Szanujemy Twoją prywatność i przetwarzamy dane osobowe zgodnie z ustawą o ochronie danych osobowych. Razem z naszymi partnerami wykorzystujemy też pliki "cookie".
Zamykając ten komunikat potwierdzasz, że zapoznałeś się z polityką prywatności i akceptujesz jej treść.

Miłośnik kina i gier wideo.
Po obejrzeniu 100 seriali, skończeniu 1 000 gier i obejrzeniu 10 000 filmów hibernuje się na kolejne 100 000 lat.

  • Ostatnia aktywność: Dzisiaj
  • Dołączył: 15 maja 2023
  • Dalton był dobrym Bondem, szkoda, że nie miał szans rozwinąć skrzydeł na więcej niż dwa filmy.

  • Porządna sensacja z lat 90. No i praktyczne efekty wybuchów i pożarów, nie to, co dzisiejsze sztuczne CGI.

  • Nie ma podjazdu do pierwszej części. Peron dobra nieco odjechał. Ale to i tak jeden z lepszych filmów z Seagalem. Gdyby jeszcze nie ten plastikowy, kuriozalny i pozbawiony praw fizyki finał ze zderzeniem pociągów.

  • Historia miłosna tak banalna i stereotypowa, że zrywa na wymioty. Za to scena katastrofy Titanica to prawdziwe arcydzieło i maesteria Camerona.

  • To wręcz niemożliwe ile ten film zawiera aktualnych treści, prawie 40 lat po premierze. Korpo, które nie liczą się z ludźmi, w których panuje wielki chaos, a młodzi yuppies walczą o stołki.
    I ta mesjanistyczna opowieść o współczesnym Jezusie, który umiera i zmartwychwstaje ku uciesze ogromnej korporacji (OCP=Watykan), która trzyma nad niem pieczę i może go monetyzować, dopóki przekaz działa. Ale jest jeszcze kilka kolejnych warstw, które warto odkryć.
    Arcydzieło Verhoevena. Nie starzeje się!

  • Nigdy nie rozumiałem fenomenu. Do dziś się zastanawiam, jak ten płytki i dość infantylny film sci-fi dał początek serialowi i całej maści jego spin-offów. Zostanę przy Star-Trekach.

  • Klimat jak z kultowego 'X-Files'. Trzyma w napięciu aż do dobrego, nieoczekiwanego zakończenia (choć mój tata głośno się z niego śmiał). Cóż, zła nie da się zabić tak łatwo...

  • Moore jest już za stary, ale i tak mi się podobał. Fabułka idiotyczna, ale demoniczny Walken jak zawsze trzyma poziom. A i jest zjawiskowa Grace Jones. Wystarczy na niezłe kino.

  • Ogląda się dobrze, a i humor miejscami działa (zgubiona siekiera). Zdecydowanie klasa B, ale na seans z VHSem idealne na 90 minut.

  • Daleko, daleko w tyle za "Ściganym". Ale, ale - będzie jeszcze gorzej.

  • Do dziś nie mam pojęcia jak ten film mógł odnieść tak niebywały sukces komercyjny. Efekty przeciętne jak na rok 1998, emocji mało, a wszystko sprowadza się do płaczliwego knota, wątków rodzinnych i amerykańskiego poświęcenia dla całej ludzkości.
    Wujek Sam happy! Lepiej obejrzeć kozacki Armageddon - tam przynajmniej nikt nie ukrywał, że mamy się po prostu dobrze bawić!

  • Zawsze lubiłem ten film, mimo iż zrobił potężną klapę zarówno finansową jak i artystyczną. Jest dobre zawiązanie akcji, sceny rozmowy z "kosmitą" są ciekawe i trzymające w napięciu (jest tu coś z Kubricka), jest też niezłe zakończenie.
    Owszem, można powiedzieć, że Levinson dość mechanicznie podszedł do pozbywania się postaci drugiego planu, ale ogólnie i tak byłem pod wrażeniem filmu.

  • Aktorzy w większości obsadzeni słabo, ale ma ten dość specyficzny humor.
    Dzięki temu sznytowi komediowymi i pokazaniu, że jednak nie robimy tego full-serio, film jest się w stanie jakoś wybronić. Dobre i to.

  • Teoretycznie o wojnie nuklearnej wywołanej przez przypadek (lub próbie jej wywołania) było wcześniej w kinie wiele razy, ale co tam. Film cholernie trzyma w napięciu. Plus świetny konflikt dwójki wybitnych aktorów Hackman - Washington. Do dziś (choć ostatni raz, widziałem go 25 lat temu) pamiętam mrożący w żyłach dialog: "- Niech Bóg ma cię w opiece, jeśli się mylisz/ Jeśli się mylę, jest wojna. Niech Bóg ma w opiece nas wszystkich".

