Rok 1942. Podczas wykonywania niebezpiecznej misji kanadyjski oficer wywiadu spotyka francuską bojowniczkę ruchu oporu. Z czasem zakochują się w sobie.
- Aktorzy: Brad Pitt, Marion Cotillard, Jared Harris, Simon McBurney, Lizzy Caplan i 15 więcej
- Reżyser: Robert Zemeckis
- Scenarzysta: Steven Knight
- Premiera kinowa: 25 listopada 2016
- Premiera światowa: 13 listopada 2016
- Ostatnia aktywność: 6 października 2023
- Dodany: 12 września 2016
-
Potrafi nas nieco zdezorientować oraz zmęczyć niektórymi zabiegami, ale ostatecznie rzecz biorąc wypada całkiem przyzwoicie. Na pochwałę zasługuje również rewelacyjne aktorstwo, perfekcyjnie nakreślona wieź między bohaterami oraz dobre wykończenie.
-
Sprawdza się jako hołd staremu kinu, lecz ta stylizacja ostatecznie rodzi dystans i zabija emocje.
-
Kino ze zmarnowanym potencjałem. Przede wszystkim brakuje wyważenia pomiędzy konwencjami, z jakich korzysta reżyser. Jedne wątki wypadają lepiej, inne gorzej, najbardziej jednak boli, gdy dobrzy aktorzy marnują się podczas kręcenia absurdalnych sekwencji, a pod wieloma względami dobry scenariusz traci gdzieś na znaczeniu przy tym, co widać na ekranie.
-
Zemeckis, po latach i bez pomocy komputera, znalazł w końcu dla swojego kina doskonałe twarze.
-
Nie są filmem ani formalnie odkrywczym, ani treściowo przełomowym, ale przyjemnie się go ogląda.
-
Kilka elementów faktycznie im nie zagrało, jednak przy doborowej obsadzie aktorskiej, sprawnej ręce reżysera i ciekawym tle fabularnym jest to wciąż obraz na pewnym poziomie. Nie powala, jednak plasuje się nieco powyżej średniej.
-
Zawodzi przede wszystkim scenariusz, co dziwi, bo jego autorem jest Steven Knight.
-
Mamy w Sprzymierzonych amantów godnych złotej ery Hollywoodu, ciekawy pomysł i piękne dekoracje, ale wszystko to składa się na średnio ciekawy film.
-
Realizacyjnie sprawne, intryga toczy się interesująco i zgodnie z regułami konwencji melodramatu wojennego. W żadnym wypadku nie odkrywcze, ale przyjemne w oglądaniu.
-
Ogląda się całkiem przyjemnie, ale za rok nie wiem, czy będę coś z niego pamiętał.
-
Zemeckis padł ofiarą rutyny i za bardzo zaufał swojemu doświadczeniu. Poprawność i wpasowanie się w hollywoodzkie schematy niemuśnięta błyskiem geniuszu nie zagwarantuje wybicia się produkcji ponad przeciętność, a jedna Marion wiosny nie czyni, choć oczywiście ratuje "Sprzymierzonych" swoją wrażliwością i wielowymiarowością.
-
Nie da się ukryć, że są w tym filmie słabsze momenty. Ale jako całość prezentuje się bardzo dobrze i efekt końcowy powinien być satysfakcjonujący.
-
Przyzwoita robota, która może odstraszyć dość wolnym tempem oraz brakiem silnej chemii między głównymi bohaterami. Pozostaje jednak całkiem solidnym filmem rozrywkowym, dającym miejscami sporo satysfakcji oraz magii.
-
Choć ogląda się ten film naprawdę przyzwoicie, to jednak po seansie zostaje uczucie pewnego niedosytu, niespełnienia.
-
Pomimo iż film ma wiele momentów, w których twórcy trzymają nas na krawędzi siedzenia, to ma on problemy z utrzymaniem wątku melodramatycznego.
-
Przeciętny melodramat, czyli romansidło okraszone starzejącą się twarzą Brada Pitta oraz jego niezłym francuskim akcentem.
-
Jeżeli ten film pozostanie na dłużej w pamięci, to tylko dzięki kreacji Marion Cotillard. Ale nawet ona nie zapobiegnie temu, że w końcu stanie się on kolejnym pokrytym kurzem romansem.
-
Gdyby to był Twitter, Robert Zemeckis napisałby, że ktoś mu się włamał na konto i jako on nakręcił tę marną namiastkę wojennego romansu.
-
Nie tego oczekuje się od reżysera Forresta Gumpa, żeby zmuszał widza do płaczu podobnie banalnymi scenami. Przyzwyczaił nas przecież do filmów dopracowanych, a w Sprzymierzonych aż roi się od mankamentów.
