-
Krótko mówiąc - nowe dzieło Netflixa to strata czasu i film, który raczej Was rozdrażni wiejącą z ekranu nudą. W obecnych czasach, gdy serwisy streamingowe pękają w szwach od kontentu, takie produkcje należy omijać.
-
Jurassic World: Odrodzenie to nudny i leniwie napisany film. Gdyby nie ładne zdjęcia, to nie wiem, czy wytrwałbym do końca w fotelu. Już poprzednia trylogia z Chrisem Prattem miała części, które mnie bolały, ale myślałem, że wytwórnia czegoś się z tej sinusoidy nauczyła. Okazuje się, że nie. Chęć rozpoczęcia za wszelką cenę trzeciej trylogii była zbyt silna. Nie wiem, co oznacza Odrodzenie w tytule, bo nie ma tutaj nic co sugerowałoby, że ta historia po jednej części powinna być kontynuowana.
-
Teściowie 3 to krzywe zwierciadło, w którym niejedna rodzina mogłaby się przejrzeć. Patrzenie z góry na innych, ciągłe pouczanie dorosłych dzieci, chęć narzucenia swojego zadania, a czasami nawet wychowania czy stylu życia - wszystko tu jest. Jednak dostajemy także pewną refleksję. Twórca pokazuje, skąd takie zachowanie się bierze - jest wynikiem pewnych kompleksów, strachu, niedowartościowania. I chęci bycia kochanym, dostrzeżonym, pochwalonym.
-
Najnowszą produkcję Prime Video ogląda się z dużą przyjemnością. W kilku momentach można nawet wybuchnąć śmiechem. Jednak jestem przekonany, że widz zapomni o tym filmie już po miesiącu. Nawet polskie akcenty tego nie zmienią. I nie traktuję tego jako zarzut. Potrzebujemy też takiego rozrywkowego kina akcji w naszym życiu.
-
Z przyjemnością wróciłem do tego świata. Ani przez chwilę nie odniosłem wrażenia, że Boyle i Garland zrobili ten film dla łatwego zarobku, grając na nostalgii. Wręcz przeciwnie - widać, że mieli coś nowego do opowiedzenia. Świetnie rozwinęli znane motywy, pokazując, że w tym uniwersum drzemie jeszcze wiele nieopowiedzianych historii. A na koniec - zwariowane zakończenie, będące cliffhangerem zapowiadającym 28 lat później: Świątynia Kości, w której do roli Jima ma powrócić Cillian Murphy.
-
F1: Film nie niesie ze sobą nostalgii, jaką miał Top Gun: Maverick, ale to wcale mu nie szkodzi. Tworzy własną legendę i robi to znakomicie. Kosinski udowadnia, że jest reżyserem, który z każdym kolejnym projektem przesuwa granice i wyznacza nowe kierunki. Pokazuje, że nie jesteśmy skazani na stare metody kręcenia filmów. Możemy je wymyślać na nowo. I za to jestem mu naprawdę wdzięczny. To jeden z tych twórców, którzy przywracają magię kinu.
-
819 czerwca
- 2
- Skomentuj
-
Elio to dobry film, który urzeka nie tylko stroną wizualną, ale także poruszającym i przemyślanym sposobem opowiadania historii. Niesie też ze sobą ważne przesłanie. Jednak z niezrozumiałych dla mnie powodów szybko wyparowuje z głowy. Nie ma żadnej kotwicy, która zatrzymałyby go w naszej pamięci na dłużej. Mam przeczucie graniczące z pewnością, że za rok już mało kto będzie o nim pamiętał.
-
719 czerwca
- 1
- Skomentuj
-
Strefa gangsterów to świetnie napisany, zagrany i poprowadzony przez sprawnych reżyserów serial gangsterski. Pokazuje, że w tym gatunku jest jeszcze miejsce na coś innego i intrygującego. Jeśli miałbym postawić jakąś inną produkcję obok tej, to byłyby to Gangi Londynu Garetha Evansa. Oba tytuły opowiadają o tym samym, ale w zupełnie inny sposób. Mam nadzieję, że twórcy serialu z Hardym mają więcej pomysłów na kontynuowanie historii i nie zakończy się ona na pierwszym sezonie.
