
Fred i Mick, przyjaciele, którzy niebawem przekroczą próg osiemdziesięciu lat, wyjeżdżają do hotelu pod Alpami, gdzie wspominają swoją przeszłość.
- Aktorzy: Michael Caine, Harvey Keitel, Rachel Weisz, Paul Dano, Jane Fonda i 15 więcej
- Reżyser: Paolo Sorrentino
- Scenarzysta: Paolo Sorrentino
- Premiera kinowa: 18 września 2015
- Premiera DVD: 8 kwietnia 2016
- Premiera światowa: 20 maja 2015
- Ostatnia aktywność: 1 maja
- Dodany: 28 grudnia 2017
-
"Młodość" można rozpatrywać na wiele różnych sposobów, co jest wielkim sukcesem włoskiego twórcy - duża to sztuka, by zrobić film jednocześnie prosty i tak wielopłaszczyznowy.
-
Z tej perspektywy "Młodość" jest wręcz filmem niestosownym i aroganckim. Jakże innym od mało nagłośnionej, a przecież także traktującej o przemijaniu, wstrząsającej fińskiej produkcji "Stary człowiek i może" Dome Karukoskiego. Zamiast częstować surowym mięsem i kuksańcem w bok, Sorrentino wpycha nam pod język owocową papkę, słodzoną aspartamem.
-
Przyjemne błyskotliwe kino, na którym po prostu przyjemnie spędza się czas, ale nie ma co oczekiwać jakiś szczególnych zachwytów. Bardzo szanuję Sorrentino, ale go nie kupuję. Wciska nam kity, które pod pozorem wielkiej sztuki, mają nam się podobać.
-
Film jakich mało, mądry i poważny, ale też utrzymany w takim tonie, że jego oglądanie to przyjemność. Nic tu nie męczy, a seans koi jak pobyt w górskim sanatorium.
-
We frustrującej zmienności artystycznych sukcesów i porażek tkwi paradoksalnie największa siła "Młodości". Sorrentino stara się za wszelka cenę dotrzeć do nieokreślonej nostalgii, egzystencjalnego, niezaspokojonego pragnienia, określić nieokreślone. Nawet jeśli nie dociera do celu, błądzi i chodzi na łatwiznę, trudno odmówić mu ambicji.
-
82-letni Michael Caine dał u Sorrentino olśniewający popis swego talentu. Jednak nawet jego genialne aktorskie nie było w stanie podźwignąć na barkach całego filmu. W rezultacie otrzymujemy produkcję co najwyżej średnią, która wyraźnie aspirowała do czegoś znacznie, znacznie większego.
-
Paolo Sorrentino po oszałamiającym sukcesie "Wielkiego piękna" postanowił zwojować anglojęzyczny świat. Jego nowy film to oda do "Młodości". Opowiedziana przez pryzmat dwóch mężczyzn w sędziwym wieku historia ukazuje zalety i wady każdego pokolenia. Od marzeń, po deziluzję.
-
Przyznam, iż nie jest łatwo odnaleźć się w tej "Młodości" czy też dalej - ją polubić i zrozumieć. Ten trud warto jednak podjąć, by cieszyć się tak ludzkim, czułym i pięknym filmem, w którym jego twórca ukrył nie tylko najwspanialsze elementy własnego warsztatu, ale i zapewne część własnej duszy.
-
Film, jakby idąc za dwójką głównych bohaterów, sam od pewnego momentu zaczyna się zwijać i przeradza się w korowód wieńczących scen, gestów tak czy inaczej domykających rozdziały w życiu bohaterów. Wszystko odbywa się tak pospiesznie, że wygląda jak desperacka wyprzedaż, pozbywanie się, po zaniżonej cenie, artystycznych aktywów, w których wartość Sorrentino w ogóle zdaje się nie wierzyć.
-
W moim odczuciu, Młodość jako całokształt, nie jest arcydziełem. Jest filmem wspaniałym technicznie i estetycznie, cieszy oko i zachwyca urokliwością świata przedstawionego, muzyki jak i samą grą aktorską. Jednak w zestawieniu z rozciągniętą fabułą i uduchowieniem kwestii w gruncie prostych, całość balansuje na granicy oceny zwyczajnie dobrej.
-
Trudno nie docenić jej elegancji, nawiązań do Manna czy Conrada, cytatów z Felliniego. Chwilami można jednak odnieść wrażenie, że to rozważania dla samego rozważania, filozofowanie dla przyjemności. Pod tą melancholią czai się pustka.
-
Olśniewa wizualnym pięknem, bawi błyskotliwymi epizodami, ale porusza dopiero, gdy schodzi z artystycznego Parnasu i pochyla się nad zwykłym życiem, np. milczącej prostytutki, która w hallu czeka na łaskawe spojrzenie bogatych mężczyzn.
-
Działa bowiem przede wszystkim jako zbiór momentów, w których zazwyczaj wystarczy cieszyć się formą i błyskotliwym dowcipem, aby się dobrze bawić. I choć zabrakło mi tego wyrafinowanego kiczu podszytego ironią, który znałem z "Wielkiego piękna" czy "Boskiego", "Młodość" to wciąż przyjemny film.
-
Intelektualna przyjemność płynąca z seansu Młodości idzie oczywiście w parze z zachwytem nad jej stroną wizualną.
-
Przypomina symfonię. Dyrygowaną pod batutą wytrawnego mistrza, gdzie każdy instrument ma swoje niebagatelne znaczenie, a żaden z muzyków nie pozwala sobie choćby na nutę fałszu. To symfonia dźwięków, bukolicznych obrazów i rozkosznych detali, które zastygły w wysmakowanych, precyzyjnie zaaranżowanych kadrach.
-
"Młodość" jawi się jako trafna i - co ważne - bezpretensjonalna instrukcja życia, co czynią ją jednym z najbardziej godnych uwagi autorskich filmów tego roku, z którego każdy wyniesie zapewne co innego. Co właśnie jest w tym najpiękniejsze.
-
Może nie jest arcydziełem na miarę "Wielkiego piękna", może i bywa wtórna w porównaniu do poprzedniego filmu Włocha, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że o tym filmie będzie się mówić bardzo długo.
-
Każda scena filmu Paolo Sorrentino ma niebywale dużo znaczeń, a zarazem są to sprawy, o których się nie mówi: które po prostu są i znaczą. Jak muzyka. Można się w nich zasłuchać lub rozsmakować pięknem każdego obrazu "Młodości". Można poszukiwać kolejnych sensów lub bez ich nazywania i wyjaśniania się nimi zachwycić i nie dowiadując dlaczego - wzruszyć.