GarretReza
Użytkownik-
W skrócie jest tutaj dwóch nastolatków, którzy odkrywają w sobie moce i walczą ze złymi duchami, wszystko osadzone w lokalnym folklorze Japonii… Ale to jednak przede wszystkim osobista historia młodych osób, które są pełne wątpliwości odnośnie samych siebie, nie mają przyjaciół, doskwiera im samotność oraz brak poczucia własnej wartości.
-
Czułem inspirację, aby być lepszym człowiekiem pod względem filozoficznym, ale też właśnie: szybszym, precyzyjniejszym, dającym radę ogarnąć miliony sygnałów na sekundę. Być człowiekiem, która da innemu to uczucie, które daje kucharz składając posiłek będący wynagrodzeniem wszystkiego, przez co danego dnia trzeba było przejść do tego momentu. Być lepszym w zawodzie, jaki wykonuję. By dać radę, ile razy przypadnie mi rola bycia czyimś nauczycielem.
-
Polska wieś, jak to u Kondratiuka. Ludzie głupi, ale tego świadomi. Mówią dziwnie i po swojemu, ale świetnie się ich słucha. Tym razem, że niby UFO wylądowało, i kilku chłopów po nocy nad butelką wódki się zastanawia, co teraz zrobić. Przywitać ich trzeba. Ale odpowiednio, w końcu będą oni teraz, tego, no, przedstawicielami całej ludzkości. Trzeba zacząć szukać reprezentanta jakiegoś. Cały żart polega na tym, że oni nawet z chałupy nie wyjdą.
-
Bardzo naturalny film. Wszystko sprawiało wrażenie nagranego za pierwszym podejściem, a przez to prawdziwego. Dzięki temu cały obraz buzuje od emocji i punku. Nancy dzwoni do matki, po czym jest tak wkur…zona, że rozwala szybę w budce. Sid z Johnem wbijają na chatę kogoś tam i pierwsze co robią, to malują jakieś głupoty sprayem po ścianach. Podczas koncertu ktoś tam łapie wokalistę, Sid sprzedaje mu kopa na ryj, wściekły tłum go porywa, a on krzyczy z angielskim akcentem.
-
Artysta chciał opowiedzieć o moralności, o ludzkich, wątpliwych historiach, które powinny doczekać się komentarza, moralnego kompasu i klarownego podziału na dobre i złe… Tego jednak nie ma. Pewne rzeczy zostają w cieniu, zamiast wyjść na światło dzienne. Nikt nie dowiaduje się o tym, co miało miejsce i życie toczy się dalej, jakby nic się nie stało.
-
Historia chłopaka wkraczającego w dorosłość. Zatrudnia się jako kurier. Będzie znajdowanie miłości życia, będzie stawianie sobie trudnych pytań* i poszukiwanie samego siebie. I wszystko to z zaskakująco dużą dozą humoru oraz sympatycznym bohaterem, który co chwila przed każdą nową postacią potrafiłby wyczarować sobie nową osobowość. To intryguje i bawi. Jest tu nawet miejsce na komentarz odnośnie poprzedniego pokolenia, które narzeka na obecne, i wytyka im się prawdę: wy ich wychowaliście.
-
To film o starciu pokoleń, o starzeniu się, o walce: psychologicznej, fizycznej, z innymi i samym sobą, a nawet trzeba tutaj pokonać kobiecy magnetyzm. Finalnie jest to nawet opowieść wyrażająca strach o upadek wartości – tak długo oszukujemy, że oszustwo zaczyna się mieszać z prawdziwą rywalizacją. Starcie, w którym powinno chodzić o pokazanie, kto jest lepszy od kogo i kto jest najlepszy, stają się spotkaniem oszustów, którym chodzi wyłącznie o pieniądze.