-
Jestem przekonany, że produkcja DreamWorks zadowoli wielu fanów i zdobędzie też nowych widzów, bo to dobrze nakręcony film dla całej rodziny. Ma ciekawych bohaterów, sporo humoru, świetnie rozbudowany świat i - co najważniejsze - smoki, które oczarowują swoim wyglądem. Ta fantastyczna historia wciąga i sprawia, że możemy się poczuć jej częścią. Gdyby wszystkie wersje aktorskie prezentowały taki poziom, nikt by nie marudził.
-
819 czerwca
- 1
- Skomentuj
-
Ana de Armas doskonale pasuje do tego świata. Została świetnie przygotowana fizycznie do roli Eve, dzięki czemu potrafi samodzielnie realizować skomplikowane choreografie walk bez potrzeby uciekania się do nadmiernego montażu i chaosu. Już w Nie czas umierać aktorka udowodniła, że odnajduje się w kinie akcji, wystarczy jej dać odpowiedni projekt, by mogła zabłysnąć.
-
719 czerwca
- 1
- Skomentuj
-
Jest momentami nierówny, a niektóre sceny są niepotrzebnie przeciągnięte. W drugiej połowie produkcji reżyser zaczyna wprowadzać nieco slapstickowy humor, który może bawić, ale odbiera filmowi część powagi i siły wyrazu jako czarnej komedii. To wszystko sprawia, że debiut reżyserski Jessego Armstronga jest udany, ale jednak wyraźnie odbiega poziomem od tego, czego moglibyśmy się spodziewać po twórcy Sukcesji. Widać, że scenarzysta - pozbawiony swojego kreatywnego zespołu - jest trochę zagubiony.
-
To kino familijne skierowane do całej rodziny. Dzieciaki dostrzegą w nim coś innego niż dorośli, ale wszyscy będą się dobrze bawić na seansie. I to jest chyba w tej franczyzie najważniejsze.
-
Langer na razie rozczarowuje nijakością i bardzo powolnym tempem opowiadania historii. Po tej ekipie oczekiwałem po prostu czegoś więcej. Nie tylko produkcji ociekającej krwią, ale też - jak w książce - mającej jakąś stawkę. Pościgu, który trzymałby mnie na krawędzi kanapy. Niestety, niczego takiego tu nie ma. Jest nuda. Jedynie Jakub Gierszał daje nam powód, by wrócić do tej produkcji i obejrzeć ją do końca
-
Jeśli Disney musi sięgać po swoje klasyki i przerabiać je na wersje aktorskie, to oby robił to właśnie w taki sposób, jak przy produkcji Lilo i Stich - z wyczuciem i szacunkiem. Nie tracąc z oczu tego, co w tych historiach najważniejsze: emocji i humoru. A może to po prostu Stich jest tak wyjątkową postacią, że działa dobrze w każdej formie? Tak czy inaczej, jestem przekonany, że na seansie świetnie bawić się będą nie tylko najmłodsi widzowie, ale także ich opiekunowie.
-
Nowy serial platformy Max dostarczy sporo rozrywki i zadziała na Was jak magnes. Nie ma znaczenia, czy włączycie ją dla J.J. Abramsa, Josha Hollowaya, Dustera, czy też z braku innych propozycji na seans. Zostaniecie z tą opowieścią do końca. Jest to jedna z tych produkcji, która niczego nie udaje. Obiecuje dobrą zabawę i nie zawodzi oczekiwań widza.
-
Nareszcie dostaliśmy produkcję Marvela, która nie odrzuca, a działa na poziomie emocjonalnym podobnie jak ostatni Strażnicy Galaktyki. Twórcy udowadniają, że nie każdy film o herosach musi być fabularną częścią większej układanki, a stawką w historii nie musi być ratowanie całej planety przed kosmicznym najeźdźcą. Może i Thunderbolts* nie jest najlepszym filmem komiksowym z MCU, ale na pewno jednym z lepszych z ostatnich lat.
