Polska ornitolog pracująca w Rwandzie ratuje młodą dziewczynę z plemienia Tutsi.
- Aktorzy: Jowita Budnik, Eliane Umuhire, Witold Wieliński, Ciza Remy Muhirwa, Herve Kimenyi Rutaremara i 12 więcej
- Reżyserzy: Krzysztof Krauze, Joanna Kos-Krauze
- Scenarzyści: Krzysztof Krauze, Joanna Kos-Krauze
- Premiera kinowa: 22 września 2017
- Premiera DVD: 22 marca 2018
- Premiera światowa: 4 lipca 2017
- Ostatnia aktywność: 12 listopada 2023
- Dodany: 3 lipca 2017
-
"Ptaki śpiewają w Kigali" są filmem powściągliwym, oszczędnym w słowach, rozegranym gdzieś poza kadrem. Czasem formalnie ciężkostrawnym, gdzieniegdzie niełatwo opowiedzianym, lecz poruszającym w widzu emocjonalne struny.
-
Aktorki nie tylko mocno wchodzą w swoje postacie, ale też czysto, energetycznie i delikatnie zarazem oddają wyjątkowość relacji pomiędzy Anną i Claudine, poszukujących oczyszczenia, wyzwolenia z przeszłości, a jednocześnie płacących za nią wysoką cenę. W dużej mierze dzięki nim ten nieprecyzyjny, chaotyczny film zyskał wymiar uniwersalny, domagający się od widza empatii, także w kontekście współczesnej, przepastnej rzeki uchodźców.
-
Film o ogromnej dyscyplinie. Dzięki Budnik i Umuhire naładowany jest emocjami. A jednocześnie Joanna Kos-Krauze opowiada tę historię bez patosu i sentymentalizmu. Chłodno, z dystansu, pozwalając widzowi samodzielnie myśleć.
-
Mocny komentarz do współczesnej sytuacji politycznej w Europie. Ale przede wszystkim - rozdzierająca opowieść o życiu przygniecionym przez cierpienie.
-
Ostatniemu filmowi Krzysztofa Krauzego i Joanny Kos-Krauze może być trudno powtórzyć sukces "Placu Zbawiciela" czy "Papuszy". A jednak "Ptaki śpiewają w Kigali" warto zobaczyć z co najmniej dwóch powodów - fenomenalnej Jowity Budnik i samej tematyki filmu, która w ogarniętej kryzysem migracyjnym Europie nabiera wyjątkowego wymiaru.
-
Dobry film i co najważniejsze niezwykle uniwersalny, który trafi zarówno do polskiego, europejskiego jak i amerykańskiego widza.
-
"Ptaki śpiewają w Kigali" nie są rozrachunkiem z przeszłością - rozrachunek zakłada bowiem wyliczenia zysków i strat, podsumowanie i zamknięcie "bolesnego rozdziału". Opowiedziana tu historia - kameralna a zarazem mająca bardzo szeroki kontekst - jest jak otwarta rana, która nawet jeszcze nie zamieniła się w bliznę.
-
Na szczególną uwagę zasługują zdjęcia, sam pomysł oraz sposób, w jaki nakręcono film.
-
Smutek może ogarnąć, że ostatni film tak wielkich ludzi kina jak Krzysztof Krauze i Krzysztof Ptak jest po prostu nie do końca zrealizowanym produktem. Nudny, chaotyczny i pozbawiony spójnej historii.
-
Chociaż film "Ptaki śpiewają w Kigali" nie jest dziełem na miarę "Długu" lub "Placu Zbawiciela", bez wątpienia zawiera on najlepsze cechy filmów Krauzów: psychologiczną wiarygodność przedstawionych postaci oraz formalną perfekcję.
-
Nie są tak skutecznie poetyckie niestety, jak poprzednie filmy autorów i zmieniają po drodze trochę sposób opowiadania, jednak nie wykorzystują obrazów z wielkiego dramatu, by pokazać skutecznie dramat. I to jest sztuka filmowa.
-
"Ptaki śpiewają w Kigali" są jak nagły, przeszywający ciszę krzyk.
-
Niewdzięczny, trudny w odbiorze, ale głęboko przemyślany, mądrze ułożony, ściśle łączący formę z treścią.
-
Filmowi udaje się uniknąć sentymentalnego patosu i jednoznaczności, ale stylizowany na slow cinema cierpi z powodu wszelkich jego słabości.
-
Trafiające w punkt wypełnienie idei kina stylu zerowego, w którym filmowa forma nie ma większego znaczenia, ustępuje pod naporem opowiadanej fabuły, zdarzeń i misternie plecionej pajęczyny wątków centralnych postaci.
-
Na pewno warto, mamy bowiem do czynienia z tematyką jeszcze w polskim kinie nieporuszaną, odważną i na swój sposób oryginalną. Trzymam kciuki, by taka forma dotarła do jak największego grona odbiorców i by ich zachwyciła.
-
Joanna Kos-Krauze oraz Krzysztof Krauze znajdują własny, poetycki język na wyrażenie myśli o ludobójstwie oraz późniejszej traumie. Tragedia w Rwandzie potraktowana zostaje z dostateczną uniwersalnością tak, że po czasie przyjmuje metaforyczny wymiar wszelkich scen zbrodni na dużą skalę, których przewodnią ideą była nienawiść względem innej grupy etnicznej.
