Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.
  • Michał Kaszubowski
  • Ostatnia aktywność: 8 kwietnia
  • Dołączył: 16 października 2018
  • Kiedy ślub?

    2024-
    2 mies. temu

    Kibicuję wszystkim bohaterom i wszystkiemu, co wydarza się w tym serialu. Raz cieplej na sercu, raz smutnej na duszy, ale zawsze szczerze i to jest wow. Fenomenalny (i do przytulenia) pierwszy plan, sporo miejsca dla drugiego, obyczajówka – często zagubionych – trzydziestolatków, satysfakcjonujące i druzgocące romanse, no i ciekawe tytuły. Lubię ten serial, tak od serca.

  • Smutni, samotni i zdesperowani ludzie szukający sensu. I to podane z zaskakującymi zwrotami akcji, które równie zaskakująco przeplatane są dołującymi rozkminami.

  • Ekstra Jakubik. Ekstra studium alkoholizmu. Ekstra smutek w zakończeniu. Choć w tym wszystkim dużo realizacyjnego pozerstwa.

  • Może i trochę na zachętę ta ocena, ale od 5. odcinka to jest już pure gold. Ekstra obsadzone i ekstra nakręcone. Topa i Sikorski potencjał komediowy — top. Trzeba oddać, że liczba tekstów, one-linerów i punchy, jakie przeszły do świata rzeczywistego jest niesamowicie zaskakująca i odwrotnie.

  • S01 – 8/10, S02 – 7/10, S03 - 7.5/10. Nie myślałem, że to kiedyś powiem, ale to jest top superbohaterskich rzeczy na jakimkolwiek ekranie, a już w ogóle ścisły top na srebrnym.

  • Niesamowita Elizabeth Olsen, a przełom 4 i 5 odcinka jest jak najlepszej klasy thriller.

  • Z miłości do growej wersji ta ocena jest raczej naciągnięta, ale nie zmienia to zbytnio mojego zdania, że to naprawdę mocny i dopracowany kolejny tytuł HBO.

  • Postmodernistyczna zabawa czarną komedią i kryminałem puka do drzwi rodzimego kina. Coenowie i Goddard wiszą w powietrzu, a mnie cieszą prawie wszystkie minuty. Wygląda naprawdę dobrze, a obsada daje ogromny popis.

  • Sezon 1 - 7/10, Sezon 2 - 8/10. P.W-B. jest taka do rany przyłóż, że łapie za serce, a jednocześnie cięta i harda, że łamie serce. Życie – urocze i posrane, i tak już ta jego proza kołem się toczy.

  • Well, this is gonna hurt like a motherfucker. Lata mnie nic tak nie bolało na ekranie. Nie chcę już nigdy obejrzeć niczego podobnego. Serio. Nigdy. Ten serial autentycznie boli. Mimowolnie przyśpiesza ci tętno, w pewnym momencie zaczynasz denerwować się każdą kolejną sekundą, bo w myślach modlisz się, żeby te krótkie chwile szczęścia bohaterów trwały jak najdłużej, choć z drugiej strony dobrze już wiesz, bo twórcy wcześniej cię nauczyli, że przecież trzeba będzie znów zbierać skaleczone serce.

  • Na kilometr widać i czuć, że to serial Murphy'ego. Obserwator to jednak pozytywna niespodzianka, bo w duchu najlepszych momentów American Horror Story. Poczuciem osaczenia na czele, dziwni bohaterowie w tle, zagadka, creepy fest.

  • Ogląda się jednym tchem. Aktorsko jest świetnie, dialogi w porządku, scenografia robi wrażenie. Przesypia jedynie gdzieś moment kulminacyjny, a Wrocław sprawia wrażenie wielkiej piaskownicy, w której wszyscy się ze wszystkimi znają, przez co brakuje trochę skali tego wydarzenia. Mam jednak nadzieję, że ten serial zapoczątkuje modę na takie właśnie polskie kino historyczne.

  • Odpala w tobie tak skrajne uczucia, bo cieszy, deprymuje i drażni, a przy tym wszystkim jest miłym eskapistyczną ulgą dla krajobrazu za oknem.

  • Bałem się tego jak cholera, bo Sandman, to najlepsza wielotomowa literatura jaką miałem w rękach. Typowa landrynkowa pustka od Netflixa też niestety jest tutaj obecna. Mało w tym core'owego fantasy i surrealizmu, a dużo adaptacji na potrzeby młodocianego widza. Tekst jednak przemawia, szkoda tylko, że nie tak, jak robi to na łamach komiksu. I tak na koniec – przeczytajcie Sandmana, to naprawdę wielka rzecz!

  • To, jak Levinson jednocześnie bawi się formą i rozwija swoje postaci jest absolutnie obowiązkowe do docenienia. Szczerze mówiąc, nie wiem czy S02 jest lepszy, ale znów dostajemy portret popieprzonego społeczeństwa, które tak naprawę odsłania przed nami drugie dno. Za każdym stoi jego własny demon, każdy mniej lub bardziej jest popękany, a znów nie każdy potrafi to uzewnętrznić. S02 jeszcze bardziej wprawia w nostalgiczny nastrój i bez reszty emocjonalnie przybija, choć i nutki nadziei zostawia.

