22 lipca 2011 roku na norweskiej wyspie Utoya uzbrojony mężczyzna otworzył ogień do przebywającej na obozie młodzieży.
- Aktorzy: Andrea Berntzen, Aleksander Holmen, Solveig Koløen Birkeland, Brede Fristad, Elli Rhiannon Müller Osbourne i 14 więcej
- Reżyser: Erik Poppe
- Scenarzyści: Anna Bache-Wiig, Siv Rajendram Eliassen
- Premiera kinowa: 16 listopada 2018
- Premiera światowa: 19 lutego 2018
- Dodany: 21 lutego 2018
-
Tworzenie filmu poruszającego tak świeże i tragiczne wydarzenie wiąże się z sporymi oczekiwaniami, jednak twórcy spisali się znakomicie. Doskonale oddali koszmar jaki wydarzył się 22 lipca na Utoyi - ani przez moment nie popadając w efekciarstwo, exploitation, albo szantaż emocjonalny. Film nie pozostawi nikogo obojętnym, autentycznie trzyma w napięciu, szokuje i porusza.
-
Trudny, mocny i wywołujący silny wstrząs w odbiorcy, ale właśnie takie emocje są nam czasem potrzebne, aby przez chwilę pomyśleć i docenić to, co mamy.
-
To bardzo ważny film, który moim zdaniem, wbrew temu, co można przeczytać w Internecie, jest hołdem złożonym zarówno ofiarom, jak i tym, którzy wyszli z tej masakry bez fizycznego szwanku. W niesamowicie realistyczny sposób pokazuje zachowanie tłumu w tak skrajnych sytuacjach, ale także ludzką empatię, odwagę i próbę poradzenia sobie nawet w chwili największego przerażenia.
-
Produkcja niezwykle przejmująca, dotykająca najczulszych strun ludzkiej empatii, pozwalająca na prawdziwe zrozumienie ofiar zamachów terrorystycznych. To również głośne ostrzeżenie przed brutalizacją życia społecznego, którego oblicze zmienia się właśnie na naszych oczach.
-
Nie wstrząsa widzem, nie wchodzi pod skórę. Stanowi świadectwo tragedii, a przecież mogła stać się wielkim wezwaniem do walki z ekstremizmami. Przez błędną koncepcję formalną nie wykorzystuje więc oczywistej szansy i zamiast dać iskrę do pozytywnej zmiany, wywołuje tylko wzruszenie ramionami.
-
Bardzo trudno jest zrobić film o tak koszmarnej tragedii, w dodatku stosunkowo niedawnej. Ale też niełatwo pisać o nim używając "normalnych" recenzenckich kryteriów.
-
Ma jedną wielką zaletę. Kierując kamerę na Kaję i innych młodych ludzi z wyspy, gdzie doszło do tragedii, twórcy skutecznie wystrzegają się heroizowania mordercy.
-
To trudna sztuka opowiedzieć artystycznie i z fantazją taką historię, bez nadużyć. To temat dla niektórych nigdy niezagojony. Jednak intencje Erika Poppe nie zatrzymują się na satysfakcjonującym obrazie artystycznym, a na empatycznym i zaangażowanym kinie próby zintegrowania się z bohaterami.
-
Warto docenić ten film, bo twórcom udaje się przybliżyć widzów do sedna traumatycznych doświadczeń, do istoty desperacji i chęci przeżycia za wszelką cenę. Jest to dzieło bardziej wymowne, niż niejeden film dokumentalny, i choćby dlatego należy je poznać.
-
Wydaje się, że dobra realizacja przyjętego planu umożliwiła norweskiemu reżyserowi stworzenie naprawdę wybitnego dzieła.
-
Reżyser niezwykle umiejętnie operuje napięciem w swoim filmie. Zapis wydarzeń, mimo chaosu, wydaje się nieprzypadkowy i dobrze poprowadzony, potęgując napięcie z każdą sceną.
-
Pytanie pozostaje we mnie, czy takie filmy powinny powstawać. Jednak jeśli odpowiemy sobie na to pytanie twierdząco, to z pewnością właśnie takiej formy prezentacji tematu bym oczekiwał. Solidna robota.
-
Produkcja ważna, świetnie zrealizowana, a momentami dogłębnie wstrząsająca.
-
Nie mogę odmówić Poppemu, że zrobił naprawdę dobry obraz. Świetnie nakręcony, przekonująco zagrany, wywołujący w widzu uczucie immersji w stopniu, w jakim do tej pory udało się to bardzo niewielu filmom. Mimo to żałuję, że ten film zobaczyłem, bowiem jak na wizytę w kinie dla wielu ludzi będzie to wręcz traumatyczne doświadczenie, które bez wyrzutów sumienia można sobie darować.