-
Jak zwykły dzień uczynić niezwykłym? Oczywiście poprzez nie pójście do szkoły. Luźny ton, mnóstwo żartów, zabójczy punkt kulminacyjny, a pod spodem jest opowieść o pokoleniu nastolatków, które nie ma pomysłu na swoją dorosłość. Dorośli nie są żadnymi autorytetami, w zasadzie są tylko chodzącymi żartami. A młodzi tak bardzo nie myślą o przyszłości, że odwalają takie rzeczy, jak Ferris, beztrosko oddając się szaleństwu bez brania na poważnie idei, że z tego mogą być jakieś konsekwencje.
-
Nikt z nas po seansie nie zapyta, dlaczego bohaterowie tego filmu nie dostrzegają siebie nawzajem, czemu są ślepi na prawdziwe problemy innych? W zasadzie większość widzów będzie równie ślepa. Edward Yang opowiada o tej ślepocie, ale z wyrozumiałością. Pokazuje ją tak, jakby mówił równocześnie: „Widzisz? To niestety bardzo łatwe”. Jeden z bohaterów w pewnym momencie mówi, że kariera jest najważniejsza w życiu mężczyzny. Yang swoim filmem wydaje się mówić, że ludzie wokół nas są najważniejsi.
-
Każdy film wojenny skupia się tylko na jakimś aspekcie wojny. Pluton skupia się na wywoływaniu cierpienia oraz cierpieniu. Pokazuje bohaterów dokonujących bestialskich czynów, robiących to, o co w wojnie chodzi. Żadnych reguł, żadnych zasad, żadnego celu. Tylko strach, paranoja i kwestia tego, jak daleko żołnierz posunie się, by robić, co do niego należy. Bez dramatyzowania, bez zasłaniania, bez kręcenia. Wojna jako miejsce, gdzie nie ma sensu pytać „dlaczego”.
-
Przyjaźń, przeszłość, małe przygody i poświęcenie w imię czegoś, co mało kto z nich rozumie. Słuchamy opowieści człowieka wspominającego mały fragment swojego życia, tylko kilka nieistotnych dni, ale które zapamiętał do końca życia. Bo był wtedy z nimi, oni z nim, a okoliczności im to utrudniały – ale wyszli z tego cało, ich przyjaźń oraz niewinność.
-
Technologia umożliwia niezwykłe rzeczy, płaci się za nią ile tylko trzeba i dopiero potem przychodzi refleksja: czy było warto? - a to tylko jedna z możliwych interpretacji. Nikt po seansie nie powie, że to jest monster movie o człowieku, który zamienia się w muchę i trzeba go zabić. Bardziej prawdopodobne, że każdy... Powie co innego. Włączcie ten film po północy, po ciemku. Ostatnie 10 minut nadal robi wrażenie jak nic innego w tego typu kinie. Long Live The New Flesh...
-
Wzorowe kino przygodowe. Tajemnica, wyzwanie, postaci, światy, ale przede wszystkim dużo magii, miłości i piękna. Wszystko, co odkrywamy, zachwyca bohaterów, a tym samym nas. Dużo ludzkich momentów, każdy ma tu jakąś osobowość: od przezabawnych piratów z sercem po właściwej stronie, od wojska, które pragnie skarbów, poprzez antagonistę, który chce władzy. A bohater robi to, bo uważa to za słuszne. Jest aż tak niewinny, że nie podejrzewamy, by miłość była jego motywacją. Byczo!
-
Między nimi będzie mnóstwo nienawiści, pasji, śliny i krwi. Jeden wypełnia umysł drugiego, jeden staje się dla drugiego całym życiem. To film pełen napięcia, pomysłowej historii, masy genialnych momentów, doskonały aktorsko i jeden z nielicznych, który zyskuje na tym, że w każdej chwili możemy zobaczyć, ile jeszcze przed nami. Gdy myślimy, że już po wszystkim, ale nie, jeszcze nie. Jeszcze nie jesteśmy wolni. My, widzowie.
-
Przygody Andy’ego Taylora, szeryfa małego miasteczka, który szeryfa nie potrzebuje. Największą siłę tej produkcji – serce i nostalgia za krainą, gdzie takie serce zawsze dało się znaleźć w sobie, w innych ludziach, w okolicy gdzie się mieszka. Ten serial daje komfort, prezentując życie jako sielskie, gdzie liczy się tylko zrobić przetwory na zimę, być uczciwym, a wieczorem na gangu grać na gitarze akustycznej. I wiecie co? Sześćdziesiąt lat później ten serial nadal potrafi dać ten komfort.
