Tonya Harding pragnie zdobyć olimpijski medal i mimo przeciwności losu udowodnić światu, że jest najlepszą łyżwiarką figurową świata. Jej kariera staje pod znakiem zapytania za sprawą oskarżenia o napaść na koleżankę z reprezentacji, Nancy Kerrigan.
- Aktorzy: Margot Robbie, Sebastian Stan, Allison Janney, Julianne Nicholson, Paul Walter Hauser i 15 więcej
- Reżyser: Craig Gillespie
- Scenarzysta: Steven Rogers
- Premiera kinowa: 2 marca 2018
- Premiera DVD: 4 lipca 2018
- Premiera światowa: 8 września 2017
- Ostatnia aktywność: 7 kwietnia
- Dodany: 9 września 2017
-
Potrójnego aktorskiego axla wykręciła Margot Robbie, która po latach zapewniła Tonyi Harding owację godną złotego medalu. Warto do tych braw dołączyć.
-
Margot Robbie, która była już zjawiskiem w drugoplanowej roli w "Wilku z Wall Street" oraz kwiatkiem do kożucha "Legionu samobójców", może wystarczyć jako magnes. A jej przebojowa rola tytułowa wystarczy, by uznać "Ja, Tonya" za dobre kino.
-
Margot Robbie w tytułowej roli jest autentyczna, szalona i naturalna. Kreacja jakich mało, zasługująca na atencję widza, jak i sam film.
-
To film o sporcie niepodobny do innych, bo i bohaterka charakterem znacznie odstaje od szlachetnych, pokornych i pełnych motywacji postaci, które przyszło nam do tej pory oglądać w sportowych widowiskach.
-
Okazuje się być miłym zaskoczeniem, choć jako produkcja większej roli przy rozdaniu Oscarów raczej nie odegra. Niemniej jednak stanowi zapowiedź rzetelnego seansu, który dostarczy zarówno sporo rozrywki, jak i zmusi do myślenia oraz oceny zachowania głównej bohaterki.
-
Jestem najlepsza. Ja, Tonya jest zabawna, momentami śmiejemy się "pod wąsem", ale z drugiej strony to historia kobiety, która całe zycie była wykorzystywana przez innych do osiągania ich własnych celów. To także film, który jest zupełnym przeciwieństwem do opowieści hołubiących "american dream". Mimo tego, że bohaterka Margot Robbie nie jest przykładem do naśladowania i choć popełniła w życiu wiele błędów, nie sposób jej nie współczuć.
-
Ma wszystko, czego potrzebuje dobre dzieło - świetną, zaskakującą i trzymającą w napięciu historię, niejednoznacznych, angażujących emocjonalnie bohaterów i dynamiczne, wydobywające wszystko, co najlepsze z fabuły wykonanie.
-
Dynamiczne i dobre niezależne kino z USA.
-
Historia biednej dziewczyny z Portland, która sama musiała sobie szyć zdobione tiulem trykoty, płynie wartkim strumieniem, uwodząc widza minimalną dozą martyrologii, za to uwypuklając czarny humor.
-
W przeciwieństwie do większości biografii, szczególnie tak dramatycznych, film jest utrzymany w duchu czarnej komedii, gdzie chronologiczna narracja przeplatana jest co i rusz fabularyzowanymi scenami współczesnych wywiadów z kluczowymi uczestnikami wydarzeń z 1994 roku. Bardzo to wszystko efektowne, momentami celowo przerysowane, a zarazem nieprzerwanie realistyczne.
-
Nie jest to klasyczna biografia, ale Gillespie tworzy bardzo mocne, wyraziste kino, z jednej strony dające sporo rozrywki oraz frajdy, z drugiej potrafi uderzyć dramatycznymi momentami. Pozornie sprzeczne, okazuje się zaskakująco spójnym, miejscami drapieżnym filmem, wprawiającym w zachwyt.
-
Scenarzyści mieli ułatwione zadanie, bo historię napisało samo życie. Oni jedynie ubrali ją w ładne słowa, podkręcili tempo i dodali trochę pikanterii.
-
Reżyser Craig Gillespie opowiada tę historię w szalonym tempie i z odpowiednim dystansem do bohaterów. Pozwala im zwracać się do widzów, czaruje humorem, klimatem epoki, doskonałą muzyką.
-
Jest kolejnym sukcesem amerykańskiego kina niezależnego w tym sezonie. Triumfu ubiegłorocznego "Moonlight" na pewno nie uda się powtórzyć, ale jest blisko.
-
Dostaliśmy dramat podany w lekkiej, czasami wręcz pastiszowej oprawie. Komu odpowiada taka konwencja, powinien się skusić na seans.
-
Wielki tryumf kina niezależnego, produkcja, którą będą wizualizowała w swojej głowie jeszcze przez długi czas.
-
Rozśmieszy, wzruszy a nawet nieźle wkurzy, dostarczając tym samym sporo dobrej zabawy.
-
Bardzo przyzwoita produkcja, która dla osób zainteresowanych dyscypliną może być dziełem objawionym. Ja zaś najwięcej przyjemności miałem z tego, że film twierdzi naraz, że jest najwierniejszym odwzorowaniem prawdy, ale też że prawda absolutnie nie istnieje, pozostawiając takiemu mnie duże pole do zabawy światem przedstawionym, choć niby takim historycznym... i realnym.
