Marek wraz z matką zostają pozbawieni przez władze miasta dachu nad głową. Kobieta trafia do przytułku dla bezdomnych, w którym nie jest mile widziana ze względu na swojego towarzysza - psa Kolesia.
- Aktorzy: Agata Kulesza, Grzegorz Palkowski, Edward Hogg, Jacek Borusiński, Damian Ul i 15 więcej
- Reżyser: Andrzej Jakimowski
- Scenarzysta: Andrzej Jakimowski
- Premiera kinowa: 3 listopada 2017
- Premiera DVD: 22 marca 2018
- Premiera światowa: 13 października 2017
- Ostatnia aktywność: 19 października 2023
- Dodany: 30 sierpnia 2017
-
Produkcja niezmiernie potrzebna w rodzimym kinie, ponieważ nie mamy w nim zbyt wiele filmów o tematyce społecznej, które odzwierciedlałyby obecne problemy obywateli.
-
Przyświecający filmowi cel przygniótł Jakimowskiego i jego talent. To wciąż sprawnie poprowadzone i dobrze zagrane kino, ale nie o poziomie wrzenia, choć podjęta tematyka sugerowałaby taką temperaturę.
-
O "Pewnego razu w listopadzie" można mówić jeszcze wiele oraz rozpływać się nad ujmującymi zdjęciami, więc mam nadzieję, że o tym filmie będzie się dyskutować, ale mimo wszystko mam ogromne poczucie niedosytu. Andrzej Jakimowski miał bardzo dobry wyjściowy pomysł, ale w pewnym momencie coś zazgrzytało i dostaliśmy film przeładowany hasłami, symbolami, który niepotrzebnie zaczyna do nas krzyczeć.
-
Tematycznie dotyka spraw ważnych dla Polski i Polaków, czyni to również w naprawdę znośny sposób. Jedynie można się przyczepić do tego, iż jest ono tylko poprawne, nie zachwyca sobą i mogło być choć odrobinę lepsze.
-
To nie jest udany film. Ale chciałbym, żeby miał w polskich kinach jak najliczniejszą widownię.
-
Samo otwarcie się na aktualia jest oczywiście gestem godnym pochwały, jednak próba połączenia kina autorskiego ze społecznym niestety się nie powiodła. Poczciwe i dobrotliwe postaci ze świata Jakimowskiego nie wydają się bowiem dobrymi przewodnikami po meandrach polskiej współczesności, a czarno-biała historia ze szlachetnym przesłaniem jest w tym wypadku zwyczajnie zbyt prosta.
-
Z pewnością stanowi ważny i potrzebny głos na palący temat. Reżyser raz jeszcze z talentem prowadzi przed kamerą zarówno profesjonalistów, jak i aktorów niezawodowych, a także dowodzi dobrego ucha do dialogów. Tym większa więc szkoda, że przestał chyba ufać inteligencji widzów.
-
Kino autorskie, kino Andrzeja Jakimowskiego, minimalistyczne i rytmiczne, emocjonujące i trafiające prosto w serducho, ale portretujące rzeczywistość przez nieco zmieniony względem swoich poprzednich produkcji pryzmat.
-
Jest ten film pęknięty. Pierwszy raz Andrzej Jakimowski zrobił film porwany, nie do końca spójny i nieprzemyślany.
-
Warto zobaczyć film Jakimowskiego szczególnie teraz, na kilka dni przez kolejnym 11 listopada. Warto pamiętać, że to o czym mówi "Pewnego razu w listopadzie" to także czas sprzed tzw. "dobrej zmiany".
-
Poprawne kino społeczne, które opiera się na obserwacji i obronie jasnych tez - w Polsce nie dzieje się najlepiej, ludzie trafiają na ulicę, biurokratyczna machina pozbawiona jest empatii, a Dzień Niepodległości staje się celebracją siły.
-
"Pewnego razu w listopadzie" należy traktować jako wstępne rozpoznanie tematu, bardzo powierzchowny ogląd społeczno-politycznej sytuacji panującej w naszym kraju. Jakimowski zatrzymał się jednak na tym, co najbardziej rzuca się w oczy, jest kontrowersyjne i sugestywne - to przemoc rosnących w siłę nacjonalistów, niesprawiedliwość społeczna, opresyjność instytucji.
-
Jak przyjemnie wyjść z seansu i mieć o czym myśleć mimo średniej oceny. Pełen przekrój, wiele pomysłów realizacyjnych.