-
Nie rozumiem, dlaczego produkcja Asteriks i Obeliks: Walka wodzów została zrealizowana jako miniserial. Gdyby nie prolog w formie pierwszego odcinka, to całość spokojnie zmieściłaby się w czasie filmu fabularnego. Proszę mnie źle nie zrozumieć, bo im więcej Asteriksa, tym mocniej bije moje serce. Po prostu na początku trudno mi było przyzwyczaić się do tej zmiany.
-
Jeśli liczycie, że nowa produkcja w reżyserii O'Connora to rasowy film akcji, to możecie się trochę zdziwić, ponieważ bliżej jej do kina z lat 90. Oprócz walk i strzelanin otrzymujemy solidną dawkę zabawnych dialogów i komicznych postaci. Co ciekawe, twórcy mają już pomysł na trzecią część. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli na nią długo czekać, bo chętnie obejrzę kolejne spotkanie Afflecka z Bernthalem.
-
Grzesznicy to ciekawe kino, ale nie trafi do każdego. Wydaje mi się, że przez mocno rozwleczony pierwszy akt może nie spodobać się widzom, których kompletnie nie interesuje przemiana kulturowa w Stanach Zjednoczonych, a do kina przyszli, by obejrzeć horror. Nim dostaną to, na co czekają, mogą się trochę znudzić.
-
716 kwietnia
- 1
- Skomentuj
-
Drugi sezon The Last Of Us spełnia pokładane w nim nadzieje. To serial wybitny pod względem aktorskim, wizualnym, scenariuszowym i muzycznym. Zdziwiłbym się, gdyby jakiś gracz był nim zawiedziony. To idealnie poprowadzona historia, którą dobrze znamy z konsoli PlayStation. Twórcy rozwinęli niektóre wątki i dodali postacie, by jeszcze urozmaicić tę opowieść.
-
Fabuła G20 oparta jest na powiedzeniu: "Nie oceniaj książki po okładce". Wszyscy dookoła, łącznie z przywódcami zgromadzonych państw, lekceważą panią prezydent i nie czują do niej respektu. Aż tu nagle bohaterka zmienia się w prawdziwego przywódcę i pokazuje, że kobieta polityk może skopać tyłki uzbrojonym mężczyznom. Gdyby ten film był lepiej napisany i sprawniej wyreżyserowany, to może ten motyw przewodni mocniej by wybrzmiał. Niestety tonie on w nadmiarze tandety i przeciętności.
-
Ekranizacje gier nie mają łatwo w Hollywood. Powstało w sumie ponad 50 projektów, opierających się na różnych tytułach, a tylko 7 z nich można nazwać udanymi. W przypadku Minecraft: Film gracze powinni być zadowoleni, przynajmniej ci najmłodsi.
-
716 kwietnia
- 1
- Skomentuj
-
To ciekawie napisany thriller psychologiczny, stawiający przed widzem trudne pytania. Żaden rodzic nie chce dopuścić do siebie myśli o tym, że jego dziecko zostanie skrzywdzone, a organy ścigania będą bezradnie rozkładać ręce. Czy w takiej sytuacji samosąd jest uzasadniony? Czy gdy państwo i jego instytucję zawodzą, możemy sami wymierzać sprawiedliwość? A może powinniśmy potulnie spuścić wzrok i zezwolić na to, by bliskim działa się krzywda? Na takie pytania starają się odpowiedzieć twórcy.
-
Fachowiec to klasyczne kino akcji rodem z lat 90. Proste, miejscami zabawne, odprężające i niewymagające od nas użycia szarych komórek. Jako dzieciak uwielbiałem takie filmy i chętnie sięgałem po nie w osiedlowej wypożyczalni kaset wideo. To rozrywka w najczystszej postaci! W historii pojawia się trochę dłużyzn, ale szybki finał i galeria intrygujących postaci wynagradzają wszelkie niedoskonałości.
