Budzący respekt krytyk, wyrachowana właścicielka galerii i jej asystentka przejmują obrazy niedawno zmarłego artysty.
- Aktorzy: Jake Gyllenhaal, Rene Russo, Zawe Ashton, Tom Sturridge, Toni Collette i 15 więcej
- Reżyser: Dan Gilroy
- Scenarzysta: Dan Gilroy
- Premiera VOD: 27 stycznia 2019
- Premiera światowa: 27 stycznia 2019
- Dodany: 2 lutego 2019
-
To propozycja dla widzów, którzy w horrorach wolą zobaczyć interesującą historię niż liczne ofiary, krwawo rozczłonkowane na brutalne sposoby. Twórcy postawili tu raczej na klimat, niedopowiedzenia i solidną obsadę. Całość ogląda się dobrze, jednak bardziej niecierpliwi widzowie na pierwszej połowie filmu mogą się trochę nudzić.
-
Decyzja o połączeniu czarnej komedii z horrorem w moim odczuciu była błędem - przy takim przedsięwzięciu Velvet Buzzsaw potrzebował nieco więcej szaleństwa niż to co ostatecznie otrzymujemy.
-
Zgrabne i seksowne pociągnięcie pędzla, niezawierające w sobie jednak nic, czego nie widziałbym w kinie wcześniej.
-
Ciężko mi ocenić "Velvet Buzzsaw", bo Gilroy chce oczarować jak dzieła sztuki nowoczesnej i zachwycić formą, tylko że wszystko wydaje się tak banalne, nudne, nieciekawe. Owszem, momenty budujące poczucie zagrożenia są pokazane bezbłędnie, lecz cała reszta zwyczajnie niezbyt angażuje. A był potencjał na coś więcej.
-
Kapitalna mieszanka popkulturowej zabawy, czarnej komedii i horroru. Ale ostrzegam widzów, którzy oczekują przede wszystkim pełnowymiarowej grozy - ta nigdy nie gra tu pierwszych skrzypiec i sprowadza się głównie do zamierzenie kiczowatego gore.
-
Dan Gilroy potrafi ukazywać skrajne ludzkie zachowania. Z satysfakcją zatapia się w świat sztuki. Choć tworzy obraz interesujący i pełen niepokoju, nie wychodzi poza ramy oczywistych interpretacji. Velvet Buzzsaw jest intrygujący, ale daleko mu do maestrii Wolnego strzelca.
-
Nie da się zatem ukryć, że to właśnie aktorzy wynoszą ten film na choćby przyzwoity poziom, bo nawet sam scenariusz nie daje im zbyt wiele okazji do popisów. Pełne stereotypów i archetypowe postacie ze środowiska sztuki współczesnej stanowią o sile komentarza, jednak późniejsze wydarzenia nie oddają w pełni tego, co Girloy chciał przekazać. Gubi się we własnej wizji i wpada w pułapkę współczesnej sztuki, którą można pomylić nawet ze śmieciami leżącymi na podłodze.
-
W dużej mierze "Velvet Buzzsaw" ratują smakowite kreacje aktorskie. Gdyby nie one, film ten byłby co najmniej o klasę niżej.
-
Twórcom nie udało się niestety wyznaczyć granicy zdrowego balansu między groteską a kąśliwym komentarzem.
-
Nie zdziwię się jeśli ten film za jakiś czas zyska status tak zwanego guilty pleasure. Bowiem jest dobry i zły jednocześnie, właściwie nic nie wnosi do historii współczesnych horrorów i można o nim szybko zapomnieć. Ale ma swój tandetny urok, jest samoświadomy.
-
Trzeci film Dana Gilroya okazuje się jednak porażką. Jest pod każdym względem niespójny. Nie bardzo wiadomo, do czego prowadzi.
-
Wydawałoby się, że z kolejnej współpracy Dana Gilroya i Jake'a Gyllenhaala powstanie intrygujące, wciągające dzieło. Tak się niestety nie stało.
-
Niektórzy widzowie uznają "Velvet Buzzsaw" za niekonsekwentny mariaż horroru, czarnej komedii i kina surrealistycznego. To film z pewnością wymagający powtórki, bo przy pierwszym seansie nie sposób "ogarnąć" natężonego w nim szaleństwa.
-
Całościowo "Velvet Buzzsaw" jest oczywiście krytyką komercjalizacji sztuki i patologiami, jakie wiążą się z nadawaniem materialnych wartości rzeczom z definicji niemierzalnych takowymi miarami. W tej aksamitnej pile tarczowej zbyt wiele jednak zgrzytów, aby pozahorrorowy przekaz wybrzmiał w pełnym potencjale.
-
Dan Gilroy chce tym tytułem wejść w nurt nowofalowych, niestandardowych horrorów. W gatunek kina grozy próbuje wsadzić spore ilości satyry i groteski, dotyczących stanu dzisiejszej kultury doświadczania oraz postrzegania sztuki. Oprócz dobrze słyszalnego przesłania i paru porcji niewymuszonego śmiechu, seans pozostawia wiele do życzenia.
-
Ani dobra satyra, ani soczysty thriller, a tym bardziej dobry horror. Raczej straszny pierdolnik.
-
Gilroy chciał stworzyć coś innego, połączyć konwencję thrillera z filmem o tajemniczym świecie sztuki. Wyszło mocno średnio, ostatecznie nie mówiąc nic konkretnego, skupiającego się na brutalności jakiejś nieznanej siły, zamiast świata, który zostaje nam pokazany. Mamy tu kilka ciekawych wątków, które zostają potraktowane powierzchownie, co ostatecznie powoduje, że nie jestem w stanie tego dzieła polecić, a film trafia do kolekcji typowych średniaków z Netfliksa.
-
Miał w potworny sposób naigrawać się z sztuczności i obłudności świata sztuki. Jednak ta mordercza satyra raczej męczy niż zachwyca.
-
Seans Velvet Buzzsaw można pomylić z oglądaniem serialu telewizyjnego.
-
Jest tego rodzaju horrorem, który nawet nie próbuje być mroczny. Idzie raczej w stronę satyry ukazującej zgniliznę artystycznego środowiska, gdzie arcydzieło wyznacza kwota którą za nie można uzyskać. Wszystkie pojawiające się tu elementy grozy jawią się jak kara wymierzona komercji. Efekt jest taki, że historia bardziej umoralnia niż straszy, a nie wiem czy jest to coś czego oczekiwałam.
-
Ostatecznie Velvet Buzzsaw okazał się z lekka ekscentrycznym filmem z dużym potencjałem, ale kompletnie niezdecydowanym czym ostatecznie chce być. Zbyt wiele elementów jest tutaj przesadnie zrównoważonych. Jakby Gilroy miał w głowie sto pomysłów na raz bojąc się uśmiercić jakiegokolwiek z nich z osobna, ale w ten sposób wszystkie z nich obumarły jednocześnie.
-
Poza czadowym tytułem raczej niewiele ma czadu. A ducha to już w ogóle.