Igor Szokalski
Krytyk-
Jedynym pozytywem tego całego filmowego ambarasu jest Mackenzie Davis, grająca kobitkę z przyszłości, mającą bronić przed nowym Skynetem aktualnej odpowiedniczki Sary Connor, ale co z tego, że ona jedna na planie się stara, skoro wszyscy wokół wręcz przeciwnie.
-
Biorąc pod uwagę, że oglądamy konkluzję historii rozpisanej na trzy filmy, takie rozwiązanie sprawia wrażenie nie zaskoczenia, ale zwykłego braku inwencji i dobrego planowania w opowiadaniu historii. Jak byście się czuli, gdyby na chwilę przed wielkim pojedynkiem z Jokerem Batman u Nolana najzwyczajniej wpadł pod samochód?
-
Nawet tych kilka mankamentów nie jest w stanie przysłonić faktu, że mamy do czynienia z dobrym filmem na bardzo ważny temat. Smarzowski z każdym kolejnym obrazem coraz mocniej udowadnia swoją odwagę w podejmowaniu tematów, których inni boją się tykać, i jednocześnie staje się coraz większym humanistą kina, starając się zrozumieć genezę zła i pokazać inną, lepszą drogę.
-
-
Prawdopodobnie nie znajdzie podobnej rzeszy fanów, bo raz, że nasz świat dogonił futurystyczne wizje i pozbawił je efektu novum, które znowu przyciągałoby ludzi do tego świata, dwa, że film Villeneuve'a - choć pięknie zrobiony i odważny w intensywności proponowanych doznań - nie ma drugiego dna, w które widz mógłby raz za razem się zanurzać.
-
Oglądając Dunkierkę, widać, że Nolan bardzo chciał zrobić film wojenny inny niż wszystkie. Zabawa chronologią, praktycznie niemi bohaterowie, decyzja, by wróg pozostawał bezosobowy - to wszystko jest rzeczywiście ciekawe, jednak koniec filmu jasno pokazuje, że nawet twórcy pokroju Nolana trudno uciec od największego grzechu konwencji - wojennego patosu wylewającego się z ekranu.
-
Cieszę się, że Wright próbuje nowych rzeczy z nowymi aktorami, ale pozbawiony głównej cechy, która wyróżnia jego kino wśród innych remikserów kina, niebezpiecznie zaczyna się zlewać z resztą podobnych jemu twórców - a to najgorsza rzecz, jaka może przydarzyć się reżyserowi, którego widzowie pokochali za jego oryginalny styl.
-
Zamiast opowieści godnej ponad pięćdziesięciu lat komiksowej historii tego bohatera, studio po raz kolejny daje nam wymuszony bryk z postaci, próbujący wyjaśniać jej obecność w większej historii, którą Marvel już pisze dla swoich bohaterów.
-
Jedna rzecz udała się świetnie: realistyczne oddanie słodko-gorzkich relacji we współczesnej polskiej rodzinie. Ale cała reszta wyszła już jak zwykle.
-
Pomimo brutalnego zamerykanizowania całości, film zachował resztki czaru średniowiecznych chińskich legend, ma świetne walki, jest dobrze zagrany, ma dobry stosunek patosu do humoru, i naprawdę ogląda się to z niekłamaną przyjemnością.
-
Boleśnie przekonujemy się, że to, co świetnie działa jako pięciominutowe internetowe wideo, niekoniecznie sprawdza się jako pełnometrażowy film kinowy.
-
Świetnie balansuje między osamotnieniem we współczesnym świecie, komedią pomyłek, tragedią rodzinną a niegłupim slapstickiem.
-
Z dobrym aktorstwem, opowiedziany wysmakowanymi obrazami. Szkoda tylko, że poważny temat tak niesmacznie sprowadza do statusu fanaberii zagubionego artysty.
-
Zrobiony jest z wyczuciem, szacunkiem i mądrością należną cyklowi, który ma przywilej kontynuować.
-
Za mało fajnej rozrywki, żeby oglądać to jako "stupid fun", a za dużo głupot i bagatelizowania, żeby traktować to poważnie jako katastroficzne SF.