-
150 minut dobrego kina, które warto polecić. Film może przypaść do gustu zwłaszcza starszym mieszkańcom Kaszub utożsamiającym się silniej z historią swojego regionu, zwłaszcza iż w okresie PRL czyniono wiele, by wymazać ich kulturę i język.
-
Jest filmem udanym, ale nie do końca spełnionym. Przy doskonałych walorach produkcyjnych oraz fascynującej historii w tle, rysunek postaci oraz niektórzy aktorzy zaniżają końcowy werdykt.
-
Zmarnowanie tematu oraz potencjału tkwiącego w "Kamerdynerze" to jedna z większych zbrodni jakiej dokonali polscy reżyserzy w ostatnich latach. Wszystko z powodu marnowania talentu aktorów przez reżysera oraz bardzo chaotycznego scenariusza, który nie wie o czym chce opowiadać. Wstyd, panie Bajon, po prostu wstyd.
-
Produkcja zdecydowanie nie uniosła ciężaru, jakim jest odpowiednie trzymanie widza w napięciu, prowadząc go przez wydarzenia, które miały być hołdem dla bohaterów.
-
Bardzo dobrze zrealizowane epickie kino historyczne, które w udany sposób przybliża ciężki czas ludności kaszubskiej pomiędzy jedną, a drugą wojną.
-
W tym wypadku więcej, drożej nie znaczy wcale lepiej.
-
Po seansie czułam się emocjonalnie wyprana i koszmarnie zmęczona, ale bardzo lubię taki rodzaj zmęczenia.
-
Rozczarowuje - zapowiadany był jako wielkie widowisko kinematograficzne, a nie wyszło z tego ani dobre widowisko, ani dobra produkcja. Nie można odmówić reżyserowi że zadbał o zarysowanie tła historycznego oraz o najdrobniejsze szczegóły scenografii i kostiumów. Jednak pod całą tą historyczną otoczką zagubiła się gdzieś fabuła, bez której oglądanie tak długiego obrazu staje się po prostu nużące.
-
Poszczególne sceny sprawiają wrażenie podprowadzenia pod album z fotografiami. Kolejne strony przesuwają się pod palcami, kolekcjonerskie wydanie na kredowym papierze.
-
Z fantastycznym scenariuszem, krwistymi rolami, bohaterami którzy umieją cierpieć w milczeniu i oddawać życie za swoje przekonania.
-
Kamerdyner to przede wszystkim historia z nutką świeżości, wciągająca, z dobrymi emocjami i pięknym wykonaniem. Naprawdę dawno nie widziałem w polskim kinie filmu kostiumowego, który by tak dobrze wyglądał.
-
Przypomina o kinie, którego prawie już w Polsce nie ma. Wizjonerskim, wizualnym i zmysłowym.
-
Epicki, wizualnie zmysłowy, a do tego przywracający nadzieję na to, że w Polsce są twórcy rozumiejący, że polska historia to nie tylko Bóg, Honor i Ojczyzna.
-
Jest przejmującym, wszechstronnym i zaangażowanym kinem historycznym a zarazem dość przeciętnym, schematycznym romansem.
-
Twórcy "Kamerdynera" kreślą z epickim rozmachem obraz epoki, wykorzystując zarówno scenografię i kostiumy, jak i urok kaszubskich krajobrazów. Filip Bajon wie, w jaki sposób przykuć uwagę widza, który nie szuka gwałtownych kulminacji, chce dotknąć minionego świata, poczuć oddech epoki - tym ciekawszej, że bezpowrotnie minionej, choć tak nieodległej.
-
Wszystkie te jednak błędy scenariuszowe lub drobne pomyłki stylistyczne w ostatecznym rozrachunku nie wpływają źle na obraz całości. "Kamerdyner" to bowiem ku mojemu sporemu zaskoczeniu naprawdę dobra epopeja historyczna, której bliżej do epickości niż a jeżeli suchego przenoszenia na wielki ekran wydarzeń historycznych.
-
Nie tylko telewidzom, ale i kinomanom ma prawo się spodobać porządnie zrealizowana saga o dworze nad rozlewiskiem trudnej kaszubskiej historii. A, że przy okazji zaczyna się ją odkrywać, opowiadać o niej, pogłębiać jej rozumienie - tym lepiej. "Kamerdyner" służy dobrej sprawie.
-
Chociaż nie do końca spełniony, to ważny film i mam nadzieję, że nie przepadnie w kinach.
-
Przed przejściem do holistycznego przekroju społeczeństwa, trzeba było się skupić na jednostce i jakoś ją zbudować w oczach widza, a jeśli już silimy się na wrzucanie odbiorcy na głęboką wodę, upewnijmy się czy na pewno nie trafi on na narracyjną mieliznę.
-
Ogląda się wyśmienicie, a dwie i pół godziny mijają bez cienia chęci zerknięcia na zegarek. Fabuła pochłania, obrazy wciągają w dawne czasy.