-
Niektórzy mogą jednak poczuć się urażeni tym, w jak dosłowny sposób twórca prezentuje tą tragedię. Gdy brakuje miejsca na metaforę, polegać należy na instynkcie widza. Wielu z nich jednak może odrzucić surową i dosłowną wizję reżysera.
-
Niestety: etyka i rzemiosło to czasem za mało, by objawiła się prawdziwa sztuka. Z całego słonia mamy tylko nogę.
-
Próba oddania wydarzeń tak świeżych w zbiorowej tożsamości wiąże się z wielkimi oczekiwaniami. Poppe jednak spisał się znakomicie, rewelacyjnie oddając tę nieludzką sytuację - przez cały film czuć namacalne napięcie. I nawet jeśli nie wszystkim się ten film spodobał, bo stwierdzili, że przekracza on pewne granice przyzwoitości, zdecydowanie warto się z nim zapoznać.
-
To z pewnością film, który jest skomplikowany pod względem etycznym. Nie wszystko udaje się reżyserowi, niemniej jego dzieło to naprawdę ambitne przedsięwzięcie, które pomimo swoich wad wciąż ma piorunująco mocny efekt.
-
Film zachwycający swoją kompozycją i pomysłem pozwalający na wejście do przedstawionego świata. I choć napięcie staje się niezwykle realne, po seansie możemy odetchnąć z ulgą, że to wszystko nareszcie się skończyło.
-
Produkcja zasługuje na ukłony jako imersyjne, techniczne osiągnięcie. Młodzi aktorzy także są niesamowici na ekranie, a celny casting uczynił ten zamach jeszcze bardziej namacalnym, bo dzieciaki w większości wyglądają bardziej jak z ulicy, a nie z listy płac telenoweli. Niestety finalnie Erik Poppe wciska w tragedię wątki odciągające nas od dokumentalnego "tu i teraz" na rzecz dramaturgicznej kokardy.
-
To nie ideologiczna rozprawa ani thriller - to wstrząsająca do głębi rekonstrukcja tragedii i bardzo dosadne ukazanie skutków fanatyzmu.
-
Wywołuje potężny emocjonalny dyskomfort, ale koniecznie powinniście zobaczyć ten film!
-
Całość kręcona jest w jednym, niezwykle długim ujęciu. Dzięki temu nie tylko możemy poczuć się jak jedna z ofiar zamachu, ale również doświadczyć paradoksu czasu.
-
Jeśli więc "Utoya" to perspektywa skrajnych emocji i wyalienowana perspektywa osaczonych na wyspie, to "22 lipca" Paula Greengrassa jest bardziej wyważonym i rozległym obrazem zdarzeń tego dnia i wielu kolejnych. Pokazuje ich przyczyny, konsekwencje i wyraża wiarę w to, że po traumie można odżyć, a cierpieniu zapobiec. I chyba właśnie tę nadzieję odbierają nam niektóre filmy.
-
Chociaż pewne aspekty filmu Poppego budzą podziw, w ostatecznym rozrachunku wybieram jednak podejście wspomnianego na początku Greengrassa.
-
Utoya, 22 lipca upada zatem nie tyle pod ciężarem własnej, mastershotowej ambicji, co zwyczajnego operatorskiego lenistwa i - co udowadniają całkowicie zbędne plansze w ostatnich minutach - politycznego indoktrynerstwa, jakiego w sprawie prawicowego ekstremizmu nie można było rzecz jasna odpuścić.
-
Zważywszy na temat, nie ulega wątpliwości, że Utøya, 22 lipca będzie budziła kontrowersje - już pierwsze pokazy wywołały oburzenie niektórych widzów, zarzucających reżyserowi nieetyczne postępowanie.
-
Pokazuje nam tragedię w bardzo sugestywny i wymowny, wręcz brutalnie realistyczny sposób. Ta obrana przez twórców forma może sprawiać, że dla wielu widzów produkcja będzie nic nieznacząca. Dla pozostałych powinna okazać się jednak ważna, bo właśnie ta perspektywa sprawia, że najlepiej zdajemy sobie sprawę z tego, co przeżyły ofiary bezdusznego mordercy.
-
Reżyser opowiada się po stronie ofiar. Nie oszczędza wrażliwości widzów - pokazuje doświadczenie śmierci, jakie jest udziałem młodych. Śmierć ich dosłownie dotyka.
-
Jako przedstawienie zamachu z 22 lipca, Utoya wypada przekonująco i chwyta za serce. Kompletnie niepotrzebne jest jednak wykorzystywanie tragedii do prowadzenia politycznej propagandy. Nawet jeżeli czyn Breivika był manifestem poglądów - co akurat nie zostało w filmie przedstawione - zagraniem poniżej pasa jest przypisywanie go innym nurtom.
-
Być może pewne tematy powinny po prostu pozostać na zawsze zamknięte zamiast dawać pożywkę niskim instynktom.