  • Zaczyna się z pompą norweskiego dreszczowca, a kończy na płytkiej podróbce Siedem i True Detective. W całości przeplata zaś świetność śledczej dramy, bo ma genialnie wykreowany portret miasta i ludzi w nim żyjących (zarówno w obrazie, jak i w scenariuszu) z wieloma tańszymi sztuczkami, które systematycznie odhacza przy kolejnych odcinkach. Liczę, że HBO pójdzie dalej w polskie seriale, bo co by nie mówić, zaczęli w dobrym stylu.

  • O cie wiory. Humor jest tak totalnie w dechę, a Cena dodaje do tego tak wielki aktorski pokaz, że prostują się nawet kutasy tajlandzkich prostytutek... choć... chwila... nie ważne. Gunn wygrał tym serialem naprawdę wiele. Niech zostanie teraz na trochę w serialach, bo lepi rzeczy piękne z zupełnie przeciętnych mogłoby się wydawać.

  • Było minęło. Pod koniec zaczęło gdzieś łapać kilka fajniejszych momentów, ale początek jest bardzo trudny do przebrnięcia. Darek Wasiak wychodzi z twarzą.

  • Dość wiernie trzyma się książki, ale zupełnie jakby esencja gdzieś ulatywała, bo Palkowskiemu wystarcza realizacyjna tandeta, gdzie szarość znaczy smutek. Pływa w oceanie tanich dramaturgicznych zagrywek, nie zgłębiając psychologii postaci – w przeciwieństwie do wprawnie napisanej pod tym względem książki. No i ostatecznie rozmija się z wieloma oczekiwaniami, nie wnosząc do świata telewizji wielu momentów godnych zapamiętania.

  • Fanom w mniejszej lub większej mierze przypadnie do gustu. Jest dość lekko i niekiedy nawet familijnie ciepło – co potęguje świąteczny klimat. Świetnie wprowadza Kate Bishop, a jej chemia z Yeleną mam nadzieję, że zostanie wykorzystana w przyszłych filmach. Gdyby ktoś się zastanawiał, to Adamczyka jest sporo i jest naprawdę dobry w swojej roli. Póki co Loki > WandaVision >> Hawkeye > Falcon. What if jeszcze nadrabiam.

  • Z odcinka na odcinek jest relatywnie coraz gorzej – finał tylko temu dowodzi. E06 zaś to jeden z największych udanych szantaży emocjonalnych, jakie widziałem. Bardzo dużo mieszanych uczuć, ale warto mieć odhaczone, bo to jeden z fenomenów dzisiejszej telewizji.

  • Tak ciekawie nieoczywisty jest ten serial, że aż serduszko rośnie, tym bardziej że to sprawna mieszanka horroru i dramatu psychologicznego. Flanagan zresztą już nie pierwszy raz udowadnia, że ma smykałkę do tego typu zestawień. Z pewnością można byłoby pozbyć się części przydługich dialogów/monologów i zamknąć to w dynamicznych 6 odcinkach, ale to raczej już nie jest styl Mike'a. W ostateczności jest to trzymający blisko ekranu traktat o ludziach, gdzie całość zanurzona jest w gatunkowym sosie.

  • Doskonała przygoda dostarczająca zabawy na różnych polach. Loki jak nikt w tym uniwersum zasługiwał na solową produkcję. Umiejętnie rozpala pragnienia na więcej.

  • Wciągający dokument – szczególnie jeśli nie wiedziało się wcześniej o sprawie. Można oczywiście było trochę skondensować opowieść, ale takie już uroki Netflixa.

  • Darrenowi Crissowi należą się wszystkie nagrody świata za tę rolę. Nie wiem czy czegoś mi w tym serialu zabrakło, czy z kolei czegoś miałem przesyt. Choć to techniczne wyżyny od zdjęć, przez kostiumy, po scenografię, to brakuje mi chyba lepszego balansu w scenariuszu – mogło być czasami konkretniej i bez zapychaczy.

  • Fajnie po tak długim czasie znów poczuć tę magię - nawet jeśli można mieć sporo zastrzeżeń, co do prowadzenia narracji, bo im bliżej końca tym więcej fabularnych luk i niewykorzystanych pomysłów można dostrzec. Sitcomowe odcinki są jednak tak wielkim majstersztykiem pod względem designu i formy filmowej, że potrafię odpuścić temu serialowi wiele grzechów. Nostalgia wraca.

  • Sam zimowy islandzki klimat jest nie do przecenienia. Ale cała reszta włącznie z najważniejszymi czyli postaciami i głównym wątkiem fabularnym zdecydowanie średnio angażują. Dwa ostatnie odcinki pod względem fabularnej jakości sporo jednak nadrabiają. Niemniej niesmak pozostaje. Sporo powtarzalności sytuuje ten mini-serial w lidze zaledwie poprawnych kryminałów do odhaczenia.

