Charyzmatyczny malarz Władysław Strzemiński nie godzi się z socrealizmem i pozostaje wierny swojej drodze artystycznej.
- Aktorzy: Bogusław Linda, Zofia Wichłacz, Bronisława Zamachowska, Andrzej Konopka, Krzysztof Pieczyński i 15 więcej
- Reżyser: Andrzej Wajda
- Scenarzysta: Andrzej Mularczyk
- Premiera kinowa: 13 stycznia 2017
- Premiera DVD: 17 maja 2017
- Premiera światowa: 10 września 2016
- Ostatnia aktywność: 11 lutego
- Dodany: 5 września 2016
-
Mają wiele słabości, stwarzają wrażenie filmu niedbałego i niedokończonego, ale to nadal dzieło autorskie.
-
Jest tytułem nudnym, pozbawionym werwy i zniuansowania. To bardzo skrótowa, wygrana na jednym tonie, biografia-laurka, która nie sprawdzi się w funkcji ani edukacyjnej dla najmłodszego pokolenia, ani jako kino artystyczne.
-
Nie jest tak doskonały, by zgodzić się z jego kandydaturą do Oscara, którego - jak już wiadomo - nie dostanie. Nie jest też aż tak zły, jak sugeruje słynna wypowiedź Bogusława Lindy.
-
Bardzo poprawny, nakręcony po bożemu, ale brakuje mu iskry, która sprawi, że nie zaginie on w naszej podświadomości zaraz po opuszczeniu kina.
-
Dobrze się ogląda, ale więcej w tym zasługi świetnego Bogusława Lindy i zdjęć Pawła Edelmana, niż opowiadanej historii.
-
Andrzej Wajda żegna się z widzami dziełem skromnym, ale niezwykle wymownym.
-
Zadziwiająco aktualny film o artyście, który wbrew światu pozostał wierny sobie i swoim ideałom. Piękny, wzniosły, choć nie wolny od potknięć.
-
Historia, którą należało opowiedzieć, ale w zupełnie innej formie. Wajda poruszył tematykę godną mistrza, ale przedstawił ją w sposób zupełnie jego niegodny.
-
Jedna z lepszych filmowych biografii ostatnich lat. Mimo że scenariusz miejscami wydaje się nieco chaotyczny i nadto moralizorski, posiada też miejsca niedookreślone, zostawiające pewną swobodę w interpretacji.
-
"Powidokom" zabrakło więc finezji i konsekwencji w budowaniu wiarygodnych, organicznie rozwijających się sytuacji, choć trzeba przyznać, że Bogusław Linda zrobił, co mógł, aby w swoją postać tchnąć trochę życia.
-
Produkcja, jaką warto znać, tak jak jej głównego bohatera, a i poprzez przeniesienie bliżej poznacie samego Wajdę, który godnie zakończył swoją karierę.
-
Choć produkcja nie należy do najwybitniejszych dzieł Wajdy, warto ją obejrzeć dla samych artystycznych walorów - zetknięcia nie tylko ze sztuką malarza, lecz także kadrami Edelmana i popisem najlepszego aktorstwa. Mimo wszystkich niedociągnięć dobrze się stało, że historia Strzemińskiego trafiła na wielki ekran i powróciła do świadomości Polaków.
-
Warto dla harmonii płynącej z ekranu i osobistego rozliczenia się z przeszłością przez reżysera.
-
Poprawny, ale nie widać po nim, by był stworzony przez mistrza.
-
Pozycja ciekawa, jak każdy inny biopic, szczególnie że opowiada o postaci, o której wiem niewiele.
-
Nie byłoby tego filmu bez Lindy, grającego w sposób zniuansowany na rozmaitych strunach emocji.
-
Ostatni film Andrzeja Wajdy nie powinien być obrazem nieudanym i nie jest. Powidoki okazują się jednak dziełem zupełnie innym niż spodziewali się widzowie.
-
"Zrobiłem film polityczny o artyście" - pisał reżyser w eksplikacji. Twórca "Popiołu i diamentu" nie mógł trafić celniej z tematem i bohaterem.
-
Pomimo scenariuszowego niedopracowania naprawdę dobry film.
-
Szybko zapominamy o początkowej chropowatości i możemy podziwiać najbardziej antykomunistyczne dzieło w filmografii Andrzeja Wajdy.
-
Składa się głównie ze scen mówionych. Nie ma między nimi szczelin, oddechu dla wizualnej siły perswazji, która mogłaby tej produkcji dodać nieco zmysłowości, poszerzyć pole dla wyobraźni.