-
Cichy i bardzo kameralny film. Trochę za długi i delikatnie rozczarowujący, ale wciąż obowiązkowy.
-
"Ptaki..." zaczynają się tam, gdzie większość podobnych filmów dobiega końca. Zamiast rekonstruować na ekranie sam proces ludobójstwa w Ruandzie, polscy twórcy opisują "krajobraz po bitwie", opowiadają o traumie, żałobie, a w końcu także i o zdolności do przebaczenia.
-
Niespójne, chwilami usypiające, ale nastrojowe, pełne melancholii, nadziei i krwi dzieło. Przyziemne problemy i magiczne miejsca.
-
Ten film mógłby krzyczeć o ludzkim cierpieniu, ale zamiast tego pogrąża się w ciszy, w której depresja i melancholia zbierają swoje żniwo. Stroniący od psychologizowania i nadekspresji Krauzowie oddają w nim głos dzikiej i nieokiełznanej naturze - niemym świadku upadku człowieka, oddającym też wachlarz jego wewnętrznych przeżyć.
-
To świadectwo dojrzałości wrażliwych artystów. Joanna Kos Krauze opowiadając o ludobójstwie, mogła wpaść w pułapkę patosu, czy sentymentalizmu, albo towarzyszącego hollywoodzkim filmom o ludobójstwie szantażu emocjonalnego. Wygrała, ponieważ bez ckliwych tonów opowiedziała o potrzebie wolności drzemiącej w każdym z nas.
-
W kontekście śmierci wybitnego polskiego reżysera jest to bardzo osobiste dzieło, stąd wyrozumiale podchodzę do zdystansowania Joanny Kos-Krauze wobec opowiadanej historii. Niemniej nie mogę wybaczyć tego, że tak ważny i trudny temat został przedstawiony w sposób nie wywołujący emocji.
-
Oszczędna, minimalistyczna narracja podkreśla medytacyjny charakter zaskakująco skromnego, ale dojrzałego filmu.
-
Spełniony, przemyślany w najdrobniejszym szczególe, a przy tym lodowaty i nieprzystępny - celowo nieprzyjemny i odrzucający. Nie chce wzbudzać łatwego szoku, ani automatycznie wymuszonego współczucia - dlatego jest szczery i skupiony na tym, co najważniejsze.
-
"Stawia opór" pod względem formalnym, tworzy stylistyczną barierę między światem przedstawionym a odczuciami widza. Myślę, że taki był reżyserski zamysł - pokazać izolację jednostek pogrążonych w syndromie stresu posttraumatycznego.
-
Są obrazem bardzo aktualnym. Kto wie, może nawet bardziej aktualnym dziś niż dziesięć lat temu.
-
Ostatni wspólny film Krauzów ociera się o doraźną publicystykę, ale to dzieło znacznie głębsze, właściwie traktat o uniwersalnych wartościach, przy tym odważnie wpisany w poetykę kina awangardowego.
-
Kino cichego smutku i niewyrażalnej pustki, kino wycofane, niezabiegające o uwagę i niełatwe w odbiorze. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że wrażliwość, do której stara się dotrzeć, już się narodziła.
-
Krauzowie poprowadzili swoje dzieło konsekwentnie i z pomysłem. Nawet jeśli nie zawsze przekonują, warto się z ich wizją zmierzyć.
-
Poruszający do głębi, intymny, choć dotyczący spraw globalnych, dramat o utracie, która może mieć różne formy, zawsze jednak, jest bolesna, a wyjście z traumy nie jest rzeczą prostą.
-
"Ptaki" globalizują naszą historyczną świadomość, pozwalają umieścić polskie myślenie o takich zjawiskach jak ludobójstwo poza naszym własnym wschodnioeuropejskim kontekstem.
-
Poruszająca opowieść o emocjach, pokonywaniu barier oraz zaczynaniu życia od nowa.
-
Kino trudne, wymagające oraz nieprzyjemne. Seans może boleć, wstrząsnąć czy odrzucić, ale na pewno nikt nie przejdzie obok filmu Krauzów obojętnie.
-
Treść oraz forma współgrają w idealnej symbiozie i chociaż stawiają widzowi duże wymagania, to warto na "Ptaki śpiewają w Kigali" spojrzeć nie tylko jak na opowieść o fragmencie życia dwóch kobiet, lecz także jak na kinematograficzne dzieło sztuki oraz na odmienne od na przykład "Wołynia" podejście do tematu masowych morderstw niewinnych ludzi.
-
Mimo trudnego tematu zupełnie rozpływają się na przypadkowych ujęciach, nudnych scenach, w których emocji nie ma prawie wcale.
-
Nie jest to film łatwy w odbiorze. "Ptaki śpiewają w Kigali" to minimalistyczny, wyciszony i mocno awangardowy obraz.
-
Nie jest filmem łatwym w odbiorze, bo nie pomaga nam oswoić się z bólem i cierpieniem. Podczas seansu kręcimy się w fotelu, wszystko zaczyna nas boleć, chcemy, aby seans się skończył. Powodem tych odczuć nie są jednak nuda ani banał.