
- The Danish Girl
- Biograficzny, Dramat
- USA, Niemcy, Wielka Brytania, Belgia, Dania
- 120 min
Małżeństwo artystów malarzy - Einara i Gerdy Wegenerów - zostaje poddane próbie, gdy mężczyzna zmienia płeć.
- Aktorzy: Eddie Redmayne, Alicia Vikander, Ben Whishaw, Matthias Schoenaerts, Sebastian Koch i 15 więcej
- Reżyser: Tom Hooper
- Scenarzysta: Lucinda Coxon
- Premiera kinowa: 22 stycznia 2016
- Premiera DVD: 23 maja 2016
- Premiera światowa: 5 września 2015
- Ostatnia aktywność: 18 maja
- Dodany: 18 lipca 2016
-
Jest wszystkiego po trochu: poważna problematyka, doskonały aktorski duet, piękne kostiumy i zjawiskowa scenografia. Jest też obecny reżyser, który zdołał połączyć każdy z tych elementów w jedną, spójną całość.
-
Z dobrym aktorstwem, opowiedziany wysmakowanymi obrazami. Szkoda tylko, że poważny temat tak niesmacznie sprowadza do statusu fanaberii zagubionego artysty.
-
Jest tu wprawdzie kilka scen zapadających w pamięć, ale jeżeli "Dziewczyna z portretu" zajmie miejsce na kartach historii kina, to bardziej niż przez swoją jakość, stanie się to dzięki tematyce, wciąż nowej w wysokobudżetowych produkcjach.
-
Jest niedoskonała i chwilami ckliwa, ale na swój sposób też piękna i dobrodusznie szczera.
-
Powierzchowność i sentymentalizm rodem z taniego romansu.
-
Festiwal niespełnionych obietnic, gdzie góruje ponad wszystkim tematyka.
-
Cohen w cudowny sposób wprowadza nas kamerą w kobiecy świat, pokazuje to co może zachwycać i odkrywa te zachwyty na naszych oczach.
-
Fascynację kobiecością podkreślają zdjęcia stałego współpracownika Hoopera, Danny'ego Cohena. Skupione na detalu i fakturze, wydobywają z przestrzeni mroczne przedmioty pożądania Einara/Lili.
-
Myślę, że taka postać jak Lily Elbe zasługuje na lepszy film, który problem głównej postaci nie tylko pokaże, ale również w jakikolwiek sposób rozwinie.
-
Nietuzinkowy Eddie Redmayne, poruszająca Alicia Vikander, zachwycające obrazy i przepiękna Kopenhaga z lat 20. ubiegłego stulecia.
-
Z socjologicznej perspektywy "Dziewczyna z portretu", mainstreamowa i przystępna dla przeciętnego odbiorcy, to dzieło nie do przecenienia. Emocjonująca, oparta na faktach historia, zrealizowana z warsztatową maestrią i świetnie zagrana powinna okazać się mocnym graczem box office'u.
-
Nie dość, że przenosi ten wstydliwy do niedawna topos na duży ekran, to jeszcze nadaje mu gustowną kostiumową oprawę lat 20. ubiegłego wieku i melodramatyczną aurę, co niewątpliwie nobilituje i uszlachetnia opowieść.
-
Zdjęcia, kostiumy, charakteryzacja, czy scenografia - to po prostu jest mistrzostwo. Gdyby filmy nagradzano tylko za bycie pięknymi, to ten by zgarnął każdą możliwą nagrodę. Tak się jednak nie dzieje i nawet te rzeczy nie wynagrodzą słabego scenariusza.
-
Nie jest to obraz przełomowy czy zaskakujący, jednak ze względu na wspaniałe kreacje aktorskie i piękną historię miłosną pozwala spojrzeć szerzej na kwestię transpłciowości.
-
Jest jak dotąd najlepszym filmem Hoopera zarówno wizualnie jak i aktorsko, co nie znaczy, że nie posiada skaz konformizmu. Nie ma tu tej "słodkości", co w jego dwóch wcześniejszych produkcjach, jednak jednoznaczne spojrzenie na problem bez możliwości usłyszenia głosu opozycji stawia ten film jedynie pośród najlepszych w ostatnim dziesięcioleciu, a nie wybitnych.
-
Ładne obrazki nie wystarczą.
-
Jest z całą pewnością warsztatowym majstersztykiem, starannie uwypuklającym jeszcze wszelkie tąpnięcia w mikroświecie głównych bohaterów.
