-
"Listy do M. 3" są po prostu chybionym świątecznym prezentem: ładnie zapakowanym bibelotem, którego wolelibyśmy nie przyjmować.
-
Listy do M. 3 o dziwo poprawiły większość niedociągnięć poprzedniej części, dzięki czemu jest to przyjemny, sympatyczny film, który chociaż na chwilę poprawi Wam nastrój.
-
Jeśli chcecie poczuć filmową magię świąt, to zdecydowanie lepszym pomysłem jest odświeżenie pierwszych "Listów do M.", niż męczarnia na "trójce". To na pewno najsłabsza część serii.
-
Oglądając film można naprawdę na nowo zakochać się w całym tym kiczu i około bożonarodzeniowej otoczce, która na co dzień może odrobinę przytłaczać.
-
Film z gatunku, który ani ziębi, ani grzeje. Na dużym bezrybiu do przełknięcia.
-
Podczas seansu da się dostrzec pewnego rodzaju różnice w stosunku do poprzedniej części. Jest to różnica jakości. I wbrew pozorom nie na grosze.
-
Produkcja dobra, ciepła, niosąca kilka ważnych spostrzeżeń i radujących serce scen.
-
Film Listy do M. mnie nie zawiódł, oczekiwałam miłosnych wątków, świątecznej atmosfery, wzruszeń oraz śmiechu i to też otrzymałam. Film jest serdeczny, życzliwy, bardzo przyjazny.
-
Naprawdę niepotrzebna kontynuacja zrobiona bardziej dla kasy niż z pasji. Jako film telewizyjny się sprawdza ale jako kinówka - jest raczej marnym żartem.
-
Niezwykle ciepły film, który narobi Wam apetytu na bożonarodzeniowe Święta.
-
Tomasz Konecki bawi się formą komedii romantycznej, podąża za ustalonymi schematami i choć nie oferuje żadnych zaskoczeń, tworzy wyjątkowo przyjemne kino. Pomimo kilku uproszczeń i dziur logicznych, Listy do M 3. można uznać za udane.
-
Pozbawiona humoru, nijaka świąteczna komedia romantyczna z napisanym na kolanie scenariuszem. Ma przebłyski, ale cała reszta to gładka przeciętność zmieszana z politowaniem.
-
Jest powrotem do przeszłości i pierwszej części - bawi, wzrusza, no i przede wszystkim opowiada o okołoświątecznej miłości.
-
Tomaszowi Koneckiemu udało się przywrócić choć trochę klimat pierwszej części, czyniąc Listy do M 3 filmem, na którym przynajmniej przez kilka chwil poczujemy się dobrze. Poczujemy wewnątrz ciepło.
-
"Listy do M. 3" - chociaż bardzo się tego filmu bałem - okazały się przyjemną rozrywką. Jest tutaj humor, jest miejsce na wzruszenie, a wszystko odpowiednio wyważono.
-
Generalnym ratunkiem wielu sekwencji tego filmu okazała się obsada, w której próżno szukać słabych punktów. "Listy do M 3" są dowodem na to, że w Polsce wciąż mamy wielu naprawdę dobrych aktorów, którzy potrzebują lepiej pisanych ról i ciekawszych filmów. Z drugiej strony, jeśli mają grać u Vegi, to lepiej niech występują w stroju Mikołaja.
-
Patrząc na to, jakie twory dostarczył nam w tym roku gatunek polskiej komedii, szedłem na ten seans ze sporymi obawami. Nie do końca się one spełniły, bowiem to nie był kolejny z tych filmów, które sprawiają że cierpisz na sali kinowej.
-
Działa niczym kubek herbaty z miodem i goździkami albo świeca Yankee Candle o zapachu cedru z cynamonem. Relaksuje i wprowadza w świąteczny nastrój.
-
Powie ktoś - to wszystko płytkie, nieprawdziwe i przewidywalne. To wszystko prawda - ale zarazem dalej magiczne, pełne uroku i wzruszające.
-
Za wszelką cenę stara się udowodnić, co w święta jest najważniejsze. Twórcy stworzyli film, który pokazuje, jak niewiele trzeba, by poczuć odrobinę szczęścia, udowadniają tym samym, że cuda się zdarzają, a wszechobecny chaos i nadmiar wątków nie staje na przeszkodzie do nieśmiałej zapowiedzi kolejnej części.
-
Mimo tych wszystkich zarzutów, jakie można skierować pod adresem Listów do M. 3, spragnieni lekkiej i niewymagającej rozrywki kinomani powinni być zadowoleni.
-
Nie ma właściwie żadnego sensownego powodu, żeby wybrać się do kina na "Listy do M. 3" - film ani grzeje, ani ziębi i przez podobieństwo do pierwowzoru ogląda się go trochę jak wycięte fragmenty przy montażu jedynki.
-
Nie wytwarzają szczególnej atmosfery, nie są wymarzonym, świątecznym prezentem, ale też żadnym utrapieniem - tylko konkretnie zaprogramowanym produktem na półce sklepowej. Po prostu jest to granie tych samych utworów, ale tak jak "Last Christmas" nigdy nie będzie za dużo, tak ten film na poziomie gatunku, nastroju, interakcji z widzem, sam siebie już przedrzeźnia.
-
Ogólnie jest miło, a o to przecież przede wszystkim chodzi. Armatki ze sztucznym śniegiem pochłonęły chyba z połowę budżetu, ale opłaciło się, bo jest sympatycznie i świątecznie.
-
Trudno oczekiwać od komedii romantycznej - tym bardziej tej, której akcja ma miejsce w Wigilię - skomplikowanych portretów psychologicznych i stuprocentowej wiarygodności. Należy się jednak spodziewać dobrego humoru, kilku wzruszeń i serca - a tego tutaj zabrakło.
-
Film zawodzi. Nie ma magii oryginału ani nawet ciepła części drugiej. Nawet przez chwilę nie wzrusza.
-
"Listy do M. 3" wypadają naprawdę dobrze, choć niektórych wad tej serii ewidentnie już wyplenić się nie da.
-
Pojawiły się słuchy, że ma powstać część czwarta, choć szczerze mówiąc nie wiem, co jeszcze można w tym cyklu wymyślić. Trójka jest o wiele lepsza od części drugiej, ale nie jest w stanie dorównać oryginałowi. Jest tak odpowiednio po środku oraz wraca tej fajny klimat.
-
Listy do M. 3 to dobry przykład, że polscy filmowcy jeszcze potrafią robić dobre komedie. Choć wydawać by się mogło, że kontynuacje filmów wypadają o wiele gorzej niż pierwsze części, to w przypadku Listów do M 3 jest nieco inaczej. Trzecia odsłona broni się od tej opinii i można się przy niej bawić tak dobrze, jak przy poprzednich.
-
Produkcja staje się gigantyczną strzykawką, aplikującą solidną dawkę świątecznego humoru każdemu widzowi.