Jan Stąpor
Krytyk-
Jest sympatyczną produkcją, która z przymrużeniem oka i zgrabnie poprowadzonym humorem przedstawia starość jako swoistą, drugą młodość pozwalającą na równie intensywne cieszenie się życiem co za młodu, zapewniając tym samym widzowi dobrze spędzone półtorej godziny.
-
Jest przykładem kina, które próbując zrobić dużo rozkrok pomiędzy dwoma zupełnie różnymi porządkami, jakimi jest kino familijne i wyraziste kino akcji, naciąga swoje najważniejsze mięśnie i niczym nastolatek przed maturą zaczyna wątpić w swoją tożsamość. W zamierzeniu, film miał być manifestem żeńskiego kina superbohaterskiego, lecz koniec końców okazał się tym, czym jest operowanie w dyskursie genderu stereotypami, czyli jednym wielkim kuriozum.
-
Choć film nie zdradza, aby powstał według bardziej przemyślanego zamysłu, bowiem estetyką przypomina podobne mu produkcje z gatunku komedii obyczajowych, które wiszą na afiszu nie dłużej niż przez miesiąc, to jednak na swój sposób przykuwa uwagę, dzięki czemu podczas seansu nie odczuwa się marnowania czasu.
-
Są obrazem pozbawionym emocjonalnej głębi, co wynika przede wszystkim z niesamowitej rozciągłości opowiadanej historii i kuriozalności przedstawianych wydarzeń. Surrealizm i baśniowość miesza się do woli z naturalizmem, kreując rodzaj kina, które nie pochyla się nad widzem.
-
Choć chciałoby się naprawdę mocno kibicować tej zagubionej w życiu dziewczynie, to jednak film opisujący jej zmagania ma tyle samo wad co kawa z bitą śmietaną kalorii.
-
Jest to obraz zarówno niedopracowany, jak i niezwykle motywujący do zastanowienia się po skończonym seansie - a takich produkcji zdaje się być naprawdę mało.
-
Z początku można dać się zwieść nieco "lekkiemu" charakterowi produkcji, zakładając, że jest to komedia, jednak pod tą powierzchnią skrywa się prawdziwy film, który w elokwentny sposób porusza tematy walki z systemem, narzuconych przez społeczeństwo ról, rozliczania się z przeszłością, czy walką o drugą szansę, której system nie uznaje - lecz ludzie już tak.
-
Trafi do każdego rodzaju widza - nawet takiego, który nie czuje się najbardziej zaznajomiony z tańcem czy konkretnym gatunkiem muzycznym. Uwodzicielski seans można bowiem z powodzeniem potraktować jako substytut wydarzeń baletowych, performensów czy koncertów muzycznych, gdyż wywołuje w widzu niemalże podobne uczucia i emocje.
-
Obraz, którego się nie ogląda, lecz w niego wnika - i albo w niego uwierzy, niczym w seanse spirytystyczne, albo kompletnie zaneguje.
-
Niestety, twórcy inwestując cały zapał w zbudowanie dystansu do postaci Batmana, zgubili gdzieś swój dystans do opowiadanej historii, tym samym pokazując, że na dłuższą metę nie potrafią wykrzesać z tej ikonicznej postaci, tego co najciekawsze, czyli człowieczeństwa, nie popadając tym samym w zbyt dramatyczne tony.
-
Villeneuve swoim najnowszym filmem po raz kolejny udowadnia, że ma talent do budowania napięcia oraz kreowania pochłaniającego klimatu. Jednak w przypadku thrillera kryminalnego potrzeba czegoś więcej - choćby znakomitego scenariusza, którego w "Sicario" ewidentnie zabrakło, przez co jest to mało oryginalna, aczkolwiek poprawna produkcja.
-
-
Z powodzeniem może służyć jako swoistego rodzaju przypomnienie wszystkich klisz z filmów akcji oraz science fiction, bowiem jako propozycja pójścia do kina lepiej prezentuje się jako punkt do odhaczenia na liście kinofilskiego masochisty.
