Bartłomiej Pasiak
Krytyk-
Jest czarno-biały i idealnie oddaje ducha epoki. Lata 30. i 40. XX wieku już dawno nie wyglądały tak zjawiskowo na ekranie. Kino tamtych czasów doczekało się więc wspaniałego hołdu niczym końcówka lat 60. w "Pewnego razu... w Hollywood" Quentina Tarantino. Muzyka stworzona przez Trenta Reznora oraz Atticusa Rossa dodaje klimatu swingującymi brzmieniami, będąc czymś niesamowitym. Scenografia oraz kostiumy też zasługują na Oscara.
-
W mało który serial można się tak wkręcić. Nie da się oderwać oczu od ekranu, bo hipnotyczny wzrok Anyi i jej kolejne niezwykle inteligentne ruchy onieśmielają. Zapewne większość myślała, że serial o szachowej mistrzyni nie będzie zbyt emocjonujący, szczególnie w erze popularności e-sportu. Jednak stało się zupełnie inaczej. Wpłynęło na to wiele czynników.
-
To pierwszy raz od dawna polski film, na którym ani razu nikt się nie zaśmieje. Zwykle, nawet w najpoważniejszym i najstraszniejszym horrorze twórcy wrzucą przynajmniej ze trzy gagi, a tutaj jest inaczej. Jednak to nie oznacza, że jest zawalony tylko patosem i smutnym gadaniem. To rasowe kino, od którego trudno oderwać wzrok. Szczęka wielokrotnie opada, o wzruszenia łatwo, a czasem trzeba wręcz odwracać wzrok.
-
Finałowe sekwencje walki co prawda lekko rozczarowują, ale do najgorszych też nie należą. Nieco kiczowato wygląda image postaci prześladujących Illyanę, lecz nawet ta wada nie wpływa aż tak bardzo na odbiór produkcji. Jeżeli ktoś uwielbia kino superbohaterskie, a zwłaszcza takie kameralne, w którym jest dużo luzu i humoru, oraz teen movie skrzyżowane z gatunkiem grozy, to poczuje się jak w domu.
-
Historia Freda Rogersa ukazana w "Cóż za piękny dzień" jest niby z jednej strony ckliwa, ale z drugiej tak wciągająca, że można ową ckliwość wybaczyć.
-
Animacja została podobnie, jak w poprzednich częściach, wykonana idealnie. Dialogi są niezwykle żywe i energiczne, a nowe postacie są tak samo dobre, jak te, które poznaliśmy w 2014 roku. Fabularnie "BoJack Horseman" od Netflixa - co wielu z Was potwierdzi - zawsze stał na najwyższym, światowym poziomie. Tym samym nie dziwię się, że został umieszczony na dziewiątej pozycji w rankingu 20. najlepszych seriali obecnej dekady!
-
Czy ten film był w ogóle potrzebny? I tak, i nie. Z jednej strony dostaliśmy ciekawe przeżycia związane z aktorskimi formami przekazu. I tematykę, o której jest głośno w ostatnich latach. Miało to ręce i nogi, obeszło się bez tragedii, więc nie będę obrzucać błotem tego, ze nagrali film trochę pod publikę. Z drugiej strony: bez zobaczenia tej produkcji nasze życie nie uległoby jakiejś większej zmianie.
-
Omijając sens potyczek w tym filmie, to są one bez wątpienia na wysokim poziomie. Nieźle nakręcone i zmontowane oraz dość energiczne razem z ładnymi zdjęciami stanowią mocną stroną "Psów 3". Jednak czy dla nich warto wybrać się na seans ? Spora grupa z prawie 400 tysięcy widzów w ciągu trzech dni od premiery powie zapewne, że tak. Ja mówię, że niekoniecznie. Najwidoczniej jedynym pomysłem na to widowisko było jego... stworzenie.
-
Odważny Waititi zrobił jeszcze jedną ważną rzecz. Stworzył satyryczną czarną komedię, która luźno mówi o nazizmie i jednocześnie nikogo nie obraża. Perspektywa małego chłopca nie odstrasza i pokazuje, jak wielkie było zaangażowanie członków Hitlerjugend zarażonych ideologią ówczesnego kanclerza III Rzeszy. Chociaż "Jojo Rabbit" to film komiczny, to jednak daje wiele do myślenia!
-
Czekałem na ten film, odkąd pojawiły się bardzo pochlebne recenzje, i ten tekst również się do nich przyłącza. W horrorze Eggersa zagrało wszystko z wybitną role Dafoe na czele. Nie jest to produkcja łatwa w odbiorze i trzeba się z tym liczyć. Ale godna polecenia wszystkim fanom dobrego, artystycznego, klaustrofobicznego kina, które zmusza do myślenia, będąc jednocześnie wizualno-dźwiękową ucztą!
-
Najlepszy film Romana Polańskiego od czasu nieco komediowej "Wenus w futrze". Całość również podsumowuje burzliwe życie reżysera, ponieważ nie brakuje tam autobiograficznych nawiązań. A Jean Dujardin gra jedną z najlepszych ról w karierze, i z całą pewnością zasługuje na nominację do Oscara.
-
Dzieło refleksyjne, zabawne, w którym konklawe jest świetnie sfilmowane, a muzyka Abby, pizza i fanta swoje funkcje także spełniają, pokazując, że i człowiekowi duchownemu na wysokim stanowisku nieobce przyziemne przyjemności.
-
Nominowana do Złotych Lwów w Gdyni produkcja ma swoje mocne strony, ale również spore braki. Jednak suma summarum to niezłe kino psychologiczne, które daje dużo do myślenia. Kim jest człowiek i czym dla niego są jego uczucia i przeżycia? Czy my cokolwiek czujemy? Możemy zabawić się w poetów.
-
Ciekawa fabuła, wartość edukacyjna, dopracowana techniczna strona oraz niezły wątek miłosny i dobre kreacje Baki i Fabijańskiego powodują, że warto obejrzeć tę produkcję. Z drugiej jednak strony "Legiony" mają trochę zbyt długi metraż i czasem, może nie męczą, ale nużą.