  • Nie do końca się udało. Początek obiecujący, kolejne dwa akty filmu, niestety słabe.

  • Mieszane uczucia. Z jednej strony fantastyczny body-horror (kocham!), świetna i smutna walka z przemijaniem i problemem ageizmu w branży. Z drugiej - satyra na media jest grubo ciosana, karykaturalna, więc ostatecznie nieco niweczy aktorski wysiłek. Owszem, jest to jeden z ciekawszych filmów, jakie ostatnio widziałem, ale halo Holly - Cronenberg nie takie rzeczy robił 30 lat temu i jakoś specjalnie nie pieliście z zachwytu...
    "Mr. DeMille, I m Ready for My Close Up", anyone?

  • Głupkowaty, ale generalnie uroczy seans. Dzieciaki są fajne, jest świąteczny klimat, jest nostalgia, jest nawet dziecięcy "heist movie" (próba zdobycia konsoli ze sklepu). Plus piękny i mądry finał - kawałek plastiku zawsze można nabyć, ale to, co dostajemy od naszych rodziców to największa wartość, która zostanie z nami na zawsze.

  • Chyba zbyt szybko obwołano Evansa jednym ze współczesnych bogów kina akcji. Jest dosadna, piękna przemoc i krwawa jatka, ale gdzie mu tam do dawnych dokonań fabularnych i baletu przemocy Johna Woo z lat 80. Przepaść.

  • Film srający na branżę gier będący skończoną głupotą. Z fatalnym aktorstwem, nieudanym montażem i kuriozalną ścieżką dźwiękową, która zupełnie nie pasuje do obrazu. Telewizyjny twór z jedną z pierwszych ról Toma Hanksa. Dekadę później okaże się, że jest dobrym aktorem. Kto by pomyślał oglądając tego koszmarnego gniota.

    Szkodliwy paszkwil - człowiek stracił brata, ma okropnych rodziców i cierpi na schizofrenię (koledzy potęgują jego rojenia), ale co tam - winne są gry. Na Kratosa!

  • Absurd goni absurd, Moore jest już zdecydowanie za stary do roli. Ale, ale, takie były Bondy z Moore'em na przełomie lat 70/80.
    Trzeba przyjąć konwencję i pokochać. Albo odrzucić. Whatever. Pamiętajcie, że każde pokolenie miało swojego Bonda. A ten jest całkiem fajny.

  • Miało być opus magnum Sylwka, ale nie wyszło do końca. Ale to właśnie on ciągnie ten film i zasługuje na największą pochwałę. Reszta ekipy ma to gdzieś, scenariusz leży, a reżyseria to coś poniżej średniej. Szkoda Sly'a, który próbował zerwać ze swym empoi. I robotę zrobił świetną.

  • Mocny sk*rwiel.
    Końcową grę w rosyjską ruletkę pamiętam do dziś, mimo iż film widziałem 25 lat temu. Mówiłem, że mocny sku*wiel.

  • Prawdopodobnie największa porażka Ridleya Scotta w karierze reżysera.
    Demi chciała i warto docenić jej poświęcenie. Szkoda, że nie wyszło.

  • Znakomite kino sensacyjne, które nigdy się nie zestarzeje. Ford i Jones powinni takie role grać do końca świata - każdy jest znakomicie obsadzony.
    "- Nie zabiłem swojej żony! - Nic mnie to nie obchodzi". Klasyk kina sensacyjnego!

  • Niestrawny wyrób filmopodobny, pełen skretyniałego patosu. Być może najgorsza rola Forda.

  • Nie jest to najgorszy film świata, jak niektórzy oznajmili. Jest tylko słaby.
    Można potraktować go jako świetną komedię, gdy Cindy mówi - "wiadomości cię nie zabiją", po czym włącza telewizor i wybuch wyrzuca ją na 30 metrów do basenu. Albo gdy Baldwin i Cindy kochają się w pociągu, wpada tam koleś, który ma ich zabić, ale tak chyba jest pod wrażeniem ich pląsów, że opuszcza broń i postanawia sobie popatrzeć. I dostaje kulę w łeb.
    Mówiłem, że komedia...

  • Co te VHS-y z lat 90 zrobiły ze mną? Dlaczego ja to wypożyczyłem? Mea culpa.
    Co na to Sean Bean?

