-
Scenariusz napotyka niekiedy trudności, a ironia nie zawsze trafia w punkt. Trzeba jednak przyznać, że Pan T. został wykonany świetnie, od doboru aktorów po przedstawioną historię, zabawę stylami i narracją. Takiego kina w naszym kraju brakowało.
-
Marcin Krzyształowicz nakręcił bardzo nastrojowy, czarno-biały film.
-
Jedno z największych zaskoczeń Konkursu Głównego tegorocznej Gdyni. Niewiele się o nim ostatnio mówiło. Wierzę, że to się zmieni, bo nie sposób przejść obojętnie obok czegoś, co tak dobrze opiera się taniej publicystyce.
-
Ma swoisty, prawie że kafkowski czy też bułhakowski nastrój. Fabule brakuje natomiast dramaturgicznego, przekonywującego spoiwa. Elementu, który wywindowałby ją piętro wyżej niż estetyczna i intertekstualna gra.
-
Obraz Krzyształowicza to opowieść o człowieku w trudnych czasach - niebanalna, zabawna i zrealizowana z wizualnym polotem. Ponadto uniwersalna w sposobie pokazania działań władzy ograniczającej jednostkę, ale finalnie pozostawiająca ze sporym ładunkiem ciepła i nadziei.
-
Dzieło niezwykłe, które pod niepozorną komedią obyczajową skrywa znacznie bardziej interesującą nadbudowę filozoficzną. Film ten jest przestrogą, byśmy nie zachłysnęli się nowoczesnym światem i nie zapomnieli o tym, co naprawdę istotne.
-
Elegancki film, który nie tylko został osadzony w realiach lat 50., ale także od strony realizacyjnej przypomina klasę dawnych dzieł rodzimej kinematografii. Na przykład potrafi rozbawić, ale nie musi w tym celu uciekać się do wulgarności. Być może dla niektórych widzów pozycja tak bardzo archaiczna będzie zbyt trudna do przyswojenia, ale warto się przełamać, bo równie oryginalne historie rzadko zdarzają się we współczesnym polskim filmie.
-
8.621 września 2019
-
-
Da się uszczknąć trochę tego klimatu rodem z PRL-u, posłuchać równie zabawnych dialogów czy popodziwiać kilka aktorskich perełek w epizodach, ale "Pan T." to także nuda, wyrwany zupełnie z kontekstu "napad" na Pałac Kultury i Nauki i powtarzalność scen, które za kolejnymi razami gubią nawet swój bezpruderyjny charakter.
-
Dyskusja o tym, czy "Pan T." jest biografią Leopolda Tyrmanda czy jedynie jest nią zainspirowana wydaje mi się bezcelowa. Liczy się tylko, czy film jest udany czy nie. Krzyształowicz wraca tutaj do formy, choć ta luźna narracja i groteskowe spojrzenie na lata 50. nie wszystkim będą odpowiadać. Niemniej uważam, że lepiej tej epoki przedstawić się nie dało.
-
7.517 maja 2020
-
-
W pogoni za najlepszymi wzorcami, "Panu T." sił i pomysłu starczyło co najwyżej na zapominany już "Rewers". "Zimna wojna" to już zupełnie inna liga.
-
Dlatego oglądanie "Pana T." samo w sobie powinno być kwestią smaku. Albo gustujemy w czarno-białych, labiryntowych obrazach, albo wolimy kino bez estetyczno-historycznych pretensji i zadęcia.
-
Dobry film, polecam, ale uprzedzam, że "Pan T." nie jest dla każdego - zdecydowanie bardzo pomaga uprzednie przeczytanie "Dzienników 1954" i "Złego", można też zahaczyć o "U brzegów jazzu", troszkę się rozświetli.
-
6.513 stycznia 2020
-
-
Pomimo naprawdę irytującej gry Wilczaka, który jedynie wpada na kolejne ledwo wydukujące swoje kwestie postacie, Pana T. ogląda się bardzo przyjemnie.