-
Niestety, Marc Webb reżyser dwóch części Niesamowitego Spider-Mana albo nie miał wizji na ten film, albo poległ w starciu z wielkim molochem Myszki Miki. Tak czy inaczej produkcja, jaką nam serwuje, jest pozbawiona jakiejkolwiek duszy. Jest nudna.
-
Ten film na pewno nie zmieni świata. Nie spowoduje, że po seansie spojrzymy na siebie inaczej i pozbędziemy się kompleksów. Jednak dla wielu widzów będzie to dzwonek ostrzegawczy, początek monologu z samym sobą, a może nawet pierwszy krok na długiej drodze do samoakceptacji.
-
Jak na razie nic nie wskazuje na to, by Suits: L.A. miało powtórzyć sukces serialu W garniturach lub przynajmniej się do niego zbliżyć. Wydaje mi się, że dużym sukcesem będzie już zamówienie drugiego sezonu.
-
Ma wszelkie zadatki, by przyciągnąć widza do ekranu i go przy nim utrzymać. Problemem okazała się kulminacja i rozwiązanie zagadki. Harlan Coben potrafi zaskoczyć! Rzadko zdarza się, by czytelnik przed głównym bohaterem odgadnął, o co chodzi. Pisarz zawsze tak prowadzi historie, że główny twist szokuje. I nieważne, jak bardzo pogmatwane jest wytłumaczenie intrygi - gdy się nad nim lepiej zastanowimy, dochodzimy do wniosku, że ma ono sens. Szkoda więc, że tego sensu nie ma serial Netflixa.
-
The Electric State to piękna wydmuszka, która przyciąga kolorami, ale w środku jest pusta. Produkcja kosztowała ponad 320 milionów dolarów. Widać, że większość tego budżetu poszła na efekty specjalne. Nie twierdzę, że to pieniądze wyrzucone w błoto. Dział zajmujący się projektowaniem robotów i ich ożywieniem wywiązał się wzorowo ze swojej pracy. Niestety scenarzyści nie byli w stanie mu dorównać i dali nam leniwie napisaną opowieść. Zamiast wspaniałego widowiska dostajemy kolejnego średniaka.
-
"Nosferatu" to nie tylko wspaniałe kreacje aktorskie, ale przede wszystkim uczta dla oczu. Mrok wręcz wylewa się z ekranu. Podczas seansu zaczynamy czuć chłód i wilgoć. Z tyłu głowy pojawia się niepokój, jakbyśmy spodziewali się czegoś złego. Eggers znakomicie odnajduje się w takim klimacie i serwuje go nam z uśmiechem na ustach. Całość tworzy przerażającą mozaikę, od której trudno się oderwać.
-
"Biały lotos" to wciąż jeden z lepiej napisanych seriali - nie tylko na platformie Max, ale też wśród dostępnych produkcji innych stacji. To satyra na otaczającą nas rzeczywistość, ale podana na złotym talerzu, byśmy myśleli, że dotyczy jedynie ludzi bogatych. Jednak problemy bohaterów w większości są dość zwyczajne i mogą dotknąć każdego z nas. Widać, że Mike White ma sporo do powiedzenia na temat kondycji naszego społeczeństwa.
-
"Mickey 17" to znakomita komedia z szybką akcją i licznymi elementami karykatury czy nawet groteski. Joon-ho Bong wraca do gatunku, w którym czuje się najlepiej, czyli fantastyki naukowej. I może jego najnowsza produkcja nie jest tak mocna jak nagrodzony Oscarem "Parasite", ale dalej prowokuje do myślenia i co najważniejsze dostarcza dużo rozrywki. Trochę kopiuje przy tym jego poprzednie filmy. Ale robi to z takim wyczuciem, że mi to kompletnie nie przeszkadza.
