Historia rozegranego w 1973 roku meczu tenisowego pomiędzy ówczesną pierwszą rakietą świata, Billie Jean King, a byłym mistrzem i notorycznym oszustem, Bobbym Riggsem.
- Aktorzy: Emma Stone, Steve Carell, Natalie Morales, Sarah Silverman, Bill Pullman i 15 więcej
- Reżyserzy: Jonathan Dayton, Valerie Faris
- Scenarzysta: Simon Beaufoy
- Premiera kinowa: 8 grudnia 2017
- Premiera światowa: 2 września 2017
- Ostatnia aktywność: 6 października 2023
- Dodany: 12 lipca 2017
-
Nie sprawdza się ani jako film o tenisie, ani jako manifest w walce o prawa kobiet.
-
Historia świetna sama w sobie, oraz znakomita gra Emmy Stone sprawiają, że film ogląda się z zainteresowaniem - aż do piłki meczowej.
-
Filmowa historia damsko-męskiego pojedynku na korcie nie wybija się jednak ponad średni poziom i ostatecznie pretenduje do miana po prostu niezłego filmu sportowego, który jak w wielu podobnych przypadkach, bazuje głównie na barwnych faktach i utalentowanych aktorach.
-
Przede wszystkim zdjęcia cieszą oczy fakturą obrazu, kolorystyką, klimatycznym oświetleniem i rozstawieniem postaci w kadrze. Film jest bardzo przyjemny w odbiorze, lekki, zabawny, nie uciekający od poważniejszych treści, ale nie popadający w moralizatorstwo i zbytnie upolitycznianie poruszanych problemów.
-
Porywająca i wybitnie zagrana historia niezwykle ważnego momentu dla walki o równouprawnienie kobiet. Choć film nie do końca umiejętnie balansuje między licznymi wątkami, to zapewnia on widzowi podnoszący na duchu spektakl.
-
Niedopracowanie scenariusza oraz chęć pokazania zbyt wielu wątków przyczyniły się do stworzenia filmu niezwykle płytkiego w przekazie. Choć produkcję ogląda się bez większego znużenia, to jednak po seansie pozostaje nieprzyjemny posmak, iż nie wywołuje ona w widzu jakiejkolwiek potrzeby głębszej refleksji, a tym samym zostanie zapomniana następnego wieczora.
-
Gem, set i mecz dla Emmy Stone - w dużej mierze to ona "ciągnie" ten film. Wojna Płci to obraz sprawniejszy niż nasz rodzimy Najlepszy, a na pewno o większej skali, a i zakres problematyki jest znacznie szerszy.
-
Głównie dzięki aktorom, pomimo paru zgrzytów i uproszczeń, wyszło zgrabne kino rozrywkowe z ambicjami.
-
Nie jest filmem za bardzo udanym. Główna para aktorów sporo nadrabia, aby wyrwać tę produkcję z przeciętności, ale nie zawsze to się udaje.
-
Rozmienia się bowiem na drobne w natłoku tematów i bohaterów. Dayton, Faris i Beaufoy poświęcają tak dużo miejsca kolejnym wygłupom Riggsa, że nie starcza im już czasu na pogłębienie kwestii, które naprawdę ich interesują.
-
Szkoda tylko, że twórcy pozbawili film metafory i cennego waloru symbolicznego, odzierając tym samym "Wojnę płci" z choćby najmniejszej dawki emocji i empatii.
-
Szkoda, że twórcy tego filmu postawili na tak ograne i banalne prowadzenie historii, które koniec końców umniejsza wadze tego ważnego wydarzenia. To wszystko zasługiwało na o wiele lepszy i sprawniej nakręcony film.
-
Jasne jest za to, że rozstrzyganie sporu o równouprawnienie na korcie jest całkowitym nieporozumieniem. Twórcy "Wojny płci" wydają się jednak w ogóle tym nie przejmować. Dostrzegli w opowiadanej historii jedynie interesującą, pełną napięcia, humoru i konfliktów opowiastkę, która nadaje się do przełożenia na język hollywoodzkiego kina. Rzecz w tym, że tę filmową farsę sprzedają jako kino społecznie zaangażowane.
