Zmuszona do skosztowania surowego mięsa wegetarianka zmienia się w kanibalkę.
- Aktorzy: Garance Marillier, Ella Rumpf, Rabah Naït Oufella, Laurent Lucas, Joana Preiss i 15 więcej
- Reżyser: Julia Ducournau
- Scenarzysta: Julia Ducournau
- Premiera kinowa: 22 września 2017
- Premiera światowa: 14 maja 2016
- Ostatnia aktywność: 5 marca
- Dodany: 24 marca 2017
-
Dla widzów lubiących konsekwentne, stopniowe budowanie napięcia Mięso może okazać się niezłą ucztą filmową. Miejscami wyzywającą, zmuszającą do myślenia, zaskakującą, pozostającą na długo w głowie.
-
Pomysłowy, złożony, niegłupi, przemyślany, piękny wizualnie, oprawiony ładną muzyką i doprawiony dobrze dobranymi piosenkami, a do tego świetnie obsadzony. Widziałem go już dwa razy, zobaczę jeszcze wiele kolejnych razy.
-
Pomimo odpychających scen, "Mięso" pod warstwą body-horroru jest bardzo dobrze przemyślanym dramatem o dojrzewaniu i rodzinie.
-
Mocne, mroczne, ale i bardzo potrzebne kino.
-
Spodziewałem głupawego gore i scen rodem z filmów drugiej kategorii, a dostałem świetny, niepokojący thriller z niejasnym morałem dla naprawdę sfiksowanych nastolatków.
-
Produkcja udaje ambitny, inteligentny film, ale jest jego zręczną atrapą.
-
Oddziaływał na mnie niemal fizycznie. Kręciłem się w fotelu, pauzowałem, oglądałem dalej, marszczyłem czoło zdumiony reżyserską odwagą, ale i zaniepokojony tym co widzę na ekranie.
-
Pozycja specyficzna. Chociaż zwykle unikam tego słowa-wytrychu jak ognia, to w tym przypadku określenie to pasuje idealnie.
-
Hybrydy gatunkowe to we współczesnym kinie żadna nowość, ale trudno nie docenić wprawy, z jaką Julia Ducournau łączy na poziomie formalnym realizm społeczny z horrorem. Filmy tego ostatniego gatunku wzbudzają często niepokój, manipulując percepcją widza, a otwarcie "Mięsa" jest podręcznikowym przykładem tej strategii.
-
Artystyczna siła Mięsa bierze się przede wszystkim z tego, że to bardzo udana hybryda, będąca po części czarną komedią, po części dramatem, po części body horrorem, a po części solidnym filmem społecznym.
-
Całkiem zabawny film o dojrzewaniu, w żadnej mierze nie straszny w pojęciu tandetnych horrorów ze zjawami i skrzypiącymi podłogami, choć oryginalny tytuł "Raw" dużo bardziej oddaje sens filmu.
-
Reżyserka świetnie posługuje się formą surrealizmu i operuje groteską, co znakomicie rokuje na przyszłość. Korzystając z formuły body horroru wypracowanej przez Cronenberga, tworzy inteligentny i wieloznaczny film, który na długo pozostaje w pamięci.
-
Sprawia że widz wychodzi poza sferę własnego komfortu i jednocześnie intryguje, szokuje, może nawet lekko odrzuca, ale również zmusza do głębszej analizy i interpretacji. Co kto odnajdzie pod tą fasadą arthouse'owego body-horroru, jest kwestią indywidualną. Jedno natomiast jest pewne - film Julii Ducornau z pewnością nikogo nie pozostawi obojętnym.
-
Cały film można czytać na dwóch płaszczyznach - dosłownej i metaforycznej. I na obu radzi sobie całkiem dobrze, bo niezależnie na jaką wersję się zdecydujemy, najważniejszym motywem jest panowanie nad żądzami i walka z konformizmem.