-
Jeśli ktoś nie zna twórczości Strzemińskiego, dowie się z filmu Wajdy o wszystkich najważniejszych teoriach głoszonych przez malarza.
-
Artyście awangardowemu, który życie poświęcił na walkę z formalizmem i ścisłymi regułami, zaoferował biografię sztywno trzymającą się zasad. I tylko czasami przeziera przez grube, zakurzone kotary promień słońca, pięknie pokazany okiem kamery Pawła Edelmana.
-
Produkcja ciekawa i warta uwagi. Dobrze poprowadzona i zagrana. W tym wszystkim jednak taka, która nie posiada tej iskry geniuszu, która pozwoliłaby jej zostać w głowie widza na dłużej.
-
Wypełnione są depresyjną aurą, średnim aktorstwem i efektownymi inscenizacjami.
-
Trochę bawi mnie jednak to, że Wajda, który ukochał twórczość Akiry Kurosawy, na ostatnim zakręcie twórczości popadł jakby niechcący w tak staromodny seksizm czy wręcz męski szowinizm, na jaki cierpiał japoński reżyser.
-
Głównie na ocenie zaważyły braki scenariuszowe i to, że raczej nie przepadam za filmami "jednego aktora" - bo poza Lindą niewiele osób na planie miało szansę się wykazać.
-
Bezsprzecznie jeden z najważniejszych polskich filmów 2016 roku.
-
Działa jak przestroga. W czasach panoszenia się "dobrej zmiany" Wajda pokazuje cenę, jaką się płaci za obronę wolności i demokratycznych wartości.
-
Dziwny film, w którym Wajda wypowiada się w kwestii relacji sztuka-władza, co dzisiaj wydaje się dziwnie aktualne. Na tym polu reżyser wygrywa, dając sporo ognia. Jako portret Strzemińskiego wydaje się niekompletny, troszkę wybielony, pozbawiony pazura.
-
Film o malarstwie, pełen pięknych ujęć, obrazów po prostu dobrze się ogląda.
-
Andrzej Wajda rozstał się z nami w pięknym stylu.
-
Kino zbyt ostrożne jak na miarę niepokornego Strzemińskiego, pomijające wiele ważnych elementów z jego życia, a przede wszystkim operujące zbyt ogranymi - nawet przez samego Wajdę - kliszami. Nie musiał już jednak reżyser "Człowieka z żelaza" nikomu nic udowadniać i miał pełne prawo opowiedzieć tę historię na własnych, klasycznych zasadach, oddając hołd Strzemińskiemu, a przy tym pozostawiając coś po sobie.
-
Choć nie są arcydziełem, nie sposób odmówić im artystycznego spełnienia.
-
Traktują na bardzo poważne tematy, jednak przy tym są powierzchowne, pozbawione głębi. Wymalowane płótno filmowe szybko staje się wyblakłe. Trudno się temu dziwić, skoro już początkowy szkic pozostawiał wiele do życzenia.
-
Wajda zapomniał chyba o tym, że film to twór, który musi zgrać się ze sobą wieloma elementami. Zamysł pozostał zamysłem, a realizacja zostawiła dużo do życzenia.
-
Są jak powidok, zamazany kształt czegoś większego i prawdziwszego. Kolejnego obrazu, którego nigdy już nie doczekamy.
-
Łatwo ulec wrażeniu, że Andrzej Wajda nie sprostał wymaganiu, niewypowiedzianemu żądaniu, by stworzyć film wielki. Bo czasem chciałoby się, by niektóre sceny poprowadzić dłużej, by namalować więcej tła i kontekstu, za co laureat Oscara za całokształt twórczości był zawsze chwalony.
-
Nie mogę jednak przejść obojętnie wobec wielości potknięć i ich Powidokom wybaczyć. Niemniej, jeśli szkoły mają w tym roku wybrać się na jedną polską produkcję do któregoś z multipleksów - polecam ostatni film w reżyserii Andrzeja Wajdy.
-
Choć dzieło to nie dorównuje najwybitniejszym dokonaniom mistrza, zapewne jest jego najlepszym obrazem od czasów, przynajmniej, "Korczaka".
-
Sam w sobie jest niezły, czuć atmosferę polskiej szkoły filmowej, nawet w tych lekko sztucznych dialogach, eleganckich głosach i dobrej dykcji, jak w Popiele i diamencie czy Do widzenia do jutra.