Małżeństwo poszukuje surogatki. Kiedy znajdują odpowiednią kandydatkę okazuje się, że jest lesbijką.
- Aktorzy: Julia Kijowska, Eliza Rycembel, Andrzej Konopka, Katarzyna Gniewkowska, Maria Peszek i 15 więcej
- Reżyser: Olga Chajdas
- Scenarzyści: Marta Konarzewska, Olga Chajdas
- Premiera kinowa: 5 października 2018
- Premiera światowa: 28 stycznia 2018
- Dodany: 9 lutego 2018
-
Gdyby w polskim kinie przyznawano nagrody dla najlepszego duetu aktorskiego Julia Kijowska i Eliza Rycembel powinny być absolutnymi faworytkami. A i statuetka dla tercetu mogłaby im przypaść, wespół z Andrzejem Konopką.
-
Po reakcjach ludzi miałem wrażenie, że Nina została stworzona tylko dla mnie. Bo ja, nie potrafię o niej powiedzieć złego słowa.
-
To prawda, że film podąża utartymi fabularnymi ścieżkami kina queer, można w nim odnaleźć upraszczające klisze i narracyjne dziury. Ale te niedoskonałości świetnie tuszuje ambicja projektu - jego złożoność i wielowymiarowość.
-
Z jakiegoś powodu jednak jest tak naprawdę pierwszym polskim filmem lesbijskim. W tym temacie rodzime kino zawiodło. Ma przed sobą jeszcze dużą lekcję do odrobienia.
-
To jeden z tych filmów, które trwają dwie godziny, ale widz ma wrażenie, że siedzi na sali kinowej ze cztery. Niestety, trudno powiedzieć coś dobrego o tym dziele.
-
Skłamałbym pisząc, że "Nina" do mnie nie trafiła. Pełnometrażowy debiut Olgi Chajdas zwyczajnie ma swoje lepsze i gorsze strony.
-
Tam, gdzie potrzeba delikatności, twórcy wybierają dosadność, zmysłowość zastępują scenami szybkiego seksu w toalecie a postaci - chodzącymi stereotypami. Ostatecznie "Nina" okazuje się seansem irytującym i męczącym oraz powielającym negatywne stereotypy.
-
Nie wiadomo, czym właściwie "Nina" miałaby oddychać, skąd czerpać energię. "Niepożądane zwroty pożądania" określają zwroty akcji, ale to szkielet - szkieletem dwóch godzin się nie zapełni.
-
Wizualna przyjemność czerpana z "Niny" sprawia inny problem. Chcąc opowiadać przede wszystkim poprzez obraz, twórcy zdecydowali się o kilka stopni za mocno podkręcić symbolikę kolorów, przez co stylowe zdjęcia Tomasza Naumiuka wydają się nazbyt wykoncypowane.
-
Oldze Chajdas udało się w debiutanckim filmie mówić o delikatnych sprawach z wyczuciem, humorem i we wszystkich odcieniach szarości.
-
Erotyczne sceny są odważne, szczere i niespecjalnie delikatne.
-
W "Ninie" możemy się też zanurzyć podobnie, jak robi to tytułowa bohaterka, gdy wkracza do "Rodziska" ‑ pracy Natalii Bażowskiej, instalacji skonstruowanej na wzór kobiecego łożyska. W tej miękkiej sferze można sobie uciąć całkiem niezłe pogaduchy i trochę pobyć sobą.
-
Istotny, odważny, ale i piekielnie intymny festiwal zmysłowości, będący w stanie rozpalić do czerwoności szarą polską rzeczywistość.
-
Jest świadomym debiutem, w którym Olga Chajdas z dużym wdziękiem mówi o uczuciach. Opowiada o świecie, który zna, w którym żyje i zatapia się w szarych barwach codzienności, ale dzięki temu właśnie jest szczera i wiarygodna.
-
Zmysłowa opowieść o przebudzeniu niespełnionej kobiety. Nie tylko wielka moc, ale też wiele niedociągnięć.
-
Jak opowiadają sami twórcy "Nina" to dzieło, które powstawało przez wiele lat i kiedy tworzyli scenariusz temat był zdecydowanie bardziej kontrowersyjny niż kiedy patrzą na niego dzisiaj. Mimo tego, nie można odmówić mu ważnego głosu, rzadko pojawiającego się we współczesnej polskiej kinematografii, mniejszości seksualnych.
-
Choć "Nina" jest na swój sposób dziełem misyjno-edukacyjnym i niestety w oswajaniu odmiennej od tej uznawanej za tradycyjną seksualności bywa irytująca, warto docenić przewrotne poczucie humoru, z jakim twórczynie filmu zabrały się w nim za dekonstrukcję klasycznego modelu rodziny.
-
Odważny i świadomy, jeśli idzie o wydźwięk społeczny, ale zarazem bardzo wrażliwy i delikatny w stylu i w formie.
-
Ot, kolejny melodramat o rozpadzie związku i budowaniu szczęścia od nowa, tyle że odwracający kulturowe role przypisane do poszczególnych bohaterów ze względu na ich płeć.
-
Kompletny, przemyślany i spójny, ponieważ Olga Chajdas jest twórczynią świadomą. Wie, jakie wyobrażenie rzeczywistości chce zaoferować widzowi i jak je przełożyć na język filmu.
-
To nieidealny, ale udany pełnometrażowy start.
-
Dostałem tylko reżyserską wprawkę, która nie opowiada nic nowego, a w dodatku do tematyki podchodzi z zaskakującą nieporadnością i niechlujstwem.
-
Mam wrażenie, że zarysowany w tym filmie problem został spłycony i niewyzwolony od stereotypów. I to jest jego słaba strona.