-
W wycyzelowanym, czarno-białym obrazie Marcina Krzyształowicza próżno jednak szukać pesymizmu "czarnej serii" czy hurraoptymizmu propagandy. Do spółki ze współscenarzystą Andrzejem Gołdą, reżyser unurza miasto w sosie surrealizmu i oniryzmu, doprawiając go solidną dawką absurdu.
-
Wielki aktorski powrót Pawła Wilczaka, który w roli cynicznego i zdystansowanego T. robi piorunujące wrażenie.
-
Obok "Pana T." trudno przejść obojętnie z racji świetnych kreacji aktorskich oraz pracy, jaką włożono w stronę formalną dzieła. Film Krzyształowicza może irytować rozwodnieniem fabularnym. Jednak kiedy jego dzieło kopie, to równie mocno co joint wypalony z pierwszym sekretarzem.
-
Obok "Bożego Ciała" jest to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy polski film tego roku.
-
Komediodramat to chyba najlepsze określenie gatunku, z jakim Marcin Krzyształowicz zmierzył się w "Panu T.". Wizualnie wspaniały, momentami nudnawy, ale absolutnie w polskim kinie unikalny.
-
Świetne kino, które wymyka się zaszufladkowaniu i potrafi sporo od siebie dać. Arcyzabawne dialogi, absurdalne sytuacje, fikcja mieszająca się z realizmem oraz niepodrabialny klimat Warszawy powstającej z gruzów - "Pan T." jest troszkę draniem, ale nie sposób go nie lubić.
-
8.530 grudnia 2019
-
-
To pokaz wyrafinowanego kina, aktorskiego kunsztu oraz reżyserskiej i scenariuszowej precyzji. Klimatyczne i wizualnie wysmakowane dzieło. Komedia łączy się z dramatem, a wszystko to podszyte jest tonami ironii, sarkazmu oraz inteligentnego humoru. Ten film się chłonie całym sobą, czerpiąc przyjemność z każdej obejrzanej minuty. Krzywe zwierciadło, które jest niezwykle celne. Zdecydowanie jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat.
-
Jest bardzo interesującym ujęciem świata komunistycznej dyktatury lat 50.
-
Muszę jednak zaznaczyć, że gra w odnajdywanie i odkrywanie kart Krzyształowicza to jedynie wisienka na torcie konstrukcji fabularnej "Pana T.", który od początku będzie przekraczał granice wszystkich możliwych gatunków.
-
Wyjątkowo barwny film, choć czarno-biały. Film jakich w polskim kinie jest niewiele - tworzący swój własny, autonomiczny świat autorskiej wyobraźni, pełen zaskakujących pomysłów, bajecznych anegdot, dziwacznego humoru i oszałamiającej atmosfery.
-
Polskie kino bardzo potrzebowało inteligentnej i zabawnej komedii. "Pan T." stanął na wysokości zadania.
-
Odsuwając na bok aferę związaną z produkcją i pracą nad tym filmem, trzeba jednoznacznie stwierdzić, że Pan T. to film dobry, wręcz momentami z przebłyskami genialności. Co ciekawe, można dostrzec w nim pewne rzeczy i zależności, które mimo lat i zmian ustrojowych w kraju, świetnie się trzymają w naszej narodowej mentalności.
-
Z absurdów PRL-owskiej rzeczywistości wywiedzionych z twórczości nie tylko Leopolda Tyrmanda, ale też innych autorów, wyłania się w "Panu T." przewrotna opowieść o zniewoleniu.
-
6.72 stycznia 2020
-
-
Mi zdarzało się spojrzeć na zegarek, ale i tak nie żałuję, że poszłam, bo chociażby dla paru scen i dla bardzo dobrego Pawła Wilczaka warto.
-
W "Panu T." każdy obraz pracuje i każdy jest też gotów odnosić się do innych - scen, skojarzeń, cytatów. Ma to jednak swoją cenę. Wszystkie te obrazy i sceny wydają się osobne i niekonieczne.