-
Sprawdzi się jeśli macie ochotę na trochę inne podejście do horrorów o zombie niż zawsze i będzie idealnym podręcznikiem dla wszystkich amatorów reżyserii, którzy chcą spróbować swoich sił, choćby przy realizacji krótkometrażówki ze znajomymi. Oscarowy twórca udowodni wam, że nawet to jest sporym przedsięwzięciem, a krew, pot i łzy potrafią pojawiać się za kulisami nie tylko w sztucznej postaci.
-
To nie jest jakiś bardzo zły film. To typowy, niepotrzebny przeciętniak, który na zadany temat nie mówi niczego nowego. Problem jaki pokazuje jest współczesny i aktualny, ale zamiast seansu lepiej chyba posiedzieć nad materiałem źródłowym.
-
Dzięki kilku ciekawym pomysłom wymyka się spod topora krytyki totalnej, ale i tak po twórcy kultowego "[Rec]" spodziewaliśmy się więcej. Znacznie więcej.
-
Jeśli zatem macie ochotę na brazylijską odmianę polskiego hitu, to podczas filmu "Zdrada to nie problem" będziecie tego naprawdę blisko.
-
Niestety, film nie jest wolny od typowych dla slashera głupot, w stylu "jest nas 6 na 1, ale rozdzielamy się i giniemy osobno" albo policja przyjeżdzająca chwilę po rozstrzygnięciu akcji. Kiepsko wypada też postać mordercy w masce. Sam projekt jego przebrania jest okej i wiadomo, że wesoła maska staje się creepy w kontekście krwawych zbrodni, ale już trudno uzasadnić, że zwykły człowiek, który się pod nią kryje ma wytrzymałość niemal nieśmiertelnego Michaela Myersa.
-
To nie jest wybitne dzieło, a przy zastosowaniu takich, a nie innych technik animacji może okazać się, że lepiej było pozostać przy klasycznym, aktorskim formacie, szczególnie biorąc pod uwagę, że piękne zdjęcia i ciekawe ruchy kamery bronią się same w sobie.
-
"Fair Play" można uznać za niezły pełnometrażowy debiut Chloe Domont, ale na koniec mamy wrażenie, że mogło być znacznie lepiej. Głównie środkowa część seansu nie wywołuje takich emocji, jakich można się spodziewać. Ostatecznie przy ekranie trzymają nas gwiazdy obsady i zainteresowanie, kto na koniec będzie górą i czy związek tej pary może przetrwać w jakiejkolwiek postaci. Jeśli zatem nie jesteście fanami Dynevor czy Ehrenreicha, to możecie sobie "Fair Play" odpuścić.
-
Wielka szkoda, bo "Egzorcysta. Wyznawca" to film, z którym wiązaliśmy spore oczekiwania, a okazał się gigantycznym rozczarowaniem. Tutaj nawet aktorsko jest średnio, bo jakoś tak trudno trzymać kciuki za kogokolwiek, gdy główny bohater gubi się między sporą ilością postaci drugiego planu i trudno powiedzieć, o kim tak naprawdę jest ta historia. Na te egzorcyzmy was nie zapraszamy.
-
Solidny, ale ostatecznie przeciętny film, którego tytuł metaforycznie odnosi się do zrzucania skóry i pokazywania prawdziwej postaci w wykonaniu niektórych bohaterów. Jednak ten filmowy gad wydawał się lepszy na początku, kiedy jeszcze nie zobaczyliśmy, że pod pierwszą, fajną powłoką, nie ma czegoś naprawdę ciekawego.
-
Sama historia też jest przewidywalna i nudna, a sceny akcji z potencjałem nie spełniają naszych oczekiwań, bo stopniowy wzrost mocy "Alfie" nie jest tak widowiskowy jak się spodziewaliśmy. To wszystko sprawia, że "Twórca" to typowa wydmuszka - piękna, ale pusta w środku.
-
Na koniec seansu mamy poczucie zaprzepaszczonego potencjału, podanego jednak w wysokiej jakości oprawie i z kilkoma świetnymi scenami. To zbyt mało, aby uznać ten ambitny projekt za sukces, ale nie mamy zamiaru odradzać wam wyjścia do kina.
-
Solidny, udany horror, który ma na siebie pomysł, jest zrobiony w duchu pierwowzoru i potrafi nas konkretnie zestresować, a o to tu przecież chodzi.
-
Ostatecznie Netflix ma "Znachora", którego warto sprawdzić. Jakości jest tu wiele, ale nie uniknięto zauważalnych potknięć.
-
Nie może być omawiana jedynie pod względem zgodności z faktami, doniesieniami aktywistów, polityków, wojskowych czy naocznych świadków. Musi być omawiana też jako dzieło filmowe, a na tym polu Holland nie zawiodła. Dostaliśmy poruszający dramat, który chwytałby za serce nawet bez inspiracji prawdziwymi wydarzeniami. Piękne, czarno-białe zdjęcia, muzyka, świetny montaż oraz rewelacyjne aktorstwo sprawiają, że "Zielona granica" imponuje jakością - emocjonalną i realizacyjną.
