-
Garland zwraca uwagę na problemy, które każdy inteligentny człowiek już dawno powinien był zauważyć - przede wszystkim dwuznaczną moralność mediów i makabrę wojny. Kilka orygianlnych rozwiązań artystycznych, zwłaszcza sztuka montażu, sprawia, że Civil War zasługuje na dodatkowy plus. Jeśli jednak spojrzymy w scenariusz, jest to wojenne kino drogi, napisane według oczywistego schematu.
-
Dziewczyna Millera to przykład filmu, który nie powinien powstać. Jest słaby na papierze, a realizacyjnie... jeszcze słabszy. Pozostaje nam mieć nadzieję, że jedna z najgorszych ról w okazałej karierze Martina Freemana będzie też najgorszą rolą w dopiero rozwijającej się karierze Jenny Ortegi.
-
Astronauta to film jak pojawiające się w nim masło orzechowe. Trochę nieoczekiwany, ale mile widziany. Smaczny, ale przy dłuższym kontakcie przyprawia o lekkie mdłości. Niby zdrowy, bo w końcu z orzechów, ale lepiej nie czytajcie składu. Diabeł tkwi w szczegółach, bowiem zauważymy tam pretensjonalną próbę zrobienia kina na miarę Odysei Kosmicznej: 2001 z dramaturgią Interstellara.
-
Dzieło Villaneuve'a to epicka perła, która na zawsze zapisze się w historię sztuki filmowej jako jedno z jej największych osiągnięć. To film kina drogi, topos nieszczęśliwej miłości, antyczna walka człowieka z fatum, rycerski poemat o bohaterstwie i honorze, polityczna rozgrywka pełna zdrad i wyrzeczeń, westernowa zemsta w kanwie kosmicznej opery... To kino, które spełnia swoją rolę z nawiązką i nie wyobrażam sobie argumentów, wedle których jego ocena byłaby negatywna.
-
Odwrócone moralizatorstwo filmu ma być lekcją dla całego świata, chociaż sam wpisuje się w panujące dyskursy i czerpie z nich korzyści. Pomysł na Amerykańską fikcję jest rewolucyjny, ale Jefferson sam potyka się o poprzeczkę, którą postawił sobie zbyt wysoko. Ten film to Kot Schrödingera, inteligentnie wyśmiewa schematyczne produkcje i naiwnie ignoruje własną przewidywalność.
-
Priscilla to trochę Maria Antonina 2.0 przetransportowana wehikułem czasu do amerykańskiej złotej ery. Coppola po raz kolejny umiejętnie tworzy pomost pomiędzy popkulturą, aksamitną estetyką i melancholijną, introspektywną kobiecością.
-
Mój główny zarzut wobec tego filmu to jego niekonsekwencja. Borgli ewidentnie zaplanował sobie hybrydę gatunkową i zrobił wszystko, żeby nasycić swój film skrajnościami. To dobry przykład tego, że czasem mniej oznacza więcej. Na największe uznanie zasługuje Nicolas Cage, który dał popis swojej aktorskiej wszechstronności i wcielił się w niecodzienną-codzienną postać.
-
Jak zaklęcia rzucane przez Kleksa, tak samo magia tego filmu prysła na początku trzeciego aktu. Jestem rozczarowany, ale mam nadzieję, że twórcy wyciągną lekcję z tej produkcji i następna część będzie lepsza.
-
Netflix zapożyczył od Pixara nie tylko styl animacji. Leo jest słodko-gorzką opowieścią o dorastaniu, która ma być kierowana zarówno do dzieci, jak i dorosłych. Obie te grupy wiekowe może uwierać sandlerowski humor, ale w porównaniu z nim, morały jaszczurki wypadają nad wyraz inteligentnie.
-
Po zakończeniu seansu czułam przypływ ciepła w sercu. Hongkong może pochwalić się solidną liczbą utalentowanych reżyserów, którzy czynią to kino wyjątkowym. Mabel Cheung i jej "Jesienna sonata" to na to kolejny dowód.
-
Nie chcąc jednak spoilerować - całokształt uważam za bardzo udany i choć końcówka trochę obniżyła mój entuzjazm to nadal jest to bardzo dobry film, który świetne mi się oglądało i chętnie do niego wrócę. Istnieje duża szansa, że przy ponownym seansie, docenię tą produkcję jeszcze bardziej.
-
Klimatyczny obraz, który podważa autorytety i obnaża prawdę o zbyt życzliwych ludziach. To historia pogoni za władzą oraz ucieczką przed potworem. Tym samym nie jest to tylko film pełen lokalnych kontekstów, a dobrze dopracowany obraz polityczny i psychologiczny, który mrozi krew w żyłach.
