-
Ostatecznie "How to Have Sex" to film wartościowy i istotny - poruszana tematyka nigdy nie przestanie być aktualna, dlatego warto prezentować ją widowni raz za raz w różnych wariacjach. Jest to jednak jednocześnie również produkcja, która ciągnie zbyt wiele srok za ogon, przez co wydźwięk większości subtelnych wątków rozmywa się, a nacisk - mimo że materiały promocyjne zdają się sugerować inaczej - położony zostaje głównie na dziewczęcym stłamszeniu i niemocy wobec męskiej opresji.
-
Trzeci sezon "The Office PL" to najlepsza seria do tej pory, która rysuje przyszłość serialu w ekscytujących barwach. Ekipa scenarzystów - w składzie: Łukasz Sychowicz, Jakub Rużyłło, Mateusz Zimnowodzki i Mateusz Płocha - wykonała kawał dobrej roboty, podobnie jak Maciej Bochniak, który spiął całość reżysersko z odpowiednim wyczuciem komedii i dramatu.
-
Nie jest filmem odkrywczym, ale na pewno wartym uwagi przez dobrze wyegzekwowaną wizję reżyserską, przystępną formę i sympatyczną "swojskość". Podróż ojca i synem odbyta samochodem przez eklektykę ich trudnych charakterów zdaje egzamin.
-
Lecz Welchmanom, podobnie jak Reymontowi, ani na moment nie zależy na stygmatyzacji ani afirmacji prezentowanego świata. Tam, gdzie książkowy pierwowzór stawiał na wydobycie z chłopskiego świata rytualnego cyklu pracy wynikającego z zespolenia ludzkich losów z naturą, tam najnowszy film twórców "Twojego Vincenta" koncentruje się przede wszystkim na trafnym sportretowaniu ludzkich słabości i bezowocności wrażliwości w świecie pozbawionym złudzeń.
-
Szkoda jednak średniej intrygi i tego nieszczęsnego finału - jeśli to faktycznie pożegnanie z całą serią, to Paweł Zawadzki zasługiwał na efektywniejszy pochówek.
-
Serdecznie polecam i jestem pod dużym wrażeniem, że to reżyserski debiut, ponieważ Tereza Nvotová snuje swoją opowieść bez niemal żadnych fałszywych nut.
-
Przypadł mi do gustu przede wszystkim ze względu na przenikliwie studium przypadku sytuacji masakry wśród wiarygodnych nastolatków, którzy do samego końca spierają się nie tylko z szaleńcem goniącym ich z maczetą, ale również... cóż, jak to nastolatkowie, przede wszystkim ze swoim własnymi ego, pierwszymi miłostkami i oczekiwaniami na temat życia skonfrontowanymi z rzeczywistością.
-
Serdecznie polecam "Obcy porwali mi rodziców i teraz czuję się trochę głupio" wszystkim fanom nietraktujących się do końca poważnie familijniaków science-fiction, których w obecnym kinie mainstreamowym zdaje się być jak na lekarstwo. Czy są tu jakieś wady? Prawie na pewno tak, ale w tego typu produkcjach nigdy nie przykrywają one pełnej serca całości.
-
Kino dojrzałe i przemyślane - Domalewski już nie raczkuje, on stoi wyprostowany i jest jeszcze bardziej pewny siebie niż wcześniej. Reżyser usprawnia swój warsztat, pisząc - w moim odczuciu - jeszcze bardziej precyzyjny scenariusz, niż poprzednio, czego konsekwencją jest historia, która przez wielu być może nie zostanie uznana za bardziej odkrywczą od jego debiutu, z pewnością jednak w znaczący sposób mu nie ustępuje.
-
Ostatecznie historia jawi się jako banalna i... po prostu nudna, co jest największym grzechem produkcji. Shadow nierzadko imponuje wizualnie i jest ładnym nabytkiem do dorobku kina kostiumowego tamtego okresu, sceny akcji są czymś nietypowym i atrakcyjnym, słabo rozwinięte postacie i nieciekawie prowadzona fabuła skutecznie eliminują jednak pozytywne wrażenia płynące z seansu.
-
W żadnym stopniu nie jest objawieniem - jest to jednak obraz na tyle szczery i angażujący, że warto się nim zainteresować.
