Kenny wraz z geologiem Michaelem wyruszają do niezbadanej indonezyjskiej dżungli w poszukiwaniu złota.
- Aktorzy: Matthew McConaughey, Edgar Ramírez, Bryce Dallas Howard, Corey Stoll, Toby Kebbell i 15 więcej
- Reżyser: Stephen Gaghan
- Scenarzyści: Patrick Massett, John Zinman
- Premiera kinowa: 17 marca 2017
- Premiera światowa: 29 grudnia 2016
- Dodany: 9 grudnia 2016
-
Wszystko w tym filmie jest bardzo atrakcyjne - może za wyjątkiem samego Matthew.
-
Nie jest to film zły, a jak się przebrnie przez początek można zacząć czerpać z oglądania przyjemność, ale raczej skupiając się na roli Matthew McConaugheya, bo jak zaczniemy analizować przedstawiane wydarzenia, to pod zasłoną opowieści o chciwości i upadku z wysokiego konia, okaże się, że całość jest szyta grubymi nićmi, gdzie naiwność przeważa nad zdrowym rozsądkiem.
-
Dobrze się ogląda, sprawia sporo frajdy, a zarazem nie obraża inteligencji. Jeżeli nie idzie się do kina z nadmiernie wyśrubowanymi oczekiwaniami, dwie godziny upłyną niemal wyłącznie na przyjemności.
-
Prawdopodobnie bardziej doświadczony reżyser zdołałby przetopić wymienione składniki fabuły w filmowy metal szlachetny. Twórca "Syriany" miota się tymczasem na lewo i prawo, próbując trafić we właściwą tonację. W efekcie inspirowane niesamowitą autentyczną historią "Gold" ogląda się przez większość seansu na zimno, z nutą lekkiego zniecierpliwienia.
-
Film ma problem z tonacją. Nie do końca wiadomo, jaką historię chciał opowiedzieć reżyser.
-
Mimo iż życie Kenny'ego dzięki pracy w indonezyjskiej dżungli wydaje się ciekawsze od losów złotego finansjera, Gold został zrealizowany z dużo mniejszym polotem, na czym traci dobrze zapowiadająca się fabuła.
-
Zapomnimy o nim pięć minut po wyjściu z kina.
-
Mieni się złocistą poświatą, ale twórcy nie sprostali zadaniu przetworzenia interesującego materiału wyjściowego w zajmujące i trzymające w napięciu widowisko. Są tu przebłyski aktorskiej gry, zwłaszcza Matthew, i dobrze zgrane schematy, ale to wciąż za mało, aby móc mówić o dziele wybitnym.
-
Ani nie zrewolucjonizuje kina, ani nawet nie zapadnie wam jakoś głęboko w pamięci. Prawdę mówiąc jest to obraz typu obejrzyj-zapomnij.
-
Jeśli ta cała, dość niesamowita historia wciąga raczej średnio, to z winy reżysera, który nie może się zdecydować, czy robi film z cyklu "od pucybuta do milionera", satyrę na kapitalizm a la "Wilk z Walk Street" czy sensację o gigantycznym oszustwie - a to rozwichrzenie gatunkowe i zgrzytliwa zmienność tonacji działają oddalająco.
-
Nie ma w sobie blasku złota, nie powala i nie świeci. Zabrakło tutaj pewniejszej ręki, która stworzyła z tego prawdziwą petardę. Kolejna, tym razem nieangażująca ballada o chciwości.
-
Nie powali nikogo na kolana i nie zaspokoi Waszej chęci znalezienia filmowego złota. Warto jednak pokusić się o seans DVD ze względu na kolejną fenomenalną rolę Matthew McConaugheya, całą obsadę i samą historię Kenny'ego Wellsa.
-
Co dostajemy więc w cenie biletu na domniemane "Złoto"? Tanią podróbkę, niewprawne fałszerstwo, istny produkt filmopodobny, ma on scenografię, kostiumy, muzykę i aktorów, ale samego filmu tak naprawdę brak.