-
Jednak w tym przypadku oczekiwałem czegoś więcej i z lekkim bólem serca wystawiam 6/10. Choć to nie jest niska ocena to zapowiadało się na więcej.. Film jednak ma potencjał by iść śladem Midsommar, które z początku było dla mnie fantastyczną niewiadomą, którą eksplorowałem i eksploruję aż do dnia dzisiejszego wpadając w coraz większy zachwyt. Raczej nie ewoluuje aż tak jak dzieło Astera ale może zyskać przy kolejnych wizytach w Saltburn.
-
-
Dla mnie największy zawód w tym roku. Nie można nawet tego zrzucić na wygórowane oczekiwania, które można było mieć wobec tej produkcji po opiniach, które zalały sieć po premierowych pokazach. Nie miałem oczekiwań, głowa była otwarta na wizję reżysera ale całkowicie się z nią minąłem. Po seansie włączyłem zwiastun. W ciągu minuty jest więcej emocji i działa znakomicie. Pomysł świetny, idealny na bardzo krótki metraż.
-
Ostatecznie "How to Have Sex" to film wartościowy i istotny - poruszana tematyka nigdy nie przestanie być aktualna, dlatego warto prezentować ją widowni raz za raz w różnych wariacjach. Jest to jednak jednocześnie również produkcja, która ciągnie zbyt wiele srok za ogon, przez co wydźwięk większości subtelnych wątków rozmywa się, a nacisk - mimo że materiały promocyjne zdają się sugerować inaczej - położony zostaje głównie na dziewczęcym stłamszeniu i niemocy wobec męskiej opresji.
-
W skali 1-10, 5 to maksimum ile mogę temu filmowi wystawić. Mimo paru plusów, efekt jest co najwyżej średni i seans nie był przyjemny. Oby nie skończyło się kolejnym wymuszonym wysypem nagród dla Netflixa. Już to widzieliśmy podczas tegorocznego rozdania Oscarów, więc wystarczy.
-
Tak jak Abassi w "Holy Spider", tak samo Alimi w "Oponencie" nie boi się opowiadać o ludziach wykluczonych, dając im tym samym głos. W tym wypadku głos człowieka, który nawet w miejscu bezpieczny nie jest w stanie zaczerpnąć głębokiego wdechu.
-
Mimo pozytywnej oceny czuję niedosyt. Chociaż obsada dała z siebie wszystko to combo w postaci Gorol-Ogrodnik-Schuchardt-Kolak mogło dostarczyć zdecydowanie więcej. Trochę szkoda, że jednak twórcy poszli w brutalną stronę szokujących widoków, marnując potencjał aktorski wspomnianych osób. Warto jednak tej produkcji poświęcić uwagę i przekonać się na własne oczy z czym do widza przychodzi "Jedna Dusza" i jakie ma tytułowa dusza w tym wszystkim znaczenie.
-
Szósty sezon "The Crown¨ był płaski i bez wyrazu. Odebrano serialowi pazur przez brak zdecydowanych działań fabularnych.
-
Bardzo chciałam ten film obejrzeć i cieszę się, że nadarzyła się ku temu okazja. Co najważniejsze, moje oczekiwania zostały spełnione, a w filmie Asafa Sabana odnalazłam spokój oraz rozrywkę. Przede wszystkim zrozumiałam bardziej jak ważna jest pamięć o Shoah w świadomości Izraelczyków.
-
Monotonia i defetyzm protagonistek szybko udziela się widzowi, przez co Witaj w piekle nie należy do przystępnych filmów. Jednak z całą pewnością był w tym o wiele większy potencjał. Gdyby Lim Oh-jeong pokładała większą wiarę w swój film o młodzieńczej depresji i nie przerobiła końcówki na thriller, w mojej ocenie jej obraz jedynie zyskałby na wartości.
-
Niezły blockbuster. Twórcy jak za rękę prowadzą nas przez historię, dbając o to, abyśmy wszystko dobrze zrozumieli. Serwują nam wszystko, czego publiczność kina rozrywkowego może oczekiwać.
-
Trzeci sezon "The Office PL" to najlepsza seria do tej pory, która rysuje przyszłość serialu w ekscytujących barwach. Ekipa scenarzystów - w składzie: Łukasz Sychowicz, Jakub Rużyłło, Mateusz Zimnowodzki i Mateusz Płocha - wykonała kawał dobrej roboty, podobnie jak Maciej Bochniak, który spiął całość reżysersko z odpowiednim wyczuciem komedii i dramatu.
