Płomienny romans między dogasającą gwiazdą muzyki country a nieznaną piosenkarką zmienia ich życie na zawsze.
- Aktorzy: Lady Gaga, Bradley Cooper, Sam Elliott, Andrew Dice Clay, Rafi Gavron i 15 więcej
- Reżyser: Bradley Cooper
- Scenarzyści: Will Fetters, Bradley Cooper
- Premiera kinowa: 30 listopada 2018
- Premiera DVD: 24 kwietnia 2019
- Premiera światowa: 31 sierpnia 2018
- Ostatnia aktywność: 24 lutego
- Dodany: 13 października 2017
-
Jeśli "Narodziny gwiazdy" przyniosą swoim dwóm sławom statuetkę Oscara, to tylko dlatego, że Akademia jest ślepo zakochana w Cooperze, a lansowanie Lady Gagi na drugą Barbrę Streisand urosło do prania mózgu.
-
Być może nie pasuje do festiwalowych realiów, ale na pewno sprawdzi się na repertuarowych seansach jako poruszająca historia o blaskach i cieniach sławy oraz miłości.
-
Choć dostrzegam w najnowszej wersji Narodzin gwiazdy wiele zalet, film posiada niestety wady, obok których ciężko przejść obojętnie.
-
Każde pokolenie, zaczynając od pierwszej wersji filmu z 1937 roku, zasługuje na swoją wariację na temat ponadczasowego uczucia - nasi rodzice mieli Barbrę Streisand i Krisa Kristoffersona, a my mamy Lady Gagę i Bradleya Coopera. I wierzcie mi, tego duetu nie zamieniłabym na żaden inny.
-
Bawi, wzrusza, denerwuje i wywołuje całą gamę różnych emocji, które powinny pojawiać się przy dobrych produkcjach.
-
Ten film zasługuje na każdą nagrodę. Jest po prostu przepięknie wyśpiewany.
-
Połączenie sił twórczych Lady Gagi i Bradleya Coopera zaowocowało wieloma wpadającymi w ucho piosenkami, które stanowią mocny walor najnowszej produkcji. Sekwencje koncertowe są równie imponujące. Jeżeli komuś wydaje się, że dobrze zna fabułę filmu z przeszłości i nie musi się znów fatygować do kina, to jest w błędzie. Sama muzyka w nowym wydaniu warta jest ceny biletu.
-
To kompilacja znanych motywów z filmów, gdzie miłość, kariera i sława krążą wokół siebie. Ale jest to na tyle porządnie wykonane, świetnie zagrane i zaśpiewane, że chce się tego oglądać.
-
"Narodziny gwiazdy" nie wprowadzają do kinematografii nic nowego, to po prostu kolejny muzyczny melodramat, pełen banałów wałkowanych od lat. Nie zmienia to jednak faktu, że produkcja hipnotyzuje i nie pozwala oderwać wzroku od ekranu. To film wzruszający, chwytający za serce i choć banalny to przez długi czas pozostaje w głowie, podobnie jak muzyka w nim zasłyszana.
-
Narodzinom gwiazdy daleko do ideału, ale w żadnym stopniu nie jest to seans męczący ani urągający widzowi. Nie oczekujcie na pewno żadnego wyzwania odbiorczego, odkrywczych wniosków, a nawet dojrzałości emocjonalnej, przekraczającej możliwości klasycznej animacji Disneya.
-
Debiut reżyserski Bradleya Coopera można określić jednym słowem jako solidny. Dość mało emocjonalne określenie jak na ciarki, które towarzyszyły mi w niektórych scenach, jednak właśnie taką beznamiętność odczuwałem opuszczając salę kinową.
-
Nie ustrzega się błędów w postaci nierównego tempa, a także całkiem sporej ilości banałów. Na niedociągnięcia można jednak przymknąć oko, bowiem w zamian dostajemy kapitalną muzykę, niezwykle autentyczny duet aktorski oraz prawdziwe emocje.
-
Baśń o miłości i drodze do kariery, gdzie pozornie idealne życie zderza się z brutalną rzeczywistością. Pełna emocji opowieść ukazana oczami Bradleya Coopera to swoiste arcydzieło pełne dobrej muzyki w wykonaniu utalentowanych ludzi.
-
Po upłynięciu pierwszych trzydziestu minut produkcji każdy element przestaje nas zaskakiwać i zostajemy tylko sam na sam z wybitną Gagą. Niestety, nawet taka rola nie może obronić całej produkcji, a w finalnym rozrachunku ta okazuje się co najmniej mierna.
-
Skłamałbym twierdząc że jego Narodziny gwiazdy to wielkie, angażujące dramaturgicznie kino. Fabularnie jest to raczej wtórna historia, miejscami naiwna i pozbawiona właściwego tempa. Ale i tak jestem pewien że ją pokochacie, bo ta uniwersalna opowieść po prostu zawsze działa.
-
Pierwsza godzina "Narodzin gwiazdy" to najwspanialsza rzecz, jaką udało mi się zobaczyć podczas tegorocznego American Film Festival. Natomiast pozostała część filmu, wraz ze zbyt nagłą i przez to psychologicznie mało wiarygodną przemianą głównej bohaterki, traci sporo na filmowej magii, której nie odzyskuje już do samego końca.
-
Świetnie płynąca historia z bardzo dobrym aktorstwem.
