
Niedawny nabytek Popkulturowców. Zdążył napisać kilka recenzji od 15 września, każda na bardzo wysokim poziomie i na pewno nie zamierza zwalniać. Wykazuje się dużą wiedzą o popkulturze, szerokim gustem filmowym i nie tylko, ale i dużą elokwencją i wiedzą ogólną.
-
7recenzji
-
7ocen
-
7pozytywnych
-
0negatywnych
-
7.9średnia
-
100%pozytywnych
-
0.4odrębność
Gatunki, kraje i dekady
Ostatnio zrecenzowane
-
Na pierwszy rzut oka, jak powiedzą wielcy znawcy kina, to zwykła chińska bajeczka. Jednak dalej, głębiej, dostajemy pięknie przedstawiony świat. Świat, który pod tą charakterystyczną kreską, pod feerią barw, pod wspaniałymi, dźwięczącymi w głowie przez następne godziny piosenkami, nie jest zwykłą bajeczką. To dojrzałe społeczne kino, poruszające ważne życiowe problemy, z pozoru zwyczajne, a przez to często bagatelizowane.
-
Świat przedstawiony również jest dobrze ogarnięty, a to dlatego, że było widać na to pomysł. I choć w filmie jest pełno przekleństw, nagości, używek, wulgarności, agresji, rasizmu i ksenofobii, to bohaterowie nie są surrealistycznymi, wyimaginowanymi i odpychającymi tworami. Są nam w jakiś osobliwy sposób bliscy. Ich codzienne problemy - trudne sprawy - są jakby naszymi sprawami, naszą codziennością, niczym odrealnionym.
-
Na nowy Zaułek koszmarów na pewno warto się wybrać. Guillermo del Toro nie przeszarżował w złą stronę. Choć kilka razy odpiął wrotki i zdołał wpleść do swojej interpretacji klasycznego filmu brutalność i współczesność. Jednak takie zmiany warto popierać, kiedy nie są to robione pod publiczkę nikomu nie potrzebne korekty ideologiczne.
-
Świetny film, w moim odczuciu jeden z najlepszych w dorobku Paula Thomasa Andersona, a konkurencja jest tu spora. Anderson kolejny raz udowadnia, że to nie wielkie wydarzenia są sercem jego historii, tylko życie i przedstawienie bohaterów. Nie mamy tutaj widowiskowych scen, z którymi będziemy ten film kojarzyć. Za to na pewno wspomnimy Alanę i Gary'ego, czy Kalifornię z lat '70.
-
O ile The Office przedstawiało życie firmy w sposób groteskowy, przesadzony i wyśmiewający wszelkie te dziwne praktyki, to Szef roku zostawia nas z nieco innymi odczuciami. Bardziej negatywnymi, bardziej uświadamiającymi nas, że to jednak nie jest komediowa fikcja oglądana do obiadu dla poprawienia nastroju. Że The Office pokazywało to samo, ale w krzywym zwierciadle. Tu zwierciadło jest prawdziwe i niewybaczalne, niczym wskazania idealnie wykalibrowanej wagi.
Najwyżej ocenione
-
Świetny film, w moim odczuciu jeden z najlepszych w dorobku Paula Thomasa Andersona, a konkurencja jest tu spora. Anderson kolejny raz udowadnia, że to nie wielkie wydarzenia są sercem jego historii, tylko życie i przedstawienie bohaterów. Nie mamy tutaj widowiskowych scen, z którymi będziemy ten film kojarzyć. Za to na pewno wspomnimy Alanę i Gary'ego, czy Kalifornię z lat '70.
-
Każdy zapewne ma swój własny feel good movie, film, po którym czujemy się bardzo pozytywnie, przywraca wiarę w ludzi, zaczyna się mieć motywację do działania. A czasem wiemy, że wychodząc z seansu, jedynym głosem, jakiego możemy się spodziewać po opuszczeniu sali, jest ewentualnie cichsze niż zwykle wyrzucanie opakowań po przekąskach, jeśli w ogóle ktoś pokusił się je zabrać do kina. Oto przedstawiciel na pewno mniej popularnego, może nawet oficjalnie nienazwanego gatunku feel bad movie: Aida.
-
Ostatnią noc w Soho trzeba po prostu przeżyć, bo jest tu na co, a zwłaszcza na kogo popatrzeć. Mamy tu ciekawą historię, świetne aktorstwo, doskonały montaż, dobre elementy horrorowe i oldschoolową ucztę dla uszu. Jak ktoś nie lubi którejś z wymienionych rzeczy, to zawsze znajdzie pokrycie tego w innych zaletach.
-
Na pierwszy rzut oka, jak powiedzą wielcy znawcy kina, to zwykła chińska bajeczka. Jednak dalej, głębiej, dostajemy pięknie przedstawiony świat. Świat, który pod tą charakterystyczną kreską, pod feerią barw, pod wspaniałymi, dźwięczącymi w głowie przez następne godziny piosenkami, nie jest zwykłą bajeczką. To dojrzałe społeczne kino, poruszające ważne życiowe problemy, z pozoru zwyczajne, a przez to często bagatelizowane.
-
Świat przedstawiony również jest dobrze ogarnięty, a to dlatego, że było widać na to pomysł. I choć w filmie jest pełno przekleństw, nagości, używek, wulgarności, agresji, rasizmu i ksenofobii, to bohaterowie nie są surrealistycznymi, wyimaginowanymi i odpychającymi tworami. Są nam w jakiś osobliwy sposób bliscy. Ich codzienne problemy - trudne sprawy - są jakby naszymi sprawami, naszą codziennością, niczym odrealnionym.