-
To mimo wszystko bardzo udany kryminał. Ma nietypowy dla tego gatunku klimat grozy, piękne, ciekawe, często nietypowe zdjęcia oraz wspaniała muzykę. Fani "miasta na wodzie" także będą zadowoleni, natomiast kinomaniacy, szykujący się już na kolejne Halloween, spokojnie mogą dopisać "Duchy w Wenecji" do listy filmów na ten szczególny wieczór.
-
To film dla nastoletnich romantyczek, które lubią trzymać kciuki za bohaterki w historiach, w których zakończenie jest znane od samego początku, a seans mija szybko podczas malowania paznokci. Do niczego innego się ta produkcja nie nadaje. Fani gwiazd obsady może znajdą tu coś dla siebie, ale na pewno nie będzie to fabuła, bo błyszczą one tylko gdy są razem na ekranie, a niestety po wprowadzeniu, nie ma tych sytuacji zbyt wiele.
-
Zachęcamy do zobaczenia filmu "W nich cała nadzieja" nie tylko z ciekawości, jak ten uwielbiany i fascynujący widzów na całym świecie gatunek został przetrawiony przez polskie kino. To interesująca historia z przesłaniem i przestrogą, które niestety chyba nigdy się nie przeterminują, a to zawsze jest w cenie.
-
Ma naprawdę ładne zdjęcia i kilka niezłych pomysłów, ale gdy jump scare goni jump scare siłą rzeczy uodparniamy się i przestajemy reagować zgodnie z założeniami reżysera. "Zakonnica 2" nie jest złym filmem, ale wymagający widzowie nie znajdą tu takich emocji, jak w głównej serii "Obecność".
-
Tym, co nas trzymało przy ekranie jest obsada - dobrana znakomicie, charyzmatyczna, przyjemna dla oka i fajnie grająca te wszystkie dziwaczne osobowości. To właśnie tę grupę chcemy nadal śledzić i dla niej polecamy przynajmniej zacząć oglądać "One Piece", a może zostaniecie z nimi na stałe, sprawdzając materiał źródłowy.
-
Dla fanów gwiazd obsady i poprzednich części "Bez litości", finał będzie całkiem emocjonujący, ale trzeba mieć świadomość, że "Ostatni rozdział" jest jednak najsłabszy.
-
Prosty, ale widowiskowy, natomiast twórcy popełnili miejscami drobne, ale widoczne błędy i zaliczyli kilka wpadek. Nie zmienia to jednak faktu, że polecamy zobaczyć ten film i sprawdzić, w jaki sposób kończy się ten etap w historii tytułowych postaci, a także poznać kilka nowych.
-
Nie jest tak nieskończenie głupim filmem jak dwie poprzednie odsłony serii, a przynajmniej na początku, bo później scenarzyści rozkręcają się i wracają do poziomu, przy którym przypominają się słowa piosenki "mniej niż zero". Natomiast na start jest nieźle!
-
Jest lekko, ekscytująco, zabawnie i przygodowo, więc zdecydowanie chcemy sprawdzić co wydarzy się w kolejnych odcinkach.
-
Typowy przeciętniak, zasługujący maksymalnie na ocenę 5/10, bo wszystko tu jest odtwórcze i nieoryginalne, ale realizacyjnie wykonano to całkiem dobrze. Filmy DC sięgają po kompletnie drugoligowych bohaterów, testując zainteresowanie widzów. Tym razem, nawet jeśli w box office poradzi sobie zadowalająco, ten meksykański owad jest natychmiast do zapomnienia.
-
Netflix ma dobrą passę jeśli chodzi o filmy animowane. Do szeregu bardzo udanych bajek i kilku niezłych dochodzi teraz coś orientalnego i kto wie - może jakieś dziecko po seansie zainteresuje się chińską mitologią czy niezwykle bogatą kulturą Dalekiego Wchodu. "Małpi Król" stanie się wtedy naprawdę początkiem pięknej przygody.
-
Na kilka dobrych momentów i ogląda się go nieźle, ale jeśli denerwuje was głupota postaci w obliczu śmiertelnego zagrożenia i dość kuriozalny projekt słynnego Drakuli, to może lepiej odpuście sobie ten seans.
-
Z pewnością warto ten film zobaczyć, bo jest on idealnym pretekstem do ciekawej rozmowy światopoglądowej. Twórcy zostawili tyle pytań bez odpowiedzi, że można samemu pobawić się w opisywanie poszczególnych zasad i praw świata z tak kontrowersyjną technologią. Domniemane pytania o pochodzenie tożsamości i to co nas określa to największa zaleta filmu "Paradise".
