Imperium zostaje zastąpione przez Najwyższy Porządek, który dąży do zdobycia władzy nad galaktyką. Plany złowrogiej organizacji może pokrzyżować tylko Ruch Oporu.
- Aktorzy: Harrison Ford, Mark Hamill, Carrie Fisher, Adam Driver, Daisy Ridley i 15 więcej
- Reżyser: J.J. Abrams
- Scenarzyści: Lawrence Kasdan, J.J. Abrams
- Premiera kinowa: 18 grudnia 2015
- Premiera DVD: 21 kwietnia 2016
- Premiera światowa: 14 grudnia 2015
- Ostatnia aktywność: 1 maja
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
Lawirowanie reżysera między erami i specyfikami kina fantastycznonaukowego okazuje się być tańcem na linie.
-
Naprawdę świetne widowisko i gratka zarówno dla fanów, jak i dla widzów którzy pierwszy raz będą wyruszać w swoją galaktyczną przygodę.
-
Jeden z tych filmów, które trzeba zobaczyć. Nawet jeśli nie widziało się poprzednich produkcji, nic nie stoi na przeszkodzie, by sięgnąć najpierw po VII część. Do sagi podchodzi się z odrobiną sentymentu, wszak towarzyszy nam już od prawie od 40 lat.
-
Jak mogę podsumować film, który sprawił, że pomimo późnej pory, jeszcze przez ponad godzinę siedziałam i myślałam nad tym, co właśnie zobaczyłam? Krótko i konkretnie: Moc była z twórcami.
-
Z jednej strony wiąże mnie z nimi cała masa wspomnień z dzieciństwa - z drugiej oczekiwałem czegoś o wiele bardziej ambitnego, czegoś na miarę dzisiejszych czasów i technologii. Zdaję sobie jednak sprawę, że seria ta nigdy nie była ambitnym kinem - oferowała rozrywkę dla mas i napędzała ogromną machinę marketingową.
-
Być może kolejne części uzasadnią pozorną miałkość historii - tyle że wtedy będą dość przewidywalne. Cóż, przekonamy się o tym. Na razie pozostaje kręcenie nosem lub... po prostu dobra zabawa!
-
Moc jest silna w J.J. Abramsie! Udało mu się odkurzyć nie tylko serię "Star Trek", ale teraz również "Gwiezdnych wojen". Wspaniałe, piękne i ekscytujące widowisko sci-fi, które kłania się starej trylogii. Twórcy, by na nowo rozbudzić w nas miłość do serii, posłużyli się najpotężniejszym uczuciem - nostalgią. I to działa!
-
Nie da się po raz drugi być na pierwszej randce, nie da się po raz drugi pierwszy raz zobaczyć Nowego Jorku, nie da się po raz drugi pierwszy raz obejrzeć "Gwiezdne wojny". Ale nadal można mieć z ich oglądania dużo przyjemności.
-
J.J. Abrams wywiązał się ze swojej misji. Rozruszał wiekową serię na skalę przeszło 2 miliardów przychodu. Tym niemniej niezwracanie uwagi na niedoskonałości scenariusza wymaga nieustannego przymykania oczu.
-
Z dużej chmury żółty... przepraszam, mały deszcz. A szkoda, bo "Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy" były jedną z premier, na które wręcz latami czekali sympatycy sagi.
-
Poczucie autentyczności i akcji w połączeniu z nostalgią tworzą mieszankę wybuchową i choć Przebudzenie mocy zadaje więcej pytań niż udziela odpowiedzi to jest zdecydowanie zabawą na całego, światem, za którym tęsknił chyba każdy, kto choć na chwilę obcował z uniwersum stworzonym przez Lucasa.
-
Dobra zabawa, którą bardzo przyjemnie się ogląda. J.J. Abrams podszedł do sprawy bez nabożeństwa i pietyzmu, za to z ogromną starannością, poszanowaniem tradycji, strawną ilością wspominek, aplikując całości zdrową dawkę nowych wątków i ogólnie wykonując kawał dobrej roboty.
-
Ogólnie wygrywa niemal na wszystkich polach, i naprawia, to co zepsuł Lucas w prequelach.
