szylish_guy25
UżytkownikFan MCU, animacji, w ogóle popkultury.
Facebook: https://www.facebook.com/Szylish_guy25-252902688832883/
Filmweb: https://www.filmweb.pl/user/szylishguy25
Twitter: https://twitter.com/szylish_guy25
Letterboxd: https://letterboxd.com/szylish_guy25/
-
No fajne te siedem ocen 10/10. Takie bardzo wiarygodne. Dlatego ja pozwolę sobie powiedzieć, że to najgorsza odsłona serii, która przecież jeszcze te parę lat temu sprawiała mi tyle przyjemności. Ech, szkoda gadać.
-
James Gunn osiągnął to, co chciał osiągnąć. Całą trylogię poprowadził w świetny sposób, a część zamykająca przygody - to istny rollercoaster emocji z którymi musimy się zmierzyć. Widowiskowe momenty, wspaniałe sceny jednego ujęcia, które przedstawione zostały ze smakiem. Historia Rocketa mocno chwyta za serce, a Gunn pokazuje, że istotnie - Strażnicy są rodziną i przyjaciółmi. Mimo że parę momentów w filmie zgrzytnęło, zastanowiło w związku z kolejnymi fazami MCU, bawiłam się świetnie!
-
95 maja 2023
- 6
- Skomentuj
-
Piękne domknięcie najlepszej trylogii Marvela. Pomimo dużej skali nigdy nie zapomina o postaciach, które dostały satysfakcjonujące zakończenia ich wątków. Po tym filmie ciężko mi uwierzyć, że powstanie jeszcze w MCU cokolwiek lepszego.
-
84 maja 2023
- 4
- Skomentuj
-
Ten świat i postacie pozwalają na stworzenie czegoś dużo ciekawszego i kreatywniejszego. Tymczasem najnowszy Mario to film pędzący na złamanie karku przez co nie ma czasu, żeby lepiej poznać bohaterów lub pozwiedzać sam świat. Ot, trzeba szybko ruszać od jednego do drugiego miejsca i odhaczać wszelkie możliwe nawiązania, które fanom pewnie wystarczą do bycia zadowolonym. Zaś ja jak przystało na hejtera Illumination, wyszedłem niezadowolony.
-
Trzeba mieć talent, żeby kończąc trylogię Ant-Mana zrobić najgorzej wyglądający film MCU, który nawet nie jest o tej postaci. Peyton i Jeff, co wy narobiliście.
-
Ta historia zasługuje na lepiej zrealizowany dokument. A niestety montaż zawodzi. Ale wciąż dowiedziałem się ciekawych rzeczy. I +1 za krytykę Radia Maryja.
-
Warto było czekać te 11 lat. Jeden z najlepszych sequeli oraz filmów Dreamworksa w historii. Dojrzały, wspaniale wyglądający oraz momentami mocno uderzający.
-
Bardzo urocze, a także trafne z swoją samoświadomą historią. Do tego nie irytuje kiedy sięga po popkulturowe nawiązania. Kolejny udany film z renesansu komedii romantycznych.
-
Na dobrą sprawę jest bardzo długim skeczem z Saturday Night Live, ale wciąż bawiłem się na nim bardzo dobrze i wolę takie filmowe biografie muzyków.
-
Za drugim razem bawiłem się nieco lepiej dostrzegając pewne szczególy i mogąc łatwiej skupić się na stronie wizualnej, ale to nadal dość siermiężnie napisany scenariusz.
-
Jasne, że dość przełomowy, ale pomijając już nawet wydźwięk, nikt mi nie wmówi, że jest dobrym filmem. Chaotyczna historia, która trwa zdecydowanie za długo.
-
Brzydko nakręcony, słabo mieszający historię o żałobie z tym sklejonym śliną konfliktem, a także zaprzepaszczający potencjał pewnych ciekawszych rzeczy (Namor).
-
2 godziny mijały mi pod znakiem kaszlących starych dziadów oraz dziwnie płynącego czasu, gdzie w ciągu dwóch scen film jest w stanie kolejno przejść do przodu o jeden, a później dwa lata. Nie jest to taka chrześcijańska pasza jak poprzednie filmy Kondrata, ale jego debiut fabularny dalej cierpi na słaby scenariusz oraz przeciętną realizację. I z jakiegoś powodu ma cameo Wojtyły oraz Gierek referencję.
-
Straszliwie problematyczny, bo pozostawia część problemów z mangi i dokłada parę swoich. Ma nierówne tempo oraz irytujące pominięcia. Jednakże nie będę ukrywał, że druga połowa wciąż była emocjonalnym buldożerem, który przejechał po mnie. To nadal seria, którą darzę dużą sympatią i na filmie wzruszyłem się.
-
Zdarzają się naprawdę trzymające w napięciu oraz przejmujące sekwencje (4 października), ale jest też sporo mniej angażujących rzeczy. I to pomimo dobrego pomysłu na film jakim jest obranie perspektywy cywili. Po prostu jest to za długa produkcja, która w pierwszym oraz trzecim akcie dużo traci.
-
Subtelne, angażujące i świetnie zagrane. Choć poprawiłbym co nieco rzeczy. Ale nie mam wątpliwości co do samej roli Blanchett, która jest przewspaniała.
-
Historia trafiająca blisko do mojego serca. O przemijaniu, marnotrawstwie czasu, a także wartości przyjaźni. To wszystko zarówno humorystycznie jak i przygnębiająco. Brakowało mi trochę pełniejszego zakończenia, ale wciąż mogę powiedzieć, że Martin McDonagh jak zwykle dowiózł.
