-
Jeżeli przymnie się oko i zasłoni uszy, zapomni, że widziało wiele innych, naprawdę dobrych filmów science fiction, generalnie raczej zostawi myślenie i logikę za drzwiami sali kinowej, można... seans przetrwać.
-
Nowa produkcja rodzeństwa Wachowskich, niestety, pełna jest banałów, pseudofilozofii i absurdów, które łatwo wyśmiać. Można próbować poddać się konwencji kina science-fiction i niektórych wątków bronić, ale gdy dowiadujemy się, że pszczoły nie kłamią i po interwencji genetycznej zostały przystosowane do tego, by rozpoznawać Władców, ręce opadają.
-
3.37 lutego 2015
-
-
Lekkostrawny film familijny, który nie wymaga od widza więcej niż przyswajanie ładnych i kolorowych obrazów. Niestety same wizualne wodotryski, podawane przy akompaniamencie przyzwoitej muzyki klasycznej, nie skuszą doświadczonych kinomaniaków do wizyty w sali kinowej.
-
Wiecie, jeśli nie jesteście na bieżąco z najnowszymi produkcjami, to ta będzie dla Was idealna, ponieważ zawiera wszystko, czego można oczekiwać: dużo wybuchów, znane nazwiska, zatrzęsienie akcji. Niestety jeśli oglądacie każdy film jaki wchodzi, bardzo szybko przekonacie się, że już to widzieliście.
-
Choć posiada wiele elementów, które mogły uczynić ten film wielkim, przez zaniedbania nad czuwaniem co do kształtu całości - czyni ten film irracjonalną papką, niemożliwą do przełknięcia.
-
Do obejrzenia w bardzo długie i bardzo nudne jesienne wieczory, jeśli zabraknie już lepszych tytułów SF.
-
Zyskał rozgłos chyba tylko dzięki nazwisku twórców, jak i przez podobno, oszałamiające efekty specjalne. Osobiście wolę nieco subtelniejsze efekty niż eksplodujący wszędzie naokoło mojej osoby Wszechświat.
-
3.32 marca 2015
-
-
Słaba fabuła przypominająca space romans w naprawdę dobrej oprawie wizualnej. Bardzo ciężko jednoznacznie ocenić obraz. Z pewnością wzbudza skrajne emocje i niełatwym zadaniem jest jego rekomendacja.
-
Jest doskonałym przykładem kina dla niewymagających widzów, aczkolwiek wciąż potrafiącego zapewnić świetną frajdę.
-
Kto liczy na porządnie zbudowane uniwersum na miarę "Gwiezdnych Wojen", albo szuka lekkości "Strażników Galaktyki" będzie zawiedziony, bo w najnowszym dziele bra... rodzeństwa Wachowskich nie uświadczy ani jednego, ani drugiego. "Jupiterowi: Intronizacji" bliżej do "Mody na sukces", która ostatnio zniknęła z naszych teleodbiorników, aniżeli do kultowego już "Matriksa".
-
Jest to kolejny dowód na to, jak wielce niespójnym obrazem jest "Jupiter: Intronizacja", w fabułę którego rodzeństwo wrzuciło wszystko, co im się żywnie podobało, operując kliszami, tandetnym humorem i postaciami bez charyzmy.
-
W filmie generalnie chodzi o to, by uchronić Ziemię przed zagładą, pozostałych zawiłości scenariusza nie będę opisywać, bo poszczególne wątki pojawiają się znikąd, donikąd zmierzają i pozbawione są jakiejkolwiek logiki.
-
W "Jupiter" zawiodła jedyna broń, która mogła film uratować od tragicznego scenariusza - wizja. Potrzebna była przemyślana i dopracowana, powodująca u nas zachwyt ogromem i trafnością na tle wydarzeń rzeczywistych.
-
Może być ciekawym kinowym doświadczeniem, ale nawet jeśli najnowszy film Wachowskich potrafi zachwycić pod względem wizualnym, to trzeba mieć również świadomość, że przy pozostałej części dwugodzinnego seansu wielu widzów zapragnie powtórki tegoż doświadczenia w domowych warunkach - gdy pojedyncze przyciski pilota będą potrafiły w sekundę wyciszyć dialogi bądź też przewinąć szybko akcję do kolejnej efektownej rozwałki.
-
"Matrix" to był szczyt Wachowskich. Dalsza ścieżka duetu prowadziła konsekwentnie w dół, a jej ostatnim przystankiem jest "Jupiter: Intronizacja", film niewiarygodnie zły.
-
Przeładowana i chaotyczna to opowieść. Dodatkowo ciężkostrawna.
-
Nudzą w pewnym momencie te kosmiczne gonitwy, lasery, błyski, kostiumy niczym wyjęte z "Thora", a także postmodernizm w mieszaniu konwencji i inspiracji. Wachowscy oferują jedynie patos, zmieniające się krajobrazy i romans pomiędzy ludźmi bez chemii. Jest jednak coś uroczego w tym filmie - potencjał na nowy świat science fiction.
-
To bez wątpienia miał być drugi Matrix. Nie wyszedł. Koszmarnie nie wyszedł.