-
To film, którego nie mogę nazwać szczególnie nieudanym - dużo tu serca i fajnej obyczajówki, ale również nijakości i zmarnowanego potencjału. Ciężko tu zarówno o przesadne rozczarowanie, jak i o zachwyt - decyzja o obejrzeniu nie będzie najgorszą podjętą decyzją w tym roku, bardzo możliwe jednak, że po kilku dniach zapomnimy, że w ogóle mieliśmy z filmem Lartigau styczność.
-
Mam wrażenie, że historia nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału - jeśli ta sama fabuła zostałaby opowiedziana w klasyczny sposób, mogłaby wzbudzić o wiele więcej emocji spowodowanych nawiązaniem z bohaterami więzi, która nie byłaby niepotrzebnie zakłócana zabiegami reżyserskimi.
-
Intrygujący i stworzony za niewielkie pieniądze eksperyment formalny, który rozwija swoje pozornie proste założenia fabularne w wielu zaskakujących kierunkach - a wszystko to w sposób tak samo zabawnie-niezręczny, jak widok głównego aktora z zabójczo poważnym wyrazem twarzy, ubranego w kimono i wykonującego wygibasy na treningowej macie.
-
Hejter to film znacznie dojrzalszy od swojego poprzednika, który faktycznie ma szansę trafić do wielu widzów - nawet tych, którzy, tak jak ja, nie podchodzą zbyt entuzjastycznie do "jedynki".
-
Zdecydowanie jeden z lepszych filmów mijającego roku, chociaż to przede wszystkim nie jest tylko film - to czysty triumf ludzkiej wrażliwości.
-
Całość jest również bardzo lekkostrawna i całkiem dynamiczna łatwo mogę sobie wyobrazić, że grupki znajomych, szukające w Godzinie oczyszczenia zaledwie niewielkiej ilości rozrywki w okresie świątecznym, znajdą ją z łatwością - nawet, jeśli cała treść rozmyje się w ich świadomości po kilku godzinach od seansu, bo jest to niestety film wybitnie łatwo wypadający z pamięci.
-
Current War nie można jednoznacznie zaliczyć do obrazów nieudanych - każda techniczna część składowa została wykonana przyjemnie poprawnie - tak przyjemnie, że postanowiłem o nich nie wspominać: ot, są i nikomu nie przeszkadzają, a aktorstwo stoi na bardzo wysokim poziomie. Jestem w stanie też wyobrazić sobie, że dla niezaznajomionych bliżej z tym elementem elektrycznej historii Ameryki film będzie dużą gratką i satysfakcjonującym odkryciem.
-
Z perspektywy czasu śmiało można powiedzieć, że The Sovenir to jedna z najbardziej kontrowersyjnych pozycji, jakie można było obejrzeć w ramach pokazów galowych na tegorocznej edycji festiwalu Nowe Horyzonty.
-
Bardzo cieszy również, że Aster przy tworzeniu scenariusza nie opierał się tylko i wyłącznie na zaletach własnej wyobraźni - widać tu dużo fascynacji folklorem i czerpania z obcych kultur, co sprawia, że niektóre obrazy, poprzez czynnik realistyczny, są jeszcze bardziej przerażające. Po dwóch seansach ciężko wskazać mi choć jedną, znaczną wadę Midsommar.
-
Gdy chcę podsumować Sauavage, na usta cisną mi się tylko dwa słowa: niewykorzystany potencjał. Mimo wielu plusów, w tym przede wszystkim dobrej fabuły i płynącej z niej refleksji, trudno nie odnieść wrażenia, że wszystko mogłoby być zrobione po prostu... lepiej.
-
Zdecydowanie nie jest dla każdego, zwłaszcza, gdy do każdej produkcji podchodzi się ze zbyt dużą powagą i dosłownością. Mimo to warto dać Asako szansę - istnieje bowiem szansa, że szalone pomysły reżysera przypadną Wam do gustu, a gdy tak się stanie - czeka Was naprawdę przyjemny, dwugodzinny seans.
-
Zaraz po seansie będziemy bardziej skonfundowani, niż pewni wartości Synonimów. Jest to zdecydowanie film bardzo nietuzinkowy, wywołujący wiele skrajnych emocji - nic więc dziwnego, że tak bardzo przypadł do gustu tegorocznemu składowi jury w Berlinie.
-
Przedszkolankę można by porównać do współczesnej poezji - nie wszystkie zabiegi są dla nas zrozumiałe, niektóre wydają się być zbędne, a tempo nie sprawia pełni satysfakcji. Lecz jak to z poezją bywa - czasem jedno zdanie lub nawet słowo tak bardzo uderza w naszą wrażliwość, że ma szansę na dłużej zamieszkać w sercu.
