Grifter
Użytkownik-
Kuriozalne gówno, nie mające najmniejszego sensu fabularnego. Bohaterowie nie umierają, mimo iż byli na pierwszym froncie choroby i łazili bez masek.
A najlepiej, że służby bezpieczeństwa narodowego są łajzami, bo całkowicie ignorują potencjalnych chorych. Z Przysposobienia Obronnego wyniosłem sporo i wyrzuciłbym tego VHSa w ogień, gdyby nie to, że był z wypożyczalni.
Tępe kino. 16 lat później wiarygodnie nakręci to Soderbergh. Nie wspominając o śmiercionośnym COVIdzie, który położył świat... -
Porządny teen-slasher lat 90.
Może zabrakło zabawy a'la "Krzyk" w demitologizowaniu formuły horroru (scenarzysta jest ten sam, Kevin ewidentnie napisał ten skrypt dla kasy, póki miał wzięcie), ale i tak trzymał porządnie w napięciu.
A Jenny (oglądałem na VHSie, pod koniec 1998 roku) podobała się chyba wtedy każdemu nastolatkowi. Podobała się? -
Słuszny cult-classic. W końcu to mistrz Verhoeven. Widziałem kilkanaście razy...
https://www.filmweb.pl/reviews/recenzja-filmu-%C5%BBo%C5%82nierze+kosmosu-4560 -
Tylko dla fanów serialu tzw. "p-phili". Czyli dla mnie.
Bo X-Files bezgranicznie kocham (tak do 7 sezonu), a i film mi się podobał, choć raczej nie spodobał się ludziom, niemających pojęcia o serialu.Ale to był fenomen, więc gdy w 1998 roku siedziałem na fotelu kinowym, obok mnie siedzieli równie zwariowani fanatycy serialu. To były dobre czasy!
-
Początek nie jest wcale taki zły.
Pal licho, że Godzilla wygląda jako przerośnięty T-Rex, jej pierwsze pojawienie napięcie wywołuje. A i efekty były niezłe jak na rok 1998.
A później Gad znika. Do samego końca. Błąd!Podpisać "Park Jurajski 3" i nikt by się nie zorientował.
-
Zdecydowanie mój ulubiony film katastroficzny z tej hollywoodzkiej fali gatunkowej lat 70. Aktorzy świetni (szczególnie Borgnine, Winters i Hackman), napięcie sięga zenitu, a i znakomita scenografia z "odwróconym" statkiem robi znakomitą robotę.
Oglądasz w skupieniu jednym tchem! -
Niezła klapa finansowa, recenzje krytyków dalekie od ekstazy...
Nie obchodzi mnie to. Choć sam film jedzie mocno na stereotypach, a samo założenie akcji jest idiotyczne (zawinił koleś z sercem smoka, ale co tam, winne smoki, wybiję je sobie) to mamy do czynienia z naprawdę porządnym i wciągającym filmem przygodowym.
Sean Connery jako mądry smok, Quaid jako miotający się rycerz, porządne efekty specjalne i ładna muzyka. Fajne kino z lat 90, niezasłużenie schlastane batem. -
Prawdopodobnie najbardziej zabawny film o umieraniu.
Mnóstwo świetnego, ciepłego humoru, dwa świetne duety (umierający i gangsterzy-debile!), znakomite kino drogi, film o przyjaźni i wyciskacz łez. Niby gatunkowy misz-masz, a wszystko tu działa. Warto w każdym momencie - film o śmierci, po którym doceniasz życie. -
Niezależnie od tego jak tragiczny jest to film, to był cholernie potrzebny kinu! Bo dzięki temu studio się ogarnęło, wypłukało wszelkie gówno ze swoich łbów, poszło po rozum po głowy i dostaliśmy później świetną trylogię Nolana. Myślę, że to dobry deal.
-
Skoro udało się kolejne wskrzeszenie Bonda, a i serialowy twór pt. "Mission Impossible" został świetnie przeniesiony rok wcześniej, więc włodarze pomyśli - "lecimy z tym, adaptujemy kolejny serial z lat 60!".
Jak powiedzieli tak zrobili. Marnie, nieudolnie, nudnie, tragicznie!
Plus chyba najgorsza rola Vala Kilmera w jego karierze. Totalne nieporozumienie! -
Mówcie co chcecie, ale to kapitalna makabreska. Horror z Obcymi, z obrzydliwymi scenami, świetną Weaver i jej ekipą, czarnym humorem ("Już z nimi walczyłaś. Co zrobiłaś? - Zginęłam"). I seksem międzygatunkowym. Dziś na to nikt by nie wyraził na to zgody. Ale lata 90 miały jaja. I to jakie!
-
Pamiętam ten seans w kinie w lecie 1998 roku. Wyszedłem zachwycony. Później obejrzałem go jeszcze kilkanaście razy!
Może i głupotka, ale jaka to cholernie dobra głupotka - znakomite efekty, napięcie i muzyka Trevora Rabina wbijająca w fotel. No i najlepszy Ruski w kosmosie (ciekawostka - rosyjska Duma zakazała wyświetlania tego filmu w kinach, bo według nich ta postać ich obraża).
Obejrzę w każdej chwili. Aha - film podoba się bardzo dziewczynom, więc idealny jest też na randkę! -
O ile pierwszy film miał jeszcze na siebie jakiś pomysł, tak tutaj to już totalne kuriozum.
Jeśli kiedyś nie będziecie mogli wygonić gości z domu - puście im ten film na VHSie. Uciekną szybciej niż myślicie.Nie sprawdzałem, ale widok Antkowiaka i Muchy udających aktorów każdego zemdli.
-
Reeves może i jest straszliwym drewnem, ale nie wyobrażam sobie innego Neo, Wicka, czy Constantine'a, ale tutaj został obsadzony fatalnie.
