Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

/poznań
/kino pałacowe
/lubie ogladac filmy, i guess?

  • Ostatnia aktywność: 18 kwietnia
  • Dołączył: 25 września 2018
  • Zaczyna się niewinnie,intryga rodzinna wchodzi w życie i wszystko idzie zgodnie z planem.Jednak to co się dzieję po pierwszym akcie to istne szaleństwo.Niby dramat,ale z wieloma elementami innych gatunków,akcja powolna-ale jest tak rewelacyjnie rozpisana, scenariusz to mistrzostwo,zarówno jak i sama realizacja.To kino suspensu,nie wiadomo czego można się spodziewać.Film ten to bliska doskonałości metafora napięć,niepokojów i postępującej utraty złudzeń jakie wyczuwa się we współczesnym świecie.

  • Ostatni raz takie uczucie miałam na „Parasite”. Przepiękne, eklektyczne i energetyczne rozliczenie z przeszłością, miłością, pasją i stratą. Dzieło, w którym się jest, a ono jest w Tobie po seansie.
    To, co robi w głównej roli Fabijański, to jakiś kosmos. Jeden z najlepszych filmowych występów, jakie widziałam w 2019 – katharsis, szaleństwo, zabawa i pustka w jednym.
    Wypłakałam hektolitry łez.
    A jak nie płakałam, to się szczerze uśmiechałam.
    Korzyński to bóg polskiej muzyki filmowej.

  • Ja naprawdę chciałem, żeby ten film się udał, ale przepraszam - dla mnie ta część It nie jest dobrą produkcją. Dwa lata czekania, a efektem tego dostałem rozczarowujący sequel, który mimo paru zalet (Hader, postacie, niektóre sceny) jest za długi, ma zbędne retrospekcje i kończy się w niezbyt satysfakcjonujący sposób.

  • Słodki koniec dnia to tak naprawdę niezwykle gorzka refleksja dotycząca ryzyka samodzielnego myślenia.A może i nie myślenia,ale samej afirmacji życia,które przemija,jest spełnione,jednak to nie wystarcza bohaterce.Jej zdrowy egoizm gdzieś zanika a pojawia się wręcz nastoletnia natura,przepełniona jakby buntem nad światem,tym co się dzieję dookoła Niej.Kino ciche,niezwykle skromne,krytykujące współczesność i społeczeństwo podążające za miałkimi autorytetami.Takie kino w Polsce to rzadkość- szkoda

  • Oj Peele,co Ty z Nami robisz,jak swego czasu Hitchock-myślimy,że dostaniemy typowy horror z dobrze sprawdzoną historią a tutaj co scena to niespodzianka.Odwołań do kinematografii horroru jest tu na pęczki,odniesień do popkultury jeszcze więcej.Szalenie inteligenty scenariusz-inni stwierdzą,że to istny chaos,a jego tutaj praktycznie brak,wszystko wyważone i zabójczo przemyślane-smaczków/odwołań co nie miara.Była to dla mnie wspaniała uczta,szalona,ironiczna,pełna swojego pokręconego wdzięku.BRAWO

  • Tak posrany film, że nie chcę wiedzieć, co jeszcze Jordan Peele kryje w swojej główce, ale także tak fantastycznie przemyślany, zagrany i napisany horror, że chcę wiedzieć, co jeszcze Jordan Peele kryje w swojej główce. Połączenie fenomenalnie wygranego napięcia z częstym i gęstym humorem, który wynika zarówno z samej sytuacji, jak i z charakterów postaci (scena obydwóch "home invasion" - majstersztyk!!!). Groteska w stanie czystym, perfekcyjny horror i genialna zabawa formą i gatunkiem.

  • Depczone króliki, martwe borsuki, zestrzeliwane kaczki i puszczane w wyścigi homary. Gdzie inni zrobiliby z tego typowy thriller kostiumowy, tam Yorgos Lanthimos zaprasza na szczodrze podlaną czarnym humorem, popieprzoną podróż do świata, w którym za dnia obmyśla wojenne strategie, w nocy dyma kurtyzany, w grubasów rzuca się mandarynkami, każdy każdemu wbija nóż w plecy, a także i panuje jedna niepodważalna zasada: nieważne, czyś popychle czy nawet przyjaciółka - królowa każe, to masuj jej girę.

  • po "Emotkach" trudno było uwierzyć, że da się sensownie opowiedzieć historię, która będzie cala działa się w świecie obrendowanej technologii. a tu niespodzianka. placementy nie uwierają, wszelkie nawiązania służą albo zwykle udanym gagom, albo sukcesywnemu rozwojowi fabuły. historia jest czytelna i niegłupia, a bohaterów się po prostu lubi. choć ten Ralph mógłby się trochę ogarnąć. może w kolejnej części. wybiorę się z przyjemnością.

  • Velvet Buzzsaw to film, którym Dan Gilroy chce wejść w nurt nowofalowych, niestandardowych horrorów. W gatunek kina grozy próbuje wsadzić spore ilości satyry i groteski, dotyczących stanu dzisiejszej kultury doświadczania oraz postrzegania sztuki. Oprócz dobrze słyszalnego przesłania i paru porcji niewymuszonego śmiechu, seans pozostawia wiele do życzenia.

  • Historia Marii i Elżbiety miał ogromny potencjał,jednak niestety został on tylko w połowie wykorzystany,do głównych ról kobiecych trudno jest się przyczepić,o tyle całe poprowadzenie historii,akcji,wraz z jej realizacją daje wiele do życzenia.Czasem brakowało mi logiki-czarnoskórzy XVII-wiecznej Anglii? Scenariusz to jedna wielka feministyczna gadka pomiędzy bohaterkami,mężczyźni źli i podli, czyhający na władze. Może i tak było ale sposób w jaki to pokazano ,w żaden sposób mnie nie przekonał.

  • Jestem zdumiony, a jednocześnie mi przykro, że zmarnowano tak ogromny potencjał. W tym filmie praktycznie nic nie wybrzmiewa, jak powinno być. Szkoda wybitnego Chamalet i Carella. Ogromne rozczarowanie.

  • Film powolny, ale nie dłużący się. Film męczący, ale nie nudny. Wymaga ogromnej wytrwałości i cierpliwości, ale wynagradza to dziełem tak bolesnym i wyniszczającym, że po seansie sami się będziecie zastanawiać nad tym, czy Waszym wyrzuceniem gumy na trawnik nie zabijacie przypadkiem Matki Ziemi. Przesadza w paru momentach (Schrader z tym lataniem i przedziwnym, choć emocjonującym finałem grubo pojechał), ale nie jestem w stanie się na niego gniewać. Depresja w stanie czystym.