentuj
-
Nie ma w "Saltburn" niczego do czego warto byłoby wracać w myślach. Jest ono pustą produkcją, która trochę rozbawi, pokaże piękne widoki, a także zadowoli widokiem paru znanych i utalentowanych nazwisk, ale nie pozostawi po sobie nic. W końcu nie ma tu nawet niczego specjalnie odważnego.
-
"Życzenie" jest słabym musicalem. Tragicznie napisaną historią. Produkcją z marną reżyserią. A także momentami desperackim przypomnieniem jakie to cudowne filmy stworzono w studiu. W momencie kiedy twórcy powinni byli skupić się na tworzeniu czegoś dobrego. Co działałoby zarówno osobno jak i w połączeniu ze świętowaniem rocznicy.
-
Jednak niech was nie zniechęcą te słowa o trzecim akcie, bo nawet jeśli to najsłabszy segment filmu, to wciąż liczne zalety przeważają nad wadami. Nowe Igrzyska śmierci są porządnym blockbusterem, któremu udało się uniknąć łatki zbędnej produkcji i skoku na kasę. Jest to w zasadzie najlepszy film w serii, który powinien przyciągnąć nie tylko fanów, ale i przede wszystkim nową widownię.
-
W końcowym rozrachunku dzieło Manna jest nierówne. Szkoda, że tak wygląda jego wymarzony projekt. Niby sporo rzeczy brzmiało dobrze na papierze, ale jednak ich wykonanie pozostawia trochę do życzenia. Może osoby z pasją do tego tematu znajdą więcej dla siebie. Albo skończą bardziej rozczarowane.
-
Ten film popełnia wszystkie możliwe błędy produkcji dotykającej takiej tematyki.
-
To najlepszy film Yorgosa Lanthimosa. Kompletny, urzekający i wspaniale zrealizowany. Przy takim nagromadzeniu absurdu oraz tematów, nie było łatwo sprawić, aby historia miała tak konkretny przekaz dotyczący odkrywania i poprawy siebie, a jednak wszystko jest spójne. Takiej emancypacyjnej podróży do odnalezienia swojej roli w nieprzychylnym środowisku. Ciężko dorównać czemuś tak fascynującemu, unikalnemu i wszechstronnemu.
-
Przy tym "Marvels" nadal nie prezentuje tragicznego poziomu. Choć sporo rzeczy nie działa w pełni z powodu pospiesznej produkcji, to jest to bezbolesny seans, który potrafi od czasu do czasu sprawić trochę frajdy dzięki swojemu gimmickowi związanemu z głównym trio bohaterek. Zaś one choć miewają lepsze i gorsze momenty w swoich relacjach, to nadal ciągną film.
-
Tymczasem jest to film, który nie dość, że ogólnej publiki raczej nie przekona do sprawdzenia gier, to jeszcze dodatkowo ją wynudzi swoją bezpiecznością oraz słabym wykorzystaniem głównego konceptu. Natomiast fani mogą czerpać nieco więcej przyjemności z widocznej miłości do marki, która została tu przelana, ale nie wiem czemu mieliby się oni tak entuzjastycznie cieszyć oglądaniem tego co znają jeśli zostało to na siłę wciśnięte bez przemyślenia.
-
To nie jest łatwa produkcja, ale zdecydowanie warto się z nią zmierzyć. Szczególnie w kinie. Jak nie z powodu ułatwienia sobie śledzenia historii, to dla walorów produkcyjnych, które łatwiej docenić na dużym ekranie. Zresztą, szczęściem jest to, że w ogóle ten film istnieje i wyszedł w takiej formie. Warto to celebrować wybierając się do kina.