Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

typowyjedrzej

Użytkownik

Jestem wybitnym filmoznawcą, więc mam sporo do powiedzenia na każdy temat.

  • Dołączył: 11 czerwca 2018
  • Twórca najlepszej z filmowych historii o Harrym Potterze nie zawodzi też na art-house'owym poletku. Złoto!

  • Kto by się spodziewał, że po dwóch siermiężnie zrealizowanych filmach dostaje UDANY FILM ZANUSSIEGO. Po "Obcym ciele" byłem przekonany, że jego umysł wpadł w już to miejsce, z którego na starość się nie wychodzi i no wiecie, że ogólnie już po typie. Tymczasem nie dość, że mamy mit Fausta na ekranie i mocne filozoficzne pierdolamento to cała historia jawna fajnie se leci, trzyma się kupy, trzyma w napięciu i jeszcze dobrze wygląda

  • Jakk chcesz zaskoczyć widza, stworzyć jakiś skonsternowany świat to albo Wam się uda, albo Wam wyjdzie pretensjonalne gówno.
    Tutaj pretensjonalne gówno.

  • to ciekawe Wam powiem, to ciekawe. W sumie prawdopodobnie jeden z lepszych filmów w Gdyni, z kurwa ZAJEBISTĄ rolą Aleksandry Koniecznej w roli Igi Cembrzyńskiej. Wiecie no, ja Kondratiuka znam tylko Hydrozagadkę i jest to mój jeden z ulubionych polskich filmów ever, toteż jakoś ta historia mnie poruszyła. A że jest przy okazji gorzka, ale też nieco zabawna i powiedzmy gdzieś tam zostawia jakąś nadzieję to super.

  • o kobiecym alkoholiźmie, ale jakoś bezmięsnie. Tak po Dębskiemu typowo. Nie powiem, żeby to był jakiś źle nakręcony albo nudny film, bo momentami nawet mnie ścisnął za gardło, ale to jest typowa Dębska Księżna Polskiego Obyczaju także naprawdę wiadomo jak to się wszystko rozegra. Gorsze niż Moje Córki Krowy, lepsze niż Plan B (bo nic nie może być gorsze niż Plan B). No tak se Kochani zasadniczo.

  • OT, KLASYCZNA SMARZOWSZCZYZNA. WSZYSTKO WSPANIALE ZAGRANE (WIĘCKIEWICZ JUŻ 12. RAZ W TEJ SAMEJ ROLI, MOJA GRATULACJA), NADWYRAZ DRAMATYCZNE, ALE JAKOŚ NIE DO KOŃCA DLA MNIE ZGRABNIE NAPISANE. A KSIĘŻA WCALE NIE TACY ŹLI, PROSZĘ TUTAJ NIE PIERDOLIĆ GŁUPOT, ŻE TO O PODŁYCH KSIĘŻACH.

  • Film widziałem na Nowe Horyzonty i im dalej od seansu tym gorszy jego obraz zostaje w mojej głowie. Zarówno w plastyce jak i w odbiorze treści. Coś tam jakieś niedorobione, coś niedopracowane i brakło pieniędzy na dobrego oświetleniowca i chęci scenarzystkom na napisanie tego scenariusza porządnie. Fajno, że coś innego w końcu niż BABY-PRZY-GARACH-I-RUCHAĆ-TYLKO-BOGATYCH-CHŁOPAKÓW, ale całość wypada mocno 4,5/10. Ach no i co najważniejsze - to jest po prostu kurewsko nudne.

  • Po co? Czy każdy hero, villain, krewny i znajomy villaina, kolega kuzyna superbohatera musi dostać swój film? I czy trzeba je robić tak na łapu capu? No nie podobało mi się chyba nic. Nie podobał mi się Tom Hardy, który się starał, ale pracował z opornym scenariuszem, nie podobała mi się historia rodem z 2003, która przestanie Cię zaskakiwać tak po 7 minutach, bo jest 15 lat później i w sumie całkiem sporo rzeczy już widziałeś w kinie superbohaterskim, więc po co odgrzewać tak stary kotlet.

  • 1. Gadają sb o tańcu
    2. Tańczą sb
    3. Gadają sb o segzie
    4. Tańczą sb
    5. Robią sb przemoc i segz

    (to nie moje słowa, ale to moja opinia)

  • PIRSZY CZŁOWIEK TO MOIM ZDANIEM ŚWIETNY POPIS CLAIRE FOY, WSPANIALE ZREALIZOWANY FILM Z TAKĄ O PLEPLE HISTORIĄ. NIC WYBITNEGO, NIC DOTYKAJĄCEGO SERDUSIA. MOŻE GDYBY WSTAWIĆ KOGOKOLWIEK ZA RYANA GOSLINGA TO BYŁOBY LEPIEJ, ALE CHAZELLE PEWNIE SIĘ Z NIM PYRTASI PO GODZINACH I MU ZABUKOWAŁ GAŻĘ DO 2050.

  • ala Netflixowy teen film o leczeniu w ewangelickim ośrodku homoseksualnej młodzieży w latach 90. Dupa z American Honey nazywa się w tym filmie Jane Fonda i to szanuje. Poza tym m e h.

  • Z jednej strony to wizualny majstersztyk i pyszna Dakota (dziwne, bo normalnie jej nie trawię) i oczywiście Tilda również wybitna i tak dalej i tak dalej, plepleple. Z drugiej strony jednak ani to szokujące, ani to straszne, ani to nieszczególnie buduje napięcie. Taki raczej 2,5 godzinny festiwal wizualnych fajerwerek nam pan Luca Guantanamo funduje.

  • Jest to koszmarne fabularnie, ale bardzo sympatyczne muzycznie. Tyle, że się do kina jednak chodzi na filmy, a nie na słuchanie piosenek.

  • To jeden z tych filmów, który już po kilku minutach mówi Ci, że nie będzie normalną historią i tak właśnie jest. To jest popierdolony film. Bardzo polecam, świetny Stanfield - lubię tego typa.

  • To nie tak, że druga część jest jakaś masakrycznie zła i nie da się tego oglądać. To wciąż ładne obrazki, to wciąż słodka jak miód pani Więdłocha, ponownie ktoś próbuje nas rozśmieszyć i wzruszyć i rozkochać w bohaterach od nowa, ale jakoś mmm no czy ja wiem czy to się udało? Mnie zupełnie nie śmieszy. Może za wiele oczekiwałem? Może te same wyświechtane klisze już na mnie tak nie działają? Może nie jestem grupą docelową tych jakże niewysublimowanych product placementów?