-
Warto obejrzeć ten film choćby tylko ze względu na dwóch, naprawdę dobrze grających aktorów.
-
Koneserzy piękna na pewno docenią przedwojenne kostiumy i secesyjne budownictwo. Brawa również dla scenarzysty i reżysera za podjęty temat transseksualności - pokazanie historii ikony tego ruchu Lili Elbe.
-
Hooper na szczęście nie popada w patos i szczędzi nam wartościowania, a w zamian tworzy subtelny obraz, dla widzów wrażliwych, który ogląda się z przyjemnością.
-
Dzięki pewnym uproszczeniom i ładnej oprawie, dzieło Hoopera to film, który podaje trudny temat w zjadliwym sosie - ciężko to nazwać ucztą kinomana, ale na kolację z pewnością wystarczy.
-
Ogląda się niezwykle obojętnie bez jakiegokolwiek zaangażowania. Niemniej jednak nadal jest to ciekawa i wciągająca opowieść.
-
Jego niewątpliwymi atutami są malownicze zdjęcia, muzyka i zjawiskowa Alicia Vikander. Na tym jednak wszelkie plusy się kończą.
-
Styl Toma Hoopera pozwala nacieszyć wzrok plastycznymi i wyjętymi z przeszłości kadrami, nie umniejszając przy tym swoich bohaterów, którzy - spójrzmy prawdzie w oczy - są tłem pierwszoplanowym w obrazie reżysera.
-
Dzieło wysmakowane plastycznie, wybornie zagrane i jeśli czegoś mu brakuje, to z pewnością większej odwagi reżysera i bardziej subiektywnego, oceniającego ujęcia przez niego tematu, które zastąpił tu lekki konformizm.
-
Film, który miał ledwie wzruszyć i pokrzepić widza, stawia mu więc wyższe wymagania artystyczne i estetyczne.
-
Uczy tolerancji i otwiera na inność, lecz czyni to w sposób subtelny i nienachalny, nie posługując się szantażem emocjonalnym.
-
Hooper tym razem zrealizował zaledwie przyzwoite kino, chociaż nie wiadomo co tak naprawdę nie zagrało.
-
Oswaja z innością i pokazuje, że największy problem przedstawiciel mniejszości może mieć nie z wrogo nastawioną większością, lecz z sobą samym.
-
Ogląda się dobrze, a dzięki zdjęciom Danny'ego Cohena jest w stanie oczarować zmysły, jednakże potencjał na mocne, wartościowe kino, które wywoła rzeczywiście jakiś społeczny przełom, został zaprzepaszczony.
-
Wysublimowanej wizualnie opowieści nie starcza energii, tempa. Twórcy nie umieli wybrać wiodącego wątku, w efekcie nie doświetlając żadnego wystarczająco.
-
Niestety, w cudownie odtworzonej na poziomie scenograficznym, kostiumowym i lokacyjnym "Dziewczynie...", najbardziej razi sam tekst scenariusza. Momentami bywa bardzo kiczowato i melodramatycznie.
-
Oglądając Dziewczynę z portretu, miałam wrażenie, że żadnemu z poruszanych tematów nie poświecono odpowiedniej uwagi, a wizualne fajerwerki nie są w stanie odwrócić naszej uwagi od faktu, że patrzymy na kolorową wydmuszkę.
-
O seksualności Einara/Lili nie decydują pończochy czy sukienki, ale jej sposób myślenia i zachowania, dzięki czemu "Dziewczyna z portretu" staje się intelektualnym kinem uczącym tolerancji i zrozumienia.
-
Nie byłaby tak dobrym filmem, gdyby nie świetne zdjęcia Danny'ego Cohena.
-
Pomimo pięknego wykonania, to jednak "Dziewczyna z portretu" nie ma ambicji przedstawienia nowej perspektywy w poruszanej tematyce i stawia na proste wyciśnięcie łez.
-
Problemem "Dziewczyny z portretu" jest scenariusz, który posługuje się konwencją kostiumowego melodramatu. Sztuczny i papierowy. Wszystko, co w tym filmie warto docenić, najlepiej zobaczyć w kinie.
-
Transgenderowa agitka ze świetną rolą Redmayne'a.
-
Po prostu niezwykła miłosna historia. Zagrana przez znakomitych aktorów, przyodzianych w niezwykłe kostiumy, z piękną, nieco "nymanowską" muzyką Alexandre Desplata i znakomitymi kadrami. Po prostu - dobre kino.
-
Skomplikowany proces odkrywania uwięzionej w męskim ciele kobiecości.