-
Są w najnowszym filmie Nolana momenty, które sprawią, że przez wasze ciało przebiegnie przyjemny dreszcz, a chwilami obraz w połączeniu z muzyką da Wam niemal sakralne odczucia. Niestety to wszystko za mało.
-
Naprawdę kosmiczne kino. Żadna tam wydmuszka, jak chcą hejterzy.
-
Najambitniejszy i niestety najgorszy obraz w jego dorobku. Wielkie chęci nie wystarczą, jeśli ogromny potencjał niszczony jest przez wady, które takiemu reżyserowi nawet nie przystoją.
-
Piękny i pusty w środku - to właśnie "Interstellar". Dziurawa niczym ser szwajcarski fabuła poprzetykana tonami patosu i chwalebnych poświęceń to bardzo poważne wady, których nie rekompensuje niezła obsada aktorska i dopracowane efekty specjalne.
-
Produkcja Nolana ma swoje wady, do których należą pewne błędy w przedstawianych prawach fizyki, a także brak solidnej i rozpoznawalnej porcji muzyki. To drobiazgi, które jednak sprawiają, że nadal niedoścignionym szczytem kunsztu reżysera pozostaje dla mnie Incepcja. Niemniej jednak, polecam Interstellar każdemu, kto oczekuje mądrego i dobrego kina.
-
Jest dziełem fenomenalnym, epickim i szalenie wciągającym.
-
Nie jest to może najlepszy film Nolana, ale po raz kolejny pokazuje, że jak mało kto darzy on wielkim szacunkiem i uwielbieniem sztukę filmową i każdy jej aspekt. Jego filmy to prawdziwa uczta dla oka i ucha, a jeżeli dodamy do tego niegłupią i wzruszającą historię, tak jak miało to miejsce w przypadku Interstellar, to wychodzi nam film prawie idealny.
-
Wymagający, niepozbawiony mankamentów, jednak bardzo ciekawy film, który zabawę w chowanego z kosmitami zamienił na zgłębianie ludzkich możliwości. Kto ma większe ambicje niż "Avatar" i "Faceci w czerni" powinien wyjść z kina zadowolony.
-
Jest najlepszy w tych momentach, gdy zapomina się o wydumanych aspiracjach twórcy i zdaje się po prostu kinem gatunkowym, rozgrywającym się gdzieś w odległej galaktyce. Nolana zgubiły jednak przerośnięte ambicje, które nie pozwoliły mu wykorzystać w opowiadanej historii potencjału rozrywkowego.
-
To jedyny w karierze Nolana obraz tętniący optymizmem, reżyser uczcił nawet ten artystyczny zwrot kilkoma żartami - warto odnotować, że te najlepsze pojawiają się w rozmowie z robotem.
-
To bardziej historia nieskrępowanej ojcowskiej miłości i pytania o człowieczeństwo niż space opera.
-
Świetne kino rozrywkowe na wysokim poziomie, nie arcydzieło, które zrewolucjonizuje branżę filmową, jednak na pewno pozostanie na długo w pamięci kinomanów - bowiem proste historie o miłości i poświęceniu ciągle najlepiej chwytają za serce.
-
Największe filmowe rozczarowanie od czasów drugiego "Matrixa".
-
Nawet więc gdyby Nolan poniósł klęskę intelektualną, uratowałby go warsztat reżyserski. Na szczęście jednak żadnej klęski nie poniósł. "Interstellar" cechuje niewinna prostota. Jak w operze, sięga do fundamentalnych emocji, by opowiedzieć o tym, co w człowieku trwałe i - najwyraźniej według reżysera - wspaniałe.
-
Nie wierzę w Interstellara. Najnowszy film Nolana jest nieskładnym zlepkiem motywów, gatunków, naukowych teorii i pseudofilozoficznych wywodów. To film bez serca, który pod płaszczykiem naukowości i specjalistycznego języka stara się swojego widza zachwycić.