Najniżej ocenione
-
O ile The Office przedstawiało życie firmy w sposób groteskowy, przesadzony i wyśmiewający wszelkie te dziwne praktyki, to Szef roku zostawia nas z nieco innymi odczuciami. Bardziej negatywnymi, bardziej uświadamiającymi nas, że to jednak nie jest komediowa fikcja oglądana do obiadu dla poprawienia nastroju. Że The Office pokazywało to samo, ale w krzywym zwierciadle. Tu zwierciadło jest prawdziwe i niewybaczalne, niczym wskazania idealnie wykalibrowanej wagi.
-
Świat przedstawiony również jest dobrze ogarnięty, a to dlatego, że było widać na to pomysł. I choć w filmie jest pełno przekleństw, nagości, używek, wulgarności, agresji, rasizmu i ksenofobii, to bohaterowie nie są surrealistycznymi, wyimaginowanymi i odpychającymi tworami. Są nam w jakiś osobliwy sposób bliscy. Ich codzienne problemy - trudne sprawy - są jakby naszymi sprawami, naszą codziennością, niczym odrealnionym.
-
Na nowy Zaułek koszmarów na pewno warto się wybrać. Guillermo del Toro nie przeszarżował w złą stronę. Choć kilka razy odpiął wrotki i zdołał wpleść do swojej interpretacji klasycznego filmu brutalność i współczesność. Jednak takie zmiany warto popierać, kiedy nie są to robione pod publiczkę nikomu nie potrzebne korekty ideologiczne.
-
Każdy zapewne ma swój własny feel good movie, film, po którym czujemy się bardzo pozytywnie, przywraca wiarę w ludzi, zaczyna się mieć motywację do działania. A czasem wiemy, że wychodząc z seansu, jedynym głosem, jakiego możemy się spodziewać po opuszczeniu sali, jest ewentualnie cichsze niż zwykle wyrzucanie opakowań po przekąskach, jeśli w ogóle ktoś pokusił się je zabrać do kina. Oto przedstawiciel na pewno mniej popularnego, może nawet oficjalnie nienazwanego gatunku feel bad movie: Aida.
-
Ostatnią noc w Soho trzeba po prostu przeżyć, bo jest tu na co, a zwłaszcza na kogo popatrzeć. Mamy tu ciekawą historię, świetne aktorstwo, doskonały montaż, dobre elementy horrorowe i oldschoolową ucztę dla uszu. Jak ktoś nie lubi którejś z wymienionych rzeczy, to zawsze znajdzie pokrycie tego w innych zaletach.
Odrębnie ocenione
-
Świetny film, w moim odczuciu jeden z najlepszych w dorobku Paula Thomasa Andersona, a konkurencja jest tu spora. Anderson kolejny raz udowadnia, że to nie wielkie wydarzenia są sercem jego historii, tylko życie i przedstawienie bohaterów. Nie mamy tutaj widowiskowych scen, z którymi będziemy ten film kojarzyć. Za to na pewno wspomnimy Alanę i Gary'ego, czy Kalifornię z lat '70.
-
Każdy zapewne ma swój własny feel good movie, film, po którym czujemy się bardzo pozytywnie, przywraca wiarę w ludzi, zaczyna się mieć motywację do działania. A czasem wiemy, że wychodząc z seansu, jedynym głosem, jakiego możemy się spodziewać po opuszczeniu sali, jest ewentualnie cichsze niż zwykle wyrzucanie opakowań po przekąskach, jeśli w ogóle ktoś pokusił się je zabrać do kina. Oto przedstawiciel na pewno mniej popularnego, może nawet oficjalnie nienazwanego gatunku feel bad movie: Aida.
-
O ile The Office przedstawiało życie firmy w sposób groteskowy, przesadzony i wyśmiewający wszelkie te dziwne praktyki, to Szef roku zostawia nas z nieco innymi odczuciami. Bardziej negatywnymi, bardziej uświadamiającymi nas, że to jednak nie jest komediowa fikcja oglądana do obiadu dla poprawienia nastroju. Że The Office pokazywało to samo, ale w krzywym zwierciadle. Tu zwierciadło jest prawdziwe i niewybaczalne, niczym wskazania idealnie wykalibrowanej wagi.
-
Ostatnią noc w Soho trzeba po prostu przeżyć, bo jest tu na co, a zwłaszcza na kogo popatrzeć. Mamy tu ciekawą historię, świetne aktorstwo, doskonały montaż, dobre elementy horrorowe i oldschoolową ucztę dla uszu. Jak ktoś nie lubi którejś z wymienionych rzeczy, to zawsze znajdzie pokrycie tego w innych zaletach.
-
Na pierwszy rzut oka, jak powiedzą wielcy znawcy kina, to zwykła chińska bajeczka. Jednak dalej, głębiej, dostajemy pięknie przedstawiony świat. Świat, który pod tą charakterystyczną kreską, pod feerią barw, pod wspaniałymi, dźwięczącymi w głowie przez następne godziny piosenkami, nie jest zwykłą bajeczką. To dojrzałe społeczne kino, poruszające ważne życiowe problemy, z pozoru zwyczajne, a przez to często bagatelizowane.