  • Może to i debilizm, gdy Sly skacze po mroźnych górach w podkoszulku. Ale, który film sensacyjny nie jest głupi? Ten trzyma za jaja do ostatniej sekundy. Widziałem cztery razy. I zawsze mi się podobał.

  • Dość kuriozalny przypadek nowej odsłony starego filmu, gdzie biały i czarny, muszą uciekać skuci kajdanami. O ile film z lat 50 miał społeczny sznyt, przeciwstawiał się rasizmowi, o tyle ten z lat 90, to głupia sensacja. Nie najgorsza, nie przeczę, ale wciąż przeciętna.

  • Może i jest to przeciętny thriller, ale primo - ma świetnego Morgana Freemana, secundo - mimo iż film oglądałem prawie 30 lat temu, do dziś pamiętam finał z "mleczkiem". To coś znaczy....

  • Kuriozalne gówno, nie mające najmniejszego sensu fabularnego. Bohaterowie nie umierają, mimo iż byli na pierwszym froncie choroby i łazili bez masek.
    A najlepiej, że służby bezpieczeństwa narodowego są łajzami, bo całkowicie ignorują potencjalnych chorych. Z Przysposobienia Obronnego wyniosłem sporo i wyrzuciłbym tego VHSa w ogień, gdyby nie to, że był z wypożyczalni.
    Tępe kino. 16 lat później wiarygodnie nakręci to Soderbergh. Nie wspominając o śmiercionośnym COVIdzie, który położył świat...

  • Być może to najlepsza odsłona z Moore'em.
    Na pewno idealna odtrutka, po tragicznym 'Moonrakerze', który do dziś jest najgorszym Bondem.

  • Porządny teen-slasher lat 90.
    Może zabrakło zabawy a'la "Krzyk" w demitologizowaniu formuły horroru (scenarzysta jest ten sam, Kevin ewidentnie napisał ten skrypt dla kasy, póki miał wzięcie), ale i tak trzymał porządnie w napięciu.
    A Jenny (oglądałem na VHSie, pod koniec 1998 roku) podobała się chyba wtedy każdemu nastolatkowi. Podobała się?

  • Fajny Lundgren w niezłym kinie B-klasowym, przy którym pomagał sam John Woo.
    Uwaga na mleko!

  • Co tu się stało?
    Co tu stało się?
    Stało się co tu?
    FATALITY Leonetti!

  • Tylko dla fanów serialu tzw. "p-phili". Czyli dla mnie.
    Bo X-Files bezgranicznie kocham (tak do 7 sezonu), a i film mi się podobał, choć raczej nie spodobał się ludziom, niemających pojęcia o serialu.

    Ale to był fenomen, więc gdy w 1998 roku siedziałem na fotelu kinowym, obok mnie siedzieli równie zwariowani fanatycy serialu. To były dobre czasy!

  • Początek nie jest wcale taki zły.
    Pal licho, że Godzilla wygląda jako przerośnięty T-Rex, jej pierwsze pojawienie napięcie wywołuje. A i efekty były niezłe jak na rok 1998.
    A później Gad znika. Do samego końca. Błąd!

    Podpisać "Park Jurajski 3" i nikt by się nie zorientował.

  • Zdecydowanie mój ulubiony film katastroficzny z tej hollywoodzkiej fali gatunkowej lat 70. Aktorzy świetni (szczególnie Borgnine, Winters i Hackman), napięcie sięga zenitu, a i znakomita scenografia z "odwróconym" statkiem robi znakomitą robotę.
    Oglądasz w skupieniu jednym tchem!

  • Niezła klapa finansowa, recenzje krytyków dalekie od ekstazy...
    Nie obchodzi mnie to. Choć sam film jedzie mocno na stereotypach, a samo założenie akcji jest idiotyczne (zawinił koleś z sercem smoka, ale co tam, winne smoki, wybiję je sobie) to mamy do czynienia z naprawdę porządnym i wciągającym filmem przygodowym.
    Sean Connery jako mądry smok, Quaid jako miotający się rycerz, porządne efekty specjalne i ładna muzyka. Fajne kino z lat 90, niezasłużenie schlastane batem.

  • Prawdopodobnie najbardziej zabawny film o umieraniu.
    Mnóstwo świetnego, ciepłego humoru, dwa świetne duety (umierający i gangsterzy-debile!), znakomite kino drogi, film o przyjaźni i wyciskacz łez. Niby gatunkowy misz-masz, a wszystko tu działa. Warto w każdym momencie - film o śmierci, po którym doceniasz życie.