-
Po genialnej Czarownicy Roberta Eggersa, która jednak niestety nie doczekała się u nas oficjalnej premiery, pełnometrażowy debiut Ducournau nie tylko ostatecznie utwierdza miłośników gatunku w wierze, iż ambitne kino grozy na miarę Dziecka Rosemary czy Egzorcysty nie upadło wraz z końcem XX wieku, lecz także napawa nadzieją, że jeszcze niejeden początkujący twórca zrobi nam miłą niespodziankę.
-
Pozostaje wyłącznie mieć nadzieję, iż podejmując się stworzenia następnego filmu w poetyce feministycznego kina grozy, Ducournau poradzi sobie umiejętniej z budowaniem scenariusza oraz fabularnych wątków, wszelkie podstawy do tworzenia filmów posiada jednak już w tym momencie.
-
Pod warstwą kanibalizmu reżyserka ukryła prawdę o nas samych, której nie chcielibyśmy odkryć i to głównie uwiera nas podczas projekcji.
-
Symboliczno-metaforyczna wymowa "Raw", opowieści o dorastaniu i walce z głosem natury, oczaruje wielu, nawet tych, którym żołądki odmówią posłuszeństwa w starciu z ostrym gorefestem.
-
Nic was tutaj nie wystraszy, ale z drugiej strony to bez porównania lepsze od kolejnej kompilacji żałosnych jump scare'ów. Warto obejrzeć debiut francuskiej reżyserki, ale nie warto oczekiwać po nim rewolucji.
-
Powierzchowny i kryptoanalityczny dramat społeczny z otwartą puentą. Gdzieś tu zabrakło impetu, zdecydowania, może pewności siebie, które strąciły i tak wątłą symbolicznie opowieść z nóg i pozostawiły w widzu sporych rozmiarów niedosyt.
-
Julia Ducournau okazuje się autorką jednego z najciekawszych debiutów ostatnich lat, w którym estetyczne doznania przeplatają się z drastycznością i wynikającym z niej obrzydzeniem. Bawi się horrorem, niepokojąc widzów w sposób zupełnie nienachalny.
-
Jest interesującym, niejednoznacznym dziełem, w którym momenty obrzydzenia przeplatają się z chwilami rozbawienia i luzu, by za chwilę ustąpić miejsca pięknym, fotograficznym niemal kadrom. Raw ogląda się dobrze, a duet głównych aktorek może jeszcze w europejskim kinie namieszać.
-
Kino nieposłuszne, w które warto się wgryźć konkretnie, nie tylko zdefiniować i ocenić po zapachu, czy liźnięciu, ale też posiadać spory zapas dystansu. Reżyserka udowadnia, że kino nie może mieć granic, ale jeżeli ma, to ona umiejętnie je przekroczy pewnym krokiem, bawiąc się konwencjami, nie dla wywołania szoku i kontrowersji wyłącznie.
-
Na najbardziej podstawowym poziomie "Mięso" to mała wizualna uczta z odpowiednio dozowanym napięciem i należytą dawką ekranowych atrakcji. Ekstrawaganckie inscenizacje prześcigają się tutaj w pomysłowości, a Ducournau ani na chwilę nie zwalnia tempa.
-
Technicznie film ogląda się bardzo miło, dobrze skadrowane obrazy, realizm scen i postaci, nie razi minimalizm kolorów i zawężenia planu. Wielkie brawa za muzykę, która nadaje charakter i budzi pożądanie kolejnymi scenami. Zmianę głównej bohaterki można odczytywać poprzez różne klucze, a osobiste doświadczenia widza wpłyną na jego interpretację utworu.
-
Kino z nieco zmarnowanym potencjałem. Zbyt dosłowne i zbyt banalne w warstwie fabularnej, za to pełnokrwiste w warstwie wizualnej.
-
Nikt wcześniej tak spójnie nie wykorzystał motywu kanibalizmu, który idealnie rymuje się z miłością, poświęceniem, pożądaniem i erotycznym podnieceniem. Ciała są sexy - więc pewnie też smaczne.