-
Zrealizowana w tradycyjnym duchu, produkcja świadomie wykorzystuje wszelkie filmowe skojarzenia i klisze, związane z miłością pośród wojennej zawieruchy, czarem orientu, szpiegowską konwencją, grą w zamianę tożsamości. Choć nie oferuje świeżych rozwiązań i nie zaskakuje, pozostaje dość przyjemnym filmem romantyczno-szpiegowskim w starym stylu.
-
Chcieliby się znaleźć na półce z podpisem "instant classic", a lądują w przegródce "przyjemne patrzydło". Za dużo tu chłodnej artystycznej kalkulacji, a za mało serca i autentycznych wzruszeń, aby mogła wyjść z tego druga "Casablanca". Film nikomu nie przynosi jednak ujmy.
-
Nieco rozwlekłe patrzydło, ale za to naprawdę jest na co popatrzeć.
-
Jest nieźle, jeżeli chodzi o tempo opowiadanej historii, i jest wciąż świetnie, jeżeli chodzi o rozmach.
-
W tym wszystkim Zemeckis pozostał sam, a że jego narracyjnym umiejętnościom brak tej iskry wielkości, to wszystko się posypało.
-
Kto ma ochotę sięgnąć po romans z wojną w tle, może spokojnie obejrzeć Sprzymierzonych. Nie o szpiegowskie działania tu chodzi, lecz o w dużej mierze zaufanie i jego brak, pomiędzy dwójką ludzi, których życie opierało się jak dotąd na umiejętnym kłamaniu.
-
Dobrze się rzecz całą ogląda, dusza się cieszy, a i łza po policzku czasami spłynie. Trzeba to przyznać, że ładnie, z dużą wrażliwością i precyzją, Zemeckisowi wszystko wyszło.
-
Naprawdę kawał solidnego rzemiosła spod ręki Roberta Zemeckisa, który udowadnia, że Forest Gump i Cast Away nie były wypadkami przy pracy. Film obfituje we wszystko, w co powinien obfitować - pełno napięcia, pełno emocji, urokliwa aktorka i twardy, choć nieco zmęczony aktor.
-
Rzecz jest o zdradzie i to podwójnej, ale interesującego materiału wystarcza ledwie na kilka finałowych minut.
-
Może po seansie Sprzymierzonych w głowach widzów nie będą rozbrzmiewać pytania o kwestie patriotyczne i moralne, ale za to poczują się zaspokojeni każdym aspektem przedstawionej na ekranie historii.
-
Jeżeli kochacie filmy z przełomu lat 40. i 50. XX wieku to gwarantuje wam, że docenicie ten film. Z kolei jeżeli nie przepadacie za tego typu kinem, to wciąż zostaję wam strawne romansidło bez tanich chwytów. To całkiem sporo jak na dzisiejsze standardy.
-
Wyglądają ładnie i stylowo, przenoszą widza do hollywoodzkiej wersji Casablanki i Londynu z II wojny światowej, ale film można oglądać wyłącznie jako współczesny amerykański projekt, który oferuje pakiet emocji i atrakcji typowych dla współczesnych amerykańskich projektów. Nie ma w tym ni krzty prawdziwego hołdu.
-
Z jednej strony ładny dla oka hołd w stronę klasycznych amerykańskich melodramatów, w którym wszelkie fabularne niedociągnięcia nadrabiał spory ładunek emocjonalny, jakiego dostarczali ekranowi kochankowie. Z drugiej zaś film Zemeckisa chaotycznie ucieka w kierunku co najwyżej przeciętnego kina szpiegowskiego.
-
Do bólu klasyczny melodramat, ze wszystkimi zaletami i wadami takich produkcji.
-
Klasyczny wzruszający melodramat i szpiegowski film sensacyjny w stylu retro. Gwiazdorska obsada, piękne zdjęcia, sugestywnie oddany klimat epoki i ciekawie opowiedziana tragiczna historia miłości atrakcyjnej pary agentów - ten film naprawdę dobrze się ogląda.
-
Kipi od emocji, jest bardzo dobrze zagrany i trzyma w napięciu od początku do końca. To przejrzyście, dobrze i sprawnie opowiedziana historia i nie zdziwię się, jeżeli z seansu wyjdziecie ocierając chusteczką załzawione oczy.
-
Jest przede wszystkim staroszkolnym melodramatem, wyglądającym tak, jakby przeniesiono go ze złotej ery Hollywood do czasów Netfliksa.
-
Wizualnie obraz spełnia wszelkie wymagania, jednak fabularnie odczuwa się niedociągnięcia, które negatywnie wpływają na odbiór filmu. Natomiast, kiedy skupimy się na opowieści o niespodziewanej miłości między dwojgiem ludzi postawionej przed niełatwą próbą, decydującą wręcz o losach wojny, na wszystkie nieudane rozwiązania spojrzeć można z nieznacznym przymrużeniem oka.