-
Ona nie jest stąd. On jest. Ona podróżuje. On chce, żeby została z nim. Spotykają się, spędzają ze sobą czas. W tym filmie język rzadko jest istotny, bo bohaterowie rzadko rozumieją się nawzajem. On coś mówi, ona wyłapie z tego słowo lub dwa. On przez jej akcent nie może się przebić. My tak samo. Jeśli nie możemy zrozumieć zachowania bohaterów, to nie musimy – reżyser rozumie za nas. To film, w którym zakochani potraktowani są na poważnie. I o to w tym chodzi.
-
Urokliwe kino zawierające ból życiowy, powojenny, inny. Bohater spotyka kobietę, która w niego wierzy. On sam jest przekonany, że nie jest lepszy od innych – ciągnie się za nim przeszłość i ludzie chcący jego krzywdy – ale ona widzi w nim coś więcej. I on też w to uwierzy. Opisy mówią, że to film o mężczyźnie uciekającym przed „konsekwencjami wojny, chcąc rozpocząć nowe życie”, ale w mojej pamięci to bardzo ładny film o znajomości dwojga ludzi, którzy pomagają sobie w trudnych czasach.
-
To nie jest horror, którego oglądanie zmusza do krzyku i wyjścia na papierosa. Bardziej wywołuje wewnętrzny wstręt i ból, który udziela się widzowi z czasem, im więcej ten go spędza z główną bohaterką. Ale twarz bohaterki będzie się śnić po nocach. Mimo tego, że nawet jej nie zobaczycie.
-
Komedia romantyczna tak niepodobna do dzisiejszych standardów tego gatunku, jak współczesne postrzeganie swastyki wobec jej pierwotnego znaczenia. Całą opowieść wypełnia romantyzm w nowoczesnym – moim! – rozumieniu tego słowa, a główny bohater jest wszystkim, czego ta historia od niego potrzebowała. Bohater, który nie uważał, że jego miłość do kogoś oznacza, że posiada tę osobę na własność. Człowiek, który zrozumiał miłość.
-
Ważny film. I mądry. Ludzie podejmują delikatny temat, traktując drugą stronę z szacunkiem. Film po prostu mówi to, co trzeba było powiedzieć. Film ma formę kameralną, opiera się na rewelacyjnym scenariuszu, dialogach, dramaturgii, aktorstwie. Pełno w nim surowego sarkazmu, który słyszymy z ust postaci, którym po prostu brak słów na daną sytuację. Oczywiście, film operuje na wielu innych poziomach. Naprawdę nie jestem w stanie przewidzieć, gdzie was zaprowadzi.
-
To nie tylko rewelacyjne kino gatunkowe, ale i autorskie, a do tego idealne przełożenie historii na język filmowy jakby tu było jej pierwotne miejsce. Ten film potrafi przestraszyć, a napięcie momentami skacze pod sufit, ale najważniejsze sceny oparto na złożonej psychologii, którą wykorzystano do stworzenia niebanalnej intrygi z zagadkami pozornie niedającymi się wytłumaczyć oraz strasznym, mrocznym klimatem. Takiego szacunku dla człowieczeństwa mi brakuje.
-
Fellini nie góruje nad nikim, nie potępia, zamiast tego przygląda się i sam bierze udział w przygodzie, szukając w niej uciech i przyjemności, razem z nami znajduje pustkę, by w ostatnich sekundach filmu przyłożyć widzom obuchem w łeb. I to nie morałem, przypowieścią lub nauką, ale goryczą, smutkiem, żalem.