-
Film, który emocjonalnie oddziałał na mnie chyba najmocniej z wszystkich filmów, jakie obejrzałem w ubiegłym roku. Kiedy zaraz po projekcji ktoś zapytał się o moje wrażenia, odpowiedziałem: nerve wrecking, heart breaking, tear jerking, bo rzeczywiście ładunek uczuciowy w tym filmie był ogromny i to on moim zdaniem zadecydował o powodzeniu "Narodzin gwiazdy" wśród widzów.
-
Narodziny gwiazdy są świetną rozrywką, przy której można zarówno potupać nóżką, jak i uronić łzę wzruszenia.
-
W "Narodzinach gwiazdy" pomimo więc dość z pozoru banalnej, standardowej i bardzo naiwnej fabuły pojawia się wiele mądrości życiowych, a przede wszystkim to niezwykłe doznanie emocjonalne, z fantastycznym popisem aktorskim i reżyserskim Bradleya Coopera, zaskakująco bardzo dobrą rolą Stefanie, szczerymi emocjami i w tym wszystkim także z przepięknymi piosenkami.
-
Każdy powinien znaleźć w tym filmie coś dla siebie. Uniwersalna, dobrze poprowadzona i zagrana historia.
-
Nowe "Narodziny gwiazdy" nie przedefiniują może przemysłu filmowego, ale jako porządnie zrealizowany hollywoodzki debiut z gwiazdorską obsadą, zdrową szczyptą autotematycznego dramatu i baśniowym sznytem zarazem - sprawdzają się doskonale.
-
Widz będzie podskórnie czuł, że to miłość niemożliwa: pozornie różni ich wszystko, od zaplecza emocjonalnego, statusu społecznego po marzenia. Łączy muzyczna wrażliwość, dzięki której przenoszą się w inny wymiar. Pytanie czy dźwięki będa na tyle silne, że związek przetrwa? Dalsza, pełna wzlotów i upadków historia protagonistów niejednego z nas doprowadzi do wzruszenia.
-
Szkoda więc tym bardziej, że po świetnej pierwszej części filmu, druga jest trochę jak kariera filmowej Ally - nie da się na nią patrzeć inaczej, niż na zmarnowany potencjał.
-
Produkcja zdecydowanie warta uwagi. Mimo pewnego niedosytu, uważam, że dla rewelacyjnej Lady Gagi oraz kilku naprawdę świetnych piosenek, jest to obowiązkowa pozycja w kontekście zbliżających się Oscarów, gdyż film ten może odnieść podczas nich znaczący sukces.
-
To emocjonalny walec, który może powalić najbardziej cyniczne jednostki. Na ten moment najlepszy film roku. Niedobitki powinny być wreszcie przekonane, że Lady Gaga jest pełnokrwistą artystką z ogromnym talentem. Chapeau bas!
-
Sceny koncertów, w których bryluje Cooper, nie wystarczą jednak, aby przypudrować koszmarnie oklepany scenariusz, który w dzisiejszych czasach jest wręcz bezwartościowy jako opowiadana w kinie historia i zwyczajnie nie działa.
-
To w gruncie rzeczy prosta historia miłosna wpisana w ramy tragedii, rozgrywająca się w świecie show-biznesu. Przynosi kojące, bezpieczne uczucie obcowania ze znajomą opowieścią i jej bohaterami. Jest jak prosta, zgrabna, melodyjna piosenka z przewidywalną progresją akordów - i najlepiej sprawdza się, gdy nie próbuje być niczym więcej.
-
Wbrew pozorom, Narodziny gwiazdy nie są tylko ładną laurką o burzliwej miłości, pozwalającą na chwilę zatracić się w wirze wielkiego uczucia. Film ma też co nieco do powiedzenia o kondycji osoby zwanej celebrytą w dzisiejszym świecie, a także rzuca bardzo ciekawe spojrzenie na przemysł rozrywkowy.
-
Nie wszystko tutaj działa tak jak powinno, ale gdy film wznosi się na wyżyny swojego potencjału to robi taki emocjonalny rozpieprz, że jestem w stanie zrozumieć wszystkie te entuzjastyczne głosy.
-
Pasja, emocje, ciekawa fabuła i zachwycający aktorzy.
-
Ma wiele cech poprzednich filmów, ale też kilka własnych, które jeszcze bardziej sprawiają, że ten film wzrusza, pozwala się mocniej skupić jak żaden inny wcześniej.
-
Bardzo dobre aktorstwo pary głównych bohaterów, intrygujące zdjęcia i muzyka sprawią, że na pewno niebawem zostanie obsypany licznymi nagrodami. Szkoda tylko, że scenariusz tak bardzo nie lubi swojej bohaterki.
-
Szkoda jedynie, że nie udało się tego wszystkiego spiąć w spójną filmową całość bez wymuszonej ckliwości i przeładowanego melodramatyzmu. Role życia Coopera i Gagi nie pozwalają jednak przejść obojętnie obok "Narodzin gwiazdy".
-
Bradley Cooper wykreował prostą, bajkową, niemal banalną, ale i tak łapiącą za serce historię o miłości i show-biznesie, która wręcz krzyczy o happy end.
-
Jak na film o narodzinach tytułowej gwiazdy, za mało tu przestrzeni dla samej gwiazdy, a za dużo schematów, które w 2018 roku wydają się dalekim powidokiem dawnych melodramatów.
-
To dla Bradleya Coopera debiut-marzenie: nie dość, że z miejsca stał się jednym z najbardziej chwalonych reżyserów tego roku, to jeszcze sam siebie poprowadził do stworzenia znakomicie skonstruowanej, pełnej głębi kreacji aktorskiej.