Katarzyna Koczułap
Krytyk-
Zdjęcia, kostiumy, scenografia, gra światłocieniem tworzą jeden z najpiękniejszych filmów, jakie widziałam w ostatnim czasie. Wzroku nie można oderwać.
-
Jestem prawie pewna, że lepszego filmu w tym roku już nie obejrzę.
-
Przyjemne doznanie. Ciało rozluźnia się już po kilku minutach, z głowy ulatują troski, a widz zostaje sam na sam z filmem. I dlatego drobne niedociągnięcia można mu wybaczyć.
-
Antonio Campos stworzył gęsty, złożony dramat oddając przy tym szacunek tragicznej postaci, z jaką się zmierzył. W Christine nie spotkamy się z żadną oceną działań bohaterki, nie ma ani pochwały ani nagany. To czy i jakie wnioski wyciągniemy po seansie to już sprawa indywidualna.
-
Loving okazało się być rozczarowaniem, bo można powiedzieć o nim, że jest jedynie niezły, a przecież oczekiwania były dużo większe. Lovingowie zrobili coś, o czym świat nigdy nie powinien zapomnieć, a Nichols skompresował to do ładniutkiej i prościutkiej historyki, która wywołuje ziewanie.
-
Nie wiem, co chciała swoim filmem pokazać Kelly Reichardt, ale następnym razem, jeśli faktycznie chce, by do kogoś jej obserwacje dotarły, niech pomyśli o tym, by zrobić film, który nie działa tak, jak najlepszy środek usypiający. Mało jest bowiem rzeczy gorszych i mniej pasjonujących niż Michelle Williams, która usiłuje kupić kamienie.
-
Todd Solondz był dla mnie wielką niewiadomą - nie byłam zaznajomiona z jego twórczością. Nic więc dziwnego, że w miarę trwania filmu byłam coraz bardziej zdumiona, tym co ten reżyser wyprawia na ekranie. Całe szczęście, były to same dobre rzeczy. Z sali kinowej wyszłam z mocnym postanowieniem poprawy - filmografia Todda Solondza jest obowiązkowo do nadrobienia.
-
Oglądanie tego filmu mogę podzielić na dwa etapy - w jednym głośno się śmiałam, sama będąc sobą zaskoczona, a w drugim siedziałam z rozdziawioną buzią i co chwila kręciłam głową z niedowierzaniem. Ciężko uwierzyć, że to, co widzimy na ekranie, faktycznie się dzieje i nie jest żadnym żartem, groteską czy zamierzonym wyśmianiem pewnego konceptu czy gatunku.
-
Mógł być filmem dużo lepszym, przede wszystkim dużo bardziej wartościowym. To przyjemne w oglądaniu, ale średnio satysfakcjonujące sci-fi, które najbardziej spodoba się młodym widzom.
-
Poprawny dokument, który sprawia, że widz czuje do Malali sympatię, ale zupełnie nie rozumie jej zaangażowania.
-
Jeden z tych filmów, które o sprawach poważnych mówią w sposób całkowicie zwyczajny. Dzięki temu jest tak dobry.
-
Cenię sobie filmy, które są w jakiś sposób rozwijające i pomagają spojrzeć na rzeczy inaczej. Taki jest właśnie Koniec trasy, który z pewnością nadaje się do kilkukrotnego oglądania, i to najlepiej z notesem w dłoni, by móc wynotować sobie wszystkie godne zapamiętania kwestie.
-
Jest dokładnie takim filmem, jakim powinna być: porządnie zrobionym, świetnie zagranym, poruszającym wszystkie odpowiednie i wymagane wątki. Filmem poprawnym. Szkoda jednak, że zabrakło odwagi na to, by uczynić go filmem łamiącym konwenanse, tak jak łamały je sufrażystki.
-
Wprowadzenie do filmu kontrolowanego chaosu w większości świetnie się broni, ale czasem jednak wydaje się, że reżyser przeszarżował i sam dokładnie nie wiedział, po co zastosował dany zabieg. Całe szczęście treść od początku do końca jest bez zarzutu, a genialny Peter Sarsgaard sprawia, że Stanley Milgram faktycznie ożył na ekranie. Koniec końców Eksperymentator nie jest filmem, który łatwo polubić, ale opłaca się podjąć wysiłek.
