Amerykański ochroniarz ratuje życie tysięcy ludzi, zapobiegając wybuchowi bomby w trakcie igrzysk olimpijskich. Tymczasem media podają fałszywą informację, jakoby to on był terrorystą.
- Aktorzy: Paul Walter Hauser, Sam Rockwell, Kathy Bates, Jon Hamm, Olivia Wilde i 15 więcej
- Reżyser: Clint Eastwood
- Scenarzysta: Billy Ray
- Premiera kinowa: 24 stycznia 2020
- Premiera światowa: 20 listopada 2019
- Ostatnia aktywność: 5 kwietnia
- Dodany: 3 grudnia 2019
-
Nie jest jakimś starczym "mędrkowaniem" o symbolice dobra i zła. A filmem, który daje na uwadze, że z "wysokiego konia łatwo można spaść". I mimo zbliżającej się dziewięćdziesiątki na karku jego filmy wciąż stanowią mocny głos.
-
Na szczęście klarowność i prostota reżyserii Eastwooda nie pozwalają na nadmierny patos czy groteskową jaskrawość. "Richard Jewell" ma jasny przekaz, ale nie uwiera ostentacją.
-
Nie jest filmem sensacyjnym, nikt do nikogo nie strzela i nikt nikogo nie ściga, nie ma także nieoczekiwanych zwrotów akcji, niesamowitego napięcia, ról też nie nazwałbym wybitnymi. Jednak rzecz ogląda się naprawdę bardzo dobrze, i to raczej nie dlatego, że przed pójściem do kina jeszcze raz sprawdziłem jak rzeczy się miały i okończyły.
-
Clint Eastwood jako reżyser stanął na wysokości zadania. Nakreślił przejmujący dramat o chwili sławy i widmie oskarżeń i zaprezentował to, jak niewiele dzieli te dwa momenty w życiu obywatela. Doskonale wygenerował napięcie, emocje i jako twórca sprawił, że dwugodzinny seans mija bardzo szybko. Tak robią najlepsi.
-
Nie mogę jednak powiedzieć, że nie czerpałem z seansu przyjemności. Pomimo schematyczności, Richarda Jewella ogląda się dobrze, a 130 minut mija bardzo szybko.
-
Chociaż Clint Eastwood nie schodzi poniżej pewnego poziomu, Richard Jewell z pewnością nie należy do jego najbardziej udanych filmów.
-
W tym przypadku prawdziwe wydarzenia zamienione w ciekawy scenariusz w połączeniu z zaangażowaniem obsady przyniosły być może najlepszą produkcję reżysera w ostatnim czasie. Kiedy go kiedyś zabraknie, to jeszcze zatęsknimy za jego przebłyskami niepoprawności politycznej i stawianiu raczej na mocne ciosy niż bawieniu się w subtelności.
-
Clint Eastwood pozostaje konsekwentny swojemu kinu. Lata doświadczeń nauczyły go, że nie warto uderzać w widzów patetyzmem i inwazyjnym przesłaniem. Wystarczy umiejętnie opowiedzieć historię, która obroni się sama. Mimo dziewięćdziesiątki na karku wciąż tworzy kino najwyższych lotów.
-
Kino nieco staroświeckie. W tym przypadku to jednak nie wada. Dzięki temu otrzymaliśmy opowieść, która jest subiektywnym spojrzeniem na życie konkretnej jednostki, a zarazem pozostaje uniwersalną historią, zrozumiałą pod każdą szerokością geograficzną. To zaś czyni z samego Eastwooda prawdziwego bohatera, który mimo zaawansowanego wieku imponuje przenikliwością i świetnym warsztatem filmowym.
-
Solidny, staroświecki film starego fachury Eastwooda, który mam nadzieję będzie kręcił takie filmy do końca swojej kowbojskiej drogi.
-
Pomimo dużego zarzutu, jakim jest znaczące przekoloryzowanie postaci oraz ukierunkowanie widza na wyrobienie bardzo konkretnej opinii o bohaterach i całej historii, uważam, że film jest wart obejrzenia. Eastwood przyjrzał się błędom bezwzględnego i automatycznego systemu amerykańskiego oraz sposobom, w jakie media potrafią bardzo łatwo i szybko zmanipulować opinię publiczną.
-
Richard Jewell stanowi pomnik dla autentycznej postaci, o której czynach warto pamiętać - prawdziwi herosi przeważnie nie noszą peleryny. Mogłoby się wydawać, że, znając przebieg historii, seans filmu będzie mało angażujący. Nic bardziej mylnego.
-
Niezależnie od tego jednak, co spotkało skromnego ochroniarza z Atlanty marzącego o karierze policjanta, w ocenie Eastwooda Stany Zjednoczone to wciąż najlepszy kraj do życia, w którym prawda zwycięża. To, czy wypada nam się z tym zgodzić, to inna sprawa. Grunt, że stary mistrz swoją narrację prezentuje w przejmującej i angażującej fabularnie formie.
-
Być może od czasu do czasu właśnie takiego kina potrzebujemy - nieidealnego, ale szczerego w swych intencjach i nakręconego w słusznej sprawie.
-
Zrobiony jak z hollywoodzkiego podręcznika. Poruszająca historia, wyraziści bohaterowie, doskonale znane kinowe motywy. Sprawdzone rozwiązania zostały poskładane bardzo umiejętnie, a Clint Eastwood stworzył kolejny dobry obraz.
-
Clint Eastwood od lat konsekwentnie kręci filmy, w których zmieniają się tło i bohaterowie, ale morał pozostaje taki sam. Jaka jest cena bohaterstwa? Jak wygląda mroczna strona jednostkowych aktów heroizmu? - to pytania, które stawia przed nami legenda Hollywood. Tak było w "Sullym", tak było w "Snajperze", jeszcze wcześniej w "Sztandarze chwały". Nie inaczej jest w najnowszym "Richardzie Jewellu".
-
Ciekawy dramat bazujący na prawdziwej historii niepozornego ochroniarza, który nie tylko nagle znalazł się w świetle reflektorów, ale i stał powodem medialnej afery.
-
Pokazuje łatwość wydawania sądów przez media i bezradność obywateli wobec działań władz.
-
Solidna rzemieślnicza robota - mimo niedociągnięć nie zawodzi i trzyma fason.
-
Przy mniej sprawnym reżyserze, film mógłby poważnie zadławić się swoją miejscami rażącą tendencyjnością, jednak takie momenty da się łatwo przełknąć, nawet karykaturalną i nieznośnie irytującą postać dziennikarki. Fabuła toczy się sprawnie i intrygująco, aktorzy grają wybornie, nie zabrakło też humoru.
-
Szkoda, że tak ważnej historii nie udało się przekuć w równie znakomity film. Bo "Richard Jewell" to z pewnością rzecz solidna. Ale i też niewiele ponad to.
-
Najlepszy film ostatniego hollywoodzkiego republikanina od czasu Gran Torino.
-
Świetnie zagrany, zręcznie zrealizowany kameralny dramat o dwóch ludziach, którzy stanęli na drodze systemu.