-
Naprawdę ciekawa propozycja i jak na razie jeden z lepszych filmów, jakie trafiły na polskie ekrany w niedawno rozpoczętym 2019 roku. Jeśli cenicie sobie egzotyczne, niebanalne i wrażliwe kino, które rządzi się swoimi prawami co do narracji i tempa opowiadanej historii, nie mogliście trafić lepiej.
-
Film mądry, reżyser jednak boi się podjąć ryzyko i pójść "krok dalej" w tym, co opowiada. Najnowsza produkcja Hosody to świetna propozycja dla dzieci, które będą nią zachwycone - lecz mimo, że posiada głębię skierowaną dla dojrzalszych odbiorców, nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału. To ciepła historia jakich wiele, której ciężko będzie wytrzymać próbę czasu i wątpliwe, by została specjalnie zapamiętana w tytułowej "mirai" - czyli przyszłości.
-
Dobry i mocny obraz o ważnej tematyce. Zdecydowanie warto poznać historię Ajki, mimo że do bardzo dobrego poziomu brakuje jej jednak odrobiny ikry.
-
W czasach, gdy wszelka rozrywka serwowana nam przez wysokobudżetowe produkcje amerykańskie zdaje się być chłodno kalkulowana i bezpieczna, wszyscy potrzebujemy raz na jakiś czas odejścia od zasad i odrobiny bałaganu. I "Climax" właśnie takim bałaganem jest - mimo, ze momentami może sprawiać wrażenie zbyt natarczywego.
-
Wiele użytych przez reżysera pomysłów sprawdza się na medal, ale ciężko nie odnieść wrażenia, że scenariusz nie został dopracowany w takim samym stopniu, jak pozostałe elementy produkcji. Stylistyka, zdjęcia i dobra pierwsza polowa zdecydowanie wybijają jednak całość powyżej przeciętności.
-
Jest obrazem dopracowanym pod każdym względem i zawiera w sobie tak szeroki wachlarz autentycznych, ludzkich emocji, że na pewno zapadnie w pamięć oglądających na długi czas. Co ważniejsze jednak - jest to również rewelacyjny debiut i jeden z tych filmów, gdzie obecność samego reżysera jest wręcz namacalna.
-
Świetny koncept zrealizowany z pewnymi potknięciami to za mało, by przykuć uwagę każdego i uczynić z tego seansu coś wyjątkowego. Jest to bardzo "mała" produkcja, zawiera jednak na tyle dużo czaru i estetycznych wrażeń, że warto dać jej szansę.
-
Mimo momentów zahaczających o miano bycia widowiskiem średnim i nie zapadającym w pamięć zdecydowanie wychodzi obronną ręką przy pomocy czujnego oka reżysera i dopieszczenia warstwy wizualnej. Oczywiście, mógł to być film lepszy - krótszy, bardziej magnetyczny i lepiej wyreżyserowany, zwłaszcza w kwestii balansu między głównymi bohaterami - ale w obecnej formie to i tak dobra rozrywka i coś, czym warto się zainteresować.
-
Niemal horror idealny - wszystkie jego wady blakną w konfrontacji z oryginalną, świetnie poprowadzoną fabułą i faktem, że tak dobrego kina grozy nie mamy okazji w ostatnim czasie oglądać na dużym ekranie zbyt często.
-
Thriller psychologiczny, horror, metafora, rodzinny melodramat - jakby o "Wieży" nie mówić, jest to przede wszystkim wyszukana i przemyślana zabawa formą i przykład dobrze wyegzekwowanej wizji reżyserskiej. A w tym samym czasie to jeden z najbardziej interesujących seansów, jakie odbyłem w tym roku i coś, czemu zdecydowanie warto dać szansę - nawet, jeśli nie gustujecie w pełnym dziwności kinie niezależnym.
-
Estetyczna uczta dla oka, której wszystkie elementy tworzą bardzo oryginalny i niebanalny film będący unikatowym doświadczeniem, zwłaszcza na sali kinowej.
-
Gdyby zdecydowano się na tradycyjny sposób opowiadania historii, film może nie byłby wiele lepszy, lecz przynajmniej miałby szansę w pełni sprzedać nam swoją wizję i pewne wartości, które reżyserka zdecydowanie tu zawarła. W takim formacie jednak seans to zwyczajna droga przez mękę, której nie polecam nikomu.