  • Być może trochę zawyżam z sentymentu do książki, ale to ciepły serial o nastolatkach żyjących w trochę innej rzeczywistości niż cyfrowa teraźniejszość. To dość wierna adaptacja, ale da się wyczuć, że akcenty rozłożone są trochę inaczej. Nawet szkoda, że w formule miniserialu, bo mogłoby się pooglądać jeszcze więcej wybryków bohaterów, choć z drugiej strony nie wiem czy daliby radę to unieść bez powtarzania się.

  • Surowy, turpistyczny wręcz styl serialu przenika odbiorcę. Uczucie przygnębienia i beznadziei to najbardziej przebijające się z Pustkowia emocje. Posępny realizm rzuca tę produkcję gdzieś pomiędzy kino Smarzowskiego (w szczególności Dom zły) i Zwiagincewa (Lewiatan), cały czas mając na względzie nihilistyczną atmosferę pustki pierwszego sezonu Detektywa. Zachwycająco nakręcony, skąpany w aurze szarości, mgły, PGR-owskiej brzydoty i powolnego rozpadu. Wow!

  • Przyjemne otarcie łez po wiadomościach dotyczących Mindhuntera. Niestety nie ma tego klimatu i przez metraż trudno się wciągnąć. Nie wiem czy ciekawsza nie byłaby jednak forma ciągłego filmu z wyraźniejszymi aktami lub klasyczny ośmioodcinkowy format. Tennant jest za to znakomity.

  • Nie ma chyba w ogóle równie czarującego serialu, który swoim stylem, bohaterką i dramaturgią byłby jednocześnie bardzo lekką niezobowiązującą produkcją i czymś dużo głębszym. Jest naprawdę ciekawie i zajmująco, a szachom takie obrazy w kinie i telewizji się nie zdarzały – okej, nawet jeśli w cholerę zakłamuje. Anya Taylor-Joy wyciska co się tylko da, a twórcy mają taki polot w portretowaniu tamtych realiów, że rozumiem każde uwielbienie tego serialu.

  • Ile ja się nakomentowałem podczas seansu 1 sezonu... A za ocenę tego serialu niech świadczy fakt, że nie rozmawiam podczas oglądania. Na odmóżdżenie jak znalazł.

  • Bardzo dobrze działający dramat kryminalny, który świetnie pokazuje pracę śledczych. Na pierwszym miejscu stawia jednak na ludzką opowieść i właśnie to czyni z Broadchurch wspaniały pod względem dramaturgii serial. Finał pierwszego sezonu to majstersztyk emocjonalności. Tęsknię i sądzę, że spokojnie można było pociągnąć to do piątego sezonu, z nowymi wątkami.

  • Można lubić za klimatyczny soundtrack lat 90., ogólną kryminalną intrygę, letni obóz i wakacyjny vibe, ale czy za resztę? Koniec końców to jednak niestety drętwe dzieło od aktorstwa po scenariusz, a w nim dialogi i dziwne postaci. Mam też nieodparte wrażenie, że można było to jeszcze pociągnąć na kilka dodatkowych odcinków, chociaż w sumie lepiej nie szarżować. Jako wakacyjny mini-serial sprawdzi się.

  • Zaczyna się mocno, dynamicznie, ciekawie i po prostu dobrze, szkoda tylko, że nie utrzymuje równego tempa przez cały sezon - głównie przez to, że wątki nie są zadowalająco rozwijane. Niemniej ten serial to kawał dobrej roboty ze znaczkiem jakości HBO. Cieszy, że nastoletni bohaterowie posiadają całkiem logiczny i solidny character arc. Dużo rzeczy wprost i bez ogródek i czasem tylko tak można o czymś opowiedzieć. Jestem zakochany w Zandayi i jej minach.

  • Bardzo polubiłem ten serial. Nie we wszystkich wątkach, ale ogólnie całość robi wrażenie. Czasami wprowadza do opowieści kilka rzeczy, które trochę wytrącały z atmosfery i klimatu (wynikają głównie z konwencji fabuły). Połączenie czystego horroru o nawiedzonym domu i dramatu psychologicznego ludzi, którzy się w nim wychowywali uważam za pomysł genialny i zrealizowany bardzo dobrze.

  • E02 - przyjemnie i zaskakująco brutalnie, ale mogłoby się fabularnie więcej dziać........Nie wciągnęło, ale możliwe, że kiedyś wrócę.

  • Zatrzymałem się w połowie E01. Dam jeszcze szansę, bo wizja jest intrygująca, ale nie wiem czy nie będę się męczył - czego nigdy bym nie pomyślał o Watchmenach.

  • Nie wierzę po prostu w głupotę tego serialu. Dialogi to osobne perełki :D

  • S01 - 9/10, S02 - 8/10, S03 - 7/10, S04 - 7/10. Aktorska i muzyczna uczta.

  • Marzyłem od dłuższego czasu, żeby miejsce takie jak to dostało tak świetny film lub serial. Przerósł oczekiwania.

  • Mennica to mocne 8 mimo głupotek. Potem już tylko mocne głupotki. Z każdym sezonem jednak idzie w dół. Przehajpowany, ale i uroczy serial. Berlin love. s05 part I.