-
Momentami ryzykowny i ocierający się o kicz film nie pozostawia obojętnym i pozostaje w głowie. Wizualna warstwa, obok aktorstwa, jest najmocniejszą stroną First Reformed.
-
Wygląda na to, że Paula Schradera nie można jeszcze całkiem skreślać.
-
Nie jest wielkim powrotem Schradera do wielkiej formy, ale to silna próba rehabilitacji po ostatnich filmach. Reżyser nadal prowokuje, niebezpiecznie balansuje na granicy kiczu, jednak nie przekracza jej. Bardzo wymagający, ciężki film, który na pewno zostaje w pamięci.
-
Nie jest to produkcja bardzo zła, ani nawet zła. To film średni z chęcią bycia współczesnym manifestem kondycji świata i ludzkości. Działa jako dramat psychologiczny jednego człowieka, przez większość czasu.
-
Nad "First Reformed" można by w podobny sposób pastwić się jeszcze długo, ale warto oprzeć się tej pokusie, choćby z szacunku dla dotychczasowego dorobku jego twórcy. Sromotna klęska zdolnego skądinąd reżysera jest zaskakująca tym bardziej, że w pewnym momencie Schraderowi udaje się mimowolnie zdiagnozować jej przyczyny.
-
Zdecydowanie ujęcia są najlepszą stroną First Reformed oferując nam wachlarz smutnych, szarych scen. Ostatecznie jednak nie jest to film, który trzeba zobaczyć jako miłośnik kina.
-
Po seansie zostałem jednak z poczuciem pustki, bez jakichkolwiek pytań, które mogłoby ukierunkować na odpowiedzi. Pewnie dlatego, że nie ma żadnych odpowiedzi, albowiem za filozoficznymi monolitami omawianego dzieła tak naprawdę nic głębokiego się nie kryje.
-
Jeden z najbardziej oryginalnych i interesujących filmów ostatnich lat. Kino tak polaryzujące, że aż dobre.
-
Film powinien mieć coś do przekazania, a mam wrażenie, że w Pierwszym reformowanym nic nie ma. Zupełna pustka, która miesza klisze z tandetnym szokowaniem.
-
"Joker" miał stylówkę "Taksówkarza", ale jego duszę można znaleźć w "Pierwszym reformowanym". Paul Schreder, scenarzysta kultowego filmu Martina Scorsese, kolejnego szukającego odkupienia bohatera wpycha na ścieżkę samozagłady.
-
Warto zobaczyć z uwagi na poruszaną tematykę i bardzo dobrą kreację Ethana Hawke'a. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że pod płaszczem prostej, kameralnej historii z kryzysem egzystencjalnym w tle, reżyser chciał zawrzeć zbyt wiele treści, począwszy od zmagań z wiarą po krucjatę przeciw niszczeniu środowiska. Zabrakło wyważenia i miejsca na refleksję dla widza, co sprawia, że mimo wagi poruszanych kwestii, film może pozostawić widza obojętnym.