-
Nie sposób odmówić najnowszemu filmowi Filipa Bajona przepięknej warstwy wizualnej, cudownej muzyki i rozmachu, którego dawno polskie kino nie widziało. Problem w tym, że zbyt często brakuje w tym wszystkim energii, emocji.
-
Film ze wszech miar epicki: rozciągnięty na lata, łapiący wielką historię, nakręcony z ogromnych realizatorskim rozmachem. Ale jest w nim również wiele z intymnego liryzmu: subtelnie nakreślone sylwetki bardzo ciekawych bohaterów - szczególnie tych drugoplanowych - celne, minimalistyczne dialogi, znaczące niedomówienia, piękno malowniczych krajobrazów, polityczne i tożsamościowe subtelności oraz uczuciowe zawiłości.
-
Na pewno szeroka reklama "Kamerdynera", pozwoli na mocniejsze wprowadzenie "tematu kaszubskiego" do świadomości osób spoza Pomorza. Jeśli tak, film odegra istotną rolę z naszego, kaszubskiego, punktu widzenia.
-
Aktorzy grają na pełnych obrotach, a scenografia i kostiumy stoją na najwyższym poziomie polskiego kina. Wielkie widowisko, epicka saga i reżyserska maestria.
-
Filipowi Bajonowi nie powiodła się ambitna próba namalowania wielkiego fresku małej grupy etnicznej - Kaszubów. Epicki, obejmujący prawie pół wieku Kamerdyner, rozsypuje się jak piasek na wietrze pod względem wielości wątków, postaci, motywów, trzeba przyznać, że niejednokrotnie bardzo interesujących, i ekspresjonistycznych kadrów. Produkcji brakuje myślowej głębi, jakiejś przewodniej idei, tytułowa postać jest blada i zagubiona na planie.
-
Kamerdyner to film jakich niewiele jest w polskiej kinematografii. Reżyser z rozmachem podszedł do całości produkcji nadając jej dzięki temu odpowiedniej jakości. To dobrze poprowadzona fabuła, która świetnie współgra z bohaterami, przemyślany scenariusz robiący pozytywne wrażenie.
-
Naturalnie, należy docenić aktorów odgrywających swe role po kaszubsku, lecz nawet pod względem zarysu kultury regionalnej produkcja pozostawia duży niedosyt. Te elementy, które z kolei wypadły dobrze, widzieliśmy już zrobione znacznie lepiej, np. dwa lata temu w Wołyniu.
-
Bajon chciał stworzyć własne opus magnum - doprowadził jednak do perfekcji tak wiele elementów, że nie starczyło mu już energii, by zadbać o to, co najważniejsze.
-
Co prawda nikt nie postawi "Kamerdynera" na jednej półce z "Wołyniem" czy "Katyniem", ale wstydu nie ma. A w kategorii polskich widowisk historycznych to już jest coś.
-
Mimo że historia toczy się przez 45 lat i została przedstawiona w telegraficznym skrócie, film może odstraszyć długością. Widzów lubiących szybkie tempo, nieustanne zwroty akcji i wybuchy będzie z pewnością nużył. Wierzę jednak, że dla tak dobrze opowiedzianej historii i nutki świeżości wyczuwalnej w polskim kinie, warto poświęcić 2,5 godziny na obejrzenie "Kamerdynera".
-
Doskonałe widowisko historyczne ukazujące los Kaszubów i Prusaków na tle historii Europy. Doskonałe długie ujęcia krajobrazu współgrają z muzyką oraz elementami scenografii.
-
Historyczna epopeja, w której ambicje kina autorskiego spotykają się z ze wszystkimi zaletami kina popularnego. Kompromisów jest niewiele, a jeśli miałbym cokolwiek uznać za wadę, to z pewnością byłby nią swego rodzaju chłód bijący z ekranu. Ale "Kamerdynera" nie mamy przeżywać, tylko przede wszystkim podziwiać - i tutaj całość jest wypolerowana na błysk.
-
Niestety, choć Kamerdyner w założeniu miał być epicką epopeją o splątanych ze sobą losach Prusaków, Polaków i Kaszubów, ukazującą skomplikowanie i płynność zagadnienia narodu, to w praktyce okazał się grubo ciosanym klocem.
-
Pomimo więc, że Kamerdyner nie jest filmem porywającym, ma swoje atuty, z czego chyba najważniejszym jest uniwersalny przekaz.
-
Przemęczmy się, obejrzyjmy, zapamiętajmy kilka faktów, zapomnijmy.
-
Warto jednak Kamerdynera zobaczyć z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, dla tego kawałka historii Polski, o którym niewiele się mówi w szkole. Po drugie, dla tych kilku scen, które być może przycupnęły obok kiczowatych, ale są bardzo dobre.
-
Takiego kina historycznego od polskich twórców oczekuję. I takim kinem potrafię się zachwycić. A jeden Srebrny i trzy Złote Lwy oraz nagroda publiczności na Tofifest Film Festival potwierdza tylko, że Kamerdyner to film wybitny.
-
Przemyślany i udany film, wśród ostatnich produkcji Bajona wyróżniający się zdecydowanie na plus. I pokazujący, że reżyser ten nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.