-
Chce bardzo być filmem w stylu Kena Loacha, lecz największa wada Jakimowskiego - bardzo luźny scenariusz, oparty na improwizacji. Kompletnie nie angażuje, pozbawiony jest ciągu przyczynowo-skutkowego, stawiając pytanie po co to wszystko.
-
Jest słodko-gorzką historią w stylu społecznie zaangażowanego kina Kena Loacha, która czasami jest zbyt dosłowna i za dużo wylicza frustracji naszym robaczywym krajem.
-
Jakimowski wobec powagi i doniosłości historii, z jaką się mierzył, okazał się być trochę taki jak jego postacie - zaskoczone i bezradne wobec tego, co widzą i nie ogarniające tego, jak to się stało, że znalazły się właśnie w tym konkretnym miejscu i czasie.
-
Skoro świat Jakimowskiego oferuje niewiele miejsca na ciepło i proponuje wytrwałość, przetrwanie jako metodę podtrzymywania własnej wiary w wartości sprzeniewierzające się jednolitej, zepsutej materii rzeczywistości, przedmiotów, relacji i ludzi, to prawda, którą ukazuje nie nastraja pozytywnie. Tym samym jest przestrogą, którą oferowała każda dawna baśń.
-
Dokumentalne sceny prowokują do zadumy nad kondycją narodu - mordują przy tym romantyczne wizje wieszczów. Dodatkowo Pewnego razu w listopadzie staje się kinofilską ucztą dla oka i umysłu.
-
Od samego początku film zbierał u mnie punkty za ukazanie zjawiska, jakiego jeszcze nie oglądałem na ekranie - mianowicie tymczasowej bezdomności, która naprawdę może dotknąć zupełnie niespodziewających się tego osób, bo każdy może nagle wpaść w kilka trudnych, życiowych zakrętów.
-
Twórcy nie brakuje odwagi w podejmowaniu węzłowych, drażliwych problemów ani konsekwencji i nonkonformizmu w ich rozwiązywaniu.
-
Chociaż kino nie pachnie, nowy film Jakimowskiego wydziela zapachy. Asfalt, pot ze squatu, nieprana od dawna wełniana czapka, śpiwór i milczenie.
-
Pomimo wielkiej wartości moralnej jaką niesie za sobą film "Pewnego razu w listopadzie", pod względem artystycznym to dzieło nieudane. Warto jednak spojrzeć na finałowe sceny i zadać sobie pytanie, jak długo zamierzamy jeszcze odwracać wzrok.
-
Traci na braku scenariuszowej konsekwencji to, co w społecznie zaangażowanym obrazie powinno być najważniejsze - emocje umożliwiające identyfikowanie się z ekranowymi bohaterami. Trudno wyzwolić empatię do fikcyjnych postaci, kiedy ich historia jest tak bardzo improwizowana, a szkoda, bo każdy z podejmowanych tutaj problemów jest wart opowiedzenia w niebanalny sposób.
-
Podczas seansu widz podziwia siłę i determinację Marka, by zapewnić matce lokum, denerwuje się, gdy urzędnicy ignorują tragedię mieszkańców. Wątek nacjonalizmu przyćmiewa jednak główny motyw filmu i obniża jego potencjał. Nie ratuje go nawet świetna Agata Kulesza ani dobrze zapowiadający się Grzegorz Palkowski.
-
Mimo wszystkich wyrwanych z warszawskiego bruku kostek i zaciętości w oczach zamaskowanych dresiarzy ton tej opowieści, jej poetyka, wciąż ma w sobie charakterystyczny dla Jakimowskiego spokój i łagodność. Być może to część antidotum na falę nienawiści, której nie powstrzyma skłot czy kordon policji - idzie po nas wszystkich.
-
To z pewnością najważniejszy polski film tego roku.
-
Wkurza niektórymi "polskimi" rzeczami, ale całość jest raczej średnia i rozczarowująca.
-
Wspaniały przykład kina społecznego realizmu, czerpiącego ze wspaniałych wzorców brytyjskich czy rumuńskich. Ten skromny, kameralny dramat mówi o Polsce znacznie więcej niż reportaże którejkolwiek z telewizyjnych stacji informacyjnych.
-
Szara, brudna i zimna ballada o współczesnej Warszawie. Mocno przyzwoicie, ale bez tąpnięcie.