-
Dostałam wszystko to, za co pokochałam Gwiezdne Wojny: prostą historię, wartką akcję oraz dowcipne dialogi.
-
Wspaniały początek nowej kosmicznej przygody!
-
Daleko mi do fana tej sagi, ale bardzo czekałem na wizytę w kinie i wyszedłem z seansu zadowolony. Abrams nie wywrócił mojego świata do góry nogami, ale pokazał, że duch "Star Wars" jest wciąż silny.
-
Nie otrzymujemy nic nowego, jednocześnie fabuła została przetworzone na tyle, że wciąż wydaje się świeża.
-
Mimo drobnych mankamentów "Przebudzenie mocy" powinno spodobać się i zagorzałym fanom serii, i wszystkim tym, którzy po prostu mają ochotę na dobre kino fantastyczno-przygodowe.
-
Nie jest dobrze. Disney dokonał rebootu Gwiezdnych Wojen puszczając niepotrzebne perskie oka do fanów, zamieniając barwne i pełne nowości widowiska w odgrzewane, buroszare danie.
-
Nie zawiedzie oczekiwań pokoleń wychowanych na klasycznej trylogii.
-
Starałem się spojrzeć na film obiektywnie i z dystansu ale ogólnie jestem nim zachwycony. Bawiłem się doskonale, widzę kilka wad, ale nie przysłaniają one pozytywów.
-
Należy przede wszystkim pamiętać, że w gruncie rzeczy Przebudzenie mocy służy ekspozycji, a także rozstawieniu najważniejszych figur na szachownicy. I w tej funkcji sprawdza się doprawdy wyśmienicie.
-
Najbardziej oczekiwana premiera tego roku. Film J.J. Abramsa jest godną kontynuacją kosmicznej sagi.
-
"Przebudzenie" nie jest jednak mieszanką dziwną, ale mieszanką solidnie przygotowaną, z której Abrams wyławia same najznakomitsze kąski i przekazuje je widzowi.
-
J.J. Abrams dorównał najlepszym dokonaniom cyklu. Dowiódł, że moc jest z nim, a swój film kończy w takim momencie, że można być pewnym, iż za dwa lata kina znowu będą pełne.
-
Dzieło fascynujące. Jego odbiór zależy całkowicie od nastawienia widza. Jeśli idziesz do kina na tak - będziesz zachwycony. Jeśli na nie - dostaniesz to, czego oczekujesz.
-
Stanowi doskonałą, dynamicznie nakręconą, humorystyczno-przygodową rozrywkę, zabierającą nas w dawno nieodwiedzane rewiry odległej galaktyki, sprowadza starych znajomych i przedstawia nowych bohaterów.
-
Najlepsze co mogło spotkać fanów gwiezdnej sagi. Film plasuje się między czwartą, a szóstą częścią. Jest to świetny wynik i duża w tym zasługa J.J. Abramsa, który tym razem powstrzymał się od charakterystycznych dla niego metod kręcenia filmów.
-
Jestem pewien, że Disney tą produkcją rozbije bank i będzie to najbardziej dochodowy film w historii kina, odsyłając dotychczasowego rekordzistę - "Avatara" do lamusa. Moc powróciła i sprawia, że pewnie nie tylko ja na premierę Episodu VIII, przewidzianą na 26 maja 2017 roku, będę czekać z wielką niecierpliwością.
-
Pod względem marketingowym moc niezawodnie się przebudziła. Jednak do dobrego kina trochę brakuje. Chociażby czegoś więcej niż żerowania na truchle starej trylogii.
-
Po pierwszych kilkudziesięciu minutach "Przebudzenia mocy" stawiałem reżyserowi w myślach pomnik i planowałem kolejny seans już następnego dnia. W drugiej połowie filmu zostałem niestety sprowadzony na ziemię, bo okazał się niedogotowany, ale moc niewątpliwie tli się w siódmym epizodzie do samego końca.
-
Abrams stworzył przyjemnego dla oka przeciętniaka, którego siła tkwi głównie w tym, że gra na naszej nostalgii.