-
Stoi w rozkroku pomiędzy dwiema różnymi historiami i tak jak raz potrafi zachwycić nieprzewidywalnością, tak chwilę później umie męczyć naładowaniem dialogów.
-
Pomimo brzydoty wizualnej oraz niewykorzystanego potencjału pewnych aspektów historii, angażuje, bo ma solidne dialogi oraz kreacje aktorskie.
-
Bardziej zaskakujący i większy, ale nigdy nie przekraczający pewnej granicy. Rian Johnson jakoś wybronił się z sequelem, który tak jak poprzednik, ogromnie bawi
-
Wstrzymam się z oceną do czasu jak zobaczę oryginał Kurosawy. Ale generalnie nie bawiłem się źle, a Nighy zagrał absolutnie świetnie.
-
Stary dziad podgląda matkę i dziecko, bo nie ma nic lepszego do roboty, a kuriozalne zakończenie tylko pogarsza historię. Przynajmniej zdjęcia ładne.
-
Solidny horror klasy C. Wan umie budować atmosferę i tworzyć nieirytujące jumpscare'y. A pomysł na historię też jest niezły. Tylko nie wiem skąd pomysł, żeby taki film miał zakończenie rodem z ,,Piły".
-
Kreatywny, surrealistyczny oraz przepięknie nakręcony. Warto było tyle czekać na nowy film Alejandro. Bardo miewa dłużyzny, a sama historia ostatecznie okazuje się być prosta, ale to jak napakowana jest metaforami, czyni z niej dużo ciekawszą produkcję, która pozytywnie zaskoczyła mnie.
-
Mogło jeszcze nieco lepiej eksplorować psychikę głównej bohaterki, ale generalnie jest porządnym dramatem z ładnymi zdjęciami i świetną rolą Doroty Pomykały.
-
Top Gun: Hangman's Devotion - Głównie zyskuje dzięki skupieniu na relacji dwójki głównych bohaterów niż na wojnie. Bo tak poza tym, podąża znanymi tropami.
-
Męczące przez swoją chaotyczną i epizodyczną narrację, ale warte sprawdzenia ze względu na niezłe przedstawienie relacji sióstr.
-
Nieciekawa i niekonsekwentna z swoją stroną wizualną lekcja religii oraz filozofii. Nie ma niczego odkrywczego do zaoferowania. Potrafi co najwyżej rozśmieszyć.
-
Podchodzi z empatią do tematu, a do tego umiejętnie dołącza do niego parę innych motywów. Zaś rola Brendana Frasera jest rzecz jasna wybitna. Szkoda tylko częściowej ekspozycji w dialogach oraz ckliwego zakończenia.
-
Pierwsza połowa z szkoleniem to absolutny majstersztyk dobitnie pokazujący dehumanizację ludzi. Reszta filmu w Wietnamie potrafi dłużyć, ale wciąż wypada dobrze
-
Oczywiście, że ogromne rozczarowanie po świetnym ,,Ojcu", choć z tego wszystkiego ,,Syn" ujdzie, bo miewa niezłe sceny, a także obsada jakoś to ciągnie.
-
Wypełniony po brzegi ekspozycją i dialogami. Do takiego stopnia, że staje się to lekko nieznośne. Jednakże świat przedstawiony i Hugo Weaving ciągną film.
-
,,Patrzcie jakie miałem ciężkie dzieciństwo!" - Panie Spielbierg, ja mam to w dupie. Przyszedłem oglądać dobry film, a nie opowiastkę bez jakiejkolwiek wartości. Scenariusz jest kompletnie rozwalony. Portrety psychologiczne nie istnieją, tempo historii nie działa, a sentymentalizm męczy. A kończy się to wyjątkowo od niechcenia, bez satysfakcjonującej konkluzji.
-
Taki średniak o dzieciństwie reżysera bez oryginalności. Mógł być lepszy gdyby bardziej wykorzystał perspektywę dziecka.
-
Nic nie zrozumiałem. Jednakże jedno muszę przyznać, nie da się stworzyć czegoś takiego nie mając jakiejś konkretnej wizji w głowie.
-
Absolutnie okropne potraktowanie trylogii pomimo tego, że pomysł sam w sobie nie był zły. Zawinił fatalny scenariusz i amatorska realizacja.
-
Makoto Shinkai na serio pomyślał, że spróbuje zrobić własny film w stylu produkcji ze studia Ghibli. No cóż, delikatnie mówiąc, nie wyszło. Prawdopodobnie najnudniejszy film fantasy jaki widziałem w życiu z płaskimi postaciami i niekonsekwentnym tonem.
-
Bawiłem się wybornie jako ktoś kto znał już wcześniej JK. Nawet kiedy fabularnie jest zaledwie w porządku, to animacja Mappy jak zwykle robi duże wrażenie.
-
Co gdyby Wong Kar-Wai był tragicznym reżyserem albo ,,W pętli ryzyka i fantazji" było słabym filmem. Godzina ładnych widoczków z pretensjonalną narracją.
-
Shinkai już na tak wczesnym etapie powtarza to co robił w jego poprzednich dziełach. Do tego tutaj za bardzo próbuje tworzyć coś głębokiego i emocjonalnego.
-
Piękny wizualnie i całkiem porządny pod kątem historii. Warto sprawdzić, bo ogląda się to świetnie.
-
Nie dość, że tematyka poza moim zakresem zainteresowań to i scenariuszowo słabo się to broni.