-
Bardzo dobrze spędzone dwie godziny w kinie. "Ferrari" dostarczył mi zarówno emocji jak i rozrywki. Mimo iż nie było to coś czego oczekiwałem to i tak wyszedłem z sali kinowej usatysfakcjonowany.
-
"Biedne Istoty" zostają z widzem po seansie. Ze mną zostały aż do dnia kolejnego i nawet pisząc recenzję, czuję że jeszcze nie wszystko do końca przetrawiłem. Fabuła powierzchownie wydaje się prosta jednak zawiera głębię, którą chce się odkrywać. Film dojrzewa w głowie i choć po wyjściu z seansu miałem wrażenie, że Lanthimos dał nam już w swojej karierze lepsze filmy to z czasem do mnie zaczęło docierać, że brałem udział w niesamowitym widowisku. W takim, w jakim jeszcze nie brałem udziału.
-
Ostatni odcinek jest zjawiskowy. To pokarm dla ducha i widowisko iście epickie. Wyzwanie, któremu sprostać musi główny bohater to heroiczna droga, prawdopodobnie, w jedną stronę. Finał pod kątem wizualnym dowozi, soundtrack jest genialny, a aktorstwo na najwyższym poziomie. Nie mógł zostać napisany lepiej.
-
Cała fabuła, chociaż zrealizowana z wielką klasą, została pociągnięta wzdłuż nielogicznego zwrotu akcji. Gdyby nie gwałtowny przeskok z historii ucieczki w historię o zemście, byłbym skłonny bardziej docenić wszystko, co później pokazał mi Fincher. Ostatecznie, jego film nie mogę nazwać niewypałem, ale nie był też strzałem w dziesiątkę.
-
To film o standardowej długości lecz wypełniony jest po brzegi ciekawą i wartościową treścią. Powinien spodobać się zarówno osobom kompletnie nie znającym Friedkina jak i tym, którzy reżysera uwielbiają.
-
Filmy takie jak Różyczka 2 nie kształtują naszych opinii ani poglądów politycznych, jedynie inteligentnie przemycają ważne obiektywne informacje. Dzisiaj nie każdy ogląda telewizję, dlatego kino może stać się źródłem podstawowych informacji o świecie. W mojej głowie Różyczka 2 pozostanie filmem, do którego chętnie jeszcze nieraz wrócę.
-
Nie jest filmem odkrywczym, ale na pewno wartym uwagi przez dobrze wyegzekwowaną wizję reżyserską, przystępną formę i sympatyczną "swojskość". Podróż ojca i synem odbyta samochodem przez eklektykę ich trudnych charakterów zdaje egzamin.
-
Nattiv swoim filmem wykreował obraz silnej i niezależnej kobiety, która oddała całe swoje życie państwu Izrael.
-
Odnoszę wrażenie, że "Dobry piesek" to idealny film pod kątem psychologicznej analizy.
-
Elektryzujący w otwarciu Czas krwawego księżyca, z czasem przemienia się w koncert jednej piosenki. Społeczność Oklahomy tańczy tak, jak zagra im De Niro, a Scorsese sfałszował kilka nut, wchodząc w zbyt hollywoodzki scenariusz jak na produkcję takiej wagi. Ekranizacja książki Davida Granna nie jest złym filmem, ale o dziwo, dało się go zrobić lepiej praktycznie pod każdym względem.
-
Lecz Welchmanom, podobnie jak Reymontowi, ani na moment nie zależy na stygmatyzacji ani afirmacji prezentowanego świata. Tam, gdzie książkowy pierwowzór stawiał na wydobycie z chłopskiego świata rytualnego cyklu pracy wynikającego z zespolenia ludzkich losów z naturą, tam najnowszy film twórców "Twojego Vincenta" koncentruje się przede wszystkim na trafnym sportretowaniu ludzkich słabości i bezowocności wrażliwości w świecie pozbawionym złudzeń.
-
Pierwszy zakończony już sezon był naprawdę przyjemnym doświadczeniem.
-
Dzięki estetycznym, statycznym ujęciom, dobrze otulonym przez światło, film dosięga wrażenia dobrego kina. Nic dziwnego - zdobył nagrodę za najlepsze zdjęcia na festiwalu w San Sebastian. Nie jest to jednak kino dla każdego. Przez swoje naturalistyczne podejście może być zbyt mocne i dosłowne dla tych nieco bardziej delikatnych widzów.
-
O taką kontynuację nic nie robiliśmy!
-
Wszystko wskazuje na to, że drugi sezon Lokiego będzie udaną i potrzebną kontynuacją. Od razu czuć, że serial miał konkretną wizję, która jest budowana dzięki ciekawym postaciom, odkrywaniem przez nich wspólnie tajemnic i trzymania się konceptu założonego od początku serialu.