-
Jest filmem umiejętnie budującym napięcie przed kolejnymi produkcjami Marvela, lecz także bardzo zgrabnie zwieńczającym większość wątków porozrzucanych po filmach z drugiej fazy uniwersum. Czyni to w bardzo zgrabny sposób, jednocześnie będąc filmem na tyle przejrzyście skonstruowanym, iż nie będzie wielkim wyzwaniem dla widzów niezaznajomionych z komiksową mitologią czy tworzonym od lat spójnym uniwersum superbohaterów.
-
Jednym z niewielu zalet tej wtórnej produkcji, jaką jest "Ex Machina", jest minimalistyczna, wręcz symptomatyczna muzyka rewelacyjnie budująca napięcie, którego bardzo często w scenach jest po prostu brak.
-
W dość beznamiętny sposób podejmuje temat kryzysu gospodarczego i systemu socjalnego we Francji, jednocześnie zaglądając pod fundamenty klasy średniej.
-
Można zarzucać, że "Kingsman: Tajne służby" fundamenty swojej tożsamości buduje na ogranych kliszach popkulturowych, jednak warto zauważyć, że robi to świadomie, z przymrużeniem oka i w niewymuszony sposób.
-
Ważne jest także to, iż reżyserka nie stosuje na widzach swoistej zasady szantażu emocjonalnego, nie zestawiając ze sobą scen, w których Joanna wyraźnie cierpi i żegna się ze światem, ze scenami wpisującymi się w swoiste kino familijne, jednocześnie nie wywołując w widzu wymuszonych uczuć. W tym wypadku "Joannę" można nawet odczytać jako obraz optymistyczny, wlewający w widza nadzieję, choć niepozbawioną goryczy.
-
Jest doskonałym przykładem kina dla niewymagających widzów, aczkolwiek wciąż potrafiącego zapewnić świetną frajdę.
-
Historia przedstawiona przez kanadyjskiego reżysera jest dobitnym dowodem na to, że pewnych pozycji literackich - nawet pomimo ich ogromnego potencjału - nie powinno się ekranizować z uwagi na literackość dzieła, której wielu reżyserom nie udało przenieść się na ekran. Znacznie lepiej przypomnieć sobie "Wszystko za życie", które mimo iż też jest adaptacją książki, to jednak - cóż tu rzec - o wiele bardziej udaną.
-
Choć obraz Tylduma na gruncie postrzegania wojny i okropieństw, jakie za sobą ona niesie, nie odkrywa niczego nowego, pokazując wprost, że wojna wymaga ofiar i czasami trzeba poświęcić życie niewielu, aby uratować życie większości, to jednak pozwala sobie nakreślić bogaty kontekst społeczny.
-
-
Grzechem głównym filmu jest niedopracowany i pełen dziur logicznych scenariusz, przez co cały obraz jest nieczytelny, niepotrzebnie pogmatwany i dosłownie mętny od kolejnych pobieżnie poprowadzonych wątków. Dzięki temu, "Fotografa" łatwo jest sklasyfikować jako dzieło chybione, nieumiejętnie operujące językiem filmu oraz ciekawymi zabiegami i tym samym zacierającym dobre wrażenie, jakim polska kinematografia charakteryzowała się w ostatnim czasie.
-
Z jednej strony film wzbudza w widzu ogromny dystans do otaczającego go społeczeństwa, zaś z drugiej zapewnia pokłady inteligentnej rozrywki na poziomie.
-
Jest jednym z niewielu filmów, które poruszają istotny społecznie temat, nie szantażując widza emocjonalnie. Mimo iż sama historia jest nieco przewidywalna, to trzyma za gardło.
-
Z całą pewnością można uznać za jeden z najgorszych filmów w całej serii, w którym w zgrabny sposób poplątanie żeni się z pomieszaniem, a wszystko jest ujęte w równie szerokie, co umowne ramy funkcjonujące pod hasłem "film komiksowy".
-
Płynnie łączą się tu skrajnie różne wartości, co daje fenomenalny efekt i jednocześnie dopełnia charakterystyki panów Beksińskich.
-
Są niczym zbyt mocny drink o poranku - nieprzyzwoity, jednak korcący i zapowiadający dzień pełen wrażeń.
-
Mimo iż momentami jest chaotyczny i niezbyt inteligentny w swoich rozwiązaniach, i tak dostarcza czystej, nieskrępowanej, blockbusterowej rozrywki jakiej moglibyśmy oczekiwać od tego typu filmu.