-
Fabuła wciąga, a wiwisekcja problemów z tamtych czasów odbija się jak w lustrze dzisiejszych wydarzeń.
-
Symboliczny manifest walki o swoje prawa. Dowód na społeczne nierówności, które umykają w ogólnym fabularnym niedopracowaniu.
-
Efekt rozczarowuje, bo mecz sympatycznej okularnicy z podstarzałym showmanem po prostu nie pasuje do nastroju nadętej powagi, a chybiony ton potrafi pogrzebać nawet najciekawszą z fabuł.
-
Historia, którą warto zobaczyć na dużym ekranie, ze względu na interesujących wątek dokumentalno-biograficzny oraz dla jednej z najlepszych ról w karierze Emmy Stone.
-
Poprawnie zrobiony film o ciekawym meczu w mniej przyjaznych czasach. Niestety, tylko tyle. Bez kontrowersji i wychodzenia poza ramy klasycznego filmu opartego na faktach.
-
Może ten film nie pokazał mi całej prawdy o Billie Jean King czy Bobby'm Riggsie, ale pokazał różne problemy bliskie ludziom - budowania szczerej relacji i walkę ze swoimi słabościami, którą nie zawsze wygramy.
-
Film z humorem, a przy tym bardzo wiernie oddaje seksistowską, mocno napiętą atmosferę tamtych lat.
-
Seans "Wojny płci" można potraktować jako dobrą rozrywkę, choć twórcom zależało na przekazaniu ważnego w wielu wymiarach przesłania.
-
Na wskroś zachowawczy i brakuje mu siły, aby w jakimkolwiek stopniu stać się głosem w kwestii dyskryminacji płciowej, która również dziś stanowi realny problem.
-
Ma energię, tempo i świetną Emmę Stone, ale to wciąż zaledwie niezły film.
-
Twórcy filmu, Jonathan Dayton oraz Valerie Faris dwie godziny seansu zapełnili mało znaczącymi scenami, niezupełnie dbając o to, czy puzzle do siebie pasują. Niewiele jest tu samego tenisa czy przygotowań tej słynnej dwójki do pojedynku. Mnóstwo jest tu natomiast rzeczy, które niepotrzebnie skradły cenne minuty "Wojny płci".
-
Angażuje i bawi, a Emma Stone nigdy nie była lepsza.
-
Jest przede wszystkim rozrywką, umiejętnie zbudowaną z elementów kina sportowego, społecznego melodramatu i obyczajowej komedii. Ale, warto zaznaczyć, bardzo cenną zwłaszcza w czasach bufonady Trumpa i jemu podobnych seksistów.
-
Kapitalnie zrealizowane kino, które ogląda się przyjemnie, wywołuje śmiech i łzy wzruszenia, a przy okazji porusza kilka ważnych kwestii.
-
"Wojna płci" miała potencjał na mocne kino z feministycznym zacięciem, ale zmarnowała go. Całość ratuje fantastyczne aktorstwo na pierwszym planie, klimat epoki oraz sceny finałowego pojedynku, okraszone dość dynamicznym montażem.
-
Starcie King i Riggsa zasługiwało na o wiele lepsze przedstawienie. Tak otrzymujemy jedynie poprawny film, gdzie tylko rola Stone wychodzi poza przeciętność.
-
Feel good movie o sile kobiecości. Filmowa laurka dla aktywistki i królowej masowej wyobraźni, która pokazuje, że warto żyć w zgodzie ze sobą. To prawdziwy hollywoodzki happy end, który wzrusza, bawi i nie ironizuje.
-
Sztuka znudzenia. Czyli jak, z super tematu i materiału na show, zrobić kinową konfekcję z ładnym tłem i poprawnymi kreacjami.