-
Ostatecznie Netflix ma w ofercie kolejnego akcyjniaka, którego nawet fajnie się ogląda, ale na drugi dzień nie będziecie tego pamiętać.
-
Gdyby nie fakt, że "Nawiedzony dwór" ma dobre efekty specjalne i może stanowić solidny tytuł na wprowadzenie dzieci w nieco mroczniejsze gatunki filmowe, to uznalibyśmy film nowy Disneya za kompletnie nieudany. Może nie wynudzicie się w kinie jakoś przesadnie, ale skrócenie go do 90 minut tylko podniosłoby tempo i zaoszczędziło zbędnej gadaniny.
-
Cały film "Moja zbrodnia" można uznać, za idealny materiał na sztukę teatralną i także na taką wersję chętnie byśmy się wybrali. Tymczasem polecamy seans kinowy, bo słynny reżyser jest w dobrej formie!
-
Wizualnie film jest udany i ciekawy, ale schemat fabularny oraz poziom "krindżu" staje się z nieznośny. Kiedy na ekranie pojawia się zombie- rekin z nogami zjedzonych wcześniej ludzi, pełnią rolę finałowego bossa, już sami nie wiemy czy się śmiać, czy łapać za głowę z poczucia żenady.
-
Dajcie sobie spokój ze "SNAFU". Jackie Chan i John Cena mają w dorobku znacznie lepsze tytuły.
-
Jeśli macie ochotę na horror, który niemal do końca stara się budować napięcie odnośnie tego, co jest realne, a co nie, a także ciekawie podchodzi do tematu ludzi jako źródła zagrożenia, to "Pajęczyna" wam się spodoba. Natomiast jeśli analizujecie wszystkie czynności poszczególnych bohaterów i dostrzegacie wpadki logiczne i brak konsekwencji w budowaniu postaci, to możecie się rozczarować. Polecamy wtedy patrzeć na te niedociągnięcia przez palce albo... przez pajęczynę.
-
W odcinkach 6-8 "Wiedźmina 3" na Netflix dostajemy największe zagęszczenie poprawnie przeniesionych na ekran scen w historii całego serialu. Nie oznacza to, że tym razem twórcy zrobili coś wspaniałego, unikając przy tym głupot fabularnych oraz realizacyjnych czy irytującego poprawiania po Sapkowskim. To wszystko nadal tu jest, ale nie denerwuje tak jak wcześniej.
-
Faktem jest, że fabuła jest pretekstowa, banalna i ma wiele głupich motywów, ale w tej serii oczekujemy przede wszystkim wartkiej akcji i dobrze pokazanych scen wal z zombie. Pod tym względem twórcy nie rozczarowali, a słynne więzienie daje tu spore pole do popisu i naprawdę emocjonujących momentów.
-
Jest niespodziewanym rozczarowaniem, choć mamy tu klasyczny przypadek zawiedzionych oczekiwań, wiec wam może to dzieło jednak przypaść do gustu. To jeden z tych obrazów, po których zdecydowanie więcej myślimy o tym czego nam nie pokazano, niż czego byliśmy świadkami.
-
Absolutnie rozrywka na najwyższym poziomie, gigantycznie pozytywne zaskoczenie i tytuł, który niezwykle sprawnie łączy stuprocentowe kino fantasy z brawurową komedią o złodziejach jakiej nie powstydziłby się sam Guy Ritchie. Rozrywka stoi tu na najwyższym poziomie także dzięki charyzmatycznym gwiazdom obsady, które w swych rolach są naprawdę znakomite!
-
Po zakończeniu seansu mamy bardzo mieszane uczucia, ale nawet jeśli nowe "Mission: Impossible" jest wyraźnie słabsze od kilku poprzednich odsłon, to nadal stanowi kawał solidnej zabawy, zwłaszcza w czasie wakacji.
-
Strona wizualna filmu "Nie otwieraj oczu: Barcelona" to jego największa zaleta. Sceny akcji są naprawdę nieźle nakręcone, zarówno te z początków apokalipsy jak też te późniejsze, typowo "horrorowe" i krwawe. Tytułowe miasto w wersji postapokaliptycznej robi także spore wrażenie. Film, który zrobili David Pastor i Alex Pastor nie jest już tak odkrywczy jak produkcja z 2018 roku, ale nie jest też tak irytujący i głupi.
-
Świetne otwarcie wątków na drugi sezon. Czekamy!
-
Jeśli chodzi o sceny akcji, to dostaliśmy kawał fajnej choreografii z efekciarskimi ujęciami w połączeniu z fatalnie wyglądającą krwią w CGI. Czasem trafiają się świetnie wyglądające potwory, ale są też słabe jak to coś z labiryntu czy na łodzi. Dobrze jednak, że twórcy pamiętają w czym dobry ma być wiedźmin, a pochwała należy się za uwzględnienie rozterek Ciri w sprawie wyboru drogi życiowej między magią a fachem wiedźmińskim.