-
Kobieta o pseudonimie „Mama”, luksusowa hostessa pierwszej klasy, zbliża się do wieku, kiedy to będzie musiała zdecydować się na zamążpójście… Albo otworzenie własnego baru. Co wybrać? Kierować swój biznes i narazić się na całe ryzyko, jakie z tym przychodzi, czy może zaakceptować propozycję pierwszego, który się oświadczy? Znakomity dramat o narodzinach kobiety nowoczesnej w Japonii i o tym, czego wymagało tak naprawdę wejście choć jeden stopień wyżej w tytułowych schodach.
-
O ucieczce z więzienia, ale postawiono na naturalizm. Wszystko przeprowadzone co do szczegółu, tu nie ma kogoś, kto popełni błąd. Wszyscy perfekcyjnie zrobią, co trzeba. Całość trzyma w napięciu dzięki położeniu na realizm. Czuć bardzo mocno, że oni w każdej chwili dużo ryzykowali i mogli naprawdę być złapani. I to wszystko na faktach…
-
Yasujiro Ozu stwierdził na stare lata, że dla odmiany nakręci komedię romantyczną. Są tu obecne motywy nie tylko swatania swoich dzieci i kłopotów, które z tego wynikają; film Ozu to przede wszystkim strach przed zmianą – oddaleniem między członkami rodziny, które nastąpi, gdy pociecha zacznie budować własne gniazdo. Obawa przed opuszczeniem swojej samotnej matki, bo jak ona sobie jako wdowa sama poradzi na starość? A to tylko niektóre z nich.
-
Jak na horror, jest to film oryginalny nawet dziś – pokazana zostaje jedynie reakcja. Gdy kobieta ogląda filmy bohatera – kluczowych momentów nie widać, są tylko opowiedziane przez bohatera, a wszystko, co widzimy, to wstręt na twarzy kobiety. Jak na dramat, jest bardzo dobrze. Widz poznaje motywację mordercy, rozumie go, ale też potępia, jednocześnie współczując. Finał jest świetny. Ten film budzi fascynację.
-
Obraz dorastającej młodzieży w pewnym okresie. Zbiór barwnych postaci, których losy i relacje stanowią fundament całej produkcji. Jest tu humor i zabawne sytuacje, ale całość naznacza marazm otaczającego świata, jest tu pewien nihilizm – on musiał przyciągnąć Hasa do tej książki. Odkrył w tym utworze uczucie, które towarzyszyło mu podczas dorastanie w kraju powojennym.
-
Małe brytyjskie miasteczko nagle zostaje odcięte od reszty świata. Nikt nie może tam wejść, bo traci przytomność. Po paru godzinach problem znika. Co się stało? Odpowiedzi są niejasne, trudne w uzyskaniu i często będą opierać się na domysłach. Wioska przeklętych to tak jakby pełnometrażowy odcinek Twilight Zone, w którym największe obawy wywołuje niepewność oraz nieznane.
-
Idealny klasyczny gothic horror. Dyliżanse, kominki, stare klątwy, tajne przejścia, absolutna powaga i czarno-białe zdjęcia. Miodzio, miodzio! Maska szatana to kino oparte na złu rosnącym w siłę, czającym się wokół i nieuniknionym, ciągle się zbliżającym.
-
Młody mężczyzna musi nauczyć się być mężczyzną, żeby potem móc wybrać, czy chce taki być – tak pokrótce mogę opisać sposób, w jaki zaczyna się ta opowieść. Obraz swoich czasów, można to zaakceptować albo nie; typowy klasyczny amerykański dramat wyrośnięty z tradycji westernu. Krzepiący, z bohaterami reprezentującymi sobą wiele pozytywnych postaw. Przejmująca opowieść, w której każdy robi to, co uważa za słuszne, mimo to doprowadzając do tragedii.
-
Bohaterowie przez wiele lat wpadają na siebie, odchodzą, wracają, rozmawiają. Cała fabuła to tocząca się swoim tempem opowieść o życiu w kłamstwie, coraz gorszym i coraz bardziej toksycznym. Relacja między Tonym i siostrą oraz rodzicami, jakie życie sobie wybrali po szkole, gdzie chcą wyjechać. Przyjęcia i zaborczy ojciec Salome. Wszystko to składa się na całkiem dojrzały i prawdziwy obraz.