-
Poza ciekawą historią i bohaterami momentami nuży. Ilość pełnych napięcia i wyczekiwania wątków jest niewielka, a dzikość postaci Kenny'ego Wellsa momentami znika tak szybko, jak jego włosy.
-
Szkoda, że Stephen Gaghan wyłożył się na tej historii, bo ma ona wielki potencjał. Trzeba było tylko znaleźć sposób na ciekawe zaserwowanie tej opowieści widzowi, a nie zrobienie tego na skróty, wierząc, że sam Matthew McConaughey udźwignie ten film. Nie udźwignął.
-
Otrzymaliśmy dość szablonową i oczywistą opowieść, której niewiele dają twisty fabularne, ani nawet wyłysiały Matthew McConaughey z pokaźnym brzuchem.
-
Okazuje się zwykłym metalem, któremu daleko do szlachetności.
-
Miał potencjał, by być ciekawym, zmuszającym do myślenia filmem i szansę tę koncertowo zmarnował.
-
Nie wszystko złotem co się świeci. Ten wyświechtany slogan idealnie pasuje do "Gold", który wygląda jak, nomen omen, podrabiana błyskotka.
-
Jest efekciarską tragifarsą, gdzie amerykański sen i wielki przekręt traktuje się synonimicznie, a widz sam decyduje, czy ogląda antykapitalistyczną połajankę, czy może celebrę defraudacji w stylu "bierz forsę i w nogi".
-
Kino, któremu można zarzucić zbytnią prostotę, schematyczność oraz skrótowość, ale to jednocześnie dobrze skrojony kawał rozrywki, który ogląda się z uśmiechem na ustach.
-
Ma podobny problem co "McImperium" - aktorzy grają świetnie, ale opowiadana historia schodzi jakby na dalszy plan pozostawiając niedosyt.
-
Chaos narracyjny mocno utrudnia śledzenie tej skądinąd ciekawej i pouczającej historii, zbyt dużo szczegółów giełdowych - wątpię żeby przeciętny widz się w tym połapał, w niewielkim stopniu odbiór filmu łagodzą piękne zdjęcia, sprawny montaż i idealnie dopasowana muzyka.
-
Bardzo dynamiczny film, ze świetną główną rolą i znakomitą muzyką.
-
Bardzo przyzwoity film kopistów, ale nic poza tym.
-
Blaski i cienie walki o rzeczy wielkie, gdzie blask jest przewidywalny, a cienie w ogóle niegroźne. Gold to bardziej tombak.
-
Problemem "Gold" jest dla mnie jego niezdecydowanie. Bo z jednej strony chce być zjadliwą społeczną satyrą, z drugiej ujętą w konwencję kina przygodowego opowieścią o self-made manie, który w jednej chwili z dżungli trafia na salony. By to umiejętnie pogodzić, trzeba mieć jednak albo znakomity scenariusz, albo wyjątkowy reżyserski talent. W tym przypadku obu tych rzeczy niestety zabrakło.
-
Jest jak pozłacany naszyjnik, który chcemy wręczyć narzeczonej. Mimo, że nie jest z czystego złota, to intencje mamy szczere, i liczymy na szczęśliwe zakończenie. Tutaj się to udało.
-
Należy do kina wymagającego, pozbawionego czystej akcji, humoru i postaci, które da się lubić, jednak mimo wszystko jakoś udaje mu się unosić na powierzchni.
-
Ni to komedia, ni dramat. Niby żyła złota, a nic odkrywczego nie zawiera. Do tego Matthew wyraźnie odleciał - niestety.
-
Materiał na świetny film, niestety rozmyty przez nijakość i brak ikry wszystkich poza odtwórcą głównej roli.
-
Przegrywa głównie dlatego, że konkurencja wypada o niebo lepiej. McConaughey po raz drugi sparzył się na złocie. Jego najnowszy obraz nie zaskakuje, nie szokuje, nie bawi jakoś wybitnie, ale też nie zanudza na śmierć i tyle może niektórym fanom aktora wystarczyć.