Młoda Rachel Weisz śliczna jak zawsze. Popatrzeć na nią przez kilka minut, po czym film wyłączyć.
A nuż jeszcze od tego gniota taśmę wam w VHS wkręci. I co będzie? -
Van Damme chciał poważniejszej roli, ale co z tego, skoro i tak musiał kopać.
I ten scemat na jedno kopyto - kopniak, kopniak, seks z laską, która się napatoczyła, kopniak, łoimy złola i do domu.Swoją drogą - chyba już był film, w którym Claude miał swego brata bliźniaka? Cóż to za recykling fabuł? Aha - później coś podobnego też będzie...
-
Znakomite kino sensacyjne - to co najlepszego tworzył Donner w latach 90.
Pożenił świetne sceny akcji, z niegłupią fabułą a'la The X-Files (rząd wuj!), ale wszystko to wziął w komediową klamrę, grając w komediowe tony.Dzięki temu film ogląda się świetnie zarówno jako mroczą komedię, przerażającą dramę o próbie zaszczucia obywatela (świetna scena z odgryzaniem nosa), jak i wielkiego nawiązania do klasyków kina ("The Manchurian Candidate", "Maratończyk", czy "The Parallax Wiev). Jednym tchem!
-
A czy ktoś w ogóle pamięta, że w filmie miał zagrać nasz Andrzej Gołota, ale odrzucił propozycję, bo miał go pobić Richard Gere? "Taki zdechlak mnie nie pobije, może żeby to był Bruce Willis wtedy bym się zgodził". Tak mniej więcej miał powiedzieć...
Kiepski remake "Dnia Szakala", kiepski tleniony tupecik Willisa, ale ma swoje momenty. A Bruce pięknie rozerwał na strzępy Jacka Blacka.
-
Tylko mistrz Verhoeven, z beznadziejnego scenariusza od mistrza gniotów Eszterhasa, mógł popełnić trzymający w napięciu thriller. A wszystko to oczywiście doprawił ostrą przemocą (szczególnie te kilkanaście sekund więcej w wersji nieocenzurowanej) i erotyką.
Dziś już by takie kino nie przeszło, ale lata 90 to był totalny odlot!
-
Nie do końca spełnione kino, w wielu miejscach niezborne i reżysersko ułomne (jak ten pies tak szybko zniknął z pola widzenia?), ale i tak potrafi zaniepokoić. Przemoc jest dosadna, sceny są obleśne, krew się leje (choć świat się nie śmieje), ale są kolejne warstwy.
To opowieść o końcu religii. Czy jest nam potrzebna?
To opowieść o końcu cywilizacji. Czy za nią zatęsknimy?
To opowieść o próbie rodzinnego pojednania. Czy dopiero w momencie kryzysu przychodzi otrzeźwienie?Warto podrążyć.
-
(koniecznie wersja UNCUT)
David Cronenberg dziś już ledwie przędzie, ale jego syn Brandon zrobi karierę na miarę mistrza body-horroru. Jego film wygląda jak te z początków kariery ojca - dość proste, krwawe i ohydne.
Plus filozoficzne, freudowskie zacięcie - twe ciało jest tylko narzędziem, naczyniem dla umysłu, który nieustannie toczy walkę z różnymi personami.Świetne starcie dwóch umysłów okupujących jedno ciało. Plus dosadna przemoc. Skąpcie się w tym potoku krwi. Może to oczyszczenie?
-
Dziesiąta woda po kisielu. Choć podoba mi się, że po raz kolejny (np. Dystrykt 9, Men Against Fire - odcinek Black Mirror) odwraca perspektywę, że to ludzie są tymi złymi, a nie ich "tworzywa".
Cała reszta to do bólu generyczny, hollywoodzki wytwór, choć nie powiem, że obejrzałem z zaciekawieniem, tym bardziej, że strona techniczna mnie zaskoczyła. Zważywszy na "skromny" budżet, w wysokości 80 milionów dolarów, zachodzę w głowę - jak oni to zrobili? To wygląda znakomicie!!
-
Piersi i wagina Jennifer Lawrence (najwyraźniej stwierdziła, że po słynnym wycieku zdjęć i tak każdy widział wszystko).
Cała reszta, to do bólu mdły schemat o dorastaniu (koleś), czy zmianie i przewartościowaniu swego życia (laska). Było setki razy. -
Prawdopodobnie najbardziej kameralny obraz wojenny jaki obejrzycie, gdzie większość filmu dzieje się w jednym budynku, ledwo wychodząc na sąsiednią ulicę.
I ci żołnierze - my ich w ogóle nie poznajemy, z kolei oni nie wiedzą, co w ogóle tam robią i jak mają się zachować na polu walki. Więc, gdy już pojawią się urwane ciała, krew i ból, to słyszymy tylko ich wycie, widzimy ich niemoc i dezorientację. Nie ma tu nic z bohaterstwa. Jest tylko naturalizm konfliktu. I otaczający wszystkich strach...
-
Ciekawa dyskusja teologiczna. Momentami całkiem niegłupia, stawiająca intrygujące pytania. Oczywiście ateista się nie nawróci, a wierzący swej wiary nie zakwestionuje, co nie znaczy, że nie warto wdać się w ową niepokojącą dyskusję.
Niektóre pomysły lepsze, inne gorsze, są też i te przewrotne, choć nie do końca spełnione (unikam spoilerów). Sprawdza się też jako niezła rozrywka, więc nie można narzekać.
Idealne przed, lub po niedzielnej mszy. -
Jak tak dalej pójdzie, to McAvoy do końca życia będzie grać dupków i czubków, którym lepiej zejść z drogi.
Tak, wychodzi mu to znakomicie...