-
Mimo że Ofiary proroka warto obejrzeć, to trzeba powiedzieć, że film ten mógłby być lepszy. Czasem widać, że reżyserka dała się ponieść emocjom i stosuje tanie chwyty mające mocno wpływać na widza. To jest całkowicie niepotrzebne, bo sama treść filmu wystarcza.
-
Mimo że City of Gold kreśli sylwetkę krytyka kulinarnego, tak naprawdę jest filmem o krytyce jako takiej. Jonathan Gold dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem, tłumaczy, czym krytyka różni się od wystawienia gwiazdkowych ocen na portalach, co może robić każdy z nas.
-
Kris Swanberg stworzyła film, który w większości nie jest irytujący, prawie nie drażni, ale jednocześnie jest filmem, o którym się bardzo szybko zapomina, Niespodzianka bowiem niczym nie wyróżnia się spośród innych takich produkcji.
-
Wyjątkowy, oryginalny film, który nadaje się do kilkukrotnego oglądania i nadal pozostanie tak samo interesujący.
-
Świeży, soczysty, oryginalny i spodoba się wszystkim dorosłym fanom baśni.
-
Mimo tego, że forma filmu nie jest szczególnie interesująca, bo dokumenty, w których widzimy jedynie "gadające głowy" już dawno przestały się sprawdzać, tutaj niespodziewanie naprawdę pasują.
-
Chociaż chaotyczna forma sprawia, że momentami trudno nadążyć za galopującymi scenami, a pod koniec można odczuć zmęczenie, to warto poświęcić czas, by obejrzeć ten bezpretensjonalny i całkowicie szalony film. Pozostawia on po sobie pewnego rodzaju miłą tęsknotę za takim świeżym, energicznym kinem.
-
-
Miller chciał zrobić film dla dorosłych, film ociekający testosteronem i adrenaliną, który będzie mocny, wściekły i dziki. To się udało, czapki z głów.
-
Wygrywa przede wszystkim aktorstwem - Hardy i partnerująca mu Noomi Rapace wypadają świetnie w surowych, oszczędnych rolach, zbudowanych na wyrazie twarzy, geście, spojrzeniu. Między nimi jest magnetyczna więź, która sprawia, że w relację Leo i Raisy wierzy się nie bez zająknięcia.
-
Wybierając seans obrazu Davida Greena, trzeba pamiętać, że to zdecydowanie nie jest film na romantyczny wieczór z ukochaną ani jeden z takich, które włączamy, by się zrelaksować. "Joe" wymaga skupienia, a choć nie jest to dzieło wielkie, to jest tego skupienia wart.
-
Jest filmem dokładnie takim, jakim miał być: słabym, nudnym, żerującym na otoczce kontrowersyjności.
-
W zasadzie nie wiem, dla kogo został zrobiony "Siódmy syn". Dla dzieci wydaje się zbyt obrazowy przez te potwory z CGI, dla dorosłych jest za płytki i wyda się raczej śmieszny niż straszny. Trudno mi znaleźć grupę docelową, ale może to dlatego, że po prostu takiej nie ma, a film został zrobiony dla nikogo.
-
Ostatecznie "Grę tajemnic" można nazwać jedynie filmem średnim i poprawnym, a na sam szczyt wynosi się jedynie muzyka Alexandre Desplata, który zresztą został za nią nominowany do Oscara.
-
Okazuje się piękną wydmuszką, ale warte jest obejrzenia choćby dla samych zdjęć. Jeśli Skonieczny doda w przyszłości do swoich filmów zwartą fabułę, to będziemy mieli w Polsce wielkiego reżysera.
-
Takie przedramatyzowane, rozchwiane kino to coś, co ogląda się z niemałym wysiłkiem. Warto jednak zwrócić uwagę na odtwórcę głównej roli, Jacka O'Connella, który robi, co może, by jego bohater miał więcej głębi. O nim jeszcze będzie głośno.
-
Scott zupełnie porzucił jakiekolwiek próby reinterpretacji historii źródłowej, eksperymentowania, głębszego zrozumienia swoich postaci i w rezultacie jego film jest prosty na drut. Toporny, jakby wyciosany z kawałka drewna, całkowicie bezpieczny w wydźwięku, ułożony i grzeczny.
-
Jest doskonałą mieszanką kina zemsty, trzymającego w napięciu thrillera i melodramatu. Proporcje zostały wyważone w doskonały sposób.