-
Brak filmu Craiga Gillespie w gronie nominowanych do tegorocznych Oscarów dziwi chyba najbardziej. "Jestem najlepsza, Ja Tonya" posiada bowiem wszystkie cechy pretendenta do pozłacanych statuetek - dynamiczną formę opowiadania korzystającą z konwencji kina dokumentalnego, bohaterkę z krwi i kości i krytyczne podejście do amerykańskiego mitu.
-
Bardzo ciekawy film. Świetnie zrealizowany, szczegółowo przemyślany i brawurowo zagrany.
-
Nie jest filmem, który stanowiłby zamkniętą, rzetelną historię życia Tonyi Harding - nie taki zresztą jest jego cel. Reżyser, odchodząc od schematyczności będącej główną wadą wielu dzieł biograficznych, stworzył obraz interesujący i angażujący widza.
-
Craig Gillespie pierwszorzędnie przeplata historię Tonyi z wypowiedziami bohaterów, którzy niczym komentatorzy sportowi interpretują kolejne wydarzenia. Dramat wielokrotnie rozładowuje humorem, dzięki czemu widz nie wychodzi z kina z depresją.
-
Historia Tonyi Harding to fascynujące studium przypadku, kiedy to sportowcowi nie udaje podnieść się ze sromotnej porażki. Niestety druga połowa filmu nie wybrzmiewa już tak mocno jak początek.
-
To film bardzo dynamiczny z perfekcyjnie nakręconymi ujęciami na lodzie. Potrójny axel wygląda tak, że ma się ciarki na plecach. Jednak to, co w tym obrazie fascynuje najmocniej, to niesamowicie wiarygodne role kobiece.
-
Historia opowiedziana jest z nerwem, a postaci są ciekawe, w czym zasługa znakomitego aktorstwa. "Jestem najlepsza. Ja, Tonya" to pozycja, która z pewnością wyróżnia się spośród wielu podobnych do siebie filmów biograficznych o sportowcach.
-
Szalona jazda figurowa bez trzymanki. To także doskonała rola Margot Robbie.
-
Gdyby pozamieniać część elementów i uciąć trochę przydługich monologów wyszłoby kino, które mogłoby sprawić dużą niespodziankę, tak widzów jak i krytykom. A tak wyszedł film poprawny, ale i bez pazura.
-
Wykracza poza biograficzny dramat sportowy.
-
Gillespie próbuje ukazać mniej znane a bardziej intymne losy Tonyi, kobiety, która nie tylko musiała przez całe życie mierzyć się z przemocą, ale też nauczyła się ją zadawać. Jeśli Harding jest ofiarą, to przede wszystkim ofiarą samej siebie, wyniszczających stosunków z otoczeniem, niekonformistycznego zachowania, ambiwalencji i tajemnic, a zatem tego wszystkiego, co składa się na jej barwną osobowość.
-
Pomimo kilku potknięć jak wspomniany przeze mnie niekiedy chaotyczny montaż i to, że twórcy zbyt wiele rzeczy wzięli za pewnik, prezentuje się bardzo dobrze. Jest niesamowicie wartki, ciekawy wciągający i niesamowicie zabawny. Posiada fenomenalny scenariusz, porządną i konsekwentną reżyserię, a także wyborne aktorstwo i rewelacyjne wykończenie.
-
Nie jest to klasyczny film robiony pod Oscary, ale potrafi się wyróżnić własnym stylem opowieści, świetnym aktorstwem i doskonałym poziomem realizacji.
-
Intryguje, bawi i wzrusza. Prawdziwy i zachwycający potrójny piruet!
-
Oprócz warstwy realizacyjnej i aktorstwa, wszystko to sprawia, że obraz zasługuje na wysokie noty.
-
Mariaż kina sportowego z obyczajowym komediodramatem, który udał się znacznie bardziej niż kariera tytułowej bohaterki.
-
Duże rozczarowanie i marnotrawstwo szansy.
-
Zsubiektywizowana narracja i gra z oczekiwaniami widza służą ucieczce od taniej sensacji. Reżyser unika jednoznacznych ocen, podkreślając umowny i wariantywny charakter przedstawionych wydarzeń.
-
Obraz pełen sprzeczności i ogromu emocji, pokazujący, że nawet niesportowemu sportowcowi możemy zawdzięczać dwie godziny kinematograficznej uciechy i żadna minuta nie wyda się czasem straconym.
-
Jestem najlepsza. Ja, Tonya to naprawdę solidny film. Jednak na pewno nie są to Chłopcy z ferajny na lodzie, bo wyraźnie nie wszystkie elementy odpowiednio tu "zagrały".
-
Dobre kreacje aktorskie i realizacyjna sprawność nie ustrzegają więc przed nudą i zniecierpliwionym przebieraniem nogami.
-
Jeśli jednak widz zajrzy trochę głębiej, dostrzeże niezwykle wzruszający i smutny, ale jakże prawdziwy i wiarygodny obraz dorastania w dysfunkcyjnej rodzinie i konsekwencji, jakie to ze sobą niesie, a wszystko to prowadzone genialnie przez zjawiskową Margot Robbie.