-
W sytuacji gdy rozpatruję tę podróż pod kątem doświadczenia zmysłowego, a nie aspektów języka filmu i "pryzmatu dokonań", jestem w stanie się Interstellar zachwycić. Bo po wyjściu z kina poczułem wewnętrzny idyllizm, podbudowany wiarą w człowieka, wiarą w jego możliwości, a było to uczucie bardzo prawdziwe.
-
Dobry film, aż i zaledwie. Mam nadzieję jednak, że twórca Memento wróci do nieco skromniejszych projektów. Do ludzi, a nie ich emocji.
-
Stoję więc w rozkroku między docenieniem odwagi w penetracji czegoś nieznanego i rzadko widywanego w kinie w takiej - relatywnie - realistycznej konwencji, a irytacją konkretnymi rozwiązaniami fabularnymi, szczególnie w końcówce. Podsumowując - niespełniona obietnica i dlatego jednak rozczarowanie, choć trzymające w garści przez cały seans.
-
Interstellar jest zrobione z pasją, bije od niego twórcza fascynacja zarówno kinem science fiction, jak i samym kosmosem, traktowanym jako kolejna granica ludzkiego poznania. To nie jest jakiś tam kolejny wysoki budżet odklepany od szablonu, ku uciesze tłumu i producentów. Niestety, to wszystko nie wystarcza do tego, aby oddać widzowi film kompletny, wybitny czy chociażby niezapomniany.
-
O ile film jest mocno dopieszczony od strony wizualnej, o tyle twórcom scenariusza wyraźnie zabrakło inwencji. Pełno tu banałów i wytrychów słownych - dowiemy się m.in. że miłość przekracza czas i przestrzeń oraz, że każdy jeden homo sapiens potrzebuje drugiego, aby poprawnie funkcjonować.
-
Nie widzę żadnego powodu, abyście nie powinni wydać 30 złotych na bilet do iMaxa. 169 minut Interstellara jest na pewno warte tej ceny.
-
Pytanie, czy reżyser "Prestiżu" osiągnął prestiż reżysera "Odysei...", jest trudne i prawdopodobnie pozostanie bez odpowiedzi jeszcze przez wiele lat.
-
"Interstellar" to może i zręcznie zrealizowany pustak udający dzieło prawdziwie głębokie, ale w rezultacie ponadprzeciętnie atrakcyjne.
-
Wyszło nierówno, a sama warstwa naukowa i piękno wizualne, nie uratują filmu od uczucia rozczarowania.
-
Miałem niesamowite wysokie oczekiwania i choć nie wyszedłem z kina całkowicie spełniony, to jednak zadowolony, bo otrzymałem film, który próbuje wyjść poza ramy, pokazać coś, czego jeszcze świat nie widział, co w gruncie otrzymałem.
-
Oczekiwania były inne i po projekcji pozostaje niedosyt. Nie bez kozery wspomniałem na wstępie, aby zapiąć pasy - w trakcie seansu dłuższymi chwilami bardzo mocno trzęsie. Aż za bardzo.
-
6.74 sierpnia 2016
-
-
Jeżeli zignorujecie patetyczne i sztucznie brzmiące dialogi członków międzygwiezdnej załogi i pozostaniecie odporni na niedorzeczność ostatnich kilkudziesięciu minut filmu, Interstellar zrobi na was ogromne wrażenie. To przecież wspaniała obsada, zupełnie nowe muzyczne wcielenie Hansa Zimmera i doskonałe zdjęcia Hoyte Van Hoytemy, dzięki któremu Nolan zupełnie nie odczuł braku Wally'ego Pfistera u swego boku.
-
Pomimo rozmaitych odwołań i nawiązań, wsparty znakomitą ekipą towarzyszącą mu po obu stronach kamery, Nolan stworzył film autonomiczny i udało mu się ponownie rozpalić ciekawość na temat tego, co kryje kosmos, a wydawałoby się, że, właśnie dzięki kinu, poznaliśmy już go od podszewki.
-
Można powiedzieć o "Interstellar", że na bezrybiu i tak ryba wśród SF. Nolan częściowo może rozczarować, jednak wiele scen oraz przed wszystkim ostatnie 45 minut to czysta poezja warsztatowa.