-
"Wąwóz" to widowiskowy festiwal niewykorzystanych szans. Zwiastun obiecywał nam dużo, a finałowy produkt niestety zawodzi. Rozumiem, że miała być to ciekawa alternatywa na walentynki, by nie spędzać ich przy tradycyjnych romansidłach, ale nawet piękne oczy Taylor-Joy nie spowodują, że widzowie w napięciu dotrwają do napisów końcowych.
-
"Przesmyk" ma moim zdaniem wszelkie predyspozycje, by już teraz zawalczyć o tytuł najlepszego polskiego serialu 2025 roku. Jest też klarownym sygnałem, że po wszystkich perturbacjach i zmianach HBO oraz platforma Max są w stanie tworzyć produkcje na najwyższym poziomie. W końcu do tego nas przez ostatnie lata przyzwyczajono, choć ostatnio stanęło to pod znakiem zapytania.
-
"Zgon przed weselem" to najzwyczajniej w świecie mało zabawna komedia, na którą moim zdaniem szkoda czasu.
-
"Kibic" to ciekawa propozycja serialowa, która nie jest rozciągnięta fabularnie. W pięciu odcinkach dostajemy skondensowaną historię z możliwością jej kontynuowania w następnym sezonie, ale bez takiej konieczności. Nie ma tutaj przegadanych scen czy tak zwanych zapychaczy. Reżyser postawił na szybkie tempo.
-
729 stycznia
- 1
- Skomentuj
-
Fabuła "Piep*zyć Mickiewicza 2" nie jest jakaś wielce skomplikowana, ale też nie jest to kino, które tego wymaga. To rozrywkowa produkcja pokazująca piękną młodzież, kolorowy świat i problemy, które wyglądają na poważne, ale tak naprawdę są błahe i napompowane kipiącym testosteronem.
-
529 stycznia
- 1
- Skomentuj
-
Nie chce jednak byście pomyśleli, że "The Pitt" wprowadza jakąś rewolucję w gatunku seriali medycznych. On po prostu znajduje nową recepturę na to, by widz poczuł zainteresowanie i dostarcza tak bardzo potrzebnej rozrywki za pomocą ciekawych bohaterów i wartkiej akcji. Jestem przekonany, że podczas seansu na chwilę zapomnicie o otaczającym Was świecie i dacie się przenieść do Pittsburgha.
-
"Putin" składa się z chaotycznego montażu i braku jakiegokolwiek scenariusza. Stara się raczej zszokować widza niepotrzebnymi obrazkami prezydenta, który jest już schorowany i robi pod siebie niż jakimiś ciekawymi przemyśleniami fabularnymi na temat jego psychiki. To nie jest biografia. To jakaś karykatura.
-
211 stycznia
- 2
- Skomentuj
-
"Better Man: Niesamowity Robbie Williams" to nie tylko świetna biografia szalonego showmana, ale przede wszystkim naładowana pozytywną energią petarda muzyczna, która w bardzo szybkim tempie angażuje widza i potrafi grać na jego emocjach. Łzy, śmiech i zaduma - wszystko to zostało znakomicie wymieszane.
-
83 stycznia
- 1
- Skomentuj
-
Twórca "Logana" po raz kolejny prezentuje nam film kompletny, który ukazuje walkę człowieka ze zmieniającym się światem. Obsadzenie Chalameta w głównej roli było genialnym posunięciem. Moim zdaniem ten aktor, podobnie jak Dylan, kroczy obraną przez siebie ścieżką i nie idzie na kompromisy, czego przykładem są wspaniałe role. Chłopak ma nosa do dobrych projektów, które pozwalają mu się rozwijać, ale nie zamykają go w żadnych szufladach.
-
"Sonic 3: Szybki jak błyskawica" to znakomity przykład tego, jak z każdą kolejną częścią można rozwijać pokazywany świat i jego bohaterów. W jaki sposób bawić i uczyć jednocześnie widzów szacunku, miłości i współczucia. Nie jest to może półka "Dzikiego Robota", ale na pewno jest to jeden z tych filmów skierowanych do dzieci, do którego widzowie będą często wracać. Jest w nim bowiem dużo humoru i energii, która się tak szybko nie zużywa.