-
Nie traci napięcia, jest z energią zmontowane i pełne bardzo realistycznych efektów specjalnych, na które trudno jednak patrzeć beznamiętnie.
-
Głupi, szokujący w tani sposób, a jednocześnie przepełniony wieloma wysmakowanymi scenami, które mimo swej obrzydliwości sprawiają, że chcemy więcej i więcej. To absolutnie nie jest film dla każdego, ale widz, który świadomie decyduje się na taki seans, będzie świadkiem czegoś wyjątkowego.
-
Reżyserska maestria Ducournau, w połączeniu z doskonałymi rolami Marillier i Rumpf oraz inteligentnym przenicowaniem schematów kina grozy, przynosi film, który mówi o nas więcej, niż chcielibyśmy przyznać. A jeśli się mylę i jest wyłącznie kampową fantazją o kobiecej zemście na męskiej rasie, to tym lepiej dla kina i gorzej dla mężczyzn.
-
Efekt jest taki, że "Raw", podobnie jak "Suspiria" jest jaskrawym, podbitym za dobrym soundtrackiem cukiereczkiem, z którego, jeśli jesteś wannabe hipsterem, możesz sobie wrzucić dowolny kadr na zdjęcie w tle na fejsie i będzie git. Ja wrzuciłem.
-
Filmowa potrawa, która swoim wyrazistym smakiem może uwieść niejednego widza. Może także całkowicie odrzucić. Przełamując jednak barierę obrzydliwości, odstawiając na bok sceny rozrywania ludzkich kończyn, czy też krwi spływającej po sardonicznie uśmiechniętej twarzy Justine, "Mięso" to świetnie opowiedziana historia, z odpowiednim tempem i popisową kreacją aktorską Marilier.
-
Odważna, niepokojąca i całkiem apetyczna zabawa.
-
Byłam pewna, że "Mięso" okaże się jednym, wielkim rozczarowaniem, krwawym horrorem, nie mającym do zaoferowania nic z wyjątkiem kilku szokujących scen, jednak przerósł moje wszelkie oczekiwania. Pod krwawą otoczką kryje się naprawdę dobry dramat o trudach dojrzewania oraz pragnieniach, które budzą się do życia.
-
Choć osobiście czuję lekkie rozczarowanie treścią, która nie dała mi nic ponad opis dystrybutora oraz była w dużym stopniu przewidywalna, tak forma jest na bardzo wysokim poziomie.
-
Gdyby odrzucić w "Mięsie" wstawki gore i pozostawić samo jądro problemu - ścieranie się bohaterki z budzącą się seksualnością - to pozostałby pełnokrwisty dramat zasługujący na najwyższe uznania. Tymczasem pozostaje się z wrażeniem, iż próbowano dać panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek.
-
Momentami staje się filmem z przesłaniem, którego nikt nie jest w stanie rozpoznać. Sytuację ratują dwie genialne role brutalnych sióstr i to właśnie one pozostaną w pamięci widzów.
-
Warto zobaczyć, ale nie dlatego, że potrafi przerazić, ale dlatego, że porusza istotne społecznie tematy.
-
Mogłoby się wydawać, że akurat konsumpcyjne metafory dojrzewania na kinowym ekranie trącą myszką, ale reżyserka "Mięsa" potrafi tchnąć w nie nowe życie i skierować na nieoczywiste tory.
-
Jest kolejnym smakowitym kąskiem dla fanów odważnego, kontrowersyjnego kina artystycznego, zwłaszcza z elementami kina grozy. Jest niepokojąco, momentami dziwnie, obrzydliwie, ale jednocześnie trudno oderwać wzrok od ekranu.
-
"Mięso" to seans dla tych, którzy lubią myśleć na filmie, po filmie